Reklama

Biznes

13 czerwca finał walki o Rzeszów Wszystko może się zdarzyć!

Aneta Gieroń
Dodano: 11.06.2021
54263_kuca
Share
Udostępnij
Za nami 4 miesiące kampanii na prezydenta Rzeszowa – kampanii, jakiej w Rzeszowie jeszcze nie było, bo jeszcze nigdy tak dużo nie rozmawiano na temat Rzeszowa z tak wieloma środowiskami, a przede wszystkim z samymi rzeszowianami. Nigdy jeszcze w historii Rzeszów nie było przedmiotem tak gigantycznego zainteresowania ze strony mediów ogólnopolskich, które poświęcają nie minuty, ale całe godziny prezydenckiej kampanii w stolicy Podkarpacia. I aż żal, żeby nie powiedzieć niedowierzanie ogarnia, że w najlepszych czasach antenowych, gdy relacjonowane są debaty z Rzeszowa, w ogólnopolskich radiach i telewizjach nie są prezentowane spoty promujące Rzeszów i Podkarpacie. Lepszej okazji już się będzie, by zainteresować świat biznesu i kultury, czy nawet statystycznego „Kowalskiego”, naszym regionem. No, może jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie, ale pod warunkiem, że 27 czerwca czeka nas II tura wyborów. I… tutaj niespodzianka. Według badań sondażowych, w tych wyborach wiele scenariuszy jest możliwych. Na pewno liderem jest Konrad Fijołek, kandydat zjednoczonej opozycji, możliwe jest nawet jego zwycięstwo w I turze. Jednak wiele wskazuje na to, że konieczna będzie II tura wyborów. Tutaj o prezydenturę walczyć może Konrad Fijołek z Ewą Leniart popieraną przez PiS albo z Marcinem Warchołem mającym wsparcie Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro oraz Porozumienia Jarosława Gowina.
 
Jak zwraca uwagę dr Paweł Kuca, politolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego, w kampanii padło wiele obietnic związanych z budową parków, miejsc rekreacji, poprawą komunikacji miejskiej, budową aquaparku, południowej obwodnicy i innych, co realnie oceniając jest niemożliwe do zrealizowania w ciągu najbliższych 2 lat, a tle trwać będzie obecna kadencja. Nie ma też wystarczająco dużo pieniędzy w miejskiej kasie, by te obietnice zmaterializować.
 
– Zabrakło mi jednak spójnej i konkretnej dyskusji kreślącej wizję Rzeszowa w perspektywie 10-15 lat – zauważa Paweł Kuca. – Debaty koncentrują się wokół bieżących spraw, a szkoda, bo rzeszowianie chcą wiedzieć, w jakim kierunku rozwijać się będzie ich miasto. Już w ostatnich latach prezydentury Tadeusza Ferenca, widać było, że po tym, jak Rzeszów odmienił się infrastrukturalnie, nie bardzo był pomysł, w jakim nowym kierunku go rozwijać. Tadeusz Ferenc najlepiej czuł się w roli gospodarza miasta, który dogląda budowy nowych osiedli, dróg, remontów chodników i dba o miejską estetykę.

Zdaniem politologa, nowością w tej kampanii jest przesunięcie ciężaru rozmów z tematów infrastrukturalnych na te poświęcone przestrzeni miejskiej i jakości życia. To na pewno ma związek ze zmianą pokoleniową, jaka nastąpi w Ratuszu. Wszyscy kandydaci są o kilka dekad młodsi od Tadeusza Ferenca, a najpoważniejsza trójka pretendująca do zwycięstwa, czyli Konrad Fijołek, Ewa Leniart i Marcin Warchoł wywodzą się z pokolenia 40-latków.
 
– Co ciekawe, są to wybory na dwa lata w ramach wyborów uzupełniających, jednak skala emocji politycznych, jaka im towarzyszy jest niespotykana – dodaje Paweł Kuca. – Ogólnopolscy politycy, zarówno z partii rządzącej jak i z partii opozycyjnych traktują wybory w Rzeszowie jako zapowiedź tego, co w kolejnych miesiącach może się wydarzyć w polskiej polityce na szczeblu centralnym. Jeśli wygra Konrad Fijołek, zostanie to zinterpretowane jako początek odsuwania PiS od władzy. Zwycięstwo Ewy Leniart lub Marcina Warchoła uznane zostanie za akceptację dla obecnych rządów Zjednoczonej Prawicy. Jednocześnie jest to uproszczony i fałszywy obraz polityczny, bo wynik wyborczy w Rzeszowie wcale nie będzie potwierdzeniem aktualnych preferencji wyborczych w skali kraju.
 
Nie ma jednak wątpliwości, że ważne jest, kto znajdzie się w II turze wyborów. Raczej na pewno będzie to Konrad Fijołek, ale już nie wiadomo, czy bój o prezydenturę stoczy z Ewą Leniart, czy też z Marcinem Warchołem. Dla tego ostatniego dużym sukcesem będzie już wejście do II tury wyborów. Ewa Leniart zaś, jeśli nie zdoła wejść do II tury odnotuje dużą porażkę. Straty wizerunkowe poniesie też w razie przegranej Konradem Fijołkiem. Dla PiS, który od lat bezskutecznie walczy o zwycięstwo w Rzeszowie, to będą ważne cyfry. Tym bardziej, że ich kandydat w wyborach na prezydenta Rzeszowa najlepszy wynik, 34 proc. zrobił w 2010 roku, gdy kandydował Jerzy Cypryś. Od tego czasu 30 proc. kandydatowi PiS już nigdy nie udało się przekroczyć, a suma głosów oscylowała w granicach 26 proc. poparcia. Gdyby podobny wynik w II turze uzyskała Ewa Leniart, oznaczałoby to, że  w wyborach na prezydenta Rzeszowa za 2 lata PiS ma gigantyczny kłopot i brak kandydata.
 
– To są bardzo emocjonalne i upolitycznione wybory, a głosy wyborców rozkładają się na osi zwolennicy i przeciwnicy Zjednoczonej Prawicy – dodaje politolog.

Widać, że w kampanii największe zaangażowanie wykazują: Konrad Fijołek, Ewa Leniart i Marcin Warchoł. Dla Grzegorza Brauna to bardziej działania marketingowe, choć na pewno nie można mu odmówić barwnego  i soczystego języka oraz dużych zdolności oratorskich, co procentuje w debatach przedwyborczych. Widać też, jak dużą pracę w swoją kampanię wkłada Marcin Warchoł, który jest najaktywniejszym z kandydatów. Wiele wskazuje jednak na to, że poparcie Tadeusza Ferenca dla jego kandydatury, nie ma aż tak dużego znaczenia, a przy okazji widać, że rzeszowianie nie chcą głosować na człowieka, który dopiero od kilku lat kojarzy się z Rzeszowem.
 
– Lokalność w tych wyborach jest mocno akcentowana i na pewno jest to z korzyścią dla Konrada Fijołka – tłumaczy Paweł Kuca.
 
Jednocześnie widać, ze tematyka przestrzeni miejskiej zdominowała tegoroczną kampanię i co ciekawe, sprawnie z tych tematów udaje się wymykać Konradowi Fijołkowi oraz Marcinowi Warchołowi, co w przypadku obu tych kandydatów jest tematem kłopotliwym. Konrad Fijołek od prawie 20 lat jest radnym Rzeszowa i od 2 dekad ma wpływ na kształt rozwoju Rzeszowa. Marcin Warchoł wszędzie podkreśla, że jest absolutnym zwolennikiem kontynuacji polityki Tadeusza Ferenca. Jednocześnie widać, że rzeszowianie mówią głośne i stanowcze „nie” dla intensywnej zabudowy śródmieścia i Doliny Wisłoka. Trend, jaki lansował Tadeusz Ferenc, czyli budować i jeszcze raz budować, nieważne gdzie i jak wysoko, w kolejnych latach jest nie do utrzymania.
 
– Kampania przyniosła też wymierne korzyści dla rzeszowian. Chociażby przyspieszenie budową obwodnicy południowej, Podkarpackiego Centrum Lekkiej Atletyki, czy zahamowanie niekontrolowanej zabudowy prawego brzegu Wisłoka – dodaje Paweł Kuca.
 
Otrzymaliśmy też nieprawdopodobną promocję miasta w mediach ogólnopolskich, na którą nigdy nie byłoby nas stać i tylko szkoda, że nie ma większych pomysłów, by tę chwilową popularność zdyskontować.
 
– Za dwa lata nie będziemy już tak często na ustach całej Polski. Co więcej, także kampania może już nie być tak dynamiczna, emocjonalna i zażarta, jak ta, którą obserwujemy w 2021 roku – stwierdza politolog. 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy