Reklama

Ludzie

Mężczyzna od kuchni. Pytania wagi ciężkiej do Łukasza Różańskiego

Idalia Stochla
Dodano: 26.05.2018
39268_bokser
Share
Udostępnij
Pochodzący z Czarnej Sędziszowskiej Łukasz Różański od ponad 12 lat mieszka w Rzeszowie. Jest magistrem wychowania fizycznego na Uniwersytecie Rzeszowskim, ukończył też studia podyplomowe z BHP na Politechnice Rzeszowskiej. 2 czerwca w G2A Arena 2 czerwca  podczas gali Boksu Zawodowego Knockut Boxing Night 2, rzeszowianin skrzyżuje rękawice z Brytyjczykiem, Michaelem Sprottem. Dla Łukasza będzie to dziewiąta walka zawodowa, w tym druga na Podkarpaciu. 
 
Idalia Stochla: Co jest pasjonującego w bólu fizycznym? Bo przecież jakaś siła Cię ciągnie na ring i masz świadomość, że możesz z niego nie zejść albo w najlepszym wypadku mieć podbite oko? 

Łukasz Różański: Nie mierzę walki na ringu w takich kategoriach. W każdej dyscyplinie sportu możesz odnieść kontuzję, nabawić się urazu. Po to spędzasz godziny na treningach, wylewasz z siebie ósme poty – jak widać zresztą – uczysz się techniki obrony, by tych urazów było jak najmniej. W całej dotychczasowej 15-letniej sportowej karierze schodziłem z ringu tylko 3 razy z podbitym okiem. To chyba niezbyt dużo? ( śmiech). Na przełomie 2007/2008 r. doznałem też w trakcie treningu kontuzji, która spowodowała, że wróciłem z Warszawy do Rzeszowa i nie założyłem rękawic bokserskich przez  5 lat.

5 lat przerwy to chyba długi okres, po którym niełatwo znów złapać wiatr w żagle? 
 
Albo udaje Ci się złapać jeszcze lepszy wiatr (śmiech). W tym czasie skończyłem studia. I stanąłem któregoś dnia na ringu z Rafałem Kaliszem, aktualnym prezesem Rzeszowskiej Stali. Wtedy Rafał zapytał, czy wracam na stałe, czy może czas przejść na zawodowstwo? Mogę powiedzieć, że Rafał jako zawodnika zbudował mnie od nowa. Gdyby nie sponsorzy: Fibrain, Labofarb, Profamilia, Sport team, Greinplast, Styrobud, pewnie ten powrót do sportu inaczej też by przebiegał!

Pamiętasz moment, kiedy po raz pierwszy założyłeś rękawice bokserskie?
 
Miałem 17 lat. Od dziecka chciałem trenować sporty walki. Mieszkałem w Czarnej Sędziszowskiej. Dla rodziców dowożenie mnie na treningi do Rzeszowa stanowiło sporą, jak na ówczesne czasy, barierę. Choćby z racji faktu, że oprócz mnie w domu było jeszcze siedmioro rodzeństwa. Grałem więc trochę w koszykówkę, ćwiczyłem lekkoatletykę. Dopiero w Rzeszowie, w szkole średniej, trafiłem do sekcji boksu. Trener mnie nie chciał przyjąć, bo mając 17 lat byłem… za stary. A ja już wtedy ważyłem 100 kilo. Byłem dużym chłopakiem. Może moja postura sprawiła, że pozwolił mi przyjść na pierwszy trening. Później drugi. Na trzecim treningu miałem już sparing. W rękawicach z końskiego włosia, które cały czas mi z rąk zjeżdżały, bez ochraniacza na zęby, bez kasku, stanąłem naprzeciwko chłopaka z 2,5 letnim doświadczeniem, który miał wystartować w Mistrzostwach Polski. 
 
Rzut na głęboką wodę?
 
Tak! Nie utopiłem się. Więcej… zostałem w sekcji, a mój przeciwnik na treningach już się nie pojawił. Po tygodniu pojechałem na zawody. Wygrałem w czwartej rundzie przed czasem. Nie miałem techniki. Ale determinacja, by wygrać była zdecydowanie silniejsza. Wróciłem do domu. Rodzicom, których wcześniej okłamałem mówiąc, że jadę na turniej koszykówki, położyłem na stole medal i dyplom.
 
Dlaczego ukrywałeś przed rodzicami fakt uprawiania boksu?
 
Byłem dzieckiem, które nie pozwalało się rodzicom nudzić. Jeśli wiesz, co mam na myśli? Taka krnąbrna, niepokorna dusza. Rodzice byli przekonani, że boks tylko spotęguje tę, delikatnie mówiąc, dziecięcą i młodzieńczą niesforność. A tak naprawdę, to właśnie boks mnie opanował. Nauczyłem się samodyscypliny i szacunku, systematyczności i pracy. 
 
Jakie cechy więc trzeba mieć, by odnieść sukces na ringu? 
 
Trzeba być zawziętym i upartym. 
 
 
Fot. Dominik Matuła
 
Trening, czy talent czyni mistrzem? 
 
Zdecydowanie trening i ciężka praca. Nawet jeśli nie masz talentu, ale jesteś pracusiem, możesz dużo osiągnąć. Talent tylko pomaga.
 
Kto jest dla Ciebie sportowym autorytetem?
 
Mike Tyson, mówię oczywiście o stylu walki. Życiowe „prowadzenie się” jest raczej kontrowersyjne. Także bracia Kliczko – zawsze świetnie przygotowani do walk przygotowani.
 
A moralnym autorytetem?
 
Trener z pewnością! Dużo się od niego uczę, nie tylko jeśli chodzi o to, co tu i teraz na ringu…
 
2 czerwca  podczas gali Boksu Zawodowego Knockut Boxing Night 2 Twoim przeciwnikiem będzie Michael Sprott, który w swojej karierze stoczył 70 pojedynków, 42 z nich wygrał. Na koncie ma tytuł mistrza Unii Europejskiej. Powtórzysz szybki nokaut jak w walce z Sosnowskim? 

Przed nami 6 rund. Nokaut? Być może! Nie zakładam apriori. Czy to będzie nokaut czy wygrana na punkty czas i walka pokażą. 
 
Co miałeś na myśli pisząc w social mediach „Nie będę wygodnym rywalem dla bokserów, którzy mają pozycje”?!

W odniesieniu do walki ze Sprottem – jest doświadczonym przeciwnikiem znanym na arenie światowej, więc ja mogę się spodziewać, czego po nim oczekiwać na ringu. A on po mnie nie do końca!
 
 
Czego boi się Łukasz Różański ? 

 
A czego  Ty się boisz?
 
Śmierci…
 
No widzisz. Każdy się czegoś boi. Bez względu, czy ma masę i ocieka potem, czy jest drobną babką z dyktafonem (śmiech).Też się boję się śmierci. Przecież życie, jakie by ono nie było, niesie radość. Bez względu, czy więcej masz wzlotów czy upadków, pragniesz wiedzieć co Cię jeszcze dobrego, nowego, fascynującego spotka za 5 czy 10 lat. Czy boję się czegoś w sporcie? Nie. Gdybym wychodził na ring pełen lęków czy obaw, to nie miałoby sensu. Walczysz przecież  z nastawieniem, że masz komuś głowę urwać.  Słowo boję się zastąpiłbym „obawą”. Obawą, że zawiedziesz publiczność, że jednak to nie ten czas na wygraną. 
 
Kiedy się wzruszasz? 
 
Wszystkie sytuacje związane z rodziną nie przechodzą mi w duchu ot tak, bez echa. Jestem  bardzo zżyty z braćmi i siostrami. To najbardziej emocjonujące, gdy i co dzieje się w ich życiu. I obecność rodziców, którzy dziś mi kibicują. Nieoceniona. Są praktycznie na każdej walce, będą i 2 czerwca w Jasionce. To łapie za serducho. Nawet tyle kilo wagi co ja!
 
W 2017 roku Amerykanin Jarrell „Big Baby” Miller miał zawalczyć z Polakiem Adamem Kownackim. Pięściarze stwierdzili, że pojedynek niósłby ze sobą potężny ciężar gatunkowy, bo łączy ich przyjaźń. Odmówili, wobec czego zdjęto ich z karty walk. Ewenement? Pięściarze rzeczywiście potrafią się przyjaźnić? 
 
A wiesz co powiedział jeszcze Miller? "Brońcie jeden drugiego, bo gdy zgasną kamery, jedyne, co nam zostaje, to przyjaźń i te same brudne sale, w których zaczynaliśmy karierę.  Abstrahując od tych brudnych sal… mam kilku dobrych kumpli z ringu. Nigdy bym nie chciał z nimi walczyć. Po co? Przed przyjacielem nie masz tajemnic. Skoro ich nie masz, zna Twoje techniki, wie czego się spodziewać! 
 
 
Fot. Dominik Matuła
 
Czy porażka jest integralną częścią sukcesu, czy jego przeciwieństwem? 
 
Wszystko zależy, w jakich okolicznościach tę porażkę ponosisz. Czasem Cię pchnie w emocjonalny dołek, jak w życiu. W amatorskich walkach zaznałem tych porażek. W zawodowych na szczęście jeszcze nie.  W zawodowym boksie porażka raczej rujnuje karierę. Musisz później więcej pracować, by stratę odrobić. 
 
Tomasz Adamek powiedział: „W ringu 70 – 80 proc. to głowa. Jeśli nie masz głowy, to nie masz jaj”. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem? 
 
Gdybyś nie miała siły psychicznej wyszłabyś na ring?
 
Ale to wywiad z Tobą, nie ze mną…
 
Jestem mocny psychicznie. Każdy jest mocny psychicznie, gdy jest dobrze przygotowany. Masz dobrą formę fizyczną to i głowa z betonu.
 
W życiu codziennym dajesz się  łatwo sprowokować? Ulegasz emocjom? 
 
Wiesz, pracowałem jako ochroniarz. W dzień się uczyłem, wieczorem zarabiałem. Co tu dużo mówić, zdarzało się użyć pięści, gdy sytuacja tego wymagała. Teraz jestem opanowany, rzadko może mnie ktoś sprowokować.  Boks w tym opanowaniu emocji bardzo dużo mi pomógł. 
 
Czy pięściarz, który daje widowiskowe pojedynki, jest postacią barwną, potrafi rozkręcić konferencje prasową, zrobić rozgłos przed kolejna galą szybciej znajdzie miejsce na karcie walki? 
 
Wiem, o czym mówisz.  Dla mnie boksowanie to sport. Koniec kropka. To czy ktoś wychodzi na ring i robi show, widowisko? Jego prywatna sprawa. 

Co robisz gdy nie ma Cię na ringu?

Trenuję 11 razy w tygodniu. Takie momenty, gdy mam czas dla siebie… kiedy to było? Prowadzę jeszcze swoją firmę, więc wieczorami papierkowej roboty nie brakuje. 
 
3 czerwca – będzie relaks po walce?
 
Odpoczynek bez względu na wynik. Przygotowuję się do walki od marca. Materiał może być butny, chce wygrać… ale nawet człowiek masy ciężkiej czasem może być zmęczony.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy