Reklama

Biznes

Rowery przyszłości JIVR Bike wyjeżdżają z Mielca

Aneta Gieroń
Dodano: 06.07.2018
40117_JIVR
Share
Udostępnij
Siedem lat temu miał marzenie, by stworzyć nowoczesny, składany rower elektryczny, który byłby idealnym środkiem komunikacji po zatłoczonym Londynie, Paryżu, albo Berlinie. I zagrał va banque. Jedyne 5 tys. funtów, jakie miał w kieszeni na czesne, wydał na świetnego designera,  który był projektantem samochodów w Bentley’u, a na kawie przekonał do siebie wiceprezesa Tesla Motors ds. marketingu i sprzedaży. W 2017 roku Marcin Piątkowski wystartował z seryjną produkcją JIVR Bike’ów w Mielcu, ale to rok 2018 ma być przełomowy. Do klientów trafi kilka tysięcy futurystycznych pojazdów elektronicznych, a zatrudnienie w firmie przekroczy 100 osób.
 
Od początku było wiadomo, że seryjna produkcja JIVR-ów będzie w Mielcu, rodzinnym mieście Marcina Piątkowskiego, gdzie się urodził i zdał maturę, a gdzie jego ojciec, inżynier-mechanik, zdobywał pierwsze doświadczenia zawodowe w PZL Mielec. Był też ogromnym wsparciem w początkach tworzenia produkcji i designu mechanicznego JIVR-a.
– To była racjonalna decyzja – mówi założyciel JIVR Bike. – Niekoniecznie podyktowana lokalnym patriotyzmem, co przemysłowymi tradycjami Mielca, które sięgają jeszcze Centralnego Okręgu Przemysłowego oraz umiejętnościami tutejszych pracowników produkcyjnych. Nasz pojazd jest trudny i skomplikowany w produkcji, a w Polsce niewiele wytwarza się produktów finalnych. Nie mamy zaawansowanej kultury tworzenia, produkcji, komercjalizacji produktu, przez to i specjalistów ciągle jest niewielu. 
 
JIVR Bike zbyt prosto jest też nazwać rowerem. Technologia jego wytwarzania ma niewiele wspólnego z klasycznym jednośladem. To raczej pojazd elektroniczny, jak iPhone na dwóch kółkach, którego nie kupimy w sklepach rowerowych i na którym niekoniecznie jeżdżą zapaleni rowerzyści. Największe zainteresowanie wzbudza wśród mieszkańców dużych miast, którzy mają problem z dojazdem do centrum. Jego powstanie poprzedziły m.in. badania marketingowe, w których Piątkowski pytał londyńczyków, jakiego transportu używają, czy są z niego zadowoleni, co by zmienili itp. Szybko się okazało, że bardzo wiele osób chciałoby jeździć rowerem, ale tego nie robi. Powody okazywały się różne. Część nie wykorzystywała roweru do transportu do pracy, gdyż odległość była na tyle duża, że musieliby się nieźle spocić, a nie mieli możliwości wzięcia prysznica i przebrania się w pracy. Inni musieli pojawiać się w biurze w eleganckim ubraniu, a rower stwarzał spore ryzyko pobrudzenia się, przede wszystkim ze względu na pokryty smarem łańcuch. Pojawiały się także obawy, związane z możliwością kradzieży roweru i niemożnością zabrania go ze sobą do biura.
 
JIVR wszystkie te problemy potrafił zneutralizować. Aby zmniejszyć wysiłek przy większych odległościach, wprowadzono do niego napęd elektryczny i ma on kilka trybów pracy. W podstawowym po prostu wspomaga naszą jazdę, dostosowując się do narzucanego tempa. Programowanie pozwoliło ten proces w pełni zautomatyzować i wykalibrować także z działaniem hamulców. Napędu można użyć także do tego, aby szybko się rozpędzić, albo pokonać odcinek pod górkę. Na elektrycznej maszynie nikt się nie spoci. JIVR nie posiada też łańcucha, a opatentowany bezłańcuchowy napęd, który zamknięty jest w ramie, nie pozwoli, by nogawki ochlapały się błotem lub smarem. W końcu rower można złożyć jak walizkę i zabrać ze sobą do biura. Niewielki, podręczny, ekologiczny, gwarantujący szybkie i sprawne poruszanie się po mieście i, co ważne, świetnie wyglądający.
 
JIVR Bike stał się też pracą dyplomową Marcina Piątkowskiego w University College London, gdzie studiował przedsiębiorczość w branży technologicznej. Wcześniej była logistyka międzynarodowa na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Do stolicy Wielkiej Brytanii trafił trochę przez przypadek. 
 
 – Siedziałem z trzema kolegami w Subwayu. Jeden z nich, Adam, miał całą rodzinę w Anglii, siostra była doktorem Cambridge, ojciec także, a mama doktorem na Akademii Górniczo – Hutniczej. W domu żartowano z niego, że jest najgłupszy w rodzinie, bo dopiero kończy licencjat, najlepiej więc, by na studia magisterskie wyjechał do Anglii – wspomina Marcin Piątkowski. – Postanowiłem zrobić tak samo i aplikowałem na trzy uczelnie: Oxford, London Business School i University College London. Wszędzie się dostałem, ale wybrałem University College London.
 
JIVR, który pozwolił Piątkowskiemu z wyróżnieniem ukończyć prestiżową londyńską uczelnię, bynajmniej nie wydawał się od początku skazany na sukces. Pierwsze wizualizacje składanego, elektrycznego roweru nie wzbudziły zachwytu wśród cyklistów. Na dziesięciu ledwo trzech mówiło, że to ciekawy pomysł. Wtedy też Piątkowski po raz pierwszy zrozumiał, jak ważne jest idealnie wyselekcjonowanie grupy odbiorców JIVR-a, który nie jest pospolitym rowerem, oraz dopracowanie designu, by powszechnie zwracał na siebie uwagę – był naprawdę „sexy”.
 
JIVR dla osób, które do tej pory na rowerach nie jeździły
 
Z nowymi wizualizacjami JIVR-a Marcin Piątkowski wyruszył pod londyński Apple Store na Regent Street. Wspólnie z kolegami po raz kolejny pokazywali model roweru, ale tym razem klientom sklepu mówili, że prezentują Apple Bike, który wkrótce wejdzie na rynek. Zainteresowanie przerosło ich wyobrażenia. I tak z inspiracji amerykańską marką Apple powstał rower, który absolutnie nie kojarzy się z tradycyjnym jednośladem – jest raczej czymś w rodzaju kultowego smartfonu na kółkach. Stało się też jasne, że najliczniejszą grupą fanów JIVR-a staną się nie rowerzyści, ale osoby, które do tej pory na rowerach nie jeździły. Korzystając z tego akurat modelu mają jednak szansę zmienić coś w swoim życiu na lepsze.
 
 
 
Marcin Piątkowski. Fot. Tadeusz Poźniak
 
– Zdobycie 200 tys. funtów na stworzenie funkcjonalnych prototypów JIVR-a i dopracowanie pięknego wzornictwa okazało się piekielnie trudnym zadaniem – mówi  Piątkowski. – Z własnej kieszeni wyłożyłem 5 tys. funtów, które miałem na czesne. 20 tys. dołożyła uczelnia, wziąłem też pożyczkę w banku, a na życie zarabiałem jako sprzedawca kanapek.  Wszystko to było dużo za mało. Odkąd pamiętam byłem jednak nieprawdopodobnie uparty i nie inaczej było tym razem. W 2012 roku założyłem firmę JAM Vehicles, bo byłem pewny, że tylko tak przekonam do siebie potencjalnych inwestorów. Miałem 23 lata, byłem nikomu nieznanym chłopakiem z Polski, ale nie bałem się zawalczyć o uwagę i wsparcie dyrektorów światowych marek.
 
Piątkowski stworzył zespół doradców, którzy pomogli mu zbudować wiarygodność na rynku. Udało mu się zwrócić na siebie uwagę m.in. Cristiano Carluttiego, ówczesnego wiceprezes Tesla Motors ds. sprzedaży i marketingu, odpowiedzialnego za rynki europejskie, azjatyckie i afrykańskie. Młody przedsiębiorca z Polski zadzwonił do niego i umówił się na spotkanie przy kawie. Poprosił, by ten spotykał się z nim raz w miesiącu i doradzał, w którym kierunku ma iść z projektem elektrycznego roweru, a on się zgodził. Wcześniej przez pół roku „testował” Polaka i zadawał mu „prace domowe”. Po tym czasie zainwestował w jego biznes.  To uruchomiło kolejne wielkie zmiany kadrowe. Do JAM Vehicles zdecydowała się wejść Fiona McAnena, była wiceprezes PepsiCo i Unilevera ds. marketingu i innowacji, oraz James Calvert, ówczesny dyrektor planowania w Draftfcb, agencji marketingowej, która wprowadziła na rynek m.in. nową markę BMW.
 
– Miałem bardzo dużo szczęścia i od początku wierzyłem w ten projekt, ale nie przypuszczałem, że na każdym etapie działalności będzie tak dużo wyzwań – mówi pomysłodawca JIVR-a. – Gdy w 2017 roku uruchamialiśmy w Mielcu seryjną produkcję pojazdu, sądziłem, że teraz będzie już tylko łatwiej i… jakże się myliłem. Więcej i więcej przybywa mi tylko pokory z każdym dniem. Czy kiedykolwiek myślałem, że będę pracował jako przedsiębiorca?! Takie marzenie ma wiele osób, w moim przypadku nie było to nic konkretnego. W pewnym momencie pomogła moja podkarpacka nieustępliwość, tym bardziej, że w pierwszych kilku latach działalności najważniejsze jest, by trwać i się nie poddać. Ważne też jest, by w głównych obszarach działalności firmy umieć przekazać władzę w ręce profesjonalistów. Teraz jesteśmy na etapie mocnego standaryzowania i wzrostu produkcji, a po latach, gdy czułem się odpowiedzialny za wszystko, dziś już poszczególni dyrektorzy czuwają nad komercjalizacją, marketingiem, sprzedażą i finansami. Następuje proces profesjonalizacji i to mnie cieszy najbardziej. Pasja jest ważna na początku działalności i w najbardziej dramatycznych momentach funkcjonowania firmy. Na co dzień najistotniejsza jest powtarzalność. Bez tego nie ma efektywności.  
 
Ubiegły rok był czasem testowania i niewielkiej, bo w ilości kilkuset sztuk, ale seryjnej produkcji. W tym roku będzie już kilka tysięcy rowerów, a firma do końca roku zatrudni ponad 100 osób. Do 2019 roku ma być ich 10 tys. rocznie, a w planach są kolejne produkty.
 
Sam JIVR jest 18-kilogramowym, elektronicznym, kompaktowym, składanym pojazdem, który ciągnąć można jak walizkę, a jadąc z prędkością 25 km/h można przejechać 50 kilometrów na jednym naładowaniu. Jeśli bateria się rozładuje (maksymalnie po 2 godzinach), alternatywą pozostaje tradycyjny sposób napędzania roweru, czyli pedałowanie, albo podłączenie go do ładowania w zwykłym gniazdku elektrycznym. Kierownica JIVR-a  przypomina panel do sterowania, zaś zainstalowane w smartfonie aplikacje, który łączy sie z JIVR-em przez Bluetooth, pozwalają ustalić trasę przejazdu i kierować się wyświetlanymi na ekranie wskazówkami. Pokazują też aktualną prędkość, przejechany dystans oraz poziom naładowania akumulatora.   
 
JIVR w wersji Premium i model za 1500 euro
 
Baterie zamontowane w rowerze mają żywotność 1000 doładowań. Zakładając, że JIVR przejeżdża ok. 5 tys. kilometrów rocznie, służą one co najmniej 10 lat. I najważniejsze – 3 tys. 499 euro, tyle dziś kosztuje JIVR Bike. Niemało, ale iPhone też najtańszy nie jest, a mimo to miliony ludzi ustawiają się po niego w kolejce. Jest też plan, by powstały kolejne dwie wersje JIVR-a. Premium, bardziej udoskonalona technologicznie, ale ciągle w podobnej cenie co dziś oraz druga, masowa, ale nietracąca swoich najważniejszych zalet – świetnego designu i elektronicznych rozwiązań, które są obecnie stosowane. Taki model kosztowałby około 1500 euro, a dzięki temu miałby szansę w masowych ilościach pojawić się na polskich i nie tylko ulicach. 
 
Naszym marzeniem i wyzwaniem jest wsadzenie jak największej liczby osób na rowery – mówi Marcin Piątkowski. – Codziennie 100 mln ludzi w Unii Europejskiej dojeżdża do pracy w centrum miasta. Na rowerach zaledwie10 proc. Jednocześnie badania pokazują, że w Londynie 70 proc. podróżujących do centrum mogłoby tam dojechać w mniej niż 20 minut jadąc na rowerze.  
 
Praca nad tańszym modelem JIVR-a nie zwalnia z nieustannych prac nad udoskonalaniem obecnego pojazdu. Podstawowe funkcjonalności elektroniczne, tzn. napęd elektryczny, możliwość sprawdzania poziomu naładowania baterii, czy dostęp użytkownika roweru do historycznych danych w chmurze, są oczywiste. Kolejny krok w rozwoju JIVR-a to jego zdalna, pełna diagnostyka. Dzięki temu bez kontaktu z klientem, jedynie logując się do określonego profilu, można by określać stan techniczny roweru.
 
Kolejny trend w produkcji JIVR-a, który jest do realizacji na już, to zwiększenie bezpieczeństwa osób korzystających z elektrycznego roweru. Gdy jedziemy samochodem, ten sygnalizuje przeszkodę, zjazd z pasów, albo informuje nas, co jest na trasie. Podobne rozwiązania pojawią się też w rowerach. Od 2019 wszystkie nowe samochody będą posiadać system, który w razie wypadku będzie automatycznie łączył się z Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Idealne byłoby podobne rozwiązanie zastosować w rowerze elektrycznym, tym bardziej, że jego potencjalni użytkownicy wielokrotnie podkreślali, że szczególnie ważne na jednośladzie jest dla nich poczucie bezpieczeństwa. 
 
Europa Zachodnia masowo przesiada się już na elektryczne rowery. Jest kwestią czasu, gdy ta moda dotrze także do Polski. Marcin Piątkowski na swoim jednośladzie systematycznie jeździ po Krakowie, gdzie na co dzień mieszka. Na Podkarpaciu dwa sprzedały się do Stalowej Woli. Pojawiają się nabywcy z Gdańska, Wrocławia i Warszawy. Najwięcej jednak elektrycznych rowerów wyprodukowanych w Mielcu trafia do krajów Beneluksu, Niemiec i Wielkiej Brytanii. JIVR-y kupowane przez Internet w zdecydowanej większości wybierają mężczyźni w wieku 35-55 lat. Miłośniczek smart bike jest na razie 30 proc. choć ta liczba systematycznie rośnie.  
 
–  Nasz proces sprzedaży wygląda podobnie  jak w początkach swojej działalności praktykowała to Tesla Motors. Mamy przedstawicieli sprzedaży m.in. w Londynie, Brukseli, Amsterdamie, Kopenhadze, Frankfurcie, Berlinie, Zurychu i Warszawie, a gdy zdobędziemy potencjalnych klientów w Internecie, nasi przedstawiciele umawiają się z klientem na spotkanie sprzedażowe twarzą w twarz. Wkrótce otwieramy też własny sklep we Frankfurcie – mówi Marcin Piątkowski. 
 
 JIVR ma też ponad 200 ambasadorów w największych miastach świata. To prosta i skuteczna formuła, która wykorzystuje atrakcyjność elektronicznych pojazdów. Potencjalni klienci płacą połowę ceny za JIVR-a, ale zobowiązują się przejechać na nim minimum 50 km miesięcznie, stając się tym samym ambasadorem produktu i promując go na ulicach swojego miasta.
 
– Na 100 tys. mieszkańców powinno przypadać od jednego do dwóch ambasadorów. Jeśli ktoś zaczepi taką osobę i zapyta o JIVR-a, ta udzieli wyczerpujących informacji, włącznie z tym, jak można go nabyć – wyjaśnia Piątkowski.
 
Wzrost sprzedaży JIVR zaczynają też powoli odczuwać małe i średnie firmy motoryzacyjne z okolic Mielca. Pojazd składa się z ok. 2 tys. elementów, które pochodzą od 52 dostawców z 3 kontynentów. 

– Rozwijając produkcję w Mielcu, nie chcemy jednocześnie rozbudowywać parku maszyn, ale oprzeć się na łańcuchu stałych dostawców. My skoncentrujemy się na inżynierii produkcji, projektowaniu i kontroli jakości, natomiast w kooperacji z lokalnymi firmami widzimy szansę na rozwój zarówno dla nich, jaki i dla naszej firmy – mówi Piątkowski. Wszyscy jednak w JIVR Bike muszą widzieć produkt na rynek światowy, to jest absolutna podstawa. Dziś bez myślenia globalnego nie ma szans na sukces w biznesie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy