Reklama

Kraj

Aleksander Dańda przed komisją śledczą ds afery wizowej. Proszono o priorytetowe potraktowanie 286 osób.

Karolina Mózgowiec, Agata Andrzejczak / PAP
Dodano: 22.04.2024
Fot. PAP/Paweł Supernak
Warszawa, 22.04.2024. Wezwany na świadka konsul generalny RP w Mumbaju, pełniący obowiązki konsula generalnego RP w Hongkongu w okresie relewantnym dla prac Komisji Aleksander Dańda na posiedzeniu sejmowej komisji śledczej ds. afery wizowej, 22 bm. w Sejmie w Warszawie. (aldg) PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak Warszawa, 22.04.2024. Wezwany na świadka konsul generalny RP w Mumbaju, pełniący obowiązki konsula generalnego RP w Hongkongu w okresie relewantnym dla prac Komisji Aleksander Dańda na posiedzeniu sejmowej komisji śledczej ds. afery wizowej, 22 bm. w Sejmie w Warszawie. (aldg) PAP/Paweł Supernak
Share
Udostępnij

Aleksander Dańda powiedział przed komisją śledczą ds afery wizowej, że jako konsul generalny w Hongkongu otrzymał z MSZ 17 maili z prośbą o priorytetowe potraktowanie łącznie 286 obcokrajowców przy wydawaniu wiz. Ocenił, że konsulowie zostali w tym procederze wykorzystani jako narzędzie.

W poniedziałek sejmowa komisja śledcza ds. badania legalności, prawidłowości oraz celowości działań, a także występowania nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium Polski od listopada 2019 r. do listopada 2023 r., przesłuchała Aleksandra Dańdę, obecnie konsula generalnego RP w Mumbaju, który do września 2023 r. pełnił obowiązki konsula generalnego RP w Hongkongu.

Dańda zeznał, że pierwszy mail od Departamentu Konsularnego MSZ, którzy przekierowywał prośbę ówczesnego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka ws. aplikantów wizowych, wpłynął do konsulatu w Hongkongu 27 kwietnia 2022. Wyjaśnił, że korespondencja początkowo była adresowana do konsula RP w Manili i zawierała 124 nazwiska obcokrajowców.

“Po sprawdzeniu przez konsulat w Manili okazało się, że te osoby, mimo że mają obywatelstwo filipińskie, nie zapisały się w konsulacie w Manili. Wtedy wicedyrektor (Departamentu Konsularnego Beata) Brzywczy przesłała tego maila do mnie. Okazało się, że te osoby zapisały się u nas w Hongkongu w systemie e-konsulat i oczekiwały na wylosowanie terminu na złożenie wniosku wizowego. Był to pierwszy mail, który otrzymaliśmy z prośbą o priorytetowe potraktowanie wniosków i umożliwienie złożenia wniosków w jak najszybszym terminie” – relacjonował świadek.

Pytany, ile Filipińczycy płacą pośrednikom za pomoc w uzyskaniu zezwoleń na pracę, świadek odpowiedział, że z informacji, które do niego docierały, to była kwota ok. 35 tys. dolarów hongkońskich, czyli ok. 18 tys. zł. Dodał, że o tej kwocie konsulat w Hongkongu informował Departament Konsularny MSZ w grudniu 2021, po spotkaniu z konsulem generalnym na Filipinach. “Wtedy otrzymaliśmy od niego taka informację, że tyle jest pobierane od wnioskujących” – uściślił.

Zapytany, dlaczego wnioski wizowe obywateli Filipin były składane do konsulatu w Hongkongu, zaznaczył, że procedura powinna się odbywać w Manili, zgodnie z prawem filipińskim. “Natomiast zgodnie z prawem lokalnym Hongkongu i prawem polskim, te pracownice mogły składać wnioski u nas ze względu na zmianę w ustawie o cudzoziemcach i wnioskowanie o wizę u nas nie wymagało ze strony obywatelek Filipin przechodzenia cyklu szkoleń, które organizuje ich rząd, uzyskiwania certyfikatów filipińskich odnośnie umiejętności językowych” – powiedział.

Poinformował, że odpisał na maila z MSZ wskazując na obiektywne przeszkody w przyjęciu tych osób w tak szybkim terminie. Wytłumaczył, że wynikały one z warunków pandemicznych w Hongkongu – była to piąta fala zachorowań na Covid, która była tam najbardziej dotkliwa.

Dańda powiedział, że wprowadził wówczas zmianowość pracy w konsulacie i ograniczenia w przyjmowaniu aplikantów do 5, 6 dziennie, co spowodowało wzrost liczby wniosków wizowych oczekujących na rozpatrzenie. Podkreślił, że konsulat przyjmował sam wszystkie wnioski; nie korzystał z outsourcingu. Zaznaczył, że w momencie otrzymania maila konsulat miał kolejkę oczekujących na 3, 4 miesiące, natomiast wcześniej obsługiwał wnioski na bieżąco.

Świadek przekazał, że wnioski wizowe obcokrajowców z maila były przyjmowane dodatkowo, w nadgodzinach, “starając się zachować zasadę równości wnioskodawców”. Dodał, że trwało to, cztery miesiące, do sierpnia 2022.

Z treści maili przytoczonych przez wiceprzewodniczącego komisji Marka Sowę (KO) wynikało, że kolejne osoby otrzymywały odpowiedź już w ciągu kilku dni. Świadek wyjaśnił, że proces przyspieszono, ponieważ we wrześniu 2022 r. zniesiono “najbardziej rygorystyczne przepisy covidowe w Hongkongu”.

Dańda powiedział, że łącznie z Departamentu Konsularnego MSZ przyszło 17 maili z nazwiskami 286 obcokrajowców ubiegających się o wizy. “Te wnioski były dużo lepiej przygotowane niż przeciętne wnioski składane u nas w konsulacie” – podkreślił.

Poinformował, że pierwszy mail od współpracownika Wawrzyka, Edgara Kobosa, wpłynął w lipcu 2022 i było to zapytanie o dokumenty potrzebne do złożenia wniosku wizowego. Zeznał, że Kobos przedstawiał się jako przedsiębiorca rolny. Podkreślił, że w tamtym czasie konsulat nie miał informacji, żeby Kobos był powiązany z listą 124 nazwisk z maila, który się pojawił kilka miesięcy wcześniej.

Dańda podał, że Edgar Kobos wysłał w lipcu kolejne maile z “prośbą, by wydać wizę przed otrzymaniem przez daną osobę oceny z krajowego systemu konsultacji”. Wyjaśnił, że system jest wykorzystywany przy ocenie wniosków wizowych, w której na wniosek konsula lub z urzędu wysyłane są prośby o sprawdzenie wniosku wizowego pod kątem osoby, która ubiega się o wizę i pod kątem potencjalnego pracodawcy. Dodał, że podmioty konsultujące Straż Graniczna, policja, Państwowa Inspekcja Pracy, a wiodącym jest Urząd ds. Cudzoziemców.

“Odpisałem, że takiej rzeczy zrobić nie możemy i musimy czekać na efekty sprawdzenia wysłanego w krajowym systemie konsultacji” – zrelacjonował Dańda.

Zapytany o jego spotkanie z Edgarem Kobosem, odpowiedział, że spotkali się z inicjatywy Kobosa w Warszawie, a było to poprzedzone korespondencją mailową i telefoniczną z Departamentem Konsularnym MSZ. Według Dańdy, Kobos “miał pretensje, że były za wolno rozpatrywane wizy”. Świadek podkreślił, że zgodnie z prawem okres oczekiwania na możliwość wjazdu do Polski wynosi dla każdej osoby 1,5 miesiąca; Kobos miał wymuszać na konsulacie w Hongkongu, żeby odstąpił od tego terminu.

“W końcówce lipca dowiedziałem się od dyrekcji Departamentu Konsularnego, że do ministra Wawrzyka dochodzą informacje, że mimo że mieliśmy mieć zamknięty konsulat ze względu na remont to i tak są przyjmowane wnioski. (…) Pytałem się w Departamencie, kto te oszczerstwa przedstawia – nie wiedzieli, mieli to wyjaśnić. W tym momencie zacząłem dostawać telefony od pana Kobosa o spotkanie. Wiedziałem, że jeżeli się z nim nie spotkam, to prawdopodobnie w dalszym ciągu będę poddawany dalszym naciskom i oczernianiu w oczach kierownictwa” – powiedział Dańda.

Zeznał, że Kobos pisał do konsulatu z prywatnej skrzynki mailowej i że pierwsze wiadomości od niego wskazywały na to, że jest to jeden z wielu przedsiębiorców rolnych, którzy się odzywali do placówki.

Świadek przyznał, że od końca lipca 2022 r. konsulat zaczął wiązać pewne osoby z list obcokrajowców przysłanych z departamentu MSZ z Kobosem. Dodał, że nie dołączał tych maili do dokumentacji wizowej danych osób, natomiast wydrukował je i przechowywał w swoim sejfie. “Uważałem te listy za sytuację niecodzienną” – powiedział.

Mówiąc o spotkaniu z Kobosem, świadek zeznał, że “nie widział celu” poinformowania o nim Departamentu Konsularnego MSZ i nie sporządził z niego notatki służbowej. Dodał, że “w obecnym składzie osobowym”, poinformowałby MSZ o takim spotkaniu.

Relacjonując przebieg spotkania, podkreślił, że na początku Kobos pokazał mu serię zdjęć uwiarygodniających go jako osobę, która “funkcjonuje w otoczeniu wiceministra Wawrzyka”.

Dańda przyznał, że Kobos kontaktował się z nim także za pomocą trzech komunikatorów: Whatsappa, Messengera i Signala. Dopytywany, dlaczego przystał na taką nieformalną komunikację zamiast oficjalnej ścieżki, odparł, że “nie widział celowości powtórzenia tego samego w mailu”. Chwilę później przyznał, że czuł się zastraszony.

Doprecyzował, że “nie do końca rozumiał, dlaczego taka osoba, jak Kobos funkcjonuje w bliskim otoczeniu wiceministra Wawrzyka”, a Departament Konsularny o tym wiedział.

“Cała ta sytuacja związana z informowaniem ministra, że my przyjmujemy, a nie powinniśmy przyjmować (wnioski wizowe), sygnalizowanie, że w konsulacie dzieją się jakieś niestworzone rzeczy, doprowadziły do tego, że uznałem, że jedynym sposobem ucięcia tych dywagacji jest moje spotkanie z Kobosem” – powiedział Dańda.

Zeznał, że podczas urlopu w Polsce spotkał się z kierownictwem Departamentu Konsularnego MSZ i rozmawiał o kwestii “dodatkowych osób do przyjęcia z polecenia wiceministra Wawrzyka”, nie udało mu się jednak umówić z samym wiceministrem. Przyznał, że odsetek odmów przyznania wizy w przypadku osób z list przysyłanych z centrali MSZ był mniejszy niż w pozostałych przypadkach.

Poseł Sowa zauważył, że konsulat w Hongkongu był chwalony w mailach przez wicedyrektor Departamentu Konsularnego Beatę Brzywczy. “Jesteście państwo placówką, która zasługuje na order z uwagi na to, co zrobiliście państwo z nawisem wizowym” – zacytował Sowa. “Nie dostałem ani orderu, dodatku motywacyjnego ani nagrody przez 5 lat swojej służby” – odpowiedział Dańda.

Na pytanie, jak odbierał interwencje przesyłane za pośrednictwem Departamentu Konsularnego MSZ ws. list obcokrajowców, odparł, że nigdy nie używano w tych mailach słów “trzeba, należy, musicie”, tylko mówiono raczej o prośbach. “Czułem, że jest to prośba sugerująca, że należy te wnioski rozpatrzyć. Dla mnie i moich pracowników były to dyspozycje, które powinniśmy w sposób poważny potraktować” – uzupełnił.

Kiedy, jak mówił, 4 maja otrzymał maila z Departamentu Konsularnego MSZ, by nie traktować już wcześniejszych próśb jako obowiązujących, poczuł ulgę, “że to się skończyło, że nie będziemy musieli dodatkowo przyjmować wniosków w trybie przyspieszonym ponad te wnioski, które już realizujemy”.

Poseł Sowa zapytał świadka, czy miał świadomość, że jako urzędnik został wmanewrowany w działalność przestępczą. “Uważam, że konsulowie zostali w całym tym procederze wykorzystani jako narzędzie” – powiedział Dańda.

Czytaj także:

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy