Reklama

Kultura

Deep Purple i ich ostatnia płyta inFinite

Elżbieta Lewicka
Dodano: 25.04.2017
32322_infinitie_1
Share
Udostępnij
Po złowieszczo brzmiącym tytule przedostatniej płyty “Now What?!” w 2013 roku, okazało się, że legendarna formacja DEEP PURPLE  nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Świadczy o tym najnowszy album zespołu pt. „inFinite”.
 
Początki grupy sięgają roku 1968. Szczęśliwie – mimo przerw w działalności i zmian personalnych – Deep Purple działa od r. 2002 w stabilnym, świetnym składzie. Jedynym muzykiem grającym nieprzerwanie w zespole jest perkusista Ian Paice, ale basista Roger Glover i charyzmatyczny wokalista Ian Gillan – choć z przerwami –  od 1969 r. współtworzą wspaniałą historię zespołu.
 
Konfrontując najnowsze wydawnictwa płytowe supergrupy The Rolling Stones Blue &Lonesome”i niewiele młodszych Purpli, z satysfakcją stwierdzam, że ci ostatni są w tym zestawieniu pierwszymi. Ostatnią płytę Stonesi nagrali z bluesowymi coverami, co niewątpliwie jest ukłonem w stronę ich najważniejszych, muzycznych inspiracji, ale do ich interpretacji nie wnieśli dosłownie niczego.
 
Ostatnia płyta Deep Purple zawiera 9 autorskich kompozycji i jeden bluesowy cover grupy The Doors. Została nagrana w tym samym miejscu i pod kuratelą Boba Ezrina, odpowiedzialnego za poprzedni krążek zespołu. Choć album „inFinite” nie zawiera ani jednego przeboju w sensie komercyjnym, na miarę pamiętnych „Smoke on the Water”, czy „Perfect Strangers”, to jednak cały materiał z płyty daje dużą radość słuchania muzyki hardrockowej nie skażonej wszechobecnymi, zunifikowanymi brzmieniami charakteryzującymi studyjne produkcje, od których nie stronią nawet przedstawiciele klasycznych gatunków. Wyjątek stanowią tu (niepotrzebne moim zdaniem) sekwencje ze spreparowanym wokalem Gillana.
 
Współczesna muzyka grupy  Deep Purple potwierdza niekwestionowaną przez lata artystyczną klasę wykonawczą i wciąż duży potencjał twórczy jej członków. I chociaż słynny, hardrockowy wokal Iana Gillana nie zniewala już jak przed laty, to wciąż brzmi w nim wielka siła jednego z najważniejszych, wokalnych przedstawicieli gatunku. A przecież piękny Ian to 72- latek! Fani grupy Deep Purple, których w Polsce jest mnóstwo, zwłaszcza w grupie 55 plus,  na pewno już doskonale znają płytę „inFinity”. Młodszej, rockowej publiczności polecam ten krążek, bowiem stanowi on przykład rzetelnego, rockowego rzemiosła, podpartego latami doświadczeń. To klasyka gatunku i szkoła dla wszystkich, którzy chcą grać muzykę rockową.
 
Uwagę zwracają wyważone proporcje między poszczególnymi solówkami a aranżowanymi fragmentami utworów. Teksty niebanalne – choć osadzone w rzeczywistości – zaciekawiają. Szkoda tylko, że w obecnej twórczości Deep Purple brakuje mocnego, riffowego grania, zwłaszcza z czasów, kiedy w grupie grał RitchieBlackmore! Teoretycy muzyki klasycznej, analizując twórczość  kompozytorów różnych epok, ostatni okres ich twórczości nazywają „schyłkowym”. To określenie zupełnie nie przystoi twórcom  muzyki zwanej rozrywkową, jazzową, czy rockową. Oczywiście, że zarówno fani, jak i twórcy wymienionych stylistyk muzycznych czują zbliżającą się tzw. „ smugę cienia”. Ale – „kto bogatemu zabroni?”
 
Na koniec raz jeszcze porównam Purpli do Stonesów. Dlaczego? Ponieważ – choć Stonesi od lat wyglądają na totalnych  i – o dziwo- wciąż żyjących rockandrollowców, ten fakt niewątpliwie wciąż powoduje szum medialny wokół zespołu, to jednak już dawno zaprzedali się show bussinesowi i komercji, co niekoniecznie idzie w parze z rockandrollową ideologią. Porównując ilość koncertów Deep Purple i The Rolling Stones w Polsce – rachunek jest prosty i na korzyść Deep Purple. Niebotyczne honoraria Stonesów to niewątpliwa barierą dla wielu organizatorów koncertów – od początku istnienia zespół odwiedził Polskę zaledwie trzykrotnie. Ale Purple są zawsze w naszym zasięgu.
 
Koncertowali w Polsce wiele razy sami i w wersji symfonicznej ( pamiętam np. wzruszający i porywający koncert w katowickim Spodku z rosyjskimi filharmonikami). Obecnie Deep Purple realizuje, mam nadzieję, że jednak nie ostatni plan „The Long Goodbye Tour’, którego częścią będą majowe koncerty zespołu w Łodzi i Katowicach. Czy rzeczywiście będzie to ostatnia trasa?

Mam nadzieję, że nie, choć wielu recenzentów muzycznych tworzy, być może nadinterpretacje dotyczące faktu pojawienia się dwudziestego, studyjnego albumu Deep Purple ”inFinity” –  prognozując koniec działalności grupy. Pesymistów odsyłam więc do słownika j. angielskiego!

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy