Reklama

Biznes

Przegrana Ewy Leniart to porażka PiS

Aneta Gieroń
Dodano: 13.06.2021
54291_leniart
Share
Udostępnij
Wygrana Konrada Fijołka w I turze i zaledwie 25,1 proc. głosów dla wojewody podkarpackiej Ewy Leniart, która w wyborach na prezydenta Rzeszowa startowała jako kandydatka niezależna z KW „Wspólny Dom Rzeszów”, ale z poparciem PiS, jest wyborczą klęską Prawa i Sprawiedliwości, które od lat próbuje zdobyć władzę w stolicy Podkarpacia. Przegrana jest tym większa, że Ewa Leniart miała dobrą kampanię, sama przeszła dużą metamorfozę, jeśli chodzi o wystąpienia publiczne, a mimo to skala klęski jest większa niż w 2018 roku, kiedy to i przeciwnik był jeszcze poważniejszy, bo w starciu z legendarnym Tadeuszem Ferencem. Wówczas Wojciech Buczak z PiS zdobył 28,8 proc. głosów.
 
– Ten wynik jest na pewno poniżej oczekiwań PiS – uważa dr Paweł Kuca, politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego. – Bo o ile, spodziewano się, ż Konrad Fijołek będzie zwycięzcą I tury wyborów w Rzeszowie, to jednak żadne sondaże nie dawały mu pewnego zwycięstwa już 13 czerwca i zdobycia ponad 50 proc. głosów rzeszowian. Tym bardziej wynik Ewy Leniart, aktualnego wojewody podkarpackiego oraz członka partii rządzącej jest zaskoczeniem, a jednocześnie ostrzeżeniem wyborców dla PiS-u i całej Zjednoczonej Prawicy.

To był smutny niedzielny wieczór w sztabie wyborczym Ewy Leniart.
 
– Do zobaczenia rano, wtedy będą ostateczne wyniki i mój ostateczny komentarz – mówiła Ewa Leniart.  Spieszę, by pogratulować rywalowi. Chcę podziękować mojemu zespołowi współpracowników i moim wyborcom.
 
Wojewoda podkreśliła też, że ma nadzieję, że zwycięzca wyborów będzie zobligowany do podejmowania i rozwiązywania problemów, które były zgłaszane do Ewy Leniart i innych konkurentów.

Porażka Ewy Leniart rozpocznie zapewne dyskusje w podkarpackim PiS zaraz po ogłoszeniu oficjalnych wyników. Nie ma bowiem wątpliwości, że już dziś partia rządząca musi myśleć o kandydacie na prezydenta Rzeszowa w 2023 roku, a ławka kandydatów jest bardzo krótka, podobnie zresztą jak w innych partiach. Od lat bowiem największe partie, czyli PiS i Platforma Obywatelska, dokładają wielu starań, by w Rzeszowie nie wykreować politycznych liderów, którzy byliby realnym zagrożeniem dla najważniejszych polityków regionalnych, ale pochodzących z innych miast Podkarpacia.
 
– Te wybory na pewno miały charakter polityczny. Po pierwsze rzeszowianie postawili na lokalność i zagłosowali na kandydata, który jest „swój”, czyli z Rzeszowa. Po drugie istotne były preferencje polityczne, czyli linia podziału: PiS kontra zjednoczona opozycja. I okazało się, że w samym Rzeszowie od ostatnich wyborów prezydenckich PiS-owi nie tylko nie udało się zwiększyć grona sympatyków, co więcej, ta grupa jeszcze zmalała – dodaje Paweł Kuca.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy