Dwa lata temu firma B-Technology z Inkubatora Technologicznego w Jasionce k. Rzeszowa wprowadziła na rynek latający czołg – X-Tankcopter. Dron-zabawkę, który lata i jeździ. Kupiło ją już ponad tysiąc osób z ponad 40 krajów. Tymczasem zespół B-Technology rozwija rodzinę latająco-jeżdżących dronów do coraz większych wersji, docelowo zdolnych przewieźć nawet człowieka. Projektem z Aeropolis zainteresowany jest m.in. Pentagon.
Już zabawkowy model X-Tankcoptera, wprowadzony na rynek dwa lata temu pod marką Xerall, cieszył się ogromnym zainteresowaniem. Jeszcze przed debiutem „wystąpił” w filmie Sylvestra Stallone’a „Niezniszczalni 3”. Witold Mielniczek, twórca drona i założyciel startupu B-Technology, przekonał do tego produktu setki ludzi, pozyskując na komercjalizację ok. 122 tys. funtów brytyjskich na platformie Kickstarter oraz ok. 47 tys. dolarów na platformie Indiegogo. Tym sposobem latająco-jeżdżący dron – pierwszy na świecie i chroniony międzynarodowym patentem – trafił do masowej produkcji. Posiada śmigła i gąsienice, przez co zyskał miano latającego czołgu. Wyposażony jest w kamerę, a użytkownikom zapewnia sporo atrakcji, lądując i poruszając się w niedostępnych dla innych dronów miejscach, pokonując przeszkody w terenie i przekazując obraz z kamery już nawet 4-letnim operatorom. Można nim sterować poprzez aplikację na smartfonie, pilotować w goglach VR.
Produkt wciąż zyskuje na popularności, a B-Technology rozwija rodzinę latająco-jeżdżących dronów i w jednej z hal Inkubatora Technologicznego Podkarpackiego Parku Naukowo-Technologicznego „Aeropolis” pracuje nad nowymi wersjami wynalazku. – Mamy nadzieję stworzyć dron czy pojazd, który będzie mógł się poruszać w każdym środowisku, wodzie, ziemi i w powietrzu – mówi Witold Mielniczek, który do Jasionki trafił z Przemyśla, a wcześniej przez kilka lat przebywał w Wielkiej Brytanii, gdzie na Uniwersytecie Middlesex w Londynie ukończył robotykę i wzornictwo przemysłowe. Z sukcesem uczestniczył w wielu międzynarodowych konkursach z zakresu robotyki i bezzałogowych systemów powietrznych, zwyciężając m.in. w UAV Forge, organizowanym przez DARPA – amerykańską agencję rządową, zajmującą się rozwojem technologii wojskowej. Te kontakty owocują do dziś i mają znaczenie przy pracy nad kolejnymi dronami wielozadaniowymi z rodziny Xerall All-Terrains Drones.
– Celem B-Technology jest wyprodukowanie drona krótkiego lub średniego dystansu, do zadań specjalnych. Takiego, którym można wylądować w bezpiecznym miejscu, dojechać do celu, zatrzymać i nie zwracając na siebie uwagi prowadzić obserwację. Takimi rozwiązaniami zainteresowane są np. służby szukające skutecznego sposobu wykrywania nielegalnej produkcji narkotyków, czy monitorujące tereny po katastrofach. Dostępne na rynku drony obserwacyjne latają czy wiszą w powietrzu 30-45 minut i muszą wracać do bazy. Tymczasem nasz najnowszy X-Tankcopter Pro może wylądować na wysokim budynku, dojechać do krawędzi dachu, zatrzymać się, zgasić silniki do jazdy i lotu, i przez około tydzień obserwować kamerą teren. Ta zaleta daje mu znaczną przewagę. Czas lotu to ok. 25 minut lub do 1,5 godziny jazdy po ziemi z prędkością do 10 km/h. Jest to poza zasięgiem innych systemów. Przy czym wciąż pracujemy nad poprawą parametrów – opisuje Witold Mielniczek.
Przez ostatni rok firma B-Technology przygotowała dwa nowe projekty dronów z gąsienicami – nieco większy od zabawki X-Tankcopter Pro oraz duży, ważący 24 kg, model. X-Tankcopter Pro to dron posiadający pełną autonomię, GPS, kamery 4K i dwuosiowy gimbal. Świetne narzędzie dla różnego rodzaju inspekcji, szczególnie terenów z utrudnionym dostępem. Może posłużyć jako fotopułapka do obserwacji świata przyrody albo narzędzie do ciekawych ujęć kamerą – stąd modelem zainteresował się również producent filmowy z Japonii. O nowym modelu latającego czołgu z Jasionki mógł się dowiedzieć z 20-sekundowego filmu w Internecie, który prezentuje możliwość X-Tankcoptera Pro. W ciągu tygodnia nagranie obejrzało 1,5 mln osób. W B-Technology planują, że rozwinięta wersja X-Tankcoptera wejdzie do sprzedaży pod koniec roku.
Rodzina latająco-jeżdżących dronów B-Technology. Obok najnowszego, dużego projektu, stoją: X-Tankcopter Pro i najmniejszy – już w sprzedaży – X-Tankcopter. Fot. RARR S.A.
W hali produkcyjnej Inkubatora Technologicznego zielonymi gąsienicami zwraca uwagę znacznie większy gabarytowo, drugi opracowany w tym roku prototyp drona , który jest współfinansowany z programu Horyzont 2020. – Współpracujemy przy tym projekcie z dwoma firmami z Polski i jedną z Hiszpanii. Ten duży dron będzie miał za zadanie patrolować stoki narciarskie w Szwajcarii, w razie potrzeby dotrzeć do poszkodowanego, by udzielić pomocy. Będzie wykorzystywany do poszukiwania osób po zejściu lawin – tłumaczy Witold Mielniczek i opisuje, że największy z wehikułów B-Technology złożony jest głównie z komponentów amerykańskich, australijskich i oczywiście polskich. Jedynie baterie są chińskie. Cały hardware – rama, konstrukcja – powstał w Inkubatorze Technologicznym w Jasionce.
B-Technology chce skalować swój wynalazek do wielkości załogowego pojazdu (EVTOL), obecnie prowadzi prace badawczo-rozwojowe nad takim pojazdem. Beccarii to koncept tego samego wynalazku, tyle, że zamiast gąsienic ma koła. Latająco-jeżdżący obiekt jest zdolny do podróży z człowiekiem na pokładzie lub z 80-90 kg ładunkiem. Tym projektem zainteresowało się bardzo wiele firm ze Stanów Zjednoczonych. Stało się tak po wydarzeniu Agility Prime organizowanym przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych (USAF), w którym B-Technology również uczestniczyło. Program Agility Prime ma na celu wdrożenie niedrogiego statku powietrznego pionowego startu i lądowania.
– Pokazaliśmy tam naszą nową markę – latający samochód Beccarii w skali 1:1 – mówi Witold Mielniczek. – Po prezentacji skontaktowały się z nami osoby z Pentagonu, zauważając, że nasz wynalazek rozwiązałby wiele problemów armii w terenie. Dostarczanie zapasów dla żołnierzy na linii frontu, czy zabieranie rannych jest dziś utrudnione. Śmigłowiec, samolot łatwo zestrzelić. Zrzut jest obarczony dużym błędem. Dron, który proponujemy, doleci do bezpiecznego miejsca, wyląduje, a dalszą część drogi pokona na ziemi, docierając na samą linię frontu. Na razie drony mają ograniczony zasięg, ale dziś rozwijają się także w kierunku wykorzystania generatorów spalinowych – lżejszych od dostępnych baterii i wydajniejszych. Kolejny etap to ogniwa wodorowe – na razie zbyt drogie, ale w przyszłości dron na takim napędzie, który dziś lata do 40 minut, będzie mógł unosić się w powietrzu przez osiem godzin.
Wynalazcy z Inkubatora Technologicznego to jednak nie wystarcza. Dzięki dofinansowaniu z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju zamierza zaprojektować flotę dronów we wszystkich klasach, od C0 po C3, które będą jeździć, latać i pływać po powierzchni wody. – Projekt zaczynamy w maju, wierzymy, że nasze nowe produkty zostaną przez rynek przyjęte równie pozytywnie co obecne – podsumowuje Witold Mielniczek.