Reklama

Ludzie

Wielokulturowe Podkarpacie

Z Jackiem Koszczanem, prezesem Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Dziedzictwa Żydów Ziemi Dukielskiej - Sztetl Dukla, rozmawia Antoni Adamski
Dodano: 20.02.2013
2304_jacek_koszczan_2
Share
Udostępnij
Antoni Adamski: Na pana wizytówce nazwa stowarzyszenia napisana jest także w języku hebrajskim. Zaś poniżej – również w obu językach – maksyma: „Czas omija miejsca, o których pamiętamy”. Kto to Panu przetłumaczył?
 
Jacek Koszczan: Przyjaciele znający hebrajski. Sam nauczyłem się trochę tego języka. Na tyle, aby odczytać nazwiska i daty na macewach na dukielskim kirkucie.
 
Skąd to zainteresowanie?
 
Od dawna stawiałem sobie pytanie: kto żył na tej ziemi? Przecież oprócz Polaków byli tu Łemkowie, Ukraińcy, Żydzi. Pozostała po nich wielokulturowa tradycja, która świadczy dziś o bogactwie tej ziemi. Przez długi okres była to tradycja zapomniana. Trzeba zacząć odczytywać te ślady. Bez tego pozostaniemy ślepi na naszą przeszłość.

Kogo ta przeszłość interesuje?
 
Jesteśmy grupą 20 osób w wieku od 20 do 45 lat. Są w niej: artysta-plastyk, pedagog, kulturoznawca, antropolog kultury, przedsiębiorca, grafik komputerowy, emeryci oraz kilkoro studentów. Wszyscy jesteśmy Polakami. Nie ma wśród nas osób pochodzenia żydowskiego. Ja jestem najstarszy: mam 45 lat. Żona Joanna napisała pracę dyplomową na temat sanockich Żydów w okresie międzywojennym. Jest autorką cyklu artykułów o Żydach dukielskich zamieszczonych w ubiegłym roku w lokalnym miesięczniku „DPS”. Córka Kamila studiuje judaistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W roku 2011 zarejestrowaliśmy Stowarzyszenie, które ma w nazwie „sztetl Dukla”. Co w języku jidisz oznacza miasteczko, lecz także wspólnotę żydowską.
 
Od czego Pan zaczął?
 
Od zgromadzenia fachowej literatury. A ponieważ interesuję się zbieraniem staroci, ukierunkowałem swoje hobby: gromadzę dokumenty i pamiątki judaistyczne.
 
A przecież od dziesięcioleci nie ma ani w Dukli, ani w okolicy ani jednego Żyda.
 
Zaczęliśmy od poszukiwań w innych krajach. W dobie Internetu i Facebooka te poszukiwania są znacznie prostsze niż kiedyś.

Kto jeszcze żyje z dukielskich Żydów?
 
Nieliczni. Grupka 8-9 osób. Najstarszym z nich jest Herman Altholz i jego brat Chaim. Mają około dziewięćdziesiątki i mieszkają w Jerozolimie. Potomkowie dukielskich Żydów rozrzuceni są po całym świecie. Spotkamy ich w Stanach Zjednoczonych, Belgii, Niemczech, Izraelu.
 
Przyjeżdżają do Polski?
 
Postaraliśmy się o umieszczenie Dukli na Szlaku Chasydzkim. Od tego czasu pojawiają się u nas Żydzi, którzy szukają swoich korzeni. Na przykład Jill Oriane Tarlau z Kaliforni, wnuczka rabina Samuela Blocha z Dukli.
 
Chcą odzyskać dawne majątki? Powstają jakieś konflikty?
 
Nie. Nie mają żadnych roszczeń. Są ciekawi jak wygląda miejsce, które znają z opowiadań ojców i dziadów.
 
To wspomnienia o różnym zabarwieniu: dobre i złe…   
 
Nawet koszmarne, ale dotyczą one okresu okupacji hitlerowskiej. W czasach pokoju obie społeczności żyły w miarę zgodnie, wspierając się nawzajem w trudnych momentach dziejowych. Zachowała się fotografia Rynku z okresu międzywojennego. Zobaczyć na nim możemy kamienicę z szyldem: „Sklep chrześcijański”. Właściciel podkreślił w ten sposób, że to polski interes, bo sieć handlu i usług zmonopolizowali Żydzi. A jednak w Dukli nie było poważniejszych konfliktów, ani – tym bardziej – pogromów. Zachował się np. zapis iż w roku 1901 właściciel Dukli – hrabia Męciński wsparł zasiłkiem pieniężnym najbiedniejszych członków kahału oraz sfinansował budowę mykwy (łaźni rytualnej). Z kolei w roku 1938 miejscowi Żydzi zakupili dwa karabiny maszynowe dla szwadronu KOP-u. Zachowało się zdjęcie z uroczystości ich przekazania przedstawicielom armii. Na Rynku spotkali się z tej okazji Żydzi w tradycyjnych chałatach, Polacy i przedstawiciele innych mniejszości etnicznych.
 
Co robi Stowarzyszenie?

Działamy krótko, ale intensywnie. Po artykułach historycznych na łamach miesięcznika „DPS” zorganizowaliśmy w ub.r. obchody 70 rocznicy zagłady społeczności żydowskiej. 13 sierpnia 1942 na rozkaz hitlerowców miejscowi Żydzi zgromadzili się przed pałacem. Tu Niemcy dokonali selekcji, która w każdym wypadku oznaczała wyrok śmierci: natychmiastowy lub odroczony w czasie. Na uroczystość przyjechał Herman Altholz z grupą czterdzieściorga krewnych i przyjaciół. Na Rynku ustawiliśmy powiększenia 14 przedwojennych zdjęć, a on opowiadał jak żyło się w tamtych czasach. Towarzyszyły mu tłumy słuchaczy – dzisiejszych mieszkańców dla których była to odległa historia, rzeczywistość zapomniana, nieznana. Wieczorem zorganizowaliśmy pokaz filmów m.in. dokumentalnych o tematyce żydowskiej autorstwa red. Andrzeja Potockiego z Telewizji Rzeszów. A później była premiera naszego filmu pt. „Dlaczego?” 
 
Stowarzyszenie produkuje filmy?

Na razie zrobiliśmy tylko jeden. To 38- minutowy dokument  poświęcony historii miejscowej społeczności żydowskiej. Są w nim archiwalne zdjęcia, wywiady z mieszkańcami pamiętającymi wydarzenia okupacyjne oraz inscenizowane sceny, które odtwarzają przebieg  najdramatyczniejszych wydarzeń Holocaustu w Dukli.

Kto go reżyserował? Macie profesjonalnych filmowców?
 
Ja, to mój debiut. Autorem zdjęć jest Damian Walaszek, uczeń II klasy Liceum w Zespole Szkół w Dukli. Wcześniej został odpowiednio przeszkolony. Kompozycją scen zajął się Juliusz Stola, miejscowy fotograf, zaś efektami specjalnymi Bartosz Korkuć, specjalista od animacji komputerowej – jedyna w naszym zespole osoba po studiach filmowych.
 
Kto grał w inscenizacjach?

Wzięło w nich udział ok. 50 osób, od dzieci po ludzi starszych. Nie dopuściłem do żadnej amatorszczyzny. Filmowi Żydzi ubrani zostali w stare kapelusze i chałaty z moich zbiorów. Większość strojów została uszyta specjalnie na potrzeby filmu. Sukni kobiecych szukaliśmy w szmateksach. Były odpowiednio przerabiane, dopasowywane na miarę, doszywaliśmy modne wtedy falbany itd. Mundury Baudienstu – służby budowlanej, czyli ukraińskich junaków, którzy kopali dół przed egzekucją Żydów, zostały wiernie skopiowane z fotografii. Z mundurami hitlerowców nie było żadnych problemów. W filmie wzięła udział grupa rekonstrukcyjna „San” z Sanoka, odtwarzająca sceny batalistyczne z czasów II wojny światowej.

Oszczędziliście jednak widzom widoku egzekucji…
 
Za dużo jest krwi i trupów w dzisiejszym kinie. Nasz film mają oglądać dzieci i młodzież. Trzeba zostawić pole dla ich wyobraźni. Niedopowiedzenia są celowe. Chodzi o to, aby zaciekawić widza, który później ma sam poszukiwać materiałów historycznych, aby poszerzyć swoją wiedzę. Za to nie „puściliśmy” żadnego szczegółu. Głęboki dół wydrążyłem koparką na działce szwagra. Ten dół na filmie pogłębiali łopatami junacy Baudienstu. Przygotowanie sceny trwającej na filmie kilka sekund wymaga wielu dni pracy.

Jak odtworzyliście przedwojenne wnętrze synagogi? Przecież synagoga dukielska od roku 1940 stoi w ruinie.
 
Synagogę dukielską zagrała w filmie synagoga w Łańcucie – zachowana dzięki interwencji u Niemców hr. Alfreda Potockiego. Oba wnętrza były do siebie bardzo podobne. Zbliżony był kształt bimy (podwyższenie, z którego czytano Torę), malowidła na ścianach z cytatami  ze świętych ksiąg.        
Świetnie pokazaliście szabasową wieczerzę.
 
To zwyczajny obiad. Musieliśmy zrezygnować z szabasu. Żydzi nie godzą się, by posiłki liturgiczne były odtwarzane przez gojów. Za to wnętrze chałupy żydowskiej jest znakomite. Scena posiłku kręcona była w Miasteczku Galicyjskim w sanockim skansenie. Scenę z ukrywającymi się Żydami umieściliśmy w głębokich, sklepionych piwnicach dukielskiego ratusza.
 
Co sprawiało największą trudność?

Znalezienie krowy bez unijnego kolczyka w uchu, która wystąpiła w kilku ujęciach. Scenę przenoszenia się Żydów do dukielskiego getta kręciliśmy w Jasionce koło Dukli. Zainteresowanie było ogromne. Zbiegła się cała wieś. Mieliśmy nadmiar kandydatów: każdy chciał grać w filmie. Dziewczynom marzyła się kariera Angeliny Jolie.
 
Jakie były koszty filmu?
 
Zaledwie 6 tys. zł. Pieniądze przyznało nam muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach projektu „Patriotyzm jutra”. Płytkę z filmem otrzymała każda szkoła w gminie do wykorzystania na lekcjach historii. Mamy nadzieję, iż zainteresuje się nim Telewizja Rzeszów.

Jakie są wasze plany?

Kolejny film pod tytułem „Sumienie”. Będzie on pokazywał losy dukielskich Żydów po 13 sierpnia 1942. To data rozpoczęcia Holocaustu w miasteczku i okolicy. Mamy dwadzieścia godzin nagrań filmowych. Są to opowieści sześciu rodzin o tamtych wydarzeniach.   Wstrząsająca jest np. relacja Anny Szubrych, której rodzice przechowywali dwóch braci Guzików. Ukrywali się przez dwa lata w specjalnie przygotowanym schowku. „To było życie na beczce prochu” – wspomina tamtą sytuację.                      

Czy w filmie będą inscenizacje wydarzeń historycznych?
 
Tak, oczywiście. Czekamy na większy śnieg, aby pojechać w Bieszczady. Mamy tam kręcić scenę z zesłańcami syberyjskimi. Będzie także pożar dukielskiej synagogi w 1940 r., którą hitlerowcy podpalili wraz ze spędzonymi do niej Żydami oraz sceny z kamieniołomu z Lipowicy, gdzie pracowali żydowscy niewolnicy.
 
Jak pokazać na filmie pożar synagogi?
 
Przy dzisiejszych środkach technicznych nie ma z tym najmniejszego problemu.

A jak podnieść dukielską synagogę z ruin?
 
To niestety przekracza możliwości Stowarzyszenia, nawet w wypadku gdybyśmy dostali dotację. Nie dysponujemy kwotami, które potrzebne są na prowadzenie tak poważnych prac budowlanych.

Co możecie zrobić?
 
Zaprowadziliśmy porządek na dwóch kirkutach. Przywieźliśmy głaz z kamieniołomu w Lipowicy. Wmurowana zostanie tam tablica poświęcona pamięci ofiar Holocaustu. Przygotowujemy się do drugich Dni Kultury Żydowskiej. W planach: spektakl teatru z Lublina, targ na Rynku w strojach z epoki, zaś koło synagogi – wesele żydowskie z ucztą dla wszystkich zgromadzonych, modlitwa ekumeniczna, w której wezmą udział przedstawiciele kościołów: rzymskokatolickiego, prawosławnego, greckokatolickiego oraz rabin. Dla dzieci mamy specjalny program „Trzy dni z trzema kulturami: polską, łemkowską i żydowską”. Dwa ostatnie działania prowadziliśmy po raz pierwszy w ubiegłym roku dzięki życzliwości i pomocy pana Marka Góraka, burmistrza oraz Rady Miasta Dukli.

Pokażecie wtedy wasz drugi film?
 
Na razie staramy się o fundusze. Jeżeli dostaniemy w maju kolejny grant z Muzeum Historii Polski, w lipcu i sierpniu będziemy kręcili inscenizacje. Pokazanie filmu będzie możliwe w sierpniu w czasie II Dni Kultury Żydowskiej.
 

Dukielscy Żydzi
   

Żydzi zaczęli osiedlać się w Dukli zapewne na przełomie XVI/XVII stulecia. W 1742 mieli już swoją gminę (kahał) i synagogę drewnianą, a od 1758 – murowaną. W 1900 w mieście żyło 2539 Żydów (79 proc. mieszkańców), w 1924 – 72 proc. Wybuch wojny spowodował ucieczkę wielu Żydów na wschód. W 1942 roku rozpoczął się Holocaust. 12 lutego hitlerowcy zastrzelili 11 Żydów na miejscowym kirkucie (cmentarzu). 2 tys. zgromadzonych w Dukli Żydów zginęło w obozie zagłady w Bełżcu. 100 osób – żydowską inteligencję wywieziono do Barwinka i rozstrzelano na stoku góry Budna. Pozostałych 200 mężczyzn pracowało w kamieniołomach i przy remoncie dróg. We wrześniu 1944 hitlerowcy zabili Mieczysława Roja wraz z 5 Żydami, których ukrywał. Wojnę przeżyło ok. 150 osób, z których 100 wróciło z Rosji. W mieście zachowały się ruiny synagogi, spalonej w 1940, budynek bursy (szkoły) żydowskiej oraz dwa kirkuty z blisko 200 macewami (nagrobkami). Z Dukli pochodzili Naftali i Gitel Rubinsteinowie, rodzice Heleny Rubinstein (1872-1965) – światowej sławy producentki kosmetyków.
 
Tekst na podstawie Andrzeja Potockiego: „Żydzi w Podkarpackiem”, Rzeszów 2004 i „Śladami chasydzkich cadyków w Podkarpackiem”, Rzeszów 2008.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy