Reklama

Biznes

Rzeszów oczyma tygodnika “Polityka”

Opracowała Aneta Gieroń
Dodano: 29.01.2014
10568_Kladka
Share
Udostępnij
W najnowszym numerze tygodnika „Polityki” publicyści gazety w ramach cyklu artykułów „Portrety polskich miasta” kilkanaście stron poświecili Rzeszowowi. I… czasem świeże oko z oddali zaskakująco trafnie komentuje nasze wzloty i upadki.
 
Piotr  Sarzyński, Jagienka Wilczak i Marcin Kołodziejczyk pod lupę wzięli współczesny Rzeszów, jego historyczną  i przemysłową przeszłość, narodziny Stowarzyszenia „Dolina Lotnicza” i prezydenta miasta, który nocami sprawdza ulice.
 
Pierwsze, co rzuca się w oczy z punktu widzenia publicystów „Polityki” to brak symbolu, ikony miasta. Jest wprawdzie Zamek Lubomirskich, ale niestety w większości jest atrapą postawioną na początku XX wieku przez Austriaków, podziemna trasa turystyczna, owszem dość efektowna, ale bez szczególnej historii. Rynek, pięknie odrestaurowany, ale zachwyca co najwyżej tradycyjną galicyjską prowincjonalnością. Czy więc chcemy, czy nie, Pomnik Czynu Rewolucyjnego ciągle jest najbardziej rozpoznawanym rzeszowskim motywem w Polsce. No jest jeszcze okrągła kładka na Alei Piłsudskiego, ale trudno ją traktować do końca poważnie.  Co więc pozostaje? Zdaniem Piotra Sarzyńskiego centra handlowe jako takie. Te bowiem w całej Polsce powstają jak grzyby po deszczu, ale w Rzeszowie jak grzyby po ulewie. W największych miastach Polski wypada średnio 0,8 – 1 mkw. nowoczesnej powierzchni handlowej na jednego mieszkańca, a w Rzeszowie ten wskaźnik wynosi aż 1,44, choć jeszcze niedawno było 1,6 i jest najwyższy w kraju.
 
Warszawscy publicyści sporo też miejsca poświęcają urbanistycznemu chaosowi. Ich zdaniem dziś w Rzeszowie to inwestorzy i deweloperzy  wydają się faktycznymi architektami miasta. Zaledwie kilka procent powierzchni Śródmieścia objętych jest miejscowymi planami zagospodarowania, co w praktyce oznacza, że urzędnicy mogą się zgadzać na każdą fanaberię klienta z dużymi pieniędzmi.
 
Jednocześnie władze miasta bardzo dbają, by w Rzeszowie znalazły się wszystkie te symboliczne inwestycje, nobilitujące je jako nowoczesne i europejskie. Jest więc zadbany, zrewitalizowany i gwarny Rynek z wieloma knajpkami oraz stałą sceną. Są nadrzeczne bulwary, system rowerów miejskich, a od niedawna multimedialna fontanna.
 
W przestrzeni miejskiej można się też dopatrzyć dwóch właściwości. Po pierwsze ma być czysto i ładnie. Po drugie komunikacja i drogi. Jak zauważa Sarzyński, w Rzeszowie auto jest obiektem adoracji. Tylko tutaj samochodem można przejechać nawet przez Rynek i jesteśmy jedynym dużym miastem w Polsce, gdzie nie ma płatnej strefy parkowania.
 
Rzeszów przypomina niezbyt urodziwą, ale świetnie ubraną, uczesaną i umalowaną kobietę. A jak wiadomo, makijaż potrafi zdziałać cuda – podsumowuje Piotr Sarzyński.
 
Ale Rzeszów to też  miasto wznoszące się, a właściwie opierające się na lotniczych skrzydłach. 11 lat temu powstała tu „Dolina Lotnicza”, która dziś zatrudnia ponad 20 tys. ludzi na Podkarpaciu, a firmy do niej należące mają roczną sprzedaż na poziomie 2 mld dolarów. W ostatnich latach w Rzeszowie i podrzeszowskiej Jasionce otwierane są kolejne fabryki amerykańskie, kanadyjskie i francuskie. WSK zatrudnia 4 tys. osób, 500 znalazło pracę w UTC, kolejnych 700 w Goodrichu. Przemysł lotniczy stał się zaczynem lokalnej klasy średniej. Inżynierowie nie uciekają na zmywak do Londynu, ale w Rzeszowie kupują w galeriach handlowych i napędzają klientów w restauracjach.
 
Rzeszów  to też miasto z jednym z najbardziej rozpoznawalnych prezydentów w Polsce. Tadeusz Ferenc, 74 lata, przekonania lewicowe i od 12 lat rządzący miastem o przekonaniach prawicowych. Znany z tego, że na urzędnika i wrzasnąć trzeba, bo inaczej zawsze znajdzie się taki, który nie zrozumie, że robota ma się robić. Hmmm, wrzeszcząc, prezydent kieruje się ideologią gender, ponieważ służbowo nie odróżnia kobiet od mężczyzn…

Więcej informacji o Rzeszowie w najnowszym numerze tygodnika „Polityka”. 

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy