Reklama

Ludzie

Politolog o wyborach samorządowych 2018. W Rzeszowie PiS liczył na więcej!

Z dr. Pawłem Kucą, politologiem z Uniwersytetu Rzeszowskiego, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 22.10.2018
41715_Kuca
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Kto jest zwycięzcą w wyborach samorządowych 2018? W wieczór wyborczy zwycięstwo ogłosiły co najmniej trzy partie.
 
Paweł Kuca: Wybory samorządowe mają to do siebie, że różne partie mogą zapewniać, że coś wygrały. PiS podkreślał zwycięstwo w wyborach do sejmików wojewódzkich, bo rzeczywiście uzyskał 33 proc. głosów wyborców i zwyciężył w 9 spośród 16 województw. Koalicja Obywatelska ma dobre wyniki w dużych miastach w wyborach prezydenckich, więc nie powinno dziwić, że podkreśla je jako najważniejsze. W dodatku odniosła spektakularne zwycięstwo w Warszawie, gdzie Rafał Trzaskowski wygrał w I turze wyborów, co ma spore znaczenie polityczne. PSL też uzyskało całkiem niezły wynik, jak na swoje dotychczasowe notowania sondażowe, w związku z tym również ustawiło się w szeregu zwycięzców. W dodatku będzie zapewne dobrym partnerem koalicyjnym w sejmikach wojewódzkich dla Koalicji Obywatelskiej.

Te wybory pokazały też ciekawe rzeczy, jeśli chodzi o nasze społeczeństwo?
 
Było widać mobilizację elektoratu liberalnego, antPIS w dużych miastach. Jednocześnie projekt Koalicji Obywatelskiej nie okazał się tak dużym sukcesem, jak to było w zamiarach Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Ciekawie też prezentuje się zwycięstwo PiS w sejmikach wojewódzkich w 9 regionach, bo wcale to nie oznacza, że ugrupowanie będzie tam wszędzie rządzić. By mieć realną władzę, trzeba posiadać zdolność koalicyjną, a przy obecnych wynikach PiS może mieć z tym problem. 
 
Na Podkarpaciu też nie obyło się bez niespodzianek. Prezydent Tadeusz Ferenc przyznał, że sam jest zaskoczony liczbą głosów, jakie uzyskał, tym bardziej, że kandydat PiS na prezydenta Rzeszowa, Wojciech Buczak, miał dobrą kampanię wyborczą.
 
Jestem zaskoczony różnicą w wyborach na prezydenta Rzeszowa.  Tym bardziej, że prawica zrobiła w mieście najlepszą kampanię od czasów AWS. Zwycięstwo Wojciecha Buczaka było mało realne, ale sukcesem dla PiS byłaby II tura. Fakt, że wybory na prezydenta Rzeszowa skończyły się po pierwszej turze i to z tak dużą różnicą na korzyść prezydenta Ferenca, jest pewnym zaskoczeniem. Dla pełnego obrazu politycznego wyborów w regionie ważne są też wybory do sejmiku wojewódzkiego. Teraz wszyscy wyczekują na ich szczegółowe wyniki. Wiadomo, że procentowo wygrało je PiS. Pytanie brzmi, jaki będzie wynik w liczbie radnych. 
 
Co mogło przesądzić o stosunkowo słabym wyniku wyborczym kandydata PiS na prezydenta Rzeszowa, w stosunku do nakładów i zaangażowania w kampanię wyborczą?
 
Co najmniej kilka rzeczy. Prezydent Ferenc oceniany jest z perspektywy 16 lat spędzonych w ratuszu. Dwa-trzy miesiące, nawet bardzo aktywnej kampanii, nie są w stanie tego odrobić. Przez ostatnie lata PiS systematycznie negował dużą część poczynań obecnie urzędującego prezydenta, niespecjalnie proponując coś w zamian i narzucając własne tematy. Dopiero w kampanii Wojciecha Buczaka pokazano alternatywne pomysły na rozwój Rzeszowa, m.in. dotyczące komunikacji, kultury, rzeszowskich bulwarów, które zmuszały ratusz do reakcji i dyskusji. To jednak opis sytuacji z ostatnich kilku miesięcy. Gdyby PiS praktykował to w ciągu, co najmniej ostatniego roku, efekty mogłyby być trochę inne.
 
Na podstawie wstępnych wyników można też przypuszczać, że PiS może nie powiększyć, a wręcz utracić jeden mandat w Radzie Miasta Rzeszowa. W ostatniej kadencji miał 10 radnych, a wprowadzi najprawdopodobniej 9.
 
To zaskoczenie i porażka PiS-u. Na pewno w partii nie zabraknie pytań o strategię PiS w Rzeszowie w ostatnich latach.
 
W skali całego regionu, PiS, który na Podkarpaciu od lat odnosi spektakularne sukcesy, tym razem przeżywa, co najmniej kilka niemiłych niespodzianek?
 
Ciągle nie wiadomo, z jakim wynikiem ta partia wygrała w sejmiku wojewódzkim. Na pewno wiele radości daje PiS zwycięstwo Lucjusza Nadbereżnego w Stalowej Woli, który w I turze uzyskał ponad 70 proc. poparcie. Jednocześnie jest to polityk PiS-u, z którym partia wiąże duże nadzieje na przyszłość. Ma wsparcie inwestycyjne, ale też  wizerunkowe – w Stalowej Woli bywają prezydent Andrzej Duda oraz premier, Mateusz Morawiecki. Wracając jednak do wpadek PiS na Podkarpaciu. Na pewno dużym zaskoczeniem jest Przemyśl i nie zarejestrowanie dwóch list do Rady Miasta, a teraz druga tura wyborów, gdzie Janusz Hamryszczak będzie walczył z Wojciechem Bakunem. Przy czym to kandydat Kukiz15 ma większe szanse na sukces. Jeszcze większą wpadkę PiS przeżywa w Jaśle, gdzie w ogóle nie zarejestrował list do Rady Miasta. To są błędy, które wynikają z niefrasobliwości. Nie mam jednak wątpliwości, że przede wszystkim w Rzeszowie PiS liczył na więcej.
 
Przed przyszłorocznymi wyborami do europarlamentu i parlamentu, co obecne wybory samorządowe mogą nam sugerować?
 
Najważniejsze będą wybory do parlamentu i już dziś widać dużą mobilizację elektoratu liberalnego w dużych miastach. To widać zarówno po wysokiej frekwencji, jak i zwycięzcach w I turze wyborów w dużych miastach, którzy zazwyczaj nie wywodzą się z PiS i to nie jest dobry prognostyk dla tej partii. Jednocześnie Koalicja Obywatelska też nie może być spokojna, co do swoich wyników w przyszłorocznych wyborach. Fakt, że nadal będzie rządzić w wielu sejmikach wojewódzkich jest raczej zasługą PSL-u, który zrobił dobry wynik wyborczy. Jednocześnie PSL w wyborach parlamentarnych ma często gorsze wyniki niż w wyborach samorządowych. Sojusz Lewicy Demokratycznej w ogóle zaliczył słaby wynik po ostatnich wyborach, a przed wyborami parlamentarnymi na scenie pojawić się jeszcze może ugrupowanie Roberta Biedronia.
 
To pokazuje, że w przyszłorocznych wyborach wszystko może się zdarzyć i nikt nie może być pewny zwycięstwa?
 
Tak, wynik jest otwarty. Wybory samorządowe 2018 na pewno dają dużo do myślenia w PiS. Przez ostatnie trzy lata PiS szedł bardzo pewnie i twardo realizując wszystkie zamierzenia. Teraz widać, że mobilizacja elektoratu negatywnego w stosunku do tej partii jest duża.
 
I rzecz może najważniejsza w tegorocznych wyborach samorządowych – najwyższa frekwencja od 1990 roku.
 
Są emocje, jest mobilizacja. Zwolennicy dwóch różnych obozów chcą pokazać swój stosunek do rzeczywistości. Emocje są mocno nakręcone, a to znalazło swoje odzwierciedlenie w dużej liczbie osób, które poszły do głosowania. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy