Proces budowlany przebiega najczęściej w systemie „zaprojektuj i zbuduj”, „buduj” lub „optymalizuj i zbuduj”. Który wariant jest najbardziej korzystny? M.in. o tym dyskutowali uczestnicy panelu „Przygotowanie inwestycji infrastrukturalnych” podczas I Podkarpackiego Kongresu Budownictwa Infrastrukturalnego w rzeszowskiej hali Podpromie.
Zdaniem Wiesława Sowy, zastępcy dyrektora ds. inwestycji rzeszowskiego oddziału GDDKiA, nie da się wskazać, który z tych wariantów jest najlepszy. Każdy ma swoje zalety i wady. – Jeżeli wykonawca, zamawiający i inżynier potrafią rozmawiać, znajdować rozwiązania, to postęp prac w którymkolwiek z tych systemów będzie odpowiedni – stwierdził Sowa.
Między zyskiem a jakością
– Można iść w kierunku optymalizacji, jeśli mamy przygotowaną dokumentację, projekty budowlane w latach wcześniejszych – przekonywał wicedyrektor GDDKiA. – Optymalizacja jest prowadzona m.in. pod względem zgodności z aktualnymi przepisami, ale również jest powodowana potrzebą dojścia do tańszych rozwiązań, kiedy różne względy wskazują na to, że zaprojektowane rozwiązania nie są adekwatne do potrzeb w danej chwili. W systemie „buduj” jest kwestia przejścia przygotowania całej inwestycji aż do uzyskania przez projektantów rozwiązań w projekcie budowlanym.Z tym inwestorzy idą do różnych urzędów, by uzyskać czy to pozwolenie na budowę, czy zezwolenie na realizację inwestycji drogowej.Postępowanie przetargowe w systemie „buduj” odbywa się na czystą realizację. W systemie „zaprojektuj i zbuduj” wykonawca bierze na siebie rozwiązania projektowe.
– Na pewno idziemy w kierunku, żeby uzyskać decyzję środowiskową i zminimalizować ryzyka dla wykonawcy, czyli robimy pełne rozpoznanie geologiczne – mówił Wiesław Sowa o tym, jak GDDKiA pomaga wykonawcy w systemie „zaprojektuj i zbuduj”. I dodał: – To było kiedyś problemem, kulą u nogi i było robione w sposób pobieżny. Dzisiaj to rozpoznanie jest dużo lepsze. Rozpoznanie geologiczne plus wcześniejsze decyzje są przekazywane wykonawcy, który w systemie „zaprojektuj i zbuduj” bierze to i realizuje w bardzo krótkim czasie. Projekt budowlany wbrew pozorom powstaje bardzo szybko, co skraca ten proces i pozwala zrealizować to, co jest zaprojektowane.
Fot. Tadeusz Poźniak
Zdaniem Piotra Miąso, dyrektora Podkarpackiego Zarządu Dróg Wojewódzkich, „w jakiej jesteśmy aktualnie sytuacji, takie podejmujemy decyzje”.
– Jeśli mamy mało czasu, kusi nas, żeby większość spraw przekazać jako inwestor do wykonawcy, niech się martwi o projekt budowlany i załatwienie wszystkich decyzji – przekonywał Miąso. – Z drugiej strony bardzo dużo decyzyjności oddajemy wykonawcy.Wykonawca jest przedsiębiorcą, dla którego podstawową zasadą jest uzyskanie zysku, co z punktu widzenia realizacji inwestycji niekoniecznie oznacza optymalizację rozwiązań pod względem technicznym, ale optymalizację kosztów, co może się odbić na jakości.
Innym problemem, zarówno dla wykonawców, jak i inwestorów, na który zwrócił uwagę dyrektor PZDW, jest w tym systemie to, że na początku umawiają się oni na określoną cenę, która pozostaje praktycznie nie zmieniona do końca realizacji robót. Lecz jeżeli etap projektowania przeciągnie się z 16-20 do 26-40 miesięcy, to wykonawca znajduje się już w zupełnie innej sytuacji rynkowej. – Naszym celem nie jest to, żeby przedsiębiorca poniósł straty, lecz żeby uzyskać porządny projekt i przyzwoicie za to zapłacić – podkreślił Miąso.
Dyrektor PZDW stwierdził, że kierowana przez niego instytucja będzie przechodzić na inny system niż „zaprojektuj i zbuduj”. Na czym będzie polegał? – Przygotowujemy jako inwestor projekt budowlany i wszystkie decyzje, łącznie z decyzją o pozwoleniu na budowę, natomiast wykonawcy zostawiamy projekt wykonawczy, gdzie może on przedstawić swoje technologie, nowinki, innowacje, pod warunkiem że spełni wszystkie kryteria ilościowe, jakościowe, funkcjonalne, które są określone w projekcie budowlanym. Ten system nam się podoba i będziemy go testować.
Jak to robią w Norwegii, opowiadał Jarosław Wielopolski, prezes Multiconsult Polska, będącej oddziałem firmy norweskiej. – Nasza generalna dyrekcja ćwiczyła różne metody. W Norwegii był model idealny z punktu widzenia projektanta, kiedy byliśmy wynagradzani jak mecenasi, czyli za godzinę pracy. To powodowało, że kiedy zlecano projektowanie odcinka jakiejś drogi, przedstawiane były kolejne jego warianty. Można było je mnożyć w nieskończoność, bo każdy zespół miał swoje wizje. My jako projektanci nie mieliśmy nic przeciwko temu, żeby przerabiać projekt nawet 20 razy. Doszło do tego, że projektowanie 12-kilometrowego odcinka autostrady zajmowało 8 lat i do niczego to nie prowadziło. Nikt się nie mógł zdecydować, a precyzować można było do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Aby temu zaradzić, powołano nową organizację (odpowiednik polskiej GDDKiA), która ma ten proces polepszyć. Obecnie najpierw odbywa się konkurs koncepcji, projektanci wraz wykonawcami zorganizowani w teamach przedstawiają swoją koncepcję. Trzy najlepsze teamy są wynagradzani, a zwycięska koncepcja – realizowana.
– Z mojego punktu widzenia zawsze lepiej być projektantem, bo jest nam łatwiej bezpośrednio realizować to, co sobie zamawiający wymyśli – stwierdził Wielopolski. – Można sobie optymalizować projekt zarówno pod względem ekonomicznym, jak i technicznym. Jako podwykonawca jesteśmy współpracownikiem wykonawcy i musimy głównie koncentrować się na tym, żeby to zrobić jak najbardziej ekonomicznie. Kontakty są ogromne, ryzyka są ogromne, w związku z tym każda złotówka się liczy.
Odstępstwa nie na nowych inwestycjach
Zbigniew Kwaśny z Promost Consulting zwrócił uwagę, że zupełnie inaczej wygląda projektowanie w systemie „zaprojektuj i zbuduj”, gdy jest decyzja środowiskowa niż gdy jej nie ma. Uzyskanie decyzji środowiskowej w naszych warunkach trwa dość długo. Powoduje to wydłużenie tego procesu. Na etapie decyzji środowiskowej jest zgłaszanych bardzo dużo uwag do rozwiązań projektowych czy w skrajnym przypadku – do decyzji środowiskowej. Jeżeli się nie uda uzyskać warunku, że decyzja ma rygor natychmiastowej wykonalności, to poprzez odwołania inwestycja trwa 4 lata lub dłużej. W związku z tym, zdaniem panelisty, trudno się dziwić, że wykonawca, który wygrał przetarg cztery lata temu, nie jest w stanie zrealizować tej inwestycji na nowych warunkach.
Fot. Tadeusz Poźniak
– Mamy 10 miesięcy na złożenie wniosku o ZRID. To jest niemożliwe w tak krótkim czasie – przekonywał prelegent. – W związku z tym składamy wniosek, a jednocześnie za pośrednictwem organu wydającego decyzję składamy wniosek o odstępstwo. I oczywiście wszyscy zakładamy, że to odstępstwo otrzymamy. Nikt z nas nie bierze pod uwagę, że odstępstwa możemy nie uzyskać. W związku z tym przyspieszenie w procesie „projektuj i buduj” jest, ale wiąże się z bardzo dużym wysiłkiem.
– 10 miesięcy to krótki czas, ale my się ze wszystkim wyrabiamy – ripostował wicedyrektor GDDKiA. Odniósł się także do kwestii odstępstw. – Nowe inwestycje powinny być tak projektowane, aby spełniały wszystkie warunki techniczne. W związku z tym nie powinniśmy iść w kierunku, aby odstępstwa były na nowych inwestycjach. Zdaję sobie natomiast sprawę, że musimy poprawiać istniejącą infrastrukturę. Jeżeli jest przebudowa drogi, to tych odstępstw będzie bardzo dużo, bo nie jesteśmy w stanie spełnić tych warunków, które zostały przez ministra określone w nowych przepisach, cały czas zaostrzanych, a niestety stara infrastruktura się nie zmieni.