Reklama

Biznes

G2A.COM. Globalny biznes gamingowy z Rzeszowa

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 01.07.2016
28104_0K3A5152_2
Share
Udostępnij
Przez pierwsze lata mało kto wierzył w ich potencjał. Gdy zmienili model biznesowy ze sklepu e-commerce na marketplace, w ponad 2 lata zyskali 150 tys. sprzedawców i ponad 10 mln kupujących. Zespół G2A.COM liczy dziś ponad 580 osób reprezentujących 30 narodowości. Kolejnych 200 jest rekrutowanych, a w ciągu roku  firma planuje zatrudnić więcej utalentowanych pracowników tak, aby ich liczba sięgnęła tysiąca. Jej założyciele mają jasno sprecyzowany cel – doprowadzić do tego, aby G2A stała się pierwszą, rozpoznawalną globalnie polską marką. – „G2A to taki Google z Rzeszowa, chcę tu pracować” – słyszę od wielu utalentowanych osób, które do nas przychodzą – mówi Bartosz Skwarczek, prezes i współzałożyciel firmy.

Twórcy G2A nie mają kompleksów. Postanowili, że zostaną światową marką z Polski i sukcesywnie do tego dążą. W ciągu kilku lat rozwinęli firmę zatrudniającą kilka osób do kilkusetosobowego zespołu pasjonatów i ciągle zwiększają zatrudnienie. G2A.COM ma biura w kilku krajach na świecie, z główną siedzibą w Hongkongu, ale to w Rzeszowie bije jej serce; współpracuje z potentatami takimi jak Google, Facebook, Twitter czy Pay Pal. Za tym osiągnięciem stoją pochodzący z Nowego Sącza Bartosz Skwarczek i rzeszowianin Dawid Rożek. Chociaż sami podkreślają, że prawdziwymi twórcami G2A są miliony graczy, dla których powstał ich wymarzony marketplace.

Współpraca zamiast konkurencji

Zanim przekonali do siebie gamingowych developerów, musiało minąć trochę czasu. Jednemu z największych producentów gier komputerowych na świecie nie bardzo podobała się sprzedaż ich produktów przez G2A. Pracownicy producenta próbowali różnymi sposobami przekonać polską firmę, żeby tego nie robiła. Blokowali, wysyłali prawników, chcieli wyprzeć ją z rynku. Wszystkie te zabiegi nic nie dały. Kiedy G2A zaczęła rosnąć w siłę, producent gier zaprosił właścicieli firmy do siebie.

– Pojechaliśmy na spotkanie do Paryża. Zaczęliśmy opowiadać o tym, co robimy i o czym myślimy, jakie mamy wartości, co możemy im zaproponować. Po półtorej godzinie rozmowy nagle okazało się, że zamiast konkurować, korzystniej dla nich będzie współpracować i tworzyć coś wspólnie dla dobra klientów i obu firm. Obecnie kooperujemy ze sobą przy wydarzeniach e-sport czy turniejach gier, jak np. ostatni Intel Extreme Master w Spodku w Katowicach. Ten fakt bardzo cieszy, ponieważ kiedyś było nie do pomyślenia, aby nasze loga widniały obok siebie, bez żadnego konfliktu – uśmiecha się Bartosz Skwarczek. – Po zmianie modelu biznesowego już nie konkurujemy z innymi, lecz współpracujemy, szukamy dla nich wartości dodanej. To naprawdę działa! – dodaje.

Jak coach szkolił gracza

Obaj przedsiębiorcy poznali się kilka lat temu. Bartosz Skwarczek zajmował się wówczas szeroko pojętym rozwojem osobistym. Był przedsiębiorcą, doradcą, mentorem, ekspertem w dziedzinie psychologii osiągnięć, skutecznej komunikacji oraz efektywnego zarządzania. Miał na swoim koncie wiele sukcesów zawodowych, a doświadczenie zdobywał m.in. na krakowskiej AGH, warszawskiej SGH, programie menadżerskim Harvarda oraz na szkoleniach u najlepszych specjalistów z całego świata. Pewnego dnia otrzymał maila od rzeszowianina Dawida Rożka, studenta prawa i zapalonego gracza, który fascynował się nie tylko rynkiem gier, ale również sprzętem komputerowym.

– Dawid chciał szkolić się w zakresie psychologii osiągnięć i biznesu. – Nie odpisałem mu od razu, ale ponieważ jest bardzo konsekwentny, przysłał wiadomość po raz drugi. Zaczęliśmy ze sobą pracować. Coaching opiera się na wzajemnych relacjach i odkrywaniu siebie, szybko okazało się, że mamy wiele wspólnych wartości, takich jak etos intensywnej pracy, uczciwość czy też honor w prowadzeniu biznesu – wspomina Bartosz Skwarczek.

Założenie firmy „nauczycielowi” zaproponował „uczeń”. – Ja jestem graczem, a ty znasz się na biznesie, załóżmy firmę, usłyszałem któregoś dnia od Dawida. Co prawda nie jestem geekiem, ani zawodnikiem, ale gry zawsze były mi bliskie – opowiada Bartosz.

Firmę G2A.COM założyli w Krakowie. Oprócz nich, pracowały w niej cztery osoby. Na początku chcieli być sklepem e-commerce, czyli po prostu kupować i sprzedawać produkty w Internecie. Ponieważ wszyscy oprócz Bartosza pochodzili ze stolicy Podkarpacia, dlatego naturalną rzeczą było otwarcie biura również tam. Najpierw mieściło się ono w budynku przy ul. Kraszewskiego, a później przy Matuszczaka. Dzisiaj zajmuje cały budynek przy ul. Połonińskiej, ale nie jest to ostatni adres G2A. Właściciele firmy stoją przed koniecznością rozwoju biura, bowiem budynek na Połonińskiej nie pomieści tysiąca pracowników.

Od sklepu e-commerce do marketplace

Założyciele G2A od początku chcieli pracować z dużymi deweloperami, którzy tworzą gry komputerowe. Prosili o spotkania, proponowali kupno ich produktów i dystrybucję. Wydawało im się, że skoro są liderami w Polsce, jeśli chodzi o sprzedaż niektórych tytułów gier, to przekonanie dużych, liczących się producentów nie będzie problemem. W tym celu jeździli po branżowych targach i prosili o choćby pół godziny rozmowy. Niestety, nie doszło do ani jednego spotkania.

– To było trochę jak zderzenie ze ścianą. Prawdopodobnie byliśmy zbyt mali dla największych deweloperów, albo oni czuli się zbyt duzi względem nas. Poziom frustracji w nas rósł, bo chcieliśmy stworzyć i rozwijać dobry biznes. Gdy w takiej atmosferze upłynęło półtora roku, postanowiliśmy zmienić model biznesowy i stworzyć platformę, na której każdy będzie mógł sprzedawać i kupować. W międzyczasie udoskonalaliśmy systemy sprzedaży, bezpieczeństwa, płatności i inne. W 2013 roku ze sklepu e-commerce staliśmy się marketplace'm, na którym osoby fizyczne, firmy, hurtownicy, dystrybutorzy mogą kupować i sprzedawać, jeżeli tylko robią to zgodnie z regulaminem – opowiada Bartosz Skwarczek. – To był ważny moment. W ciągu kolejnych 2 lat pozyskaliśmy ponad 150 tysięcy sprzedawców. Po drugiej stronie mamy ponad 10 milionów klientów, którzy kochają gry, a których potrzeby dobrze rozumiemy, w końcu sami również jesteśmy swoimi klientami. Zbudowaliśmy bezpieczny ekosystem do sprzedaży i kupna produktów cyfrowych – dodaje współzałożyciel G2A. Jego zdaniem, zmiana modelu biznesowego była jednym z kluczowych momentów w rozwoju firmy, ale nie jedynym.

Bartosz Skwarczek zwraca też uwagę na innowacyjność platformy i całego ekosystemu, który w dużej mierze powstał dzięki opiniom i oczekiwaniom klientów podsuwających kolejne sugestie. Firma G2A to nie tylko marketplace.

Na cały ekosystem G2A oprócz platformy sprzedażowej składają się jeszcze: G2A Pay (rozwiązanie dla klientów z całego świata, dające dostęp – w jednym miejscu – do ponad 100 metod płatności oferowanych przez dostawców usług płatniczych z różnych krajów i umożliwiające skorzystanie z tej ulubionej), G2A Shield (gwarancja 100 proc. bezpieczeństwa transakcji internetowych zarówno dla sprzedających jak i kupujących), G2A E-sport (wspierając rozwój tej dziedziny, firma zajmuje wiodącą pozycję w tej branży), G2A Land to aplikacja stworzona w technologii rzeczywistości wirtualnej (G2A jest w światowej czołówce firm tworzących wirtualną rzeczywistość), G2A 3D+ (druk 3D, platforma, pozwalająca na drukowanie m.in. postaci z gry), G2A TV (platforma TV tworzona przez graczy i dla graczy), G2A Direct (program dla deweloperów i wydawców), Goldmine (system bonusowy dla użytkowników G2A), G2A Giftcards (karty podarunkowe na zakupy online). 

– Niektórzy zastanawiają się, o co chodzi w tej firmie? Dlaczego aż tyle tego wszystkiego? Jesteśmy kreatywni w wymyślaniu pomysłów i zatrudniamy fantastycznych ludzi. Pozwalamy realizować się utalentowanym osobom, które przychodzą do nas do pracy i których pomysły rozwijają firmę. Mamy ponad 20 działów, które pracują nad tym, by klientowi było na naszej platformie wygodnie – mówi Bartosz Skwarczek. – Łatwość obsługi oferowanej platformy sprzedażowej to żelazny warunek oraz istotny element biznesowej recepty na sukces. Dobrym tego przykładem jest wspomniany system płatności. Tych 100 rodzajów płatności G2A oferuje po to, aby klienci z różnych części świata mogli płacić w najdogodniejszy dla siebie sposób.
 
Biznesu pilnują spółki w Chinach i Indiach

Chociaż w Polsce G2A właściwie nie ma konkurencji, bo jest jedyną tego typu firmą, to jej założyciele i tak muszą ciągle trzymać rękę na pulsie. Serce firmy bije w Rzeszowie, jednak swoją główną siedzibę firma ma w… Hongkongu. Założyciele G2A często muszą odpowiadać na pytanie, dlaczego właśnie tam? To, co dla laika jest wydaje się egzotyczne, dla zorientowanych w tej branży jest naturalnym i logicznym posunięciem.

– Hongkong uważany jest za bramę do biznesowego rynku azjatyckiego i takich krajów jak Chiny, Japonia, Korea czy Taiwan. Powody są trzy.  Po pierwsze, Chiny to największy rynek gier komputerowych na świecie. Po drugie to jedno z trzech centrów finansowych świata, obok Nowego Jorku i Londynu. Poza tym, obowiązujące tam prawo wyrasta z korzenia anglosaskiego, co czyni je bardziej stabilnym i przewidywalnym niż wiele europejskich systemów prawnych. I po trzecie, w rankingach Banku Światowego Hongkong jest w czołówce najbardziej przyjaznych miejsc do robienia biznesu – tłumaczy Bartosz Skwarczek. Podkreśla, że z Polski można robić dobry biznes w Unii Europejskiej, całkiem nieźle robi się też interesy w USA. Jednak w Azji jest to praktycznie niemożliwe, jeśli dana firma nie ma tam zarejestrowanej spółki. W Indiach jest to nawet nielegalne, dlatego G2A i tam ma swój przyczółek. Podobnie jak w Chinach, gdzie posiadanie biura  jest konieczne do rzetelnego prowadzenia interesów.

W Hongkongu funkcjonuje również jedna z największych giełd papierów wartościowych na świecie. To bardzo istotne dla G2A, która jako jeden z następnych kroków rozważa poważnie debiut giełdowy. Bartosz Skwarczek spotkał się już z wiceprezesem giełdy, który przekonywał go o zaletach obecności firmy na tej giełdzie. Ale założyciele G2A jeszcze nie zdecydowali się, który konkretnie parkiet wybiorą. Oprócz tego azjatyckiego rozważane są jeszcze giełdy londyńska oraz nowojorska. Pewne jest jedno, warszawska giełda nie wchodzi w grę, gdyż nie daje ona światowych możliwości. Jak zapowiadają twórcy firmy, ewentualny debiut giełdowy to perspektywa najbliższych 3 lat. Zanim to się jednak stanie, G2A w najbliższym czasie planuje otworzyć biuro w USA (San Francisco lub Los Angeles) oraz być może spółkę lub biuro w Brazylii.

Głośno na świecie, cicho w Rzeszowie

Przez ostatnie lata w Polsce mało kto wiedział, że w Rzeszowie powstał marketplace, z którego korzystają miliony użytkowników na całym świecie. – Skoncentrowaliśmy się najpierw na konkretnej robocie, a nie na promocji w mediach – tłumaczy Bartosz Skwarczek. Dodaje, że wiele polskich oddziałów globalnych firm o istnieniu G2A dowiaduje się od… swoich spółek matek z zagranicy.

Firma jednak w żaden sposób nie odcina się od kraju i miasta, w którym bije jej serce. – Mamy świadomość społecznej odpowiedzialności biznesu, choćby ze względu na fakt, że zatrudniamy tutaj tyle osób. Uznaliśmy, że nadeszła pora na to, aby pokazać naszą działalność. Chcemy powiedzieć ludziom, że u nas można spełniać swoje marzenia dotyczące pracy z najbardziej zaawansowanymi technologiami, a także podbijać biznesowo praktycznie cały świat. Nasi pracownicy codziennie mają styczność z takimi podmiotami jak Google czy Facebook. Do tego dochodzą takie osobowości Internetu jak np. Pew_Die_Pie, szwedzki youtuber, oglądany przez 45 mln ludzi. Do tego dziesiątki naszych pracowników podróżują niemal codziennie po całym świecie – mówi Bartosz Skwarczek.

Multi-kulti przy Połonińskiej

W firmie pracuje ponad 500 osób z 30 krajów świata (Algieria, Armenia, Australia, Chiny, Cypr, Egipt, Filipiny, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Indie, Irlandia, Kanada, Kazachstan, Korea Płd., Litwa, Niemcy, Norwegia, Portugalia, Rosja, Rumunia, Słowacja, Szwecja, Tajlandia, Tunezja, Turcja, Ukraina, Wlk. Brytania, Włochy) i oczywiście z Polski. Część z nich to osoby studiujące w Rzeszowie. Są też tacy, którzy zdecydowali się przyjechać tu z odległych zakątków świata. Rozmowy rekrutacyjne często prowadzone są przez Skype’a. Gdy „zadziała chemia”, a umiejętności i kompetencje są zgodne z oczekiwaniami pracodawcy, firma ściąga do siebie pracowników. – Nie tylko w Polsce trudno jest znaleźć wymarzoną pracę. Na świecie także. Dlatego stworzyliśmy firmę, w której sami chcielibyśmy pracować i pozwalamy ludziom realizować swoje pomysły – mówi Bartosz Skwarczek.

Ta multikulturowość ma duże znaczenie w rozwoju firmy. Założyciele zwracają uwagę na to, że obcowanie w jednym budynku z wielością nacji uczy szacunku do drugiego człowieka. Bartosz Skwarczek prowadzi w firmie szkolenie o nazwie G2A DNA, w którym uświadamia, że w G2A nie liczy się kolor skóry, język, religia, płeć, poglądy polityczne ani kraj pochodzenia, tylko to, czy jesteś dobrym człowiekiem, czy okazujesz szacunek dla sąsiada siedzącego przy biurku obok, czy potrafisz pracować w zespole.

Firma pomaga obcokrajowcom, którzy zdecydowali się na pracę w G2A, w załatwianiu formalności i w różnych sytuacjach dnia codziennego. – Czujemy się w obowiązku pomagać np. w umówieniu wizyty u lekarza, co dla obcokrajowca nie jest takie proste. Poza tym, zarządzanie licznym wielokulturowym zespołem, to bardzo duże wyzwanie. Dlatego szukamy najlepszych, niekoniecznie najtańszych rozwiązań pomocnych w zarządzaniu. Musimy też działać szybko. Mamy około 25 działów, które muszą się ze sobą komunikować i realizować projekty. Pracuje w nich kilkudziesięciu menedżerów. Dobra komunikacja jest konieczna, a zarząd każdego dnia musi sprostać wymaganiom, jakie stawiają mu menadżerowie i pracownicy – mówi prezes i współzałożyciel G2A.


Multi-kulti przy Połonińskiej Fot. Tadeusz Poźniak
 
G2A rozwija się błyskawicznie. W ciągu roku zatrudnienie ma osiągnąć pułap tysiąca osób, w związku z czym firma planuje rozwijać swoje biura, gdyż obecne nie pomieszczą już tylu pracowników. Bartosz Skwarczek, pytany o plany i strategię na przyszłość, potwierdza, że są one dokładnie sprecyzowane, ale jeszcze nie pora mówić o nich. – Najogólniej mówiąc, chcemy stworzyć najbardziej przyjazny ekosystem dla klienta, który umożliwia sprzedawanie i kupowanie produktów cyfrowych. Chcemy, żeby nazwa G2A była pierwszą, jaka przychodzi do głowy globalnemu klientowi, który chce kupić produkt cyfrowy. Mamy takie marzenie, żeby Polska miała w końcu jakąś globalnie rozpoznawalną markę. Pora, żeby nasz kraj wyszedł z biznesowego cienia.

G2A zbiera nagrody w światowych, prestiżowych konkursach. W 2016 roku otrzymała trzy nagrody Stevie Awards, przyznawane przez American Business Awards, zostawiając za sobą dwa tysiące innych firm. Doceniono m.in. wielokulturowość G2A oraz poziom obsługi klienta i oferowanego mu wsparcia. Zdobyła też trzy nagrody Business Excellence. W Londynie nagrodzono ich za najszybciej rosnący biznes i za poziom opieki nad klientem oraz rzeczywistość wirtualną. G2A partnerowała znanemu festiwalowi SXSW Southy South West w Austin, na którym był obecny m.in. prezydent USA Barack Obama.

Za najważniejsze wyróżnienie, jakie zdobyli w Polsce, uważają podziękowania z Domów Dziecka „Mieszko” i „Dobrawa” w Rzeszowie, którym ufundowali pracownie komputerowe. Podziękowania wiszą w honorowym miejscu w firmie. –  Robimy rzeczy duże i małe – mówi Bartosz Skwarczek. – Mamy spontaniczne akcje, jak np. organizacja paczek na święta dla domów dziecka oraz dla zwierzaków ze schronisk. Wsparliśmy półkolonie dla uczniów ze Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z Mrowli. Od kilku lat stale wspieramy też światową organizację Save the Children, dla której uruchomiliśmy specjalne subkonto na naszej platformie – opowiada Bartosz Skwarczek.

Pracownicy i szefowie G2A regularnie uczestniczą w gamingowych wydarzeniach i targach. W tym roku kalendarz firmy przewiduje 90 takich wydarzeń.  G2A współpracuje też z Urzędem Marszałkowskim i Urzędem Miasta w Rzeszowie w zakresie promocji regionu. Przykładem takiej współpracy jest m.in. rollercoaster w technologii Oculus Rift, pozwalający na wirtualną, emocjonalną przejażdżkę po Rzeszowie. – W ubiegłym roku byliśmy głównym partnerem 11 dużych konferencji w Polsce, na których mieliśmy prelekcje i na każdej promowaliśmy Rzeszów – mówi Bartosz Skwarczek.

Jego zdaniem, hasło Rzeszów-Stolica Innowacji wcale nie jest wydmuszką, jak niektórym się wydaje. – Jest tutaj dużo dobrych firm na czele z prominentną Doliną Lotniczą oraz firmami Asseco i Pratt&Whitney. My też dokładamy cegiełkę do marki stolicy innowacji, bo to, co robimy, jest innowacyjne na skalę globalną – dodaje.

 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy