Pamięta Pani pierwszy koncert japońskiej pianistki w przemyskim „Niedźwiadku”? 11 marca 1992 roku. 25 lat temu przyjazd Japonki był zapewne sensacją?
I to wielką. Dla mnie również, ponieważ po raz pierwszy organizowałam takie wydarzenie. Rok wcześniej podczas podróży po Japonii poznałam Sawako Mitomo, pianistkę. Przepiękna dziewczyna. Jej ojciec był jednym z najbogatszych mieszkańców Tokio – współwłaścicielem sieci hoteli Hilton. Sawako mówiła po polsku, którego nauczyła się podczas studiów podyplomowych w Warszawie. Po powrocie do Polski nadal z nią korespondowałam. Chciała odwiedzić region, w którym mieszkam, dać wspólny koncert ze swoją córeczką, 4-letnią wówczas dziewczynką. Od razu przyklasnęłam, chociaż nie miałam pojęcia , jak się zabrać do organizacji koncertu. Zaczęłam pukać do różnych instytucji, a tam kręcono głową i nie traktowano poważnie moich zapowiedzi przyjazdu japońskiej pianistki. Za to w Kąśnej Dolnej w Małopolsce, gdzie mieści się Centrum Paderewskiego, od razu byli zachwyceni. Kiedy chęć goszczenia wyraził także Tarnobrzeg i Sandomierz, Przemyśl w końcu uwierzył. Tournée zostało zaplanowane. Sawako Mitomo przyjechała. Pamiętam, jak weszła na scenę w „Niedźwiadku”, piękna, niezwykła. Była w tym miejscu tak egzotycznym zjawiskiem, że po koncercie niektórzy dotykali jej kimono, by sprawdzić czy jest prawdziwa. Nagle i ja stałam się znana, o koncertach mówiono w telewizji i radiu, pisano w prasie. Byłam ogromnie szczęśliwa. Wieczorem na kolanach dziękowałam Bogu, Matce Boskiej Częstochowskiej i wszystkim świętym, których pamiętałam, za to, że to wszystko się udało.
Co było dalej?
Niesamowite zrządzenia losu. Kilka miesięcy później, na Światowym Forum Mediów Polonijnych w Tarnowie poznałam Kingę Klonowską, reporterkę telewizji ZDF z Hamburga. Zaprosiła mnie do siebie. I, rzeczywiście, rok później pojechałam do Niemiec. W Hamburgu, idąc ulicą, spotkałam Sawako Mitomo, moją pianistkę z Tokio. „Iga, co tutaj robisz”, wołała niemniej zaskoczona niż ja. Okazało się, że jej mąż odbywał właśnie praktykę w niemieckim szpitalu. Wpadłam na szalony pomysł. „Sawako, skoro doszło do tak nieprawdopodobnego spotkania, zorganizuję w Hamburgu twój koncert”. „Niemożliwe, dzisiaj środa, a ja w sobotę wyjeżdżam do Danii, bo mój mąż jedzie kontynuować praktykę do Kopenhagi”. Ale ja oświadczyłam, ze koncert zorganizuję. Zgodziła się. Kindze pomysł się od razu spodobał – nazwiemy to polsko-niemiecko-japońskim festiwalem. Postanowiłam namówić do koncertu konsula japońskiego, ponieważ w konsulacie był fortepian. Kinga, szalona tak samo jak ja, obiecała przemycić zapowiedź w telewizji. Konsul entuzjazmu nie podzielił, popatrzył jak na wariatkę i wyprosił. Załamana kupiłam lody i powędrowałam ulicą. Włóczyłam się tak po Hamburgu przez 2-3 godziny. W pewnym momencie moją uwagę przyciągnął olbrzymi napis – Galerie Rose. Zbliżam nos do szyby, a tam siedzi typowy Niemiec – rudy, z piegami, okularki okrągłe. Wchodzę, mówię „good morning” i trochę po angielsku, trochę po niemiecku tłumaczę mu, że chcę u niego zorganizować koncert. On klaszcze w dłonie, pyta, ile za to chcę. Ja – że nic. Potrzebuję tylko fortepianu i krzeseł dla publiczności. Koncert został umówiony. Całą noc z Kingą spraszaliśmy gości – ona Niemców, ja Polaków. Na drugi dzień jeszcze zadzwoniłam do konsula, by jego również zaprosić. Przez telefon wydawał się nadal nieprzekonany. Na koncert przyszły tłumy. Występ Sawako znów udany. Po wszystkim konsul, dal którego zabrakło wtedy miejsc siedzących, podszedł do mnie, pocałował w rękę i powiedział: „Pani Igo, jest pani wielka”.
Dziś, po 25 latach, Japończycy już wiedzą, że Iga Dżochowska to wielki ambasador ich kultury i niezawodna organizatorka festiwali. Ambasador Masaaki Ono nazwał panią nawet „Polską Perłą”. Razem z Japonką Atsuko Ogawą rozwija Pani w Przemyślu Centrum Kultury Japońskiej.
Najwięcej gratulacji z okazji 25-lecia otrzymałam od artystów z Japonii. Przez te ćwierć wieku na zaproszenie Centrum Kultur Japońskiej przyjechało ich tu ponad dwustu. Niektórzy byli kilkakrotnie. Występowali nie tylko w dużych miastach, ale także małych miejscowościach, zdarzyło się, że w jakiejś wiosce pianistka musiała grać Chopina na fortepianie, w którym brakowało dwóch klawiszy. W Roku Chopinowskim 2010 zaproszono mnie i Atsuko Ogawę na uroczystości do Warszawy. Ja otrzymałam nagrodę indywidualną, Atsuko – Krzyż Zasługi.
Kiedy dołączyła do Pani pianistka Atsuko Ogawa?
Znamy się od 24 lat. Zadzwoniła do mnie zaraz po tym, jak tylko rozeszła się w Japonii wieść, że organizuję koncerty. Ją także zaprosiłam na tournee do Polski. Dwa razy w roku przylatywała na koncerty. Od 17 lat jest ze mną na Festiwalu Kultury Japońskiej, a 9 lat temu zamieszkała w Przemyślu na stałe. Razem prowadzimy Centrum Kultury Japońskiej.
16 lat temu występy artystów ujęła Pani w ramy Festiwalu Kultury Japońskiej…
Tyle było tych festiwali na Podkarpaciu, ale organizowałam je też wcześniej. Pierwszy w 1994 – w Zakopanem, Krakowie i Bielsku-Białej. Przyleciało wtedy 12 artystów z Japonii.
Czyli zaraz po pierwszych udanych koncertach Sawako Mitomo w Przemyślu i Hamburgu?
Wszyscy mnie namawiali, by nadal organizować koncerty. Po Zakopanem, był festiwal w Chicago, Paryżu oraz na Ukrainie – w Tarnopolu, Łucku i Lwowie. Było ich wiele, ale numerowanie rozpoczęłam dopiero na Podkarpaciu – i tutaj odbędzie się w tym roku XVII Festiwal Kultury Japońskiej. Po raz pierwszy w Arłamowie. Kulturę japońską będziemy tam prezentować przez całe wakacje, we wszystkie środy lipca i sierpnia.
A czym Centrum Kultury Japońskiej w Przemyślu żyje na co dzień?
Pracujemy codziennie do 21. Jest coraz większe zainteresowanie językiem japońskim. Mamy uczniów z Leska, Jarosławia, Rzeszowa, Przemyśla. Od dzieci po dorosłych. Wciąż organizujemy warsztaty origami, ikebany furoshiki. Jeszcze w marcu będziemy prezentować kulturę japońską na Politechnice Rzeszowskiej.
Dlaczego właśnie kultura japońska Panią zachwyciła?
W 1991 roku wybrałam się w długą podróż po Japonii. W ciągu trzech miesięcy zwiedziłam wiele miejsc, od Kioto, przez Narę, Yokohamę. Zachwycił mnie panujący wszędzie porządek, japońskie ogrody, lasy bambusowe. Z jednej strony wielowiekowe ceremonie, a z drugiej miasta wybudowane na sztucznych wyspach i roboty, które już wtedy witały klientów w sklepach. Patrzyłam na ten świat otwartymi szeroko oczami i z żalem myślałam, że młodzi z Przemyśla, który wybrałam jako swoje miejsce na ziemi, nigdy tego nie zobaczą. Wtedy Japonia była potwornie dla Polaków droga. Kawa kosztowała 8 dolarów. Dziś ten kraj jest już bardziej dostępny dla naszych kieszeni, ale wtedy dla większości był nieosiągalny. Tak zrodził się pomysł, by jego namiastkę sprowadzić do Polski. Wróciłam do Przemyśla i założyłam Centrum Kultury Japońskiej oraz Fundację Polsko-Japońską „YAMATO”. Niektórzy myślą, że mam tajemniczych sponsorów. Tymczasem jestem nie tylko prezesem, ale i założycielem, i fundatorem. Prowadzenie Centrum wymaga ogromnego zaangażowania, mojego i pani Atsuko, ale cieszę się, bo chyba osiągnęłam zamierzony przed laty cel. Nie tylko sprowadziłam i pokazałam u nas japońską kulturę, ale i wypromowałam południowo-wschodnią Polskę w Japonii. Wszyscy nasi goście wyjeżdżają zachwyceni Podkarpaciem, opowiadają o nim w Japonii. Na nasze festiwale od lat przyjeżdża ambasador Japonii w Polsce. W 2015 roku, dr Koji Soma, którego zaprosiliśmy na wykłady na uczelniach w Jarosławiu i Krośnie, a także gościliśmy w Przemyślu, w Galerii Beksińskiego w Sanoku, a na końcu w Rzeszowie, podczas uroczystej kolacji pożegnalnej w stolicy Podkarpacia, dziękując za zaproszenie i zauroczony urodą oraz czystością regionu, powiedział: „Europa jest tutaj”. Czy to nie wspaniały komplement?