Był rekordzistą nominacji do tegorocznej edycji Fryderyków – nagród polskiego przemysłu fonograficznego. Otrzymał ich aż cztery (płytowy debiut roku, płyta roku pop, piosenka roku, teledysk roku). Ostatecznie ze środowej gali wyjechał z jedną statuetką – za płytowy debiut roku, czyli album "Bumerang". W czwartek o godz. 21 w rzeszowskim klubie LUKR Kortez odebrał nagrodę muzyczną Polskiego Radia Rzeszów – "Werbel 2015", a następnie zagrał koncert wraz z całym zespołem.
Kim jest człowiek, którego debiutancki album był jednym z najbardziej oczekiwanych na polskim rynku muzycznym? Kortez to w rzeczywistości Łukasz Federkiewicz, rocznik 1989, „chłopak z sąsiedztwa”, a dokładnie z Iwonicza.
Uczył się gry na puzonie w szkole muzycznej w Krośnie. Na studiach w Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego dr Elżbieta Drążek-Barcik, prowadząca zajęcia z emisji głosu, odkryła, że Łukasz ma predyspozycje do śpiewania. – Zacząłem śpiewać, ale głosem operowym – wspomina Kortez.
Piosenki na gitarę zaczął pisać pod wpływem muzyki Clarence’a Greenwooda. Wtedy nic jeszcze nie zapowiadało, że przebojem wejdzie na polski rynek muzyczny. Ożenił się, pracował jako nauczyciel rytmiki w przedszkolu. Kiedy jednak urodził mu się syn, ta praca okazała się niewystarczająca, by zapewnić rodzinie utrzymanie. Łukasz zrezygnował więc z przedszkola. Imał się różnych zajęć: pracował w lesie, na budowie, a nawet jako ochroniarz w Biedronce.
Dziś Kortez utrzymuje się z muzyki, ale gdyby coś się w tej materii zmieniło, to – dzięki tamtemu doświadczeniu – nie będzie to dla niego koniec świata. Po prostu znajdzie inną pracę. Na moje pytanie, czy łatwo mu dziś wyobrazić sobie świat bez śpiewania, uśmiecha się: – Świat bez śpiewania nie istnieje. Bez względu na to, co robimy i gdzie pracujemy, śpiewać zawsze wolno.
„Muzyczny” plan zaczął realizować nieco przypadkiem. W grudniu 2013 r. – za namową siostry – zgłosił się na rzeszowskie eliminacje do programu „Must Be The Music”. Nie powalił jurorów na kolana. Właściwie w kwestii oceny jego występu podzielili się: na „tak” byli Adam Sztaba i Elżbieta Zapendowska; Kora i Piotr Rogucki byli krytyczni. Podczas tego przesłuchania miał jednak przysłowiowy łut szczęścia: Łukasza zauważył Paweł Jóźwicki, szef wytwórni i studia nagraniowego Jazzboy, człowiek-instytucja polskiej branży muzycznej, który dostrzegł w młodym wokaliście wielki potencjał, spodobała mu się muzyczna szczerość Łukasza. Jóźwicki zaproponował, że pomoże Łukaszowi nagrać jego piosenki w swoim studiu w Warszawie.
W kwietniu 2014 r. Kortez podpisał kontrakt płytowy z Jazzboy Records. Przez ponad rok pracował nad debiutancką płytą – „Bumerang”. Rodziła się w ogniu często gorących dyskusji Korteza, Jóźwickiego, producenta Olka Świerkota i autorki większości tekstów Agaty Trafalskiej. Płyta, poprzedzona EP-ką m.in. z utworem „Zostań”, ukazała się we wrześniu 2015 r. Piosenka wspięła się na szczyty list przebojów, w tym tak ważnej, jak ta w radiowej Trójce. No i… zaczęła się „kortezomania”.
Piosenki Korteza poruszyły głębokie pokłady wrażliwości, i to nie tylko kobiet. – Bardzo ekstra, że ludzie tak to odbierają. Chciałem zrobić coś tak prostego w melodii, żeby ta prostota wzbudzała emocje. Chyba mi się udało to, co założyłem – cieszy się wokalista.
Rzeczywiście, cechą jego piosenek jest prostota, ale w najlepszym znaczeniu tego słowa. Śpiewa, jakby szeptał ukochanej osobie najbardziej intymne wyznania. – Pokazywanie emocji przez krzyk zostawiam innym – podkreśla. Odbiór piosenek Korteza świadczy o tym, że ludzie tęsknią za takimi właśnie, czystymi, szlachetnymi emocjami.
Wielu dziennikarzy i krytyków w ostatnich miesiącach zastanawiało się, na czym polega fenomen Korteza. I doszli do wniosku, że m.in. na tym, iż – w czasach, kiedy muzykę sprzedają tanie chwyty i sprytnie wykreowana fikcja – on się nie mizdrzy, nie zabiega o niczyje względy. Ani publiczności, ani muzycznej branży. Inna odpowiedź: Kortez jest człowiekiem szczerym. Takim, któremu wierzy się od początku do końca.
– Jaki jest sens mizdrzyć się i udawać kogoś, kim się nie jest? To słabe – tłumaczy Łukasz. I dodaje: – To, co mam w środku, co myślę w danej chwili, co czuję i co mam w sercu, przelewam na papier, siadam w studiu, grzebię i robię muzę. Chodzi o szczerość, o to, żeby to było prawdziwe, żebym ja sam był z tego zadowolony i pomyślał: kurczę, to jest właśnie to, co chciałem z siebie wyrzucić. Kiedyś, wyrzucając z siebie problemy w formie piosenek, w ogóle nie zastanawiałem się nad tym, czy ktoś to będzie chciał słuchać. To było po to, żeby mieć chwilę oczyszczenia.
Kortez od początku swojej kariery musi zmagać się z siłą stereotypu, że człowiek, który wygląda jak hip-hopowiec, ziomal z blokowiska, nie może pisać piosenek, które wyciskają łzy. Łukasz nazywa takie postawy głupim, stereotypowym myśleniem. – Zawsze chciałem przełamywać stereotypy i myślenie ludzi, bo to głupio, że ktoś obcy nie ma do człowieka szacunku tylko dlatego, iż wygląda jak wygląda. On go już sklasyfikował: pewnie wyszedł z więzienia i zaraz mi coś ukradnie – tłumaczy. I dodaje: – Jestem do tego przyzwyczajony i mam to gdzieś. Nie zawsze ktoś w środku jest taki, na jakiego wygląda. Czasem lubię założyć koszulę, czasem bluzę z kapturem, dzisiaj np. jestem w dresach i czuję się w nich dobrze.
Kortez jest człowiekiem pokornym. Artystyczna pokora nakazała mu nagrać tyle wersji piosenki „Zostań”, aż zarejestrował tę właściwą, która trafiła na płytę. Albo nie dyskutować, gdy zaproponowano mu w wytwórni, by zaśpiewał nie swoje teksty, mimo iż uprawia rodzaj piosenki autorskiej, wręcz intymnej, a teksty potrafi napisać sobie sam. – Uważam, że to, iż mogę sobie sam napisać tekst czy muzykę, nie oznacza, że jestem najlepszy – zaznacza skromnie. I dodaje: – Im więcej ludzi coś tworzy, tym to jest lepsze. Tylko żeby zrobić coś fajnego, trzeba znaleźć takich ludzi, którzy myślą podobnie i mają w sercu to samo.
Nie „zwariował” od popularności. Dalej chce tworzyć muzykę, uczy się produkcji, tego, jak nagrywać.
A jakie ma plany na ten rok? Oczywiście, nadal koncerty (a koncertuje sporo), ale także wydanie drugiej płyty, nad którą obecnie pracuje. – Tak naprawdę, co innego robić? – pyta skromnie. – Cieszyć się i pławić w szczęściu, i w tym, że mi się w końcu coś w życiu udało? Bez sensu. Mam sporo piosenek, a po co mają one leżeć w szufladzie?
Jest więc szansa, że kolejne przeboje będą wzruszać słuchaczy do łez. I będą oni do tych piosenek wciąż powracać. Jak bumerang z tytułu debiutanckiej płyty Korteza.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.