Ponad pół tony ważą największe z butów, które staną u stóp gigantycznej drabiny do nieba, zaprojektowanej przez prof. Józefa Szajnę dla Rzeszowa. Kolejne buty umocowane zostaną na szczeblach. Wszystkich będzie siedem. Wykonały je uczennice Zespołu Szkół Plastycznych im. Piotra Michałowskiego w Rzeszowie, a odlał Zakład Metalurgiczny „WSK Rzeszów”. Budowa pomnika na ul. Krakowskiej właśnie ruszyła. Zapowiada się na najbardziej efektowny monument stolicy Podkarpacia.
– Drabiny Szajny stoją w kilku miastach, ale w żadnym nie jest to tak genialne miejsce. Rzeszowska drabina stanie na wzniesieniu ul. Krakowskiej i mając będzie wyglądać naprawdę efektownie. Zwężająca się ku górze i pochylona w osi ku miastu będzie doskonałym symbolem „drogi do nieba” – jest pewna Monika Tohl, która wraz Ewą Bielecką prowadzi Pracownię Ceramiki Artystycznej z ZSP im. Piotra Michałowskiego w Rzeszowie. To z ich pomocą sześć uczennic plastyka przygotowało formy butów, z których Zakład Metalurgiczny „WSK Rzeszów” wykonał odlewy. Rzeszowski ratusz zwrócił się do szkoły z prośbą o wykonanie elementów pomnika ponad rok temu. Przez dwa miesiące, od kwietnia 2022 roku, w ramach zajęć szkolnych, ale i przez wiele godzin po lekcjach nad butami pracowały: Martyna Chorzępa, Agnieszka Ożóg, Daria Siwiec, Celina Winczowska, Kinga Fiołek oraz Wiktoria Curkowicz.
Do wykonania miały siedem modeli. – Dostałyśmy rysunki przedstawiające wizję profesora Szajny. Podano na nich wymiary, ale sam wygląd butów był dość orientacyjny. Starałyśmy się, aby zgodnie z intencją artysty nawiązywały do znoszonych, zniszczonych, obozowych butów – opisuje Monika Tohl. Ponieważ właśnie takie profesor Szajna, były więzień obozu Auschwitz, umieszczał w wielu swoich dziełach.
– Buty zostawione są na drabinie jak balast przez ludzi, którzy wspięli się ku niebu. To symbol tych, którzy coś zrobili dla naszego świata – tłumaczy Jerzy Fąfara, który – tuż przed śmiercią Szajny w 2008 roku – szukał wraz z profesorem idealnego miejsca dla pomnika.
Plastycy się do pracy
Pracę nad butami w plastyku zaczęto od wykonania modeli w glinie. Większość w skali mniejszej niż ostateczny odlew, ponieważ są naprawdę sporych rozmiarów. Dwa buty, które staną u podstawy drabiny, mają ponad 1,5 metra długości. Kolejne, ustawiane coraz wyżej na drabinie, z każdym szczeblem są coraz mniejsze. Ostatni ma 45-centymetrową podeszwę.
– Modele w skali musiały jednak dokładnie odwzorowywać proporcje z projektu, w którym opisano wysokość, długość i szerokość każdego buta. Niektóre są niskie, inne z cholewami – zwraca uwagę Monika Tohl. – Koordynując pracę aż sześciu autorek pracujących nad różnymi butami, musiałyśmy zadbać o to, aby ich projekty pod względem plastycznym były spójne stylistycznie. Ponieważ zadanie znacznie wykraczało poza program nauczania w szkole plastycznej, musiałyśmy je też nauczyć całego procesu przygotowania do odlewu, zaznajomić z technicznymi szczegółami, dopilnować, by w modelach nie zabrakło np. skosów odlewniczych.
Wykonanie modeli z gliny to dopiero pierwszy etap. Kolejny to wykonanie dla każdego buta odlewu negatywowego z gipsu. Uczennice przygotowały je w częściach, które potem trzeba było poskładać w całe buty i w takich formach odlać modele pozytywowe.
– Kiedy te gipsowe modele, zobaczył główny technolog i szef odlewni WSK, podkreślali, że każda nierówność, wgłębienie i zmarszczenie, będzie także w metalu widoczne. Na co dzień odlewnia wykonuje precyzyjne części dla lotnictwa. Wykonanie „sfatygowanych” butów zdecydowanie nie było dla nich zwykłym zadaniem. Ale nam o to właśnie chodziło – uśmiecha się Monika Tohl. – Aby się lepiej zrozumieć, pojechałyśmy do fabryki, by zobaczyć, jak proces odlewania wygląda w takim zakładzie. Przez te dwa miesiące często konsultowaliśmy cały projekt z technologiem, aby wszystko dobrze się udało. Raporty z etapów pracy nad butami trafiały także do urzędu miasta, który je akceptował.
Odlewy czekają od czerwca
W końcu gotowe modele butów pojechały do odlewni. Dwa były w skali rzeczywistej, a pięć mniejszych, które po komputerowym przeskanowaniu posłużyły do stworzenia większych odlewów. Odlewy wykonano z aluminium. Były gotowe już w czerwcu 2022 roku. Sama drabina jest ze stali, a prace przy jej posadowieniu na pasie zieleni rozdzielającym jezdnie ulicy Krakowskiej już się rozpoczęły. Niedaleko Galerii Nowy Świat, około 5 metrów za przejściem dla pieszych (w stronę miasta), w ziemię wprowadzone zostaną 14-metrowe pale, dzięki którym konstrukcja będzie stabilna. Buty zostaną przymocowane do szczebli (szczeble mają ok. 50 cm szerokości) potężnymi śrubami. – Każdy but ma otwory odprowadzające wodę, aby nie zbierała się w środku i nie zamarzała zimą – dodaje Monika Tohl i dodaje, że dla artystycznego zespołu z plastyka, który wykonał zadanie bezpłatnie, praca przy drabinie Szajny była prawdziwym wyzwaniem.
Efekt będzie można zobaczyć jeszcze przed wakacjami. Monument ma powstać do końca czerwca.
Drabina do nieba powstaje dzięki zaangażowaniu i finansowaniu wielu firm. Obok wspomnianego zakładu metalurgicznego są to: Elektromontaż Rzeszów S.A, Inżynieria Rzeszów S.A., Park Hotel Dawid Pacyna, BESTA Przedsiębiorstwo Budowlane, RESHAL HALINA BAJOR, Miejskie Przedsiębiorstwem Dróg i Mostów oraz ALUTEAM-ALUMECO. Projekt i wizualizacje pomnika wg koncepcji profesora Szajny wykonał jego syn – Łukasz Szajna.
Józef Szajna, malarz, scenograf, reżyser, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, urodził się w 1922 roku w Rzeszowie, chodził do szkoły (II LO im. płk. Leopolda Lisa-Kuli), działał w obronie we wrześniu 1939, sabotował niemiecką produkcję w przejętej fabryce WSK, za co został potem uwięziony w obozie KL Auschwitz. Przeszedł tam przez celę śmierci, co uczyniło go człowiekiem, który „dostał życie po raz drugi” i miało wpływ na twórczość – malarską, scenograficzną i reżyserską, której poświęcił się po zakończeniu wojny i ukończeniu ASP w Krakowie. Był współzałożycielem, dyrektorem, dyrektorem artystycznym Teatru Ludowego w Krakowie. W roku 1972 roku założył Warszawskie Centrum Sztuki „Studio”. Opracował scenografię i reżyserował wiele przedstawień teatralnych w kraju i za granicą. Jego prace były i są wystawiane w wielu miastach Polski i na licznych wystawach światowych. Pod koniec życia artysta mocniej związał się z rodzinnym Rzeszowem, w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej wystawił spektakl „Deballage” (Rozpakowanie), a ponadto przekazał swoje prace do powstałej przy Teatrze Szajna Galerii. W Rzeszowie stoi już jeden pomnik jego autorstwa: Przejście 2000 na pl. Cichociemnych.