Reklama

Biznes

Łukacijewska chce być szefową podkarpackiej PO

Jaromir Kwiatkowski
Dodano: 22.01.2016
24426_9844_1592_lukacijewska
Share
Udostępnij
Europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska poinformowała podczas piątkowej konferencji prasowej, że będzie się ubiegać o fotel przewodniczącego podkarpackiej Platformy. Ponad 200 delegatów (ich ostateczna liczba będzie uzależniona od tego, czy mają uregulowane składki), tych samych, którzy wybierali poprzedniego szefa partii na Podkarpaciu, ma wybrać przewodniczącego 30 stycznia.
 
– Zamierzam startować, ponieważ uważam, że tutaj, na Podkarpaciu, jest wielu wspaniałych ludzi, wielu wspaniałych członków Platformy Obywatelskiej, którzy wierzą w to, że możemy wygrać, możemy odbudować silną pozycję Platformy na Podkarpaciu w oczach wyborców, możemy zrobić wszystko, żeby wygrać wybory za trzy lata – przekonywała  Łukacijewska.  
 
Zapytana o swoich potencjalnych kontrkandydatów, poinformowala, że na ostatnim zarządzie partii chęć kandydowania wyrażał poseł Marek Rząsa, a z Facebooka dowiedziala się, iż o kandydowaniu myśli także były poseł Marek Poręba. – Jeśli wygrają inne osoby, na pewno się nie obrażę – podkreśliła, po czym dodała: – Ja byłam już szefem i te ambicje mam zaspokojone. Ja chcę odbudować Platformę i chcę, żebysmy wspólnie pokazali, jak dużo dobrego zrobiliśmy dla Podkarpacia, że Platforma może wygrać, że mamy energię i nie musimy się wstydzić patrzeć ludziom prosto w oczy.
 
Dla mnie przegrana nie będzie "ciosem w szczękę" – kontunuowała ten wątek europosłanka. -. Będzie znakiem, że ludzie chcą kogoś innego, kto jest im bardziej bliski. Nie będę współdziałała z jednymi przeciwko drugim. Ja chcę połączyć wszystkich. Jeżeli będzie taka wola – będę szefem. Jeżeli nie – nie obrażę się, stanę z boku i będę wspierała tego, komu Platforma powierzy ten ster. 
 
Łukacijewska powiedziała, że nie widzi powodu, by po swoim ewentualnym wyborze na przewodniczącą podkarpackiej PO rezygnować z mandatu europosła. Przypomniała, że po wyborze do europarlamentu zrezygnowała z szefowania podkarpackiej Platformie, aby nie było wątpliwości, czy pogodzi te dwie funkcje, i poparła kandydaturę Zbigniewa Rynasiewicza na swoje miejsce. Niestety, nowy przewodniczący nie do końca miał czas dla struktur PO na Podkarpaciu. A zatem o tym, czy struktury działają prężnie, nie decyduje to, czy ich szef jest na co dzień na miejscu, czy spędza gros czasu w Brukseli. – Jeżeli ktoś chce pracować, zawsze znajdzie czas – stwierdziła. 
 
Nowy przewodniczący przejmie obowiązki w trakcie kadencji (do jej końca zostało 1,5 roku), po byłym pośle i wiceministrze Zbigniewie Rynasiewiczu, który w ub. roku zrezygnował z kierowania partią na Podkarpaciu, motywując to względami osobistymi. Jego nazwisko pojawiło się też w kontekście tzw. podkarpackiej afery korupcyjnej – w 2014 r. funkcjonariusze CBA przeszukali gabinet Rynasiewicza. 
 
Łukacijewska przyznała, że zawiodła się na Rynasiewiczu, podobnie jak wielu innych ludzi. – Ale to już jest za nami, pan Rynasiewicz zrezygnował i nie chcę oceniać, czy to, że mieliśmy taki wynik, jaki mieliśmy, jest konsekwencją braku działań w terenie. Platforma oderwała się od zwykłych ludzi. My musimy iść do ludzi i pokazać, że jesteśmy normalni, że nie jesteśmy nagle wielkimi politykami w Warszawie. Ci ludzie dali nam mandat i my powinniśmy być codziennie wśród nich i przekonywać ich do swoich racji.
 
Europosłanka wyraziła ubolewanie, że wybory szefa partii na Podkarpaciu nie odbyły się zaraz po rezygnacji Rynasiewicza oraz że nowy szef nie zostanie wyłoniony w drodze głosowania wszystkich członków, lecz tylko delegatów. Dopiero w następnych wyborach, już na pełną kadencję, będą mogli uczestniczyć wszyscy członkowie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy