W tym roku mija 20 lat służby patroli konnych Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. To jedyna taka formacja w szeregach pograniczników w Polsce, a przy tym ważne uzupełnienie nowoczesnych technologii, wykorzystywanych do ochrony wschodniej granicy państwa. Konie są niezastąpione, szczególnie w trudno dostępnym, górzystym terenie.
Bachmat, Falcon, Kaprys, Lewiatan, Wasal, Korynt, Feniks oraz Solo – to imiona ośmiu koni, które służą w dwóch bieszczadzkich placówkach SG: w Ustrzykach Górnych oraz w Czarnej Górnej. To dzięki nim funkcjonariusze mogą szybko i prawie bezszelestnie przemieszczać się po górzystym i zalesionym odcinku wschodniej granicy państwa.
Przy formacji konnej Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej służą specjalnie wyszkoleni funkcjonariusze. Podczas kilkugodzinnego patrolu, bez względu na pogodę i porę roku, są w stanie sprawdzić 30-kilometrowy odcinek granicy Polski z Ukrainą, który jest jednocześnie zewnętrzną granicą Unii Europejskiej. To teren, do którego często nie można dotrzeć samochodami lub quadami. Tutaj nie można pozwolić sobie nawet na chwilę nieuwagi, ale przecież siedząc na wierzchowcach pogranicznicy mają zdecydowaną przewagę nawet nad grupą nielegalnych imigrantów czy przemytników. Do tego dochodzi jeszcze większe pole widzenia, co w czasie patrolowania granicy ma ogromne znaczenie.
– Służba konna w Ochronie Granic Niepodległej w XXI wieku to zaszczyt. Służba konna to pasja – mówi mł. chor. SG Adrian Orłowski, jeden z jeźdźców patrolujący wschodnią granicę.