Po niezbyt udanym pod względem wokalnym niedzielnym, plenerowym koncercie festiwalowym, poziom artystyczny i wykonawczy Muzycznego Festiwalu w Łańcucie został przywrócony – dzięki poniedziałkowemu wieczorowi. Wystąpili mistrzowie swoich instrumentów – skrzypek Piotr Pławner i klawesynista Marek Toporowski. W programie dwuczęściowego koncertu usłyszeliśmy 6 Sonat na skrzypce i klawesyn Jana Sebastiana Bacha. Melomani mieli więc niezwykłą okazję do zapoznania się z kompletem tych niezwykłych kompozycji, które genialny J.S. Bach napisał około roku 1720. Z festiwalowej sceny popłynęła muzyka nadzwyczaj wyrafinowana, kontemplacyjna, intelektualna i niosąca same pozytywne emocje.
Piotr Pławner (m.in. zwycięzca prestiżowego X Międzynarodowego Konkursu im. H.Wieniawskiego w Poznaniu) należy do grona najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojego pokolenia. Z równym powodzeniem interpretuje zarówno muzykę kameralną, jak i solowe dzieła orkiestrowe. Jego gra charakteryzuje się dbałością o niuanse wykonawcze i stylistyczne, ekspresją i nieudawaną emocjonalnością, nie mającą jednak nic wspólnego z egzaltacją muzyczną.
Marek Toporowski to wybitny znawca instrumentów klawiszowych (klawikord, klawesyn, historyczne fortepiany), jest cenionym klawesynistą, organistą, kameralistą i dyrygentem. W Łańcucie grał na klawesynie, który jest własnością Filharmonii Podkarpackiej. Toporowski z dużym temperamentem realizował partie basso continuo, a najbardziej spektakularny popis swoich umiejętności wykonawczych dał w drugiej części VI Sonaty na skrzypce i klawesyn G-dur, którą J.S.Bach napisał nietypowo, bo tylko na jeden instrument – klawesyn solo.
J.S.Bach większość swoich kompozycji pisał z przeznaczeniem do wykonywania przez zawodowych muzyków i przez siebie, dlatego też jego dzieła stawiają przed artystami często olbrzymie wyzwania – zwłaszcza natury technicznej. Obok części utrzymanych w średnich, czy wolnych tempach znajdujemy w Sonatach na skrzypce i klawesyn karkołomne wręcz fragmenty oparte na typowej dla Baroku technice komponowania (w której J.S.Bach nie miał sobie równych) zwanej snuciem motywicznym.
Podczas wczorajszego koncertu publiczność z zapartym tchem śledziła „zmagania” artystów z tymi właśnie najbardziej skomplikowanymi pod każdym względem fragmentami Sonat interpretowanych przez P.Pławnera i M.Toporowskiego na najwyższym, światowym poziomie. W pewnym momencie zadrżały nawet kryształy niewzruszonego niczym, zabytkowego żyrandola wiszącego tuż nad sceną – to P.Pławner będąc w muzycznym afekcie zamaszystym ruchem uniósłszy swój smyczek uderzył w żyrandolowe kryształy – na szczęście bez szwanku dla zabytku i dla smyczka.
Ten nadzwyczajny koncert zakończył się tylko jednym bisem bowiem – jak powiedział P. Pławner: z Bachem można medytować w nieskończoność, ale Państwo spieszą się na kolejny koncert ( K. Janda w Filharmonii Podkarpackiej).