Reklama

Kultura

Maślona czerpie z Tarantino garściami i… “Kos” zachwyca

Aneta Gieroń
Dodano: 20.01.2024
  • Paweł Maślona na rzeszowskiej premierze "Kosa" w Kinie Zorza. Fot. Tadeusz Poźniak
Paweł Maślona na rzeszowskiej premierze "Kosa" w Kinie Zorza. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

– Quentin Tarantino jest duchowym patronem naszego filmu. Korzystamy z estetyki, jaką stworzył, żeby pójść dalej – mówił w Rzeszowie Paweł Maślona, reżyser „Kosa” nagrodzonego „Złotymi Lwami” na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. I robi to brawurowo. Film zapowiadany jako „kościuszkowski western”, albo „Tarantino po polsku” jest mistrzowskim popisem reżysera Pawła Maślony, scenarzysty Michała A. Zielińskiego oraz fenomenalnej obsady aktorskiej. Widz jest zachwycony żonglerką gatunków filmowych, gdzie trup ściele się gęsto, a ironii, pastiszu, paraboli, czarnego humoru jest więcej niż „krwi koryta”.  I jak dodał  Robert Więckiewicz, genialny w roli rosyjskiego rotmistrza Dunina: „Robimy dokładnie to samo, co Tarantino – samplujemy! Tarantino też uprawia sampling. Jego filmy, to filmy, które kiedyś widział i które wysamplował”. Ekipa Maślony wysamplowała obraz tak dobrze, jak w polskim kinie nie widzieliśmy od lat. Powstał film śmiały i wymowny, odzierający z sielskości I Rzeczpospolitą i mit sarmaty, w pewnym sensie „ku przestrodze nam współczesnym”.

W piątek w Kinie Zorza w Rzeszowie odbyła się podkarpacka premiera „Kosa”. A to nie przypadek, Podkarpacka Komisja Filmowa ma swój udział w sukcesie obrazu. Produkcja realizowana była też na Podkarpaciu, w Wilczej Woli, Nowej Dębie i Kolbuszowej, a film powstał w ramach Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego, przy wsparciu finansowym Województwa Podkarpackiego. Od 26 stycznia pojawi się w kinach w całej Polsce.

Premiera “Kosa” w Kinie Zorza. Fot. Tadeusz Poźniak

Film na ostatnim Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył aż 9 nagród, w Rzeszowie, gdzie na premierze pojawili się: reżyser Paweł Maślona, aktorzy Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat, Matylda Gieżgno oraz producentka Aneta Hickinbotham, doczekał się owacyjnego przyjęcia – w kinie wypełnionym do ostatniego miejsca. Dla Rzeszowa to także kolejna znakomita premiera filmowa, bo dzięki dobrym decyzjom Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego i jej szefowej Marty Kraus, mamy swój udział w powstawaniu najlepszych w Polsce filmów, w tym dwóch, które w ostatnich latach zdobyły nominacje do Oscara: „Zimnej wojny” Pawła Pawlikowskiego i „Bożego Ciała” Janka Komasy.

“Kos” film Pawła Maślony o Tadeuszu Kościuszce

Wiosną 1794 roku do Polski wraca generał Tadeusz „Kos” Kościuszko (Jacek Barciak), który planuje wzniecić powstanie przeciwko Rosjanom, mobilizując do tego polską szlachtę i chłopów. Towarzyszy mu przyjaciel i były niewolnik, Domingo (Jason Mitchell). Tropem Kościuszki wraz z listem gończym podąża rosyjski rotmistrz, Dunin (Robert Więckiewicz), który za wszelką cenę chce pojmać generała, zanim ten wywoła narodową rebelię. W tym samym czasie młody chłop, Ignac (Bartosz Bielenia), szlachecki bękart, marzy o nadaniu herbu i majątku przez swojego nieprawego rodzica, Duchnowskiego (Andrzej Seweryn), który tuż przed śmiercią uwzględnia go w testamencie. Gdy ojciec umiera, chłopak ucieka przed przyrodnim bratem, Stanisławem (Piotr Pacek), który nie chce dopuścić do realizacji ojcowskiej woli. Ignac ma tylko dwa dni, by dotrzeć do Krakowa, gdzie testament zostanie zalegalizowany. Losy wszystkich mężczyzn splatają się w dworku Pułkownikowej (Agnieszka Grochowska).

– Z Michałem Zielińskim, autorem scenariusza, zależało nam, by dotknąć tematu przemocy, opowiedzieć o rzeczywistości, w której żyliśmy, a jednocześnie sam obraz dawał nam szanse na świetną filmową zabawę. Dla Michała najważniejsze są wyraziste postacie w mocnych sytuacjach, a dla mnie to w kinie jest najpiękniejsze – mówił Paweł Maślona.

I krwistych, znakomicie zagranych postaci w „Kosie” jest naprawdę dużo. Wąsowski, w tej roli Łukasz Simlat to kwintesencja zła, zdemoralizowania i upadku polskiego szlachcica.

– Jak to zrobić, żeby mój bohater nie był sztampowy, bo złych bohaterów widz już oglądał setki – opowiadał w piątek w Rzeszowie Simlat. – Ale niezależnie, jakie zadanie miałbym u Pawła Maślona, biorę je w ciemno. W przypadku Wąsowskiego to była kilkumiesięczna podróż w wyobraźni. W końcu wymyśliłem, że z ust będzie mu ciekła ślina, że wokół tego zbudujemy jego odpychającą fizjonomię. 

– Dla mnie każda postać wykreowana, to jakaś wariacja na temat siebie samego stworzona przez aktora. Prawda aktora polega na umiejętności spotkania się ze swoim „cieniem”. Jeśli tego nie potrafi – udaje, a jego bohater nie jest straszny – stwierdził Maślona.

– Bohaterowie mają dużo nie tyle z nas, co z naszych doświadczeń, umiejętności kumulowania obserwacji, spostrzeżeń – precyzował aktor.

Łukasz Simlat. Fot. Tadeusz Poźniak

I rzeczywiście, jedna z najkrwawszych, ale i najważniejszych scen w „Kosie” dzieje się w karczmie z udziałem Wąsowskiego. Tam widzimy krańcowe upodlenie drugiego człowieka, dziką agresję, w końcu nieludzką przemoc i scenę gwałtu na upośledzonej Weronce.

– Ta sekwencja dobrze zagrana, prawdziwie pokazująca, jak traktowani byli chłopi,  jest backgroundem do całego filmu. Do tego, co mówił Kościuszko. Realistyczna, przerażająca, uwiarygodnia całość – tłumaczył Łukasz Simlat.

Cały obraz Maślona rozgrywa się w spojrzeniach, napięciach, emocjach. Sekwencja w dworku to majstersztyk gry toczonej między bohaterami. Gdy przy stole zasiadają: Kościuszko (Jacek Barciak), Dunin (Robert Więckiewicz), Pułkownikowa (Agnieszka Grochowska), Domingo (Jason Mitchell), w końcu Ignac (Bartosz Bielenia) i jego przyrodni brat Stanisław (Piotr Pacek), widzowie przez prawie godzinę podglądają diaboliczną grę, jaką Dunin prowadzi z Kościuszką, Domingo i Pułkownikową. I choć w filmie nie ma spektakularnych, kosztownych scen batalistycznych, to świetny scenariusz i znakomita obsada nadają filmowi niezwykłe tempo i intensywność.  Kościuszko grany przez Jacka Braciaka zachowuje spokój i dystans. Jason Mitchell ma w sobie ten amerykański luz, który świetnie ożywia film, a gospodyni, w którą wciela się Agnieszka Grochowska, to dumna Polka, XVIII-wieczna feministka. Jest jeszcze diaboliczny fircyk, czyli Piotr Pacek jako Stanisław i Ignac, który na chwilę podniósł zniewolony kark. 

W “Kosie” rotmistrz Dunin o Polsce i Polakach

Fascynuje rotmistrz Dunin, przerażający gracz i cynik. To postać, która mówi o Polsce i Polakach kwestie, których nie sposób zapomnieć. Polskie niepowodzenia podsumowuje, wysysając mięso z raka. Według niego Polacy zawsze przegrywają, fantazję o honorze stawiają przed pomyślnością ojczyzny (w dewizie “Bóg, Honor, Ojczyzna”, honor stawiają przed ojczyną). A potem niańczyć ich musi mateczka Rosja.

– Najpiękniejsze i najgorsze jest to, że on mówi prawdę – stwierdził Robert Więckiewicz grający Dunina. – On nam przystawia lustro do twarzy i mówi: „tak wyglądacie”. Dunin nas dotyka, ale i coś nam uświadamia. Gdy patrzymy na współczesną polską polaryzację, nienawiść, to czy nie brzmi to znajomo?! Współcześnie w Polsce mamy dwa obozy, które się nienawidzą i tak samo jest w „Kosie”.

Robert Więckiewicz. Fot. Tadeusz Poźniak

W filmie historycznym, który okazuje się aktualny nie tylko w przekazie polskim, ale też bardziej uniwersalnym. Chociażby w scenie, w której Ignac i Domingo ściągają koszule, a widz dostrzega plecy poorane bliznami. Jednego pod drągiem polskiego szlachcica, drugiego od bicza amerykańskiego plantatora. A przecież skóra bliźni się tak samo, zostawiając na całe życie znaki… To też tłumaczy dlaczego Ignac i Domingo tak dobrze się rozumieją, mimo że nie mówią w tym samym języku.

Film historyczny w Kinie Zorza w Rzeszowie

– Decyzja, by robić film historyczny jest trudna i kosztowna – przyznała Aneta Hickinbotham, producentka „Kosa”, współwłaścicielka Aurum Film. – Najłatwiej jest pójść do sklepu, kupić ubrania, wynająć mieszkanie i kręcić film współczesny. Tak się robi prawie wszystkie seriale, które w Polsce oglądamy. W filmie historycznym wszystko trzeba wykreować. To są ogromne koszty. Nasz film trwa 2 godziny, a my kręcimy około 3 minuty dziennie. To uzmysławia poziom zaangażowania czasowego i finansowego w przedsięwzięcie, jakim jest film historyczny.

Ubrania, przedmioty, meble muszą być uszyte albo zrobione. Na potrzeby filmu zbudowano i spalono drewniany dwór. Mundury Dunina i rosyjskich żołnierzy zostały wymyślone i uszyte na potrzeby „Kosa” z zachowaniem realiów epoki. Wszystko to praca znakomitej kostiumografki, Doroty Roqueplo, prawnuczki Ludwiki Sosnowskiej, ukochanej Tadeusza Kościuszki.

Aneta Hickinbotham. Fot. Tadeusz Poźniak

– Takie filmy jak „Kos” ogromnie zyskują na dużym ekranie – przekonywała Aneta Hickinbotham. – I mimo trudności, jestem zwolenniczką kręcenia takich obrazów. Nie możemy robić tylko współczesnego kina – widz oczekuje czegoś więcej, niż tylko komedii romantycznych.

Zwłaszcza, że “Kos” jest także rozliczeniem z polskimi przywarami narodowymi; opowieścią o zwaśnionych mitomanach, niezdolnych do systematycznej, wspólnej pracy; o klasowej przemocy. Szlachta liczy, że “na koń wsiędzie i jakoś to będzie” – jak pisał Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu”. Ani myśli, by do walki posyłać chłopów, bo przecież robota w polu czeka. Twórcom „Kosa” udało się odbrązowić Tadeusza Kościuszkę. Wyciągnąć go ze szkolnych podręczników i oddać ludowi – bez dydaktyzmu, w świetnie zrealizowanym obrazie z maksimum emocji.

Fotografie Tadeusz Poźniak

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy