Reklama

Świat

Jaka jest strategia USA wobec Ukrainy? Czy porozumienie USA z Rosją i rozgrywki z Europą mają sens?

Opracowanie AC / Źródło: kyivpost.com
Dodano: 18.03.2025
Foto: Ukraińscy żołnierze z 24. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej im. króla Danyły ostrzeliwują pociskami artyleryjskimi kal. 122 mm pozycje rosyjskie w pobliżu Czasiwskiego Jaru w obwodzie donieckim.
Zdjęcie: Marian Kushnir / Źródło: war.ukraine.ua
Foto: Ukraińscy żołnierze z 24. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej im. króla Danyły ostrzeliwują pociskami artyleryjskimi kal. 122 mm pozycje rosyjskie w pobliżu Czasiwskiego Jaru w obwodzie donieckim. Zdjęcie: Marian Kushnir / Źródło: war.ukraine.ua
Share
Udostępnij

Zwroty akcji i niepewności dotyczące wsparcia USA dla Ukrainy oraz perspektywy resetu stosunków amerykańsko-rosyjskich z pewnością wprowadziły wiele kontrowersji i niezrozumienia wśród europejskich i światowych przywódców.

W ostatnich tygodniach Stany Zjednoczone pokazały, iż mają inne cele strategiczne niż Ukraina i Europa. Świat wstrzymał oddech, po słowach prezydenta Donalda Trumpa że „Zełenski to dyktator z minimalnym poparciem społecznym”.

Jakby tego było mało, kłótnia w Gabinecie Owalnym podczas próby podpisania umowy między USA a Ukrainą w obszarze wydobycia pierwiastków ziem rzadkich, tylko dolała oliwy do ognia i wzmocniła przekonanie wśród europejskich przywódców, iż oto USA zaczyna romansować z Rosją bez jakichkolwiek uzgodnień z NATO i Unią Europejską, zapominając o dekadach zimnej wojny i wielu konfliktów, w których wywiady i armie Rosji i USA stały naprzeciwko siebie, potęgując niepokój i ryzyko wybuchu kolejnego światowego konfliktu z bronią atomową w tle.

Ale o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi?

Wszystko, co Amerykanie mówią publicznie, ma na celu stworzenie chaosu, by później nim zarządzać. W praktyce oznacza to zalewanie przestrzeni medialnej masą wzajemnie sprzecznych i kontrowersyjnych oświadczeń. Media i komentatorzy chwytają się tych „śmieciowych” oświadczeń i skupiają się na każdym z tych wybuchów z osobna, wprowadzając opinię publiczną w panikę moralną.

Obserwujemy to nie tylko w przypadku Ukrainy, ale także w kontekście Kanady jako 51. stanu, prób rozszerzenia terytorium o Grenlandię i nie tylko.

Publiczne oświadczenia polityków nie powinny być postrzegane jako elementy negocjacji, jak wspomniał JD Vance podczas pierwszego spotkania gabinetu Trumpa. Wiceprezydent wyraźnie wskazał, że nie negocjują za pośrednictwem mediów, ale w dyskusjach z przywódcami Ukrainy i Rosji. Ta strategia powoduje zamieszanie wśród partnerów międzynarodowych i stron konfliktu. Służy jako przesłanie dla ich własnych wyborców i karmi media i komentatorów, którzy zazwyczaj skupiają swoją uwagę na indywidualnych oświadczeniach.

Problem polega na tym, że taka strategia niekoniecznie oznacza konkretny plan – może obejmować działania zgodnie z opisanym modus operandi z równoległym oczekiwaniem, że cele skrystalizują się z czasem. Z upływem czasu wydaje się, że jeśli taki plan istnieje, może być przynajmniej niepokojący.

Ta kombinacja zdjęć zrobiona 12 lutego 2025 r. przedstawia (od lewej) prezydenta USA Donalda Trumpa patrzącego na spotkanie z premierem Japonii Shigeru Ishibą w Gabinecie Owalnym Białego Domu w Waszyngtonie, 7 lutego 2025 r. (Zdjęcie: AFP)

Po czyjej stronie stoją Stany Zjednoczone?

Opisany powyżej sposób działania Waszyngtonu był wyraźnie widoczny na początku rozmów ukraińsko-amerykańskich.

Cofnijmy się do 12 lutego, kiedy Wołodymyr Zełenski spotkał się w Kijowie ze Scottem Bassettem, sekretarzem skarbu USA. To właśnie wtedy ukraiński prezydent odrzucił amerykańską propozycję umowy dotyczącej minerałów. Sytuacji towarzyszył skandal, ponieważ to był moment, w którym prezydent Stanów Zjednoczonych nazwał Zełenskiego dyktatorem o minimalnym poparciu.

Wydarzenia potoczyły się jak kolejka górska. Niedługo potem doszło do renegocjacji umowy, a 27 lutego podczas spotkania z Keirem Starmerem Donald Trump wyparł się słów, które wypowiedział o przywódcy Ukrainy. Następnego dnia, zanim Wołodymyr Zełenski miał podpisać renegocjowaną umowę w Waszyngtonie, zakończyła się ona publiczną kłótnią w Gabinecie Owalnym.

Media nie nadążały a świat pogrążył się w panice moralnej.

Na początku marca USA zaprzestały udzielania pomocy wojskowej Ukrainie, a następnie wstrzymały udostępnianie danych wywiadowczych. Kilka dni później, po udanych rozmowach ukraińsko-amerykańskich w Arabii Saudyjskiej, przepływ został przywrócony.

Mogę brzmieć schizofrenicznie, ale to dlatego, że Biden przyzwyczaił nas do myśli, że jest zdecydowanie po stronie Ukrainy. Wbrew oczekiwaniom opinii publicznej amerykańska administracja pokazała, że ​​jest trzecim aktorem, a jej cele niekoniecznie pokrywają się z celami jej poprzedników.

Czy możemy sobie wyobrazić dalsze wspieranie Ukrainy i zabezpieczanie jej interesów, a jednocześnie zmierzanie w kierunku resetu z Rosją? Paradoksalnie, tak, mimo że Steve Witkoff w Moskwie uderzył w ścianę. Jednak nic nie jest pewne. „Nie jestem po stronie Putina. Nie jestem po stronie nikogo. Jestem po stronie Stanów Zjednoczonych Ameryki” — oświadczył Trump i można to uznać za prawdę. Oczywiście nadal ważne jest rozważenie, jak definiuje on ten interes.

Po czyjej więc stronie jest Ameryka? Po swojej własnej, co niestety, według obecnej administracji, niekoniecznie pokrywa się z interesami Ukrainy. Może się również okazać, że Stany Zjednoczone mogą skończyć na złej umowie.

Reset z Rosją. Chytra strategia czy jednorazowe zagranie?

Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamieściło na swojej stronie internetowej fragmenty wywiadu z Siergiejem Ławrowem dla Krasnaja Zwiezda, w którym powiedział, że Rosja koncentruje się przede wszystkim na poprawie stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Amerykańskie oświadczenia również to sugerują. To nie jest pierwsza próba pojednania – podobne wysiłki podejmowano za czasów George’a W. Busha i Baracka Obamy. Rezultat tych wysiłków jest znany nam wszystkim. Jest jednak jasne, że od kilku lat Rosja konsekwentnie pracuje nad przekształceniem architektury bezpieczeństwa w Europie.

Wielu komentatorów określiło spotkanie Marco Rubio i Siergieja Ławrowa w Arabii Saudyjskiej jako negocjacje. To zdecydowanie przesada. Można to interpretować jako wzajemne „węszenie”. Na spotkaniu omawiano podniesienie poziomu stosunków dyplomatycznych i kwestie na Bliskim Wschodzie.

Rosyjska propaganda i kremlowscy spin doktorzy byli entuzjastyczni. Łatwo było znaleźć nagłówki lub oświadczenia sugerujące, że przywódcy USA i Rosji są naturalnymi sojusznikami o podobnych poglądach.

Kolejne spotkanie Amerykanów i Rosjan odbyło się 27 lutego w Stambule. Trwało sześć godzin i według oświadczenia Departamentu Stanu USA, skupiało się wyłącznie na odbudowie stosunków dyplomatycznych z Rosją. Temat Ukrainy nie miał być poruszany.

Coraz częściej pojawiają się spekulacje medialne na temat możliwego planu tzw. „odwrotnego manewru Nixona” mającego na celu oderwanie Rosji od Chin, jak wspomniał Marco Rubio w wywiadzie dla Breitbart. Przyjrzyjmy się, jak Henry Kissinger mówił o tym w swojej książce „Diplomacy” w kontekście polityki Roosevelta tuż przed zimną wojną:

„Przekonanie, że władca Kremla jest w głębi duszy człowiekiem pokoju i umiarkowania, który potrzebuje pomocy w radzeniu sobie z nieprzejednanymi kolegami, pozostało stałym elementem amerykańskiej polityki, niezależnie od tego, kto był radzieckim przywódcą. I w rzeczywistości stanowisko to przetrwało komunizm, weszło w erę postkomunistyczną i początkowo dotyczyło Michaiła Gorbaczowa, a później Borysa Jelcyna”.

Być może jesteśmy świadkami sytuacji, w której Stany Zjednoczone próbują nawiązać kontakt z Rosją, podzielić się strefami wpływów i rozpocząć tzw. „koncert mocarstw”.

Osobnym pytaniem jest, jak przewidywalnym i niezawodnym partnerem jest Rosja. Dotychczasowe praktyki budzą wątpliwości. W zeszłym tygodniu Witkoff nie spotkał się z entuzjazmem w Moskwie w sprawie zawieszenia broni.

Dla Trumpa los wschodniej Ukrainy może być już przesądzony: „Cóż, [Ukraina] i tak może nie przetrwać”, odpowiedział prezydent w Fox News 9 marca, gdy zapytano go, czy czuje się komfortowo z myślą, że kraj może nie przetrwać. Niestety, można to zinterpretować jako milczącą zgodę amerykańskiego prezydenta na drugi podział Ukrainy.

Osobistym celem Trumpa jest przede wszystkim szybkie zakończenie wojny. Powtarza to w wielu formach. Jedną z przeszkód w zbliżeniu między USA a Rosją może być fakt, że Putin gra na czas i nie spieszy się z zawieszeniem broni. Warto również zapytać, czy sami Rosjanie ufają Amerykanom. Jak dotąd Amerykanie próbowali zrzucić winę za niepowodzenie rozmów na Ukraińców. Jednak Rosjanie prawdopodobnie prędzej czy później zostaną sparzeni. Pytanie brzmi, jakim kosztem.

Liderzy Unii Europejskiej i NATO zwierają szyki i budują nowe układy

Jeśli Trump porzuci Ukrainę, czy zostanie jej tylko wsparcie UE? Niekoniecznie. Już teraz jesteśmy świadkami wzrostu aktywności dyplomatycznej ze strony Chin (choć jest to bardzo ryzykowny i niepewny kierunek, ale intensyfikacja relacji z Pekinem może być sygnałem dla Waszyngtonu, że istnieją alternatywy).

Ważne jest również, aby pamiętać o roli Turcji, gdzie polityka bezpieczeństwa na Morzu Czarnym ma żywotne znaczenie. Na naszych oczach wyłania się nowy porządek, a Ukraina będzie chciała mieć w nim swoje miejsce. Ważne jest również, aby zauważyć, że pomimo ogromnego zmęczenia Ukraina nie przegrała. Utrzymała swoją państwowość i tożsamość.

Rosja, na szczęście, jest daleka od osiągnięcia swoich celów i nic nie wskazuje na to, że to się zmieni. Spór między prezydentem Zełenskim, Trumpem i JD Vance’em, wbrew wielu opiniom, ma również korzystne skutki.

Można by pomyśleć, że Trump zachowuje się jak rozpieszczone dziecko w sklepie z zabawkami. Chaos medialny i ogromna liczba sprzecznych oświadczeń płynących z establishmentu MAGA utrudniają ocenę sytuacji. Ale wróćmy do słów JD Vance’a: negocjacje nie są prowadzone za pośrednictwem mediów. Nie słyszymy, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Widzimy jednak, że na razie Ukraina nie jest pozostawiona sama sobie, a przełom w stosunkach amerykańsko-rosyjskich jest całkowicie możliwy. Czy możemy sobie wyobrazić Elona Muska w podróży służbowej do Moskwy? Tak.

Ważne jest jednak, aby pamiętać, że trwające negocjacje to tylko wzajemne „węszenie”, przygotowywanie gruntu i testowanie się nawzajem. To jeszcze nie są rozmowy pokojowe. Wszystko może się zmienić i może się zmienić wiele razy.

Dla mediów i ekspertów nie pozostaje nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość, obserwować i łączyć fakty. Ale nie powinniśmy oszukiwać samych siebie, myśląc, że Trump będzie drugim Reaganem, jeśli chodzi o Rosję.

Źródło informacji: Kyiv Post.

Czytaj także:

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy