Reklama

Kultura

Wszystkie kobiety Aleksandra Forda. Na scenie Siemaszkowej

Aneta Gieroń
Dodano: 24.04.2025
  • W samochodzie Joanna Baran-Marczydło i Robert Żurek. Od lewej stoją: Aleksandra Ożóg, Kaja Kozłowska-Żygadło, Aniela Kowalska i Justyna Król. Fot. Wiktoria Cieśla/Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie
W samochodzie Joanna Baran-Marczydło i Robert Żurek. Od lewej stoją: Aleksandra Ożóg, Kaja Kozłowska-Żygadło, Aniela Kowalska i Justyna Król. Fot. Wiktoria Cieśla/Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie
Share
Udostępnij

Kim był Aleksander Ford, a właściwie Mosze Lifszyc?! Carem polskiego kina, którego superprodukcję „Krzyżaków” obejrzało 32 miliony Polaków,  pupilem władzy ludowej, kobieciarzem, czy może jednak zastraszonym chłopakiem z łódzkich Bałut, którego ostatecznie złamała antysemicka nagonka z 1968 roku i przymusowa emigracja zakończona samobójczą śmiercią! Od piątku w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie znów można oglądać spektakl „Ford”, poruszające widowisko, które swoją premierę miało miesiąc temu, w reżyserii Marcina Wierzchowskiego, jednego z najzdolniejszych reżyserów teatralnych młodego pokolenia, który wspólnie z rzeszowskim aktorami wykreował przedstawienie nie pozwalające o sobie zapomnieć. Niczym kino w teatrze, z piękną scenografią i kostiumami, w którym nie możemy oderwać wzroku od Roberta Żurka grającego Forda i Joanny Baran-Marczydło w roli jego pierwszej żony Olgi Mińskiej. W spektaklu, w którym to nie Ford, ale kobiety jego życia są kluczem do zrozumienia przewrotnego fenomenu reżysera Krzyżaków, a jednocześnie przetrąconej tożsamości Mosze, który nigdy do końca nie został Aleksandrem. Imponujący epicki obraz, podróż przez najważniejsze momenty w życiu, w którym namiętność przeplata się ze zdradą, zazdrością, chwilami szczęścia, chorobliwą ambicją, upokorzeniem, w końcu osamotnieniem i śmiercią. Jednakże w najciekawszej historii zdarzają się dłużyzny, które, bynajmniej nie czynią spektaklu lepszym, a sprawiają, że widz może mieć percepcyjny kłopot, by przez 4 godziny być częścią życia Aleksandra Forda.

Paradoksalnie, Ford niewiele mówił o sobie. Na pewno chciał być najlepszym i najważniejszym polskim reżyserem. I rzeczywiście, na planie był profesjonalistą, świetnie dogadywał się z ekipą techniczną i aktorami. Interesował się wszelkimi nowinkami filmowymi. Jego „Piątka z ulicy Barskiej” na festiwalu w Cannes w 1954 roku zdobyła nagrodę za reżyserię. Ten film miał też swój osobisty akcent. Zygmunt Kałużyński jako jedyny krytyk napisał o nim bardzo niepochlebną recenzję, a Ford uwiódł jego amerykańską żonę, Eleanor Griswold, z którą miał trójkę dzieci.

Największy sukces filmowy Forda przyszedł w 1960 roku z ekranizacją „Krzyżaków” Henryka Sienkiewicza. Była to pierwsza polska superprodukcja, w której wzięło udział prawie tysiąc statystów, 350 koni, a budżet wynosił tyle co siedem filmów fabularnych. Realizacja „Krzyżaków” była możliwa, bo reżyser zgodził się, zgodnie z zaleceniami partii, uczynić barwne, antyniemieckie widowisko, upamiętniające 550. rocznicę zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem.

W najlepszych samochodach i w towarzystwie najpiękniejszych dziewczyn

Aleksander Ford uwielbiał luksus, pieniądze i kobiety. Być może była w nim chęć zatarcia wspomnień o małym żydowskim chłopcu Mosze, który w biedzie wychował się na łódzkich Bałutach. Miał szalone powodzenie i sznyt światowca.W najlepszych samochodach i w towarzystwie najpiękniejszych dziewczyn mimo skromnej postury – miał zaledwie 160 cm wzrostu.

Rzeszowski spektakl „Ford” Marcina Wierzchowskiego i Michaela Rubenfelda to nie tyle biografia, co próba zrozumienia skomplikowanej jednostki. To opowieść o legendarnym reżyserze, widziana oczami kobiet, które odegrały kluczową rolę w jego życiu. Przedstawienie, w którym współczesność przeplata się z historią, a pretekstem do mówienia o przeszłości staje się zamysł kręcenia filmu o tragedii zapomnianego polskiego filmowca żydowskiego pochodzenia.

To dlatego w pierwszym akcie widzimy ambitnego amerykańskiego reżysera, którego kariera i życie osobiste utknęły w martwym punkcie. Filmowca, który nie jest pewny swego talentu, ani małżeńskich uczuć. Podglądamy jego  napięte relacje z młodszą, pochodzącą z Polski żoną. Marzenie o filmie inspirowanym biografią Forda, które niegdyś ich połączyło, teraz jest próbą ratowania zarówno ich małżeństwa, jak i jego kariery.

Świetny Karol Kadłubiec w roli dziennikarza i bardzo przekonujący Michael Rubenfeld w potyczce słownej, skądinąd doskonale znanej i nieustannie powracającej w debacie publicznej, czyli polskiej i żydowskiej perspektywie, pełnej żalu, zapiekłości i oskarżeń o antysemityzm. Znamienna jest polemika wokół „Idy” Pawła Pawlikowskiej, nagrodzonej kilka lat temu Oscarem, która potwierdza, że jeśli nie ma woli znajdowania płaszczyzny dialogu, subiektywna perspektywa pozwala na dowolnie skrajną interpretację, tak antyżydowską, jak i antypolską.

Fot. Wiktoria Cieśla/Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

Jednakże w ocenie własnego zachowania – budowania intymnej relacji z asystentką, w tej roli Aniela Kowalska – amerykański reżyser już tak radykalny nie jest. Monika Szufladowicz grająca Mię, żonę filmowca, doskonale wie, że to nie zdrada jest największym zagrożeniem dla ich małżeństwa, ale brak miłości. Ona przeżywa dokładnie to samo, przez co kilka dekad wcześniej przechodziła żona Forda, a jeszcze wcześniej jeszcze inna kobieta.

Zdrada, pożądanie, niezaspokojone ambicje, bez względu na czas i miejsce są niezmienne. Zmieniają się tylko bohaterowie. I o tym przede wszystkim jest ten spektakl, gdzie na plan pierwszy wychodzą Robert Żurek i Joanna Baran-Marczydło, która stworzyła wspaniałą, piękną kreację. Joanna utkała tak różnobarwny portret kobiety, tak prawdziwej w swoim oddaniu, miłości, a jednocześnie tragicznie złamanej śmiercią dzieci i świadomej zdrad męża, że paradoksalnie staje się jednostką równie charyzmatyczną jak Ford. Widzimy ją młodą zakochaną, kompletnie otępiałą po stracie dziecka w wojennej tułaczce, cynicznie racjonalną w kontakcie z kolejną kochanką męża, w końcu tak boleśnie poobijaną przez życie, że wydaje się kimś w rodzaju heroiną. Joanna w każdym z tych wcieleń jest nieprawdopodobnie wiarygodna. Świetna, szyta na miarę rola, świadomej swej wartości kobiety, utalentowanej malarki, bardzo silnej partnerki będącej dla Forda największą inspiracją w życiu prywatnym i artystycznym.

Ford, człowiek, który przegrał życie

Robertowi Żurkowi, w tym na wskroś zdawałoby się zepsutym Fordzie, udało się ocalić jakąś miękkość. Gdy w obskurnym, amerykańskim moteliku piesze listy pożegnalne do żony i córki, nie mamy wątpliwości, że został z pustymi rękami, jak człowiek, który przegrał życie. Utracił najważniejszą miłość swego życia, nie zbudował nic trwałego z amerykańską żoną i nawet trójka dzieci w tym nie pomogła.

A to i tak nie wszystkie ważne kobiety w jego życiu. Jest jeszcze kochanka Janina Wieczerzyńska, którą gra młodziutka Aleksandra Ożóg, z którą ma syna (Jakub Gąsior) i świetna Justyna Król jako Wanda Jakubowska. Ważna postać w życiu Forda i polskiej kinematografii. Jej film „Ostatni etap” z 1947 roku, do którego powstania nie chciał dopuścić zazdrosny Ford, był pierwszym na świecie filmem o gehennie więźniów obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Jakubowska zdołała przeżyć zarówno piekło Auschwitz jak i Ravensbrück.

Gdy na scenie widzimy Kaję Kozłowską-Żygadło, która śpiewa „Ja nie chcę spać” Agnieszki Osieckiej z repertuaru Kaliny Jędrusik, wiemy na pewno, że to kolejna ważna kobieta z życia polskiego filmowca. Amerykanka Eleanor Griswold, trzy dekady młodsza od reżysera, została jego drugą żoną. Wcześniej była związana z Zygmuntem Kałużyńskim, który w tym spektaklu ma twarz i wrażliwość Stanisława Twaroga. Temu ostatniemu udało się świetnie oddać ślepe oddanie niewiernej żonie, którego nie potrafi przerwać nawet ciąża z innym mężczyzną.

Fot. Wiktoria Cieśla/Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

To jednak zupełnie inna miłość niż ta z Olgą, choć chęć stworzenia rodziny pozostaje niezmienna. Z Olgą dojrzewał, pierwsza żona znała wszystkie jego tajemnice i lęki, doskonale wyczuwała przestraszonego Mosze, o którym próbował zapomnieć Aleksander. Była między nimi autentyczna czułość, którą daje się też wyczuć między Joanną Baran-Marczydło a Robertem Żurkiem. Pewnie dlatego, widz na przekór wszystkiemu, wierzy w ich miłość, a scena, gdy widzimy dwie rodzące kobiety: Olgę i Eleonorę, tylko daty na ich łóżkach są różne: 1941 rok i 1961 rok, jest jedną z najbardziej przejmujących i wymownych. Twórcy spektaklu, choć świadomi wad i małości Forda, nie szczędzą mu empatii.

Jest jeszcze mocno rozbudowany wątek powrotu polskiej emigrantki, którą gra Małgorzata Machowska, do domu w Jaśle, gdzie spotyka ojca, czyli Piotra Napieraja i byłego narzeczonego – Józefa Hamkało. W Stanach Zjednoczonych kobieta jest opiekunką dziecka amerykańskiego reżysera i Mii, a film kręcony w Polsce staje się okazją do rodzinnych rozliczeń. Chyba jednak nazbyt długich.

Usprawiedliwieniem jest pewnie obszerność materiału, epicki rozmach spektaklu, gdzie podglądamy Forda na przestrzeni ponad półwiecza. Samo przedstawienie miało też niezwykły proces powstawania – aktorzy rozpoczynali pracę do spektaklu nie znając scenariusza. Najważniejszy był proces improwizacyjny, a tekst dopinano tuż przed premierą. To sposób pracy, który reżyser Marcin Wierzchowski, kocha najbardziej. Aktorzy mierzą się z prawdziwymi postaciami, o których niewiele wiedzą, a dzięki intensywnym poszukiwaniom, wertowaniu archiwów także IPN-u budują człowieka, którego grają. To sprawia, że spektakl w ciągu najbliższych kilku miesięcy będzie się zmieniał, ewoluował w swoim rozmiarze i przekazie.

„Ford”

Autor: Marcin Wierzchowski, Michael Rubenfeld

Reżyseria: Marcin Wierzchowski

Asystentka reżyseria: Joanna Różniak

Muzyka: Marta Zalewska

Scenografia: Joanna Załęska

Kostiumy: Paula Grocholska

Reżyseria świateł: Szymon Kluz

Inspicjentka/ Suflerka: Małgorzata Depta

Występują: Robert Żurek, Stanisław Twaróg, Aleksandra Ożóg, Piotr Mieczysław Napieraj, Małgorzata Machowska, Justyna Król, Kaja Kozłowska-Żygadło, Aniela Kowalska, Karol Kadłubiec, Józef Hamkało, Jakub Gąsior, Joanna Baran-Marczydło, Michael Rubenfeld i Monika Szufladowicz.

Fotografie Wiktoria Cieśla/Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy