Justyna Dajczak, studentka Uniwersytetu Rzeszowskiego, wzięła udział w konkursie dla obcokrajowców zainteresowanych Japonią, zorganizowanym przez tokijską telewizję. I choć go nie wygrała, swoją wiedzą i pasją, z jaką poznaje kulturę japońską, tak zaimponowała części jury i telewidzom, że… na początku lipca poleci w swoją podróż marzeń do „Kraju Kwitnącej Wiśni”. Ekipa telewizji tokijskiej odwiedziła zaskoczoną i uradowaną Justynę w niedzielny poranek. Z biletem lotniczym i kimonem, które było prezentem od starszej Japonki, podziwiającej młodą Polkę w telewizji.
Justyna pochodzi z Równi koło Ustrzyk Dolnych. Studiuje na III roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Rzeszowskim.
Japonią zainteresowała się jako 12-, 13-letnia dziewczynka. – W polskiej telewizji zaczęto wtedy puszczać, po latach przerwy, japońskie animacje – wspomina. – Zaczęłam oglądać w Internecie także inne japońskie kreskówki, potem komiksy, wreszcie to zainteresowanie objęło inne dziedziny japońskiej kultury.
Swoją wiedzę czerpie głównie z Internetu (kluczowego do zdobycia pozycji niedostępnych w bibliotekach), a także z literatury. Nic więc dziwnego, że zapragnęła zobaczyć na własne oczy wszystko to, o czym czyta. Podróż do Japonii będzie urzeczywistnieniem tego marzenia.
Na pytanie, co ją najbardziej pociąga w kulturze japońskiej, Justyna odpowiada, że ciężko wskazać jakiś jeden element. Tak naprawdę pociąga ją całokształt, bowiem ta kultura – wydawać by się mogło, tak bardzo inna od europejskiej – ma, zdaniem studentki UR, wiele wspólnego z polską kulturą: tam też rodzina odgrywa dużą rolę, ogromne znaczenie w stosunkach między ludźmi ma uprzejmość. A poza tym Japończycy, mimo że podlegają silnej presji kultury zachodniej – nie zapominają o własnej.
Przez dwa dni pokazywała swą „japońską pasję”
Konkurs, zorganizowany przez tokijską telewizję, był przeznaczony dla obcokrajowców zainteresowanych Japonią, którzy nigdy tam nie byli. Uczestnicy mieli w sposób jak najbardziej atrakcyjny pokazać swoją „japońską pasję”. Główną nagrodą dla zwycięzcy miał być wyjazd do „Kraju Kwitnącej Wiśni”.
Formą zgłoszenia do konkursu było przedstawienie się w krótkim filmiku w Internecie. Spośród zgłoszeń nadesłanych z Polski, Francji i Tajlandii, ekipa telewizji tokijskiej wybrała kilkanaście najciekawszych (w tym 4 z Polski) i odwiedziła te osoby w ich miejscu zamieszkania. U Justyny tokijskie „telewizory” były wczesną wiosną.
– Nagrywali mnie przez dwa dni – opowiada Justyna. – Pokazałam, jak noszę kimona, które kupiłam lub zrobiłam sama, jak z Internetu nauczyłam się japońskiego tańca, samodzielnie uczesałam się w typową japońską fryzurę, zaprezentowałam różne przedmioty związane z Japonią z mojej kolekcji, pokazałam własnoręcznie wykonane rękodzieło inspirowane japońskim rzemiosłem, bardzo dużo rozmawiałam także z ekipą telewizyjną na temat mojego zainteresowania kulturą gejsz. Nagrali także reakcje ludzi, kiedy spacerowałam w kimonie po rzeszowskim rynku.
Z tych wszystkich nagrań telewizja tokijska zmontowała program, w którym zaprezentowała wszystkie osoby zakwalifikowane do finału konkursu. Ostatecznie jury wskazało jako zwycięzcę uczestnika z Francji, choć w komentarzach końcowych jedna z członkiń jury podkreśliła, że bardzo się jej podobał występ Justyny.
– Byłam przekonana, że skoro nie wygrałam, to sprawa jest już zamknięta i że teraz będę musiała przez wiele lat ciężko pracować, by samodzielnie zrealizować swoje marzenie: wyjazd do Japonii – opowiada studentka UR. – Jednak jakiś czas temu dostałam wiadomość, że telewizja tokijska chce przyjechać jeszcze raz, by nagrać krótką relację, jak konkurs wpłynął na moje życie.
A byłoby o czym mówić, bo po programie w tokijskiej telewizji zgłosił się do Justyny nauczyciel japońskiego tańca z Japonii, który za pośrednictwem Skype’a do dziś udziela jej lekcji.
Kimono i bilet do Japonii
Kiedy telewizyjna ekipa przyjechała w niedzielę rano, okazało się, że chodzi nie tylko o relację. – Przywieźli mi list od starszej Japonki, a wraz nim – piękne kimono, które kiedyś dostała od swojej matki. Z listu wynikało, że gdy zobaczyła mnie w programie, postanowiła mi je podarować – opowiada Justyna. – Ale członkowie ekipy telewizyjnej stwierdzili, że to nie jedyny prezent. Dostałam od nich bilet lotniczy na podróż do Japonii. Okazało się, że część jury popierała moją kandydaturę, a po programie były też bardzo pozytywne głosy telewidzów na mój temat. Po tym tokijska telewizja zdecydowała, że będzie odcinek specjalny i dodatkowy bilet dla mnie.
Justyna wylatuje do Japonii na początku lipca. Ma opłacony trzydniowy pobyt – hotel, wyżywienie, atrakcje. Tuż przed wylotem broni pracy licencjackiej na UR. – Będę się mogła po tym zrelaksować w Japonii – śmieje się.