Reklama

Kultura

Recital Kate Liu. Muzyka ponad czasem

Elżbieta Lewicka
Dodano: 25.05.2016
27380_liou_1
Share
Udostępnij
Festiwal trwa, ale już chyba można powiedzieć, że wtorkowy recital pianistki Kate Liu (urodzonej w Singapurze, zamieszkałej w Chicago, a studiującej w Filadelfii) był nadzwyczajnym wydarzeniem muzycznym. Dzięki zajęciu III miejsca na ubiegłorocznym XVII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. F. Chopina, młoda artystka otrzymała wiele propozycji koncertowych w USA, Azji i oczywiście w Europie. Skorzystali z tej okazji organizatorzy łańcuckiego festiwalu – i chwała im za to!

W pierwszej części wieczoru Kate Liu zagrała wczesną III Sonatę fortepianową B-dur KV 281 W.A.Mozarta. Jasne i klarowne Allegro, tajemnicze, liryczne, niezwykle subtelnie wykonane Andante amoroso i III cz. Allegro- energiczne, pogodne. Interpretacja zwłaszcza II cz. Sonaty była zapowiedzią dalszej, muzycznej uczty. I kiedy zabrzmiał Brahms –  kunszt wykonawczy Kate Liu objawił się w całej okazałości. Usłyszeliśmy 4 Ballady z opusu 10., trudne technicznie do wykonania. To utwory inspirowane ponurymi i tajemniczymi opowieściami gotyckimi. Za pomocą tej muzyki pianistka opowiedziała zupełnie nowe, swoje historie. Najpiękniej zabrzmiała 4. Ballada H-dur, zagrana prawie bez emocji, delikatnym dźwiękiem, z pięknie budowaną kulminacją, grana ze spokojem i rozmysłem –nieśpieszna opowieść snuta poza czasem rzeczywistym.

Po przerwie jako pierwszy zabrzmiał Nocturn H-dur nr.1 op.62 F. Chopina. Właśnie zaczynał się wieczór, a ptaki żegnały głośnym śpiewem dzień. Ten śpiew wpadał przez otwarte okna do Sali koncertowej, co się często zdarza podczas łańcuckiego festiwalu, ale tym razem stało się to przy chopinowskim nokturnie! Czyż to nie cudowne? Nokturn- muzyka nocy – zabrzmiał w najlepszym z kontekstów, kojąco i magicznie.

Zupełnie inna przecież pod względem wyrazu Sonata fortepianowa h-moll nr. 3 op.58 stanowiła kontrast do idyllicznego nastroju nokturnu. Poszczególne jej części Kate Liu budowała z właściwą dla tej kompozycji dramaturgią i liryką – bez cienia egzaltacji.

Publiczność zachwycona kreacją artystyczną młodej pianistki  gromkimi oklaskami poprosiła o bis. Kate Liu uraczyła nas przecudnej urody kompozycją J.S. Bacha w adaptacji A. Silotiego  ( Preludium b- moll), a całość zakończyła znów chopinowskim nokturnem. I choć oklaskom nie było końca – Kate Liu definitywnie zeszła ze sceny.

Kate Liu reprezentuje inne, niż to, do którego przyzwyczailiśmy się w Europie, podejście do pianistyki.

Jej gra jest nadzwyczajnie dojrzała i wyważona. Nie epatuje techniką, swoich nieograniczonych możliwości w tym względzie używa po to, aby nadać muzyce wyjątkowego wyrafinowania. Posiada mocno indywidualny, momentami wręcz introwertyczny styl i tę właściwą ludziom Wschodu cechę pozwalającą zachowywać wykonawcy emocjonalny umiar, a dźwiękom prawdziwie metafizyczne istnienie, granie poza czasem rzeczywistym. Kreowanie muzyki między dźwiękami to rzadka – nawet u największych muzyków – cecha. Kate Liu tę cechę posiada.
 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy