Reklama

Ludzie

Anna Dymna o sztuce życia: Żeby życie miało sens, trzeba kochać

Katarzyna Grzebyk
Dodano: 17.04.2018
38477_Anna
Share
Udostępnij

– Żeby życie miało sens, trzeba kochać. Bez miłości nie ma niczego, miłość to stosunek do życia – mówiła Anna Dymna w poniedziałek w Filharmonii Podkarpackiej. Znakomita aktorka i filantropka była gościem kolejnego otwartego spotkania z cyklu „Wielkie pytania w nauce i kulturze” organizowanego przez Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania, a które tym razem było gęsto przetykane poezją. Anna Dymna i Wojciech Bonowicz czytali utwory głównie o tematyce miłosnej, a największe wrażenie na publiczności wywarło ich wspólne, zmysłowe odczytanie wiersza Bolesława Leśmiana „W malinowym chruśniaku”. Anna Dymna przyznała też, że jeśli znajdzie w Rzeszowie odpowiednie miejsce, chętnie otworzy tu „filię” Krakowskiego Salonu Poezji, który założyła w 2002 roku.

Dr Wergiliusz Gołąbek, rektor WSIiZ, zapowiadając spotkanie z Anną Dymną, stwierdził, że jej nazwisko mówi samo za siebie, więc nie będzie jej specjalnie przedstawiał. O tym, jak ważna jest jej osoba i działalność Anny Dymnej, świadczy fakt, iż sala filharmonii była wypełniona publicznością niemal do ostatniego fotela, a po spotkaniu do rozmowy z filantropką i zakupu jej książek szybko ustawiła się kolejka. 

Samo spotkanie było naszpikowane poezją: Anna Dymna i Wojciech Bonowicz czytali utwory Wisławy Szymborskiej, Tadeusza Różewicza, Marcina Świetlickiego, Williama Blake’a, Williama Szekspira, R. M. Rilkego, Agnieszki Osieckiej.

– Bardzo się cieszę, że na sali jest tylu znamienitych gości, ale jeszcze bardziej cieszę się, że przyszło do nas całe mnóstwo nieutytułowanych, zwykłych osób, bo różnie na takich spotkaniach bywa. Nawet najwięksi artyści miewali takie wieczory autorskie, gdy publiczności brakowało – przyznał na początku Wojciech Bonowicz, zaś Anna Dymna przywitała się z publicznością wierszem Wisławy Szymborskiej pt. „Wieczór autorski”, w którym poetka w żartobliwy sposób opisuje m.in. marną frekwencję na spotkaniach autorskich. I choć ten utwór był niezbyt adekwatny do wypełnionej po brzegi sali, to stał się początkiem dyskusji o sensie życia, miłości, cierpieniu i poezji.

Po co potrzebna jest poezja?

Rozmowę na temat sensu poezji Anna Dymna zaczęła przypomnieniem historii sprzed ponad 15 lat, gdy postanowiła otworzyć w Krakowie salon poezji, zauważając, że poezja zaczęła znikać z codziennego życia. Mówiła, że ten salon wyśnił się jej. Koledzy z teatru – Anna Polony, Jerzy Trela, zareagowali na ten pomysł spontanicznie, ale wiele osób podważało sens istnienia takiego miejsca.

– Ludzie pukali się w głowę, po co to potrzebne. Kto tu będzie przychodził, pytali. A przychodzą tłumy. Otworzyłam ponad 50 takich salonów w Polsce i za granicą, m.in. w Sztokholmie, Montrealu, i po frekwencji widać, że jednak takie miejsce i taka poezja jest potrzebna – mówiła. – Życie jest piękne, ale potwornie trudne, jest wiele dróg, skrzyżowań i kamieni, na których można się potknąć. Człowiek w tym wszystkim się gubi. Drogowskazem może być właśnie poezja. Sama tak mam, że gdy wracam do domu po nagraniach do programu „Spotkajmy się” z historiami i cierpieniami osób, z którymi rozmawiałam, nie mogę zasnąć. Wtedy sięgam po sonety Szekspira i uspokajam się. W poezji jest coś dziwnego. Sięgam np. po poezję Homera i okazuje się, że jego bolało to samo, co mnie. Kochanowskiego też. Poezja nie pozwala czuć się samotnie. 

Anna Dymna. Fot. Tadeusz Poźniak

Filantropka dodała, że w Krakowskim Salonie Poezji gościli znamienici aktorzy, którzy kochają poezję i chętnie przyjeżdżali tu, by poczytać… za 100 zł (to kwota honorarium). Andrzej Seweryn przylatywał tam nawet Paryża. Zdaniem Anny Dymnej, w naszej codzienności zbyt rzadko czytamy poezję, za to bardziej lubimy jej słuchać, więc przeczytała publiczności utwór Wisławy Szymborskiej „Niektórzy lubią poezję”.

Poeci są niebezpieczni, bo ich orężem jest słowo

Włączając się do dyskusji dr Wergiliusz Gołąbek zapytał prowadzącego spotkanie poetę Wojciecha Bonowicza, dlaczego poeci są niebezpieczni. – Społeczeństwu wydaje się, że musi nas utrzymywać, a my mamy bardzo małe potrzeby. Patrząc na inne środowiska, jesteśmy względnie ekonomicznie opłacalni – stwierdził z humorem Bonowicz. – Oczywiście, już w byciu poetą jest coś podejrzanego. 

– Poeta jest uzbrojony w niezwykłą broń, czyli słowo. Ma ono ogromną siłę i tylko poeci potrafią się nim posługiwać w wyjątkowy sposób. W czasach, gdy wszyscy mamy coś do powiedzenia i wylewa się z nas potok słów, jedynie poeci potrafią używać słów trafnie – zauważyła Anna Dymna.

Po tym jak Wojciech Bonowicz odczytał wiersz Różewicza „Oczyszczenie”, Anna Dymna opowiedziała o konkursach poetyckich, także tych dla osób niepełnosprawnych. Zdaniem aktorki, poezja jest dla osób niepełnosprawnych jedynym przyjacielem, bo kiedy słowami nazywają swoje cierpienie, od razu ból jest mniejszy. – Osoby niepełnosprawne często oszukują mnie, jakie to są dzielne i pogodzone z niepełnosprawnością, ale w ich wierszach widać wszystko. Ich poezja jest podróżą w głąb człowieka – mówiła. 

Aby dać próbkę twórczości poetyckiej niepełnosprawnych, Bonowicz zacytował fragment wiersza erotycznego autorstwa schizofrenika: „Chciałbym umyć plecy jakiejś kobiecie, bo bardzo lubię pomagać”. – My myślimy schematycznie, oni w poprzek schematu – zaznaczył. Zaś Anna Dymna przeczytała utwór Friedricha Hölderlina, chorego umysłowo poety z okresu wczesnego romantyzmu.

Czym jest miłość? To trudne pytanie

Następnym wątkiem poruszonym w spotkaniu „Sztuka życia” była miłość. Czym jest to uczucie? Anna Dymna odpowiedziała na to pytanie wierszem Williama Blake’a „Nie próbuj mówić o miłości, Bo ona w słowach się nie mieści. Jest jak wiatr: cichy, niewidzialny, Co tylko czasem zaszeleści (…)”. 

– Kiedy rozmawiam z osobami cierpiącymi, niepełnosprawnymi, wszystkie nasze rozmowy kończą się na rozmowach o miłości. Emily Dickinson napisała, że miłość jest wszystkim, co istnieje – zauważyła Dymna. – Żeby życie miało sens, trzeba kochać. Wierszy o miłości jest tysiące, bo można o niej opowiadać na setki sposobów. Bez miłości nie ma niczego. 

Zdaniem aktorki, miłość to nie tylko uczucie między dwojgiem osób, ale stosunek do życia. Opowiadała o tym, że tak bardzo kocha swój zawód aktorki, że na scenie mijają jej dolegliwości zdrowotne. Mimo że na co dzień ciężko jej chodzić po schodach, na scenie potrafi tańczyć. – Niektórzy powiedzą, że to adrenalina, a to właśnie jest miłość. Miłością do życia, do wszystkiego, co nas otacza, zaraziła mnie mama. Do dziś zachwycam się wszystkim – przyznała. – Miłość jest dziwną energią, jest silniejsza od śmierci. Dobrze o tym wiem, bo mój mąż zmarł czterdzieści lat temu, ale miłość do niego nadal jest we mnie. Cokolwiek robię, zawsze myślę o Wieśku Dymnym.

Ze sceny padły utwory: „Mc Donald” Marcina Świetlickiego, „Chociaż raz warto umrzeć z miłości” Agnieszki Osieckiej, „Męskie gospodarstwo” Wisławy Szymborskiej, „Nigdy nie będzie takiego lata” Marcina Świetlickiego. 

Aktorstwo Anny Dymnej wciąż pełne niespodzianek

Anna Dymna opowiedziała rzeszowskiej publiczności także wiele anegdot teatralnych oraz podzieliła się refleksjami na temat swoich scenicznych kreacji. Jedną z jej ostatnich ról jest rola 16-letniego chłopca w sztuce „Płatonow” według Czechowa, w reżyserii Konstantina Bogomołowa. Zamysłem reżysera było odwrócenie schematu: męskie role powierzył kobietom, kobiece mężczyznom, co wprawia publiczność teatralną w zdumienie lub złość. 

– Niektórzy ludzie wychodzą ze spektaklu, ale większość przyznaje, że po raz pierwszy w teatrze tak dobrze słyszeli tekst  – przyznała Dymna. – Kiedy gramy „swoje” postacie, bronimy ich, nawet gdy są złe. W tej sztuce nie bronię swojej roli, a teraz wyobraźcie sobie, co robią mężczyźni, którzy grają kobiety? Ta sztuka obnaża nas, a u publiczności uruchamia te zwoje mózgowe, które zwykle w teatrze śpią. Dzięki temu zaczynają słuchać tekstu.

Rozmowę o miłości Anna Dymna i Wojciech Bonowicz odczytali z podziałem na role utwór Bolesława Leśmiana „W malinowym chruśniaku”. Zmysłowa interpretacja w ich wykonaniu została nagrodzona gromkimi brawami. – Trochę jeszcze popracujemy nad tym tekstem i będziemy jeździć z nim po Polsce – stwierdzili Dymna i Bonowicz. 

Potem oboje czytali wiersze znanych poetów poświęcone zwierzętom, w tym przejmujący „Monolog psa zaplątanego w dzieje” Wisławy Szymborskiej, opowiadający o psie Hitlera. Wojciech Bonowicz odczytał także swój premierowy wiersz napisany dla Krzysztofa Globisza, przyjaciela Dymnej.

Krakowski Salon Poezji Anny Dymnej powstanie w Rzeszowie?

Ostatnia część spotkania pt. „Sztuka życia” była poświęcona licznym pytaniom, jakie padały z sali. Wojciech Bonowicz zadał Dymnej kilka z nich. Jedno z nich brzmiało: „Dlaczego boimy się kontaktów z osobami niepełnosprawnymi?” – Mamy w sobie wpisane to, że boimy się inności i cierpienia. Jeśli jest się młodym, zdrowym i bogatym, to chce się od tej inności uciekać. Jest to atawistyczny odruch, a tymczasem potrzebna jest normalna rozmowa z osobami niepełnosprawnymi. Dlaczego widzimy wózek inwalidzki i brak nóg, a nie człowieka? Gdy nauczymy się, że niepełnosprawnych i chorych trzeba traktować normalnie, zobaczymy, ile mogą nas oni nauczyć – odpowiedziała.

Na pytanie, czy artystom jest łatwiej w życiu, Anna Dymna ironicznie odrzekła, że bardzo łatwo i opowiedziała o swoim grafiku pracy w teatrze i fundacji „Mimo wszystko”. – Ludzie wiedzą o mnie rzeczy, których ja sama nie wiem. Piszą o nas, co chcą i pomawiają nas o wszystko. Brukowce pytają mnie o operacje, których nie miałam, o to czy mam raka i dlaczego tak utyłam i się postarzałam, skoro w „Znachorze” byłam taka ładna. Gdybym nie miała do tego dystansu, codziennie miałabym powód, żeby się powiesić – śmiała się aktorka.

Fot. Tadeusz Poźniak

Następne dotyczyło tego, czy jest szansa, aby w Rzeszowie powstał salon poezji na wzór tego, który od 2002 roku istnieje w Krakowie. Anna Dymna żywiołowo zareagowała na ten pomysł i zapewniła, że jeśli w mieście znajdzie się odpowiednie miejsce, to chętnie zaangażuje się i „ochrzci” oraz otworzy to miejsce. Dr Wergiliusz Gołąbek zaproponował, że miejsca chętnie użyczy klub akademicki WSIiZ. – Muszą to być spotkania regularne, musi być gospodarz, a aktorów się znajdzie – przyznała.

Na pytanie, jakie jest jej motto życiowe, odpowiedziała cytatem św. Augustyna „Kochaj i czyń co chcesz”. „Sztuka życia” w filharmonii zakończyła się odczytaniem wierszy „W delcie Nilu” Tomasa Transtroemera oraz „Sens” Czesława Miłosza.

Spotkanie z Anną Dymną, które odbyło się w poniedziałek, 16 kwietnia w Filharmonii Podkarpackiej im. A. Malawskiego, zwieńczyło II edycję cyklu interdyscyplinarnych wykładów „Wielkie pytania w nauce i kulturze”, które Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania organizuje pod patronatem „Tygodnika Powszechnego”.

Patronat honorowy nad wydarzeniem objęło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Podkarpackie Kuratorium Oświaty. Przedsięwzięcie realizowane jest we współpracy z Fundacją Centrum Kopernika w Krakowie oraz z wydawnictwem Copernicus Center Press. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Urząd Miasta Rzeszowa.


Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy