Ktoś mnie zapytał, po co uwalana w błocie po kostki, upieram się, by spędzić kilka godzin, w jakimś zapomnianym przez Boga i ludzi zakątku Bieszczadów, z rozmówcą może i ciekawym, ale przecież takim zwyczajnym, czytaj ani pięknym, ani bogatym, ani tym bardziej wpływowym, czy rozpoznawalnym w mediach społecznościowych. No właśnie, po co?! Po pierwsze, choćby dlatego, że wiele lat temu, kiedy byłam jeszcze studentką, mądry profesor zwrócił mi uwagę, że za biurkiem najlepiej układa się papiery, a to oferuje najbliższy urząd pocztowy, albo stanowiska referenta w dowolnym urzędzie. A co ważniejsze, tylko blisko ludzi można próbować bez fałszywej nuty w każdym słowie opowiadać o rzeczywistości.
Boleśnie doświadczyła tego rzeczniczka rządu, Joanna Kopcińska, która spotkała się niedawno w Sejmie z rodzinami osób niepełnosprawnych i próbowała nawiązać z nimi kontakt. Choć określenie „próbowała” to słowo mocno na wyrost. Już dawno nie widziałam spotkania ludzi z tak odległych, żeby nie powiedzieć równoległych światów, którzy nie mają najmniejszych szans, by spotkać się w pół słowa.
Przeraziła mnie alienacja każdej ze stron. Emocjonalne, ale harde, bo życie je nauczyło, matki dzieci ze znacznym stopniem niepełnosprawności, które od urodzenia aż do śmierci, 24 godziny na dobę wymagają przy sobie obecności opiekuna, zazwyczaj matki, bo to one walczą o swoje dzieci do końca. Z drugiej strony kobieta, też matka, która po pierwsze jest lekarzem, ale po drugie i co dominujące w jej życiu, politykiem.
Mam świadomość, że niektórzy mają predyspozycje do bycia tylko politykami gabinetowymi i źle wypadają w konfrontacjach na żywo, ale u rzeczniczki rządu, niczym nie da się wytłumaczyć braku jakiejkolwiek próby nawiązania kontaktu z kobietami, do których przyszła do Sejmu. Fakt, że się jest ministrem, na drabinie społecznej o kilka pięter wyżej od protestujących kobiet, nikogo i nigdy nie upoważnia do przemawiania ex cathedra. I dopóki pani minister nie porzuci monologu jako jedynej formy komunikacji, powrót do rzeczywistości może być mocno utrudniony.
Zresztą nie tylko dla niej. Politycy opozycji mają podobny problem. Polacy od dawna nie chcą krytyki waszych przeciwników politycznych, nawet jeśli ta jest uzasadniona. Chcą zaangażowania, pracy i skoncentrowania się na faktycznych problemach współczesnej Polski. Chcą, byście przedstawili lepszy plan niż 500 zł na dziecko i własną reformę sądownictwa oraz opieki zdrowotnej.
I jak twierdzi Justyna Kopińska, znakomita polska reportażystka: – Nie wiem jak długo musiałabym patrzeć w twarz Grzegorza Schetyny, albo Włodzimierza Czarzastego – obecnie szefów dwóch partii opozycyjnych – aby zobaczyć cień idealizmu i wiary w ludzi.
Nie zgodzić się z nią nie sposób!