Aneta Gieroń: Czas pandemii koronawirusa wywołał w nas strach przed pobytem w szpitalach, ale czy przestraszyliśmy się też badań profilaktycznych, także systematycznego badania piersi, gdzie ciągle w Polsce i na świecie, spośród chorób nowotworowych to właśnie na raka piersi umiera najwięcej kobiet?
Lek. med. Jerzy Mazurek: Walka z COVID-19 i przerzucenie wszystkich środków oraz zaangażowanie państwa na jeden tylko problem zdrowotny, spowodowało w wielu dziedzinach medycyny zahamowanie w ilości przeprowadzanych badań profilaktycznych oraz planowych operacji. Niestety, nic dobrego z tego nie wynikło. Choroby, ani w przeszłości, ani teraz, nie czekają! Walka z koronawirusem musi iść równolegle z opieką nad innymi schorzeniami, w przeciwnym razie bilans zdrowotny społeczeństwa będzie dramatyczny. Obserwujemy, że kobiety, które do tej pory systematycznie się badały, obecnie przychodzą z rocznym opóźnieniem, a szkoda, bo w naszej placówce, bez żadnych przerw pracujemy od maja 2020 roku. I niestety, w chorobach nowotworowych roczne opóźnienie diagnozy powoduje, że choroby wykrywane są w bardziej zaawansowanym stadium, są trudniejsze do wyleczenia i z gorszymi rokowaniami na przyszłość.
Po apogeum koronawirusa zgłasza się do Was więcej pacjentek, w bardziej zaawansowanym stadium choroby, niż to było jeszcze rok, dwa, czy trzy lata temu?
Większość stałych pacjentek, którymi opiekujemy się od lat, jest zdyscyplinowanych i wiedząc, że właściwie przez całą pandemię pracowaliśmy normalnie, umawiały się na kontrolne badania USG, albo mammografię piersi. Takie kobiety w gabinecie lekarskim pojawiają się, co 12 lub co 18 miesięcy, dzięki czemu znakomita większość nowotworów wykrywana jest w bardzo wczesnej fazie wzrostu. Dużo gorzej jest w przypadku pań, które korzystają z darmowych, profilaktycznych programów badania piersi, bo niestety, wiele spośród nich w ogóle na badania się nie zgłasza. Badają się raz na kilka lat, czasem raz na dekadę, a to stanowczo za rzadko – choroba może być już mocno zaawansowana i wymagać ciężkiej chemioterapii na początku leczenia. Leczenie jest długie, bolesne, dające dużo mniejsze szanse na wyleczenie. W takich przypadkach choroba może być zahamowana, ale w większości nie ma już mowy o całkowitym wyleczeniu.
Co jest najistotniejsze w profilaktyce raka piersi, a co kobiety mogą robić same dla siebie?
Najważniejsza jest samodyscyplina – poświęcenie 5 minut w miesiącu na samodzielne zbadanie piersi w dobrym dniu cyklu, czyli pomiędzy 5. a 10. dniem cyklu. Wtedy pierś jest najmniej podatna na hormony wydzielane przez jajniki, miękka i łatwa do badania. Jeżeli kobieta jest między owulacją a miesiączką powinna unikać badań, gdyż są one niewiarygodne. Równie ważne dla każdej kobiety, która skończyła 20 lat, powinien być nawyk robienia raz w roku badania USG. Pacjentki od 35, niekiedy od 40 roku życia powinny robić mammografię. Dokładnie, jakie robimy badania, określa lekarz radiolog, który zna budowę piersi i decyduje, co dla pacjentki jest najlepsze.
Te dwa nawyki, czyli samodzielne badanie piersi co miesiąc i jedna w roku wizyta w gabinecie lekarskim pozwalają kobietom czuć się bezpiecznie, a co więcej, często ratują życie. Mam wiele pacjentek, które dzięki samodyscyplinie, wykryły sobie nowotwór w bardzo wczesnym stadium, a tym samy udało się im zachować pierś i w pełni wrócić do zdrowia.
Niekiedy jest potrzeba, by u jednej pacjentki, robić zarówno badanie ultrasonograficzne jak i mammograficzne piersi?
Prawidłowe postępowanie jest takie, że lekarz radiolog, który zajmuje się diagnostyką piersi, powinien znać wszystkie dostępne metody badania i się nimi posługiwać. Obecnie podstawowymi metodami diagnostycznymi są: mammografia i badanie USG. Jeżeli gabinet wyposażony jest w cyfrowy mammograf, lekarz po badaniu kobiety widzi zdjęcia jej piersi na monitorze i w razie jakichkolwiek wątpliwości, robi dodatkowo także badanie USG. W wielu przypadkach tylko w ten sposób jest szansa na wczesne wykrycie raka.
Placówki, które dysponują tylko jedną z metod diagnostyki piersi, nie posiadające obu urządzeń: mammografu i aparatu USG nie mogą postawić dokładnej diagnozy, tylko wstępnie ocenić czy coś ich niepokoi, a następnie skierować pacjentkę do specjalistycznej pracowni.
To budowa piersi przesądza o rodzaju badania?
Tak, ponieważ dla każdej pacjentki musimy mieć indywidualne podejście. W przypadku jednych sprawdza się tylko USG, w przypadku innych konieczne jest łączenie USG z mammografią. Statystycznie, młodszym kobietom robi się tylko USG, u starszych, gdy kobieta wejdzie w etap menopauzy zalecana jest mammografia. Ma to związek z przebudową piersi z gruczołowej w tłuszczową. W przypadku badań populacyjnych, Ministerstwo Zdrowia narzuca nam jedną tylko metodę badania – mammografię co dwa lata dla kobiet w wieku 50-69 lat.
Gdy w ramach populacyjnych badań mammograficznych lekarz dostrzega niepokojące zmiany, kobieta otrzymuje za darmo również badanie USG?
Często zdarza się, że sama mammografia jest niewystarczająca i wymaga uzupełnienia badaniami dodatkowymi czyli: USG, zdjęciem celowanym czy biopsją, które
pacjentka ma wykonane za darmo w ramach badania profilaktycznego. Warunkiem jest tylko profesjonalizm ośrodka wykonującego te badania, który dysponuje zarówno sprzętem jak i wiedzą doświadczonego personelu.
Ta wiedza i świadomość są coraz większe? Coraz częściej bowiem na badania kontrolne przychodzą już nawet nie mamy z córkami, ale babcie z wnuczkami.
Tak się zdarza, co cieszy nas najbardziej, ale nie jest to jeszcze powszechne zjawisko. Pracuję już prawie 30 lat i w swoim gabinecie mam babcie, które przed laty zaczynały się u mnie badać, a dziś przychodzą z wnuczkami. Nierzadko ma to związek z historiami rodzinnymi, gdzie seniorki rodu przed latu miały szybko wykrytego raka piersi, przeszły skuteczne leczenie, żyją, cieszą się życiem, a dziś są bardzo stanowcze w zachęcaniu do systematycznych badań swoich córek, a w kolejnym pokoleniu także wnuczek. Zdarza się, że przyprowadzają już 18-letnią dziewczynę, bo wiedzą jakie to ważne, ratujące życie badanie. Nalegają, bym młode pokolenie uczył samokontroli piersi i namawiał do systematycznych wizyt w gabinecie. Chciałbym, by takich świadomych pacjentek było jak najwięcej, bo nie ma nic ważniejszego niż edukacja i dbanie o swoje zdrowie.
Od czasu, kiedy znana amerykańska aktorka, Angelina Jolie, publicznie opowiedziała o prewencyjnej operacji usunięcia piersi połączonej z ich rekonstrukcją oraz usunięciu jajników, coraz więcej wiemy o nowotworze piersi i metodach walki z rakiem?
W przypadku rodzaju nowotworu, na jaki potencjalnie mogłaby zapaść Angelina Jolie, mówimy o problemie, którego skala nie jest aż tak duża, gdyż dotyczy on nowotworów złośliwych związanych z mutacjami genetycznymi. W Polsce co roku na nowotwór piersi zapada 25-30 tys. kobiet., a tylko 3 do 4 proc. z nich posiada mutacje genowe. Obecność mutacji genu BRCA1 wiąże się z 50 – 80 proc. ryzykiem raka piersi i 45 proc. ryzykiem raka jajnika przed ukończeniem 85 roku życia. W przypadku mutacji BRCA2 wiąże się z ryzykiem raka piersi na poziomie 31-56 proc. i raka jajnika w okolicach 11-27 proc. Wiedza na ten temat się zmienia, wykrywane są wciąż nowe mutacje genowe, ale to już jest dziedzina genetyki klinicznej.
Kobiety, które z mutacją genową trafiają do Pana gabinetu, jak zazwyczaj są leczone?
Wiele z nich chce się poddać operacjom prewencyjnym. Inne, decydują się na częste badania kontrolne, zazwyczaj co pół roku przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych metod diagnostycznych. Wszystkie one są też ogromnie zdyscyplinowane w samodzielnym badaniu piersi. Kobiety, które nie są w stanie całymi latami znosić uczucia niestannego leku o swoje życie, poddają się operacjom prewencyjnej mastektomii z rekonstrukcją. Niestety, nawet usuwanie piersi i jajników, nie jest w stanie w 100 proc. ich zabezpieczyć przed chorobą. Nie da się bowiem usunąć całej piersi, pewna jej cześć, tak zwany ogon Spence’a nie zawsze jest w całości usuwana. Po operacji prewencyjnej pacjentka może czuć się bezpieczna w ponad 90 proc. i dla wielu pań jest to już duży komfort życiowy. W ostatnim czasie bardzo dużo mówi się i pisze o prewencyjnym usuwaniu piersi, ale na szczęście, nie jest to problem dotykający aż tak wielu kobiet.
To oznacza, że pewna moda na robienie badania genetycznego, by wykluczyć genetyczne predyspozycje związane z nowotworem złośliwym, bywa niekiedy zbędną nadgorliwością?
W naszej placówce konsultację w sprawię badań genetycznych przeprowadza prof. Jacek Gronwald z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Są one zawsze są poprzedzone szczegółowym wywiadem z pacjentką. Takie badania czasem nie mają medycznego uzasadnienia a wynikają bardziej z ogromnego lęku przed zachorowaniem na raka, czyli kancerofobią. Jednak badaniom genetycznym powinny poddawać się zwłaszcza te kobiety, u których w bliskiej rodzinie występował rak piersi i/lub jajnika. Mówiąc bliska rodzina, mam na myśli rodzinę genetyczną, czyli: mamę, babcie, córkę lub siostrę. Na pewno nie szwagierkę czy teściową, bo to nie wpływa na dziedziczone przez nas geny.
Powiększanie lub zmniejszanie piersi jest dziś bardzo popularnym zabiegiem w medycynie estetycznej. Czy po plastyce piersi utrudnione są badania diagnostyczne?
W pewnych sytuacjach problemem jest wykonywanie niektórych badań – na przykład przy powiększaniu piersi metodą nadmięśniowych ekspanderów, trudniej jest zrobić mammografię tradycyjną. Można ją zrobić specjalną techniką, ale w takich przypadkach częściej wykonuje się badanie USG lub badanie rezonansem magnetycznym. Piersi po operacjach plastycznych są trudniejsze do badania, ale badania te nie są niemożliwe. Kobiet z implantami piersi badamy coraz więcej, choć na pewno nie na taką skalę, jak w ma to miejsce w USA, gdzie bardzo duża ilość kobiet jest po zabiegach chirurgicznej korekty piersi.
Każda zmiana w piersi kobiety powinna od razu wzbudzać lęk przed nowotworem?
Większość zmian w piersiach to łagodne guzki, nie mające związku ze złośliwymi zmianami nowotworowymi. Częstym łagodnym guzem u młodych kobiet jest gruczolakowłókniak, który, jeśli się powiększa – ma dużą dynamikę wzrostu wówczas powinien być usunięty. Oczywiście po wcześniejszym wykonaniu biopsji i potwierdzeniu jego łagodnego charakteru. Znakomita większość łagodnych zmian potwierdzonych badaniem BACC nie wymaga chirurgicznej interwencji. Zbyt częste usuwanie takich zmian, może w późniejszym czasie stać się problematyczne dla pacjentki – pierś zmieniona bliznami, z powikłaniami w postaci na przykład krwiaków staję staje się jeszcze trudniejsza w dalszej diagnostyce. Uważam, że obecnie robi się zbyt dużo niepotrzebnych zabiegów chirurgicznych czy też mammotonicznych usuwania łagodnych zmian, które nigdy nie zmienią się w raka. Każda kobieta, która ma zachowaną czynność jajników, czyli miesiączkuje, ma zazwyczaj torbiele w piersiach, co nie jest żadnym zagrożeniem dla jej zdrowia. Ważne tylko, by systematycznie się badała, a aparatem USG posługiwał się doświadczony specjalista.
Nowotwór piersi dotyka przede wszystkim kobiety dojrzałe, czy zdarza się w każdym wieku?
Najwięcej zachorowań jest u kobiet pomiędzy 50. a 69. rokiem życia, stąd też darmowe badania profilaktyczne skierowane właśnie do tej grupy wiekowej. Jednakże rak piersi występuję u pań w każdym wieku. Coraz częściej mamy dwudziestokilkuletnie kobiety z nowotworem złośliwym. Problemem są właśnie młodsze kobiety – w ich przypadku rak jest dużo bardziej agresywny, szybciej rośnie, szybciej daje przerzuty, a jednocześnie bywa trudniejszy do zdiagnozowania, gdyż te pacjentki bywają w ciąży, karmią piersią, albo są tak młode, że wydaje się to absolutnie niemożliwe, aby pojawił się u nich rak piersi. Natomiast u pań po 60. roku życia choroby nowotworowe zwykle przebiegają z mniejszą dynamiką, są łatwiejsze do wyleczenia, rak wolniej rośnie. I choć te rokowania są naprawdę niezłe, największy problem tkwi gdzie indziej – tylko około 40 proc. kobiet uprawnionych w Polsce do bezpłatnych badań profilaktycznych, zgłasza się do poradni.
Dla porównania w Europie Zachodniej z badań profilaktycznych wykrywających nowotwór piersi korzysta 70 – 80 proc. uprawnionych. W Skandynawii ta liczba przekracza 90 proc. kobiet. Jeśli będziemy robić podobnie, śmiertelność w przypadku nowotworu piersi spadnie o połowę. Co ciekawe, w tamtych społeczeństwach na wspomniane badania nie wysyła się zaproszeń, nie robi konkursów z czajnikiem albo odkurzaczem do wygrania jak w Polsce, co dla mnie wydaje się upokarzające dla kobiet, a mimo to dyscyplina i samoświadomość w tamtych krajach jest dużo większa. Zawsze więc powtarzam, nie czekajmy na zaproszenie, nie czekajmy, aż ktoś nas wezwie. Badajmy się, bo od tego zależy nasze życie!
Ciągle uważamy, że rak to wyrok?
Wiele kobiet wyciąga już wnioski z historii swoich babć, mam, ciotek czy koleżanek, które wcześnie zostały zdiagnozowane i dzięki temu przez kolejne lata mogą się cieszyć zdrowiem i życiem, ale to ciągle za mała część społeczeństwa. W rodzinach, gdzie ktoś wygrał walkę z rakiem piersi, jest ogromna presja, by pozostałych członków rodziny namawiać na badania i dbać o zdrowie, a co się z tym wiąże, systematycznie się badać.
Jeżeli co roku albo co dwa lata regularnie poddajemy się badaniom profilaktycznym, co powinno nas zaniepokoić w międzyczasie, by nie czekając na termin kolejnych badań, bezwzględnie zgłosić się do lekarza?
Na pewno twarde, niebolesne zgrubienie, jeżeli występuje po miesiączce przez co najmniej 2 miesiące i ciągle jest w tym samym miejscu. W takich sytuacjach każda kobieta powinna natychmiast skontaktować z się lekarzem. Zmiana w obrębie brodawki też wymaga konsultacji medycznej, bo niekiedy konieczne jest pobranie wycinka ze skóry do badania, by mieć pewność, z jakim schorzeniem mamy do czynienia- czy nie jest to na przykład rak Pageta czyli rak brodawki, oceniany głównie badaniem klinicznym.
I tutaj muszę powiedzieć, że od kilku lat obserwuję bardzo pozytywne zjawisko związane z młodym pokoleniem, 20, 30 letnich, świadomych kobiet, które systematycznie się badają, co więcej zachęcają do tego inne kobiety. To jest pokolenie, które dużo podróżuje, utrzymuje stałe kontakty za pośrednictwem mediów społecznościowych z koleżankami z całej Europy i widać, że już zupełnie inaczej postrzegają dbałość o swoje zdrowie. Mam coraz więcej młodych pacjentek, które z okazji urodzin co roku się badają, a niekiedy w gronie przyjaciółek przychodzą na takie badania. Nawzajem się motywują. Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o większości kobiet w Polsce po 50. roku życia. Zmęczone codziennością, zabiegane, często nie dbają o swoje zdrowie uważając, że już nic dobrego w życiu ich nie czeka. Smutne porównanie, jeśli zestawimy je z przeciętnymi Niemkami czy kobietami ze Skandynawii, dla których lata po 50, czy 60 urodzinach to jest czas wypełniony kontaktami z rodziną, znajomymi, podróżami, w którym warto dbać o to, aby pozostać zdrowym i sprawnym.
W polskich kościołach często słyszymy o ochronie życia od poczęcia aż do śmierci. Chciałby Pan, by polscy księża namawiali starsze pokolenie Polaków do badań profilaktycznych, czyli mówiąc wprost do ochrony własnego życia?
Mam nadzieję, że doczekam się takiej postawy ze strony księży jak również wszystkich innych osób, które mają możliwość dotarcia do szerszego grona osób. Mówienie o życiu, zdrowiu i świadomym dbaniu o siebie jest jak najbardziej pożądane, także w Kościele. To bardzo pomogłoby wszystkim lekarzom i pacjentom. Dzięki temu, być może uniknęlibyśmy wielu dramatów rodzinnych związanych z przedwczesnym zgonem, nawet nie babć, ale często matek czy córek. Niestety, im mniejsza miejscowość, tym gorsza świadomość dbałości o własne zdrowie. A pamiętajmy, że przeciętna długość życia dla kobiet w Polsce wynosi ponad 80 lat. Tym bardziej warto o siebie dbać, by było to nie tylko długie, ale też zdrowe i aktywne życie do późnej starości.