W sobotę Lewica zaprezentowała swoich kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Chociaż, w przeciwieństwie do KO na listach Lewicy nie znalazł się ani jeden z ministrów konstytucyjnych, to są na niej wiceministrowie – Krzysztof Śmiszek (MS), Joanna Scheuring-Wielgus (MKiDN) i Andrzej Szejna (MSZ).
Scheuring-Wielgus pytana była, kto powinien zastąpić ją oraz ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza (KO) na stanowiskach kierownictwa resortu. Odparła, że wcześniej najlepszą kandydatką na stanowisko ministra kultury była ona sama. “To się nie udało, jest to kwestia związana z koalicją i podziałem resortów” – wyjawiła.
Mówiła też, że rozmowy na temat tego, kto ją zastąpi jeszcze trwają. Wyraziła nadzieję, że będzie miała wpływ na obsadzenie tego stanowiska, bo jak wyjaśniła, w MKiDN jest mnóstwo kwestii, które rozpoczęła. “Chciałabym, żeby były dokończone dokładnie w tym kierunku, w którym rozpoczęłam” – wyjaśniła.
“Gdyby się okazało, że opuszczę ministerstwo, to nie znaczy, że nie będę się kulturą zajmowała. Jednym z głównych tematów polskiej prezydencji w UE, która rozpoczyna się w styczniu będzie kwestia związana z młodymi twórcami wchodzącymi na rynek” – podkreśliła.
O swojego zastępcę nie boi się wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek. “Lewica ma długą ławkę z ekspertami, którzy mogą zajmować się kwestiami sprawiedliwości. W odpowiednim czasie, kiedy wyborcy i wyborczynie zadecydują, że będę pełnił mandat europarlamentarzysty taką osobę przedstawimy” – powiedział PAP. “Jest umowa koalicyjna. Stworzymy ten rząd demokratyczny w kilka partii. Reprezentacja każdej partii jest w każdym ministerstwie, zatem i w ministerstwie sprawiedliwości” – dodał.
Pytany przez PAP, czy nie ma zagrożenia, że po wyborach do PE i rekonstrukcji rządu Lewica straci część stanowisk, odpowiedział, że “umowa koalicyjna jest jak konkordat, można ją wypowiedzieć, ale za zgodą obu stron, więc jestem spokojny o miejsca Lewicy w resortach, w których jesteśmy bezpieczni”.
Na liście Lewicy znajdują się też obecni eurodeputowani. “Jedynką” z Warszawy jest Robert Biedroń, Marek Belka otwiera listę w woj. łódzkim, a Włodzimierz Cimoszewicz w woj. zachodniopomorskim i lubuskim.
Biedroń pytany przez PAP o podejście do swoich konkurentów z innych list, np. KO, gdzie pierwsze miejsce w Warszawie ma szef MSWiA Marcin Kierwiński, a drugie b. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, odpowiedział, że szanuje ich, bo konkurencję trzeba szanować. “Będziemy na pewno rozmawiali o przyszłości Unii Europejskiej. Ja mam jasne stanowisko, że chcę Europy dla rozwiązywaniach co dziennych spraw, blisko ludzi” – powiedział. “Nie mogę się doczekać debat i zapraszam koleżanki i kolegów abyśmy debatowali w Warszawie, w stolicy prawdziwie europejskiego kraju, o tym w jakim kierunku nasza stolica i nasz region będzie zmierzał” – dodał.
Biedroń pytany, czy nie obawia się, że KO zabiera Lewicy wyborców o podobnym światopoglądzie, odpowiedział: “jeżeli moją kontrkandydatką jest prezydentka Warszawy, która nie dawała patronatu Paradzie Równości przez lata, a dawała patronat paradom jamników, to pokazuje w praktyce, jak różne mamy wizje tego, w jakim kierunku Europa powinna podążać” – odpowiedział.
Marek Belka mówił dziennikarzom, że “coraz więcej spraw w Europie nie może być rozwiązywanych przez kraje indywidualne, a powinna być rozwiązywana wspólnie”. Jego zdaniem “musimy być ważnym członkiem tego gremium decyzyjnego. Nie oznacza to jednak, że mamy być jak bachor tupiący i krzyczący w niebogłosy, tak, jak to było za poprzednich rządów, tylko musimy działać merytorycznie, zgodnie z zasadami dyplomacji, ale też zgodnie z naszym interesem” – zaznaczy. “Jest na to szansa, bo jest w tej chwili takie +ssanie+ na Polskę. Boksujemy w wadze znacznie wyższej niż powinniśmy, ale to bardzo dobrze” – ocenił.