Dramat pt. „Sinobrody – nadzieja kobiet” autorstwa niemieckiej pisarki Dei Loher będzie miał premierę w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie już w ten piątek (11 maja). Reżyseruje Jakub Kasprzak, a w rolę kobiety i mężczyzny, między którymi toczy się sadomasochistyczna gra wcielą się Dagny Cipora i Sławomir Gaudyn. Spektakl jest tylko dla widzów dorosłych.
– Tak, nigdy jeszcze nie grałem takiej postaci – przyznaje Sławomir Gaudyn, grający Henryka, czyli tytułowego Sinobrodego. – W dodatku wszystko, co robię na scenie jest przeciwko mojej naturze.
Artysta, znany rzeszowskiej publiczności bardziej jako reżyser („Serce bez granic”, „Przygody Koziołka Matołka”, „Dzieci Hioba”), gra rolę seryjnego mordercy. Henryk jest sprzedawcą butów, który daremnie poszukując utraconej miłości, mimowolnie i w niewytłumaczalny sposób rozkochuje w sobie kolejne kobiety. Rozczarowany, popełnia na nich serię mordów. Ostatecznie spotyka Niewidomą, która w finale zdaje mu się być jego dawną ukochaną.
– Tekst sztuki nawiązuje do baśni o Sinobrodym i należy do nurtu brutalizmu – przyznaje reżyser Jakub Kasprzak. – W oryginale w dramacie występuje jedna główna rola męska i szereg kobiecych epizodów. W naszej interpretacji są tylko mężczyzna i kobieta oraz próba przetłumaczenia tej historii na sadomasochistyczną relację między dwiema osobami. To gra. Kobieta wciela się w różne osoby – dręczone, tłuczone, zabijane. Szukaliśmy jednocześnie metafory, która pozwoli opowiedzieć o tym nie wprost. W tym celu sięgnęliśmy po wywodzącą się Japonii sztukę shibari – wykorzystującą wiązanie liną do erotycznej gry. Shibari łączy się z konkretną filozofią, tworzeniem określonych emocji między wiążącym a wiązanym.
Do tej gry Adrianna Gołębiewska, artystka wizualna, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, stworzyła na Małej Scenie „Siemaszki” scenografię, przypominającą ring albo cyrkową arenę, może opuszczony teatr. – Chodziło o uniknięcie nachalnej erotyki, stąd przestrzeń bardziej teatralno-kabaretowa niż erotyczna – tłumaczy Gołębiewska.
Wielopiętrową postać w przedstawieniu buduje Dagny Cipora. Jej bohaterka, odgrywa przed Henrykiem różne role, wciela się w postaci o odmiennych motywacjach. – Muszę przekraczać granice, działać wbrew mojej fizyczności, emocjonalości – opowiada aktorka.
„Sinobrody…” to kolejna premiera rzeszowskiego teatru opowiadająca o miłości i poszukiwaniu coraz to nowych doświadczeń, głodu mocnych i niezwyczajnych doznań. – To było już u Witkacego, ale jest też znakiem naszych czasów, w których tabletką można zmienić swoje emocje, a lęk przed śmiercią wyrugowany został przez propagandę. Ludzie są nienasyceni, nawet jeśli o tym nie wiedzą – stwierdza reżyser. – Chciałbym, aby widz, który obejrzy „Sinobrodego”, uświadomił sobie swój głód.