To wizja człowieka, który pochodzi z Bieszczad i zna je od podszewki. – Od podstawówki wiedziałem, że moją pasją oraz miejscem, gdzie chcę żyć i pracować, są Bieszczady. Dziesiątki późniejszych podróży na różne kontynenty nie zmieniły tego przekonania – mówi Daniel Wojtas, twórca projektu Kraina Wilka. Pomysł na firmę, której specjalnością będzie turystyka aktywna, narodził się jeszcze na studiach. Dołączyło do niego kilku pasjonatów, przyjaciół i wspólnie zaczęli budować Agencję Turystyczną Bieszczady Adventure. – Wcześniej razem jeździliśmy terenówkami, wyprawialiśmy się na spływy raftingowe Sanem. Zapewnienie podobnej dawki emocji turystom nie było dla nas problemem. Zaczęliśmy organizować imprezy z przygodą. Pomysłów nam nie brakowało. Do ich realizacji włączyliśmy ratowników GOPR, WOPR, strażaków ochotników i płetwonurków, licencjonowanych instruktorów i przewodników. Tak powstała ekipa, która jest w stanie zorganizować w Bieszczadach niemal każdą imprezę.
Bieszczady bez kompleksów
Kraina Wilka jest absolutnie unikatowa. Ukochane przez trampów i wspinaczy najdziksze w Polsce góry opadają ku nierównym brzegom Bieszczadzkiego Morza – pełnego fiordów, zatok i urokliwych plaż Jeziora Solińskiego, które jest rajem dla żeglarzy. Dwa żywioły, tak blisko ze sobą sąsiadujące, to unikat w skali świata. Dlatego Bieszczady są najbardziej rozpoznawalną podkarpacką marką, z której region mógłby czerpać znacznie więcej korzyści niż do tej pory. Warunek – zadbać o infrastrukturę, jakiej oczekuje współczesny turysta i pokazać, że to nie tylko miejsce dla wielbicieli wędrówek z plecakiem i wędkowania oraz wąskiej grupy posiadaczy żaglówek, ale region pełen rozmaitości, z ofertą zarówno dla rodzin, jak i poszukiwaczy przygód. Nad tym właśnie od lat pracujemy – podkreśla szef Bieszczady Adventure. – Dzięki temu turystyka w Bieszczadach przestaje być sezonowa i uzależniona od pogody. Bieszczady przez cały rok mogą być najlepszym na świecie miejscem do wypoczynku.
Fot. Archiwum Krainy Wilka
Kultowy adres w Polańczyku
Daniel Wojtas i jego współpracownicy konsekwentnie realizują tę wizję od kilkunastu lat. Jej częścią jest Hotel Skalny SPA – usadowiony na brzegu Jeziora Solińskiego, które można podziwiać z zewnętrznych tarasów. Dzięki szklanej fasadzie wspaniały widok roztacza się także z hotelowego basenu, restauracji i sali konferencyjnej. Restauracja Skalna należy do Szlaku Kulinarnego Podkarpackie Smaki i szczyci się świetną kuchnią. – Przygotowujemy się także do otwarcia kawiarni i restauracji „Pod Żaglami”, w klimacie marynistycznym, z dobrym rzemieślniczym piwem, smażoną lub pieczoną w piecu chlebowym rybą – nie tylko pstrągiem, ale i szczupakiem, sandaczem, karpiem, jak na miejscowość nad jeziorem przystało – mówi Daniel Wojtas. – Dla turystów, którzy wolą mały pensjonat od okazałego hotelu, budujemy w Berezce pod Polańczykiem Zagrodę Bieszczady, z klimatycznymi chatami w regionalnym stylu.
Hotel Skalny SPA stał się w Polańczyku kultowym adresem. Nie tylko dlatego, że to właśnie tutaj przez wiele miesięcy miała swoją bazę ekipa serialu HBO „Wataha”, ale również za sprawą Pubu Czarne Złoto – świetnego miejsca na imprezy z przyjaciółmi, którego wystrój przypomina o starych kopalniach ropy naftowej w Bieszczadach, o wydobywanym z nich czarnym złocie i narodzinach wielu światowych fortun.
Fot. Archiwum Krainy Wilka
– To kawał historii, która również jest związana z Bieszczadami i którą warto się chwalić. Szlak turystyczny, wiodący po miejscach wydobycia ropy naftowej, może być świetną atrakcją dla podróżujących w Bieszczady. Zachwycają nas miasta, które wyrosły na arabskich pustyniach dzięki wydobyciu ropy, a zapominamy, że w Bieszczadach także rodziły się fortuny. W dodatku w tym regionie przyszedł na świat Ignacy Łukasiewicz, pionier wykorzystania ropy na skalę przemysłową. Turystyczny potencjał tej przeszłości jest gigantyczny i wciąż niewykorzystany – stwierdza Daniel Wojtas. Dlatego dla gości przygotował mapę ze szlakiem czarnego złota i nie ukrywa, że chciałby tą ideą zarazić podkarpackich samorządowców. Jego zdaniem, mógłby to być szlak międzynarodowy, łączący podkarpacką Ropienkę, Bóbrkę i inne „naftowe” miejscowości z ukraińskim Borysławiem. – Jest także możliwość drugiego międzynarodowego szlaku – „Rowerem przez trzy kraje i trzy parki narodowe” – podsuwa pomysł szef Bieszczady Adventure. – Ta idea narodziła się podczas moich wypraw z kolegami z Polańczyka na Słowację do Sniny i przez ukraińskie Zakarpacie na powrót do Polski. Wystarczyłoby otworzyć rowerowy pas na przejściu granicznym w Krościenku i mielibyśmy szlak długości 200 km w ramach Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery „Karpaty Wschodnie”, pierwszego rezerwatu biosfery UNESCO leżącego na obszarze trzech krajów.
Kolejna sprawa to dobra zabawa
Dobry hotel, wygodny pensjonat to podstawa ambitnego kurortu, ale do niej trzeba dobudować turystyczną ofertę, która nie pozwoli nawet najbardziej kapryśnemu turyście na nudę. Bieszczady Adventure to potrafi. – Organizujemy wyprawy samochodami terenowymi tropem „Watahy”, przemieszczając się w trudnym, dzikim terenie, docieramy do starych cerkwi, opustoszałych łemkowskich wsi. Łączymy radość z off-roadu z poznawaniem historii regionu – opowiada Daniel Wojtas. – Uczestnicy rajdu mogą odwiedzić miejsca, w których kręcono „Watahę”. Ten serial jest tak popularny, że w Bieszczadach powinien powstać dedykowany mu turystyczny szlak filmowy. My już to robimy na własną rękę. Pracowaliśmy przy planie filmowym serialu. Pierwszy sezon został w 80 proc. zrealizowany w promieniu 20 km od Polańczyka i wokół Hotelu Skalnego SPA, w którym nocowała ekipa filmowa. To zaowocowało przyjaźnią m.in. z Leszkiem Lichotą, odtwórcą roli Wiktora Rebrowa. Dzięki temu powstał pomysł na projekt pn. Śladami „Watahy” z Leszkiem Lichotą. To organizowane dwa, trzy razy w roku wyprawy z udziałem aktora. Pierwsza już w kwietniu, kolejna w czerwcu. Każdy może się zgłosić.
Fot. Archiwum Krainy Wilka
Z Bieszczady Adventure można zaplanować cały pobyt w Bieszczadach. Firma realizuje program jednodniowych wycieczek: zagranicznych do Lwowa i na Węgry oraz po Bieszczadach – Szlakiem Bojka i Łemka ze spływem Sanem, odkrywanie tajemnic Soliny z odwiedzinami u bieszczadzkiego zakapiora Brosa oraz traperskie wyprawy wozami taborowymi w dolinie Rabskiego Potoku. Zimą organizowane są wyprawy na skuterach śnieżnych i piesze – na rakietach, nartach skitourowych.
– Przygotowujemy inwestycję, która uczyni Jezioro Solińskie przyjaznym kąpieliskiem także dla dzieci i pomoże rozwinąć się turystyce wodnej – zdradza szef Bieszczady Adventure. – Niedługo rozpoczynamy budowę ekomariny. W kwietniu przyszłego roku na jeziorze powstaną baseny kąpielowe w systemie pomostów pływających, ekologiczne miniprzystanie z systemami odbioru i segregacji odpadów, by ułatwić żeglarzom dbanie o czystość solińskich wód. Będzie wypożyczalnia łodzi solarnych, jachtów, chcemy też zainwestować w domy pływające. Drugi nasz „wodny” projekt to budowa stanicy i wypożyczalni kajakowych na Sanie, aby popularyzować spływy rzeką – opisuje Daniel Wojtas i dodaje, że jest zwolennikiem jak największej dostępności jeziora dla turystów. A to oznacza, że lobbuje za tym, by Zespół Elektrowni Wodnych Solina-Myczkowce nie wynajmował linii brzegowej osobom prywatnym, ale stworzył wokół niego wygodną turystyczną infrastrukturę ze ścieżkami rowerowymi i dobrze zagospodarowanymi plażami.
– Chcemy dać turystom coraz więcej i wiemy, że już dziś Bieszczady mają ofertę, dla której bez obaw można zrezygnować z dalekich wypraw samochodem w poszukiwaniu atrakcji. Po co się męczyć daleką drogą i pokonywać setki kilometrów, kiedy pod ręką, w jednym miejscu ma się i szlaki w wysokie góry, i akwen do żeglowania oraz spływów kajakowych, okazję do przejażdżki drezyną po dawnej linii kolejowej, możliwość jazdy konnej i off-roadu. Nigdzie z taką różnorodnością podczas moich prywatnych podróży się nie spotkałem – podsumowuje szef Agencji Turystycznej Bieszczady Adventure.