Reklama

Biznes

Czy terroryzm może być piękny? Świetny wykład prof. Stefana Chwina

Redakcja
Dodano: 20.02.2018
37774_prof
Share
Udostępnij

– Istnieje około 400 definicji terroryzmu. Na potrzeby wykładu stworzyłem swoją. Ułomną, tak jak wszystkie inne – mówił prof. Stefan Chwin podczas wykładu „Terroryzm i piękno. Między historią a literaturą” wygłoszonym w Teatrze im. W. Siemaszkowej. Ceniony historyk literatury i pisarz przyznał, że tematyka jego wykładu to efekt obserwacji tego, co obecnie dzieje się w świecie. Profesor przypomniał o najgłośniejszych zamachach terrorystycznych w Polsce i o wydźwięku, jaki znalazły na kartach literatury. – Tak już jest, że terroryzm przestaje być terroryzmem, jeśli jest nasz – mówił.

Wykład spotkał się z żywym zainteresowaniem publiczności, poruszonej piękną polszczyzną profesora Chwina oraz wnikliwością przedstawionego eseju. Choć wydawałoby się, że trudno o bardziej odległe pojęcia niż terroryzm i piękno, esej profesora pokazał je w bliskim związku.

Czym jest prawdziwy terroryzm?

– Według niektórych historyków, początki polskiego terroryzmu sięgają czasów Michała Piekarskiego, który 15 listopada 1620 r. dokonał zamachu na króla Polski Zygmunta III Wazę. Nie ma jednak pewności, czy to co się stało przed katedrą św. Jana w Warszawie było zamachem terrorystycznym, bo Piekarski, który od wielu lat był chory psychicznie, chciał zemścić się na królu za to, że został pozbawiony prawa do zarządzania swoim majątkiem – rozpoczął swój wykład prof. Stefan Chwin.

Wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego wyjaśnił, że stworzył własną definicję terroryzmu, choć definicji tego pojęcia jest kilkaset. – Jeśli ktoś zabija z powodów osobistych, nie jest terrorystą, nawet jeśli wysadza się w powietrze lub strzela do tłumu. Motywy prawdziwego terroryzmu są zawsze ponadosobiste. Zabija on zawsze dla jakichś spraw ogólniejszych i jeśli zabija władcę państwa, to nie po to, by zająć jego miejsce. Podstawowym źródłem terroryzmu jest rozpacz i poczucie zupełnej bezsilności. Terroryzm może też być silny, sterowany i sponsorowany przez wielkie mocarstwa, jednak ta forma terroryzmu nie będzie nas interesować – mówi prof. Stefan Chwin. – Podstawową formą działalności terrorystycznej, o której chcę mówić, jest użycie przemocy która poprzez uderzenie w cel pośredni chce wymusić zmianę polityczną na jakiejś instytucji lub zbiorowości w jakiejś ogólnie ważnej sprawie. Terroryzm jest ostateczną bronią słabych, przypartych do muru, którzy w swoim odczuciu nie mają żadnego innego wyjścia.

„Konrad Wallenrod” i „Kordian”, czyli terroryzm w ujęciu dwóch wieszczów

Tak rozpoczął się ponad godzinny wykład profesora, w którym zmierzył się on z tematyką rzadko omawianą w historii literatury i jeszcze rzadziej w naszej codzienności. Prof. Stefan Chwin zaznaczył, że polska  kultura zetknęła się na dobre z terroryzmem na przełomie XVIII i XIX wieku w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach, podczas trzech zaborów. Wielokrotnie przywoływał znane i mniej znane dzieła literackie oraz stosunek pisarzy do terroryzmu. Nawiązywał też do ważnych wydarzeń historycznych, jak np. zrzucenie bomby na Hiroszimę. – Czy zrzucenie bomby o godzinie ósmej rano na miasto, które nie miało strategicznego znaczenia w działaniach wojennych, można nazwać atakiem terrorystycznym? – pytał.

W 1828 roku w „Konradzie Wallenrodzie” Adam Mickiewicz ulokował współczesny terroryzm polski po stronie piękna. Zamaskowany bojownik Konrad Wallenrod przenika w środowisko wroga, a potem podstępnie rozsadza je od środka, tak jakby skrycie podkładał bombę. Także Juliusz Słowacki podjął temat terroryzmu w „Kordianie”, gdzie polska organizacja podziemna rozważa zamach na przywódcę Rosji, który przyjechał do Polski z wizytą oficjalną. Kordian, odpowiednik współczesnego pracownika Biura Ochrony Rządu, odrzuca argumenty umiarkowanych i zamierza podczas nocnej warty zabić przywódcę rosyjskiego państwa, jednak mdleje. Słowacki, wstrząśnięty wydarzeniami historycznymi, w „Kordianie”  dokonał estetycznej nobilitacji postawy polskiego terrorysty.

– Terroryzm początku XIX wieku, o którym pisali Słowacki i Mickiewicz, miał założenia utopijne. Wiązał główne nadzieje z zamachem na władcę autorytarnego. Terrorysta Mickiewicza był kimś rodzaju Samsona, ale z piętnem mroku duszy Kaina – mówił prof. Chwin.

Bandyci z PPS-u, czyli terroryzm w latach 1904-1911

Prof. Chwin dużo uwagi poświęcił czasom, które jego zdaniem są białą plamą, jeśli chodzi o znajomość historii oraz historii literatury. Chodzi o rewolucję 1905 roku na ternie Królestwa Polskiego oraz lata po niej następujące.

–  Gdyby dziś powstała w Polsce organizacja podobna do tej, jaką w 1904 roku powołał Józef Piłsudski – Wydział Spiskowo-Bojowy PPS-u, od razu zostałaby wpisana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych na listę organizację terrorystycznych, a także na podobne listy prowadzone przez CIA i FBI. Bojowcy sami określili siebie jako organizację wykonawczo-terrorystyczną. Tylko w 1906 roku dokonano w Polsce 1245 zamachów terrorystycznych, a pod koniec rewolucji, w roku 1911, gdy impet działań zaczął słabnąć, w Polsce miało miejsce 134 zamachy. Liczba zamachowców i bombiarzy z tego okresy obejmuje setki nazwisk. Łącznie w latach 1905-1911 dokonano w Polsce ok. trzy tysiące zamachów terrorystycznych, a liczba bojowników szacowana jest na ok. osiem tysięcy, którzy mieli przeciwko sobie ćwierć miliona rosyjskich żołnierzy i policjantów  – opowiadał S. Chwin. – Etos tych walk podjęła polska literatura, ale daleki on był od etosu rycerskiego.

W tym miejscu profesor wspomniał takie dzieła literackie, jak np. „Para czerwona” Józefa Ignacego Kraszewskiego, „Noktur” Stefana Żeromskiego, „Płomienie” Stanisława Brzozowskiego, twórczość Bolesława Prusa, Henryka Sienkiewicza i Aleksandra Świętochowskiego. Niektórzy publicyści tamtego okresu posuwali się nawet do sugestii, że bojówkarze Piłsudskiego zapisywali się do tej organizacji z powodu zaburzeń seksualnych. Prasa socjalistyczna przedstawiała ich jako łotrów z narodowej demokracji, którzy sami stali się mordercami Polaków. Z drugiej strony, przedstawiono duchowe piękno polskich terrorystów w opozycji do podłości systemu.

– Jak literatura polska zmieniała terroryzm w piękno, to temat na osobną książkę – stwierdził profesor.

Jak o terroryzmie pisała młoda Zofia Nałkowska

Jego zdaniem, najdalej posuniętą estetyzacją polskiego terrorysty i piękna ewangelicznego jest opowiadanie Andrzeja Niemojewskiego „Pan Jezus w Warszawie”, w którego kluczowym momencie sugerował podobieństwo między śmiercią Jezusa na krzyżu a powieszeniem socjalistycznych zamachowców: Okrzei, Krauzego i Kasprzaka na szubienicach cytadeli aleksandryjskiej w Warszawie. Niemojewski sugerował, że gdyby Jezus znalazł się w tym czasie w Warszawie, zostałby tak samo surowo potraktowany jak oni. Co ciekawe, Niemojewski był ateistą i głosił poglądy wolnomyślicielskie i antyklerykalne.

Drugą z przywołanych przez profesora książek był „Książę” Zofii Nałkowskiej. Młoda Nałkowska ukazała portret młodej inteligentki Alicji, która stopniowo przechodziła na stronę rewolucji, a jej problemem było przezwyciężenie w sobie wstrętu do fizycznej i obyczajowej brzydoty ludzi rewolucji.

Zamach na prezydenta Narutowicza poparło tysiące polskich katolików

Prof. Stefan Chwin przypomniał także „gorący” rok 1923, gdy tysiące polskich katolików poparło zamach na prezydenta Gabriela Narutowicza. Na pogrzeb mordercy – Eligiusza Niewiadomskiego, który planował zabić Piłsudskiego, ale „w zastępstwie” zabił Narutowicza, przyszło ponad 10 tysięcy ludzi. Jego grobu strzegła warta honorowa złożona z endeckich robotników, a w kościołach odprawiano manifestacyjne msze za spokój duszy zabójcy, których polscy biskupi musieli zakazać. W 1923 roku imię zabójcy – Eligiusz nadano 300 dzieciom.

– Byłymi terrorystami byli czterej premierzy Polski oraz dwóch prezydentów RP – Stanisław Wojciechowski oraz Ignacy Mościcki, który zamierzał wejść do cerkwi i podczas prawosławnej mszy dokonać zamachu terrorystycznego na generała Hurkę i towarzyszących mu Rosjan – opowiadał. – II RP nadawała imiona terrorystów placom, ulicom, skwerom i szkołom. Polska literatura okresu międzywojennego włączyła terrorystów do kultury masowej czyniąc ich bohaterami opowieści sensacyjnych dla młodzieży w stylu Jamesa Bonda.

– Tak już jest, że terroryzm przestaje być terroryzmem, jeśli jest nasz – spuentował prof. Chwin dodając, że w Gdańsku znajduje się tablica z brązu poświęcona braciom Ryszardowi i Jerzemu Kowalczykom, którzy w 1971 roku wysadzili aulę WSP w Opolu w proteście za masakrę na robotnikach w 1970 roku. Zostali skazani na karę śmierci i bezwzględne więzienie. W 2016 r. prezydent Andrzej Duda nadał im Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski. – Terroryści islamscy też myślą sobie jako o bohaterach walk i za jakiś czas na Bliskim Wschodzie staną piękne pomniki na ich cześć.

Po nagrodzonym gromkimi brawami wykładzie rozpoczęła się krótka dyskusja pomiędzy prof. Chwinem, Wojciechem Bonowiczem i rektorem WSIiZ Wergiliuszem Gołąbkiem. Prof. Stefan Chwin odpowiadając na pytania publiczności, dał się poznać jako człowiek o dużej wiedzy, dystansie i poczuci humoru.

W kwietniu spotkanie z Anną Dymną

Wykład prof. Chwina odbył się w poniedziałek, 19 lutego o godz. 17, w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Spotkanie poprowadził Wojciech Bonowicz – redaktor i felietonista "Tygodnika Powszechnego". Wykład jest organizowany w ramach II edycji cyklu wykładów popularnonaukowych „Wielkie pytania w nauce i kulturze", realizowanego przez Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania, pod patronatem "Tygodnika Powszechnego".

Spotkaniem wieńczącym cykl wykładów "Wielkie pytania w nauce i kulturze", będzie spotkanie z udziałem Anny Dymnej oraz Wojciecha Bonowicza. Wykład pt. "Sztuka życia", zaplanowany jest na 16 kwietnia br. w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy