Reklama

Kultura

Elżbieta Lewicka o Fryderykach 2018

Elżbieta Lewicka
Dodano: 30.04.2018
38623_Ela
Share
Udostępnij
Po raz 24. wręczono Nagrody Akademii Fonograficznej Fryderyk 2018 w kategoriach: muzyka poważna oraz rozrywka i jazz. Skrzydlate statuetki za całokształt otrzymali m.in. Zbigniew Wodecki (ciekawe, dlaczego za życia Mistrza nikt o tym nie pomyślał?), oraz Agnieszka Duczmal, na szczęście żyjąca i w świetnej formie, w tym roku kontynuująca 50. sezon koncertowy założonej przez siebie Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus. 
 
Na uwagę zasługują nieliczne wydawnictwa muzyki klasycznej i jazzowej, ale wszyscy artyści sygnujący swoimi nazwiskami owe płyty są mistrzami swoich instrumentów, czy głosów i znają się na muzyce. To stwierdzenie nie dotyczy, niestety reprezentantów kategorii Muzyka Rozrywkowa. Tu, prawie jak co roku, pojawiły się propozycje wtórne, nijakie, a wykonawcy przeciętni i bez osobowości (nieliczne wyjątki to Krzysztof Zalewski, czy Kortez).
 
Dlaczego współczesna polska muzyka rozrywkowa ma się coraz gorzej? Myślę, że rodzimi twórcy piosenek zapominają o najważniejszym elemencie muzycznego produktu. Tym „czymś” jest zgrabna melodia. Ci, którzy wielokrotnie udowodnili, że potrafią pisać chwytające za ucho i serce przebojowe i wartościowe jednocześnie melodie (S. Krajewski, J. Borysewicz niemal zostali skazani na kompozytorski niebyt.)
 
Dziś  w Polsce panuje moda na sceniczne „zosie- samosie”: sama sobie napiszę tekst, muzykę, sama to zaśpiewam i za wszystko sama wezmę kasę. Efekt takiego jest na ogół żałosny, a nieliczne wyjątki (Ania Dąbrowska) potwierdzają wielki błąd muzycznej paralaksy i efekty tegoż w postaci braku przebojów oraz zalewającej polski rynek muzyczny coraz większej miernoty.
 
Starsi wiekiem, doświadczeni zawodowo polscy piosenkarze z osobowością (M. Rodowicz, E. Geppert, G. Turnau) wiedzą, że warto korzystać z usług utalentowanych twórców, bo śpiewanie dobrych piosenek po prostu się opłaca – buduje markę i dobrą opinię wykonawcy. Ale dzisiejszym światem rządzi wyłącznie pieniądz, więc „zosie- samosie” polskiego szołbizu szaleją. Jedynym kryterium popularności i uznania zdaje się być częstotliwość występowania na tzw. „ściankach”.
 
Czy zauważyli Państwo, że na ściankach nigdy nie mizdrzył się Z. Wodecki, S. Soyka, czy M. Szcześniak? Podczas tegorocznej gali Fryderyk 2018 ścianka była oblegana przez artystów mocno, a występy muzyczne – były mocne, czy słabe? Zapamiętali  Państwo któryś? Nie? Ja też  nie!
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy