Aneta Gieroń i Jaromir Kwiatkowski: Czy nowe technologie zdominują nasze życie publiczne, prywatne i zawodowe w ciągu najbliższych lat?
Paweł Janda: Sądzę, że oprócz bardzo intensywnego rozwoju technologii mobilnych, czyli smartfonów i tabletów, na pewno coraz częściej zachodzić będzie nowe zjawisko, które można nazwać „Internetem przedmiotów”. Oznacza to, że coraz więcej przedmiotów domowego użytku, nie tylko smartfonów i tabletów, będzie miało dostęp do Internetu. Chociażby telewizory, lodówki i inne sprzęty AGD.
Co to dla nas oznacza w praktyce, że nasze domowe przedmioty będą „w sieci”?
Paweł Janda: Możemy sobie wyobrazić w przyszłości np. lodówkę z dużym wyświetlaczem dotykowym, na którym zobaczymy jej zawartość. Nasza lodówka będzie nam też przesyłała informacje SMS-em na naszego smartfona, jakich produktów brakuje, co trzeba dokupić, albo sama lodówka dokona zakupu świeżych jajek z dostawą do domu.
Michał Ręczkowicz: Coraz powszechniej będą powstawały inteligentne domy, które już są, ale w ciągu najbliższych lat staną się dużo bardziej popularne i dostępne ze względu na coraz bardziej konkurencyjne ceny oraz dostęp do coraz nowocześniejszych rozwiązań technologicznych na rynku.
Dziś przeciętny człowiek, gdy słyszy hasło „inteligentna lodówka”, ma od razu co najmniej dwa skojarzenia: nie będzie to szybko i na pewno będzie to drogie.
Paweł Janda: To mit. Procesory, układy graficzne, dyski – to wszystko z roku na rok jest coraz tańsze, a to oznacza, że w najbliższej przyszłości coraz więcej przedmiotów, które nas na co dzień otaczają, będzie „w sieci”. W powszechnym użyciu są już np. czujniki temperatur, ciśnienia, czy mobilne stacje meteorologiczne, które stawiamy sobie za oknem naszego domu, a wszystkie parametry otrzymujemy na naszego smartfona.
Jak dalekie i szybkie zmiany czekają nas w tym roku i w kolejnym, skoro już dziś smartfon, który mamy w kieszeni, pełni rolę telefonu, aparatu fotograficznego, kamery video i karty płatniczej, a nawet narzędzia medycznego, w jednym.
Michał Ręczkowicz: Rozwój technologii mobilnych jest tak szybki, że trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Niekiedy to szokuje, ale smartfon może być urządzeniem, które rejestruje nam pracę serca, temperaturę naszego ciała. Wystarczy, że na rękę założymy opaskę z czujnikiem, które to urządzenie przesyła dane do smartfona. To dość powszechny widok np. na siłowniach, gdzie osoby ćwiczą z opaskami, a ich parametry związane z ciśnieniem krwi, tętnem, są przesyłane na smartfona. Smartfonem można robić zdjęcie np. znamienia na skórze i przesłać to do portalu medycznego, skąd otrzymamy wstępną diagnozę. Możliwości, jakie daje dziś smartfon z wykorzystaniem przeróżnych aplikacji, jest bardzo dużo, a będzie ich jeszcze więcej.
Co z tego będzie wynikało, skoro już dziś trudno znaleźć osobę, która nie miałaby telefonu komórkowego?
Paweł Janda: Mieliśmy na myśli wzrost popularności samych smartfonów wśród telefonów komórkowych. Dziś w przybliżeniu około 50 proc. osób kupujących telefon komórkowy wybiera smartfona, czyli urządzenie bardziej inteligentne. W najbliższych latach będzie to 70, 80 proc., czyli prawie wszyscy będą posiadaczami smartfona lub tableta. Staną się one nieodzownymi narzędziami w pracy, ale też w naszym czasie wolnym. Zakładając, że tablety i smartfony będą coraz doskonalszymi urządzeniami wielofunkcyjnymi, w kolejnych latach może znacząco spaść np. sprzedaż aparatów fotograficznych oraz komputerów stacjonarnych. Urządzenia mobilne zdominują nasze życie. Smartfon albo tablet w ciągu najbliższych lat stanie się naszym interfejsem do wszystkiego, czyli narzędziem, za pomocą którego będziemy zarządzali naszymi finansami, sprzętami domowymi, czasem wolnym, czy jeszcze czymś innym, co się znajdzie na odpowiedniej aplikacji. Mobilne urządzenia staną się czymś w rodzaju naszego wirtualnego asystenta.
Od kilku chwil wymawiamy magiczne słowo „aplikacja”…
Paweł Janda: Tak. Smartfon bez aplikacji jest urządzeniem prawie bezużytecznym. Jeśli chcemy korzystać z wszystkich tych możliwości, jakie daje, muszą zostać na niego pobrane odpowiednie oprogramowania, czyli aplikacje, które są płatne albo bezpłatne. Obecnie wielu posiadaczy smartfonów nie wykorzystuje nawet w części możliwości, jakie daje im posiadane urządzenie, ale świadomość wykorzystania aplikacji w kolejnych latach będzie rosła błyskawicznie. Dziś smartfon najczęściej wykorzystywany jest do wysłania SMS-a, zrobienia zdjęcia czy odebrania poczty mailowej, a to bardzo, bardzo skromna część jego możliwości. Ogrom aplikacji dostępnych już na rynku pozwala na bardzo różnorakie wykorzystanie smartfonów.
Rozrost rynku aplikacji mobilnych jest w tej chwili jedną z najprężniej rozwijających się gałęzi nowych technologii. Wynika to z tego, że rozwój sprzętowy jest możliwy w dużych korporacjach z wykorzystaniem dużych pieniędzy, natomiast na rozwój oprogramowania ma wpływ każdy uzdolniony informatyk pod każdą szerokością geograficzną. Wystarczy wymyśleć świetną aplikację, z której być może będą chciały korzystać miliony ludzi i która zyska ogromną popularność, a tak się już nieraz stało w ostatnich latach.
Aplikacje stały się więc najbardziej zdemokratyzowaną formą udziału młodych, zdolnych informatyków z całego świata w wyścigu IT bez konieczności pracy w korporacji?
Michał Ręczkowicz: Właściwie tak. Podobnie jak gry mobilne, w których specjalizuje się nasza firma. Nasza przygoda z biznesem zaczęła się właśnie od pomysłu na aplikację. To było trzy lata temu, w kole naukowym w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Zaczęło się od mojej praktyki w Microsofcie, gdzie zacząłem pisać pierwsze aplikacje na system Windows Phone, który – obok Androida i iOS – jest najpopularniejszym systemem operacyjnym wykorzystywanym w urządzeniach mobilnych. Wówczas na uczelni jeszcze w ogóle się o tym nie mówiło, mnie to jednak zafascynowało i po powrocie do Rzeszowa wpadłem z kolegami na pomysł, by zrobić aplikację naszej wirtualnej uczelni. To był początek przygody z aplikacjami. Te praktyki bardzo mi pomogły, ukierunkowały moje zainteresowania, ale też sprawiły, że aplikacje pojawiły się w naszym kole naukowym na WSIiZ. W tym kole poznaliśmy się z Pawłem i wspólnie postanowiliśmy założyć firmę, która zajmowałaby się aplikacjami i grami mobilnymi.
Można powiedzieć, że sprzyjały Wam czas i miejsce. Wasze zainteresowanie aplikacjami zbiegło się w czasie z eksplozją sprzedaży smartfonów na całym świecie.
Paweł Janda: W Europie Zachodniej, Stanach Zjednoczonych eksplozja aplikacji i smartfonów trwa już od około 2 lat, w Polsce właśnie jesteśmy w momencie ogromnego zainteresowania nimi. Szacujemy, że powinno się ono utrzymać w kolejnych 3-4 latach. Co będzie dalej? W branży IT nikt nie odważy się wyrokować aż tak odległej przyszłości, bo zmiany w nowych technologiach następują rewolucyjnie. Proszę pamiętać, że pierwszy smartfon pochodzi z 2007 roku. Jak dużo zdarzyło się w ciągu ostatnich 6 lat! W dodatku dziś prawie każdy smartfon ma dostęp do Internetu.
Michał Ręczkowicz: Sam zauważyłem, że odkąd używam smartfona, dużo mniej korzystam z komputera stacjonarnego. Pocztę, Facebook, wszystko mam w smartfonie.
Michał Ręczkowicz, Paweł Janda / fot. T. Poźniak
A wydawało się, że smartfon będzie narzędziem zastępczym, gdy jadąc w pociągu albo samochodzie nie będziemy mieli dostępu do komputera stacjonarnego. Okazuje się jednak, że może być używany równolegle, albo i częściej niż komputer stacjonarny.
Michał Ręczkowicz: Tak właśnie jest. W przypadku szybkich informacji, biznesu, gdzie liczy się czas i mobilność, smartfon okazuje się niezastąpiony. Komputer stacjonarny jest wygodny do przygotowywania większych opracowań tekstowych i graficznych. Smartfon okazuje się też bardzo pomocny w podróży, bo pełni rolę nawigacji i przewodnika w obcym mieście.
Wracając do aplikacji. Czy to jest produkt na zamówienie dla klienta, czy są też aplikacje, które chcecie, by funkcjonowały w życiu publicznym?
Michał Ręczkowicz: Jeśli klient zamawia aplikację, zwykle życzy sobie, by była dostępna w Polsce, albo na całym świecie. Zwykle piszemy ją na Windows Phone, Androida i iOS-a. Najczęściej jest to aplikacja, która ma się przyczynić do wzrostu sprzedaży jakiegoś produktu. Kiedyś konieczne było posiadanie strony internetowej, teraz wystarczy upowszechnienie aplikacji. I np. klient, który ściągnął aplikację swojej ulubionej marki odzieżowej z jej strony, otrzymuje na smartfona wszystkie informacje o promocjach w salonach, wyprzedażach czy inne wiadomości związane z tą marką. Nie trzeba szukać informacji na stronach www, wszystko dostajemy na nasz telefon.
Zdarza się, że tworzycie aplikacje, które nie powstają na konkretne zamówienie, ale są wynikiem obserwacji otaczającej Was rzeczywistości?
Paweł Janda: Mamy bardzo dużo takich pomysłów. Analizujemy wtedy te rozwiązania, tworzymy i staramy się zgłaszać do konkursów, bo dzięki temu jest największa szansa, że one wejdą w życie.
Mija dokładnie rok, odkąd firma powstała. Co udało się zrealizować w tym czasie?
Paweł Janda: Z naszych autorskich aplikacji najbardziej jesteśmy dumni z gier, które wymyśliliśmy. Stworzona przez nas gra „Freddy” zwyciężyła w konkursie Unity i Microsoftu, gdzie nagrodą było 30 tys. dolarów. Cieszyło nas też 4. miejsce na Imagine Cup, organizowanym przez Microsoft, tym bardziej, że jest to gra miejska. Później trochę ją ulepszyliśmy i zaprezentowaliśmy w konkursie Hackathon – Isobar Create Warsaw, który wygraliśmy. Całkiem niedawno otrzymaliśmy nominację w ogólnopolskim konkursie Mobile Trends Awards na grę roku, czekamy też na rozstrzygnięcie jeszcze jednego konkursu międzynarodowego.
Na co dzień utrzymujemy się z przygotowywania aplikacji dla firm, które robimy szybko, dobrze i za przystępne pieniądze. Klienci są z Polski i świata. Wracając jeszcze do historii firmy: powstała w styczniu 2013 roku, założycielami byliśmy ja i Michał, ale na początku współpracowali z nami koledzy z koła naukowego z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. W ciągu roku firma się rozrosła, bo dziś to już jest 14 pracowników. W najbliższym czasie planujemy zatrudniać kolejne osoby.
Mówimy o aplikacjach, grach, ale po roku działalności, która się coraz lepiej rozwija, MobiTouch ma ambicję, by stworzyć aplikację, która zmieni rzeczywistość w Rzeszowie?
Michał Ręczkowicz: To aplikacja związana z grą miejską w Rzeszowie, ale musimy jeszcze trochę poczekać, aby firma się rozrosła i miała na to więcej pieniędzy. To byłaby gra, gdzie ludzie poznawaliby się w realnym świecie spacerując po rożnych miejscach w Rzeszowie. Ta gra miałaby walory rozrywkowe i edukacyjne, umożliwiałaby otrzymanie np. zniżek na zakupy w pewnych miejscach, ale i umożliwiałaby poznanie historii Rzeszowa. Wszystko to tylko ze smartfonem w kieszeni. To jednak duże przedsięwzięcie i często jest odsuwane w czasie, który musimy poświęcić na aplikacje komercyjne, albo gry, na których zarabiamy na działalność firmy. Na pewno potrzebowalibyśmy do tego partnera i pewnie będziemy o tym rozmawiać z Urzędem Miasta.
Paweł Janda: Mamy jeszcze jeden pomysł związany z Rzeszowem, którego jeszcze w naszym mieście nie ma, a który już coraz częściej pojawia się w różnych miejscowościach w Polsce. Mam na myśli aplikację mobilną promującą miasto, wydarzenia kulturalne i najważniejsze zabytki. Być może w Urzędzie Miasta Rzeszowa już się o tym myśli.
Brakuje nam takiego szlaku w Rzeszowie, gdzie nie trzeba wynajmować przewodnika, tylko trzeba zeskanować kod i ma się dostęp do wszelkich informacji na temat danej wystawy czy zabytku.
Paweł Janda: Skanowanie kodów powoli robi się niemodne. Są już dostępne na rynku malutkie urządzenia, które komunikują się ze smartfonami, ale nie starszymi niż 3 lata. Kiedy mamy zainstalowaną odpowiednią aplikację, podchodzimy do jakiejś wystawy czy innej atrakcji turystycznej i nie musimy nic skanować, by informacje trafiły na ekran naszego smartfona.
To świetny pomysł na realizację hasła „Rzeszów – stolica innowacji”. Miasto, jakiego nie ma w Polsce, w którym wszystko, co jest warte obejrzenia, jest w taki sposób opisane.
Michał Ręczkowicz: To jest możliwe, tylko ktoś musiałby za to zapłacić.
Czy to byłoby bardzo drogie?
Paweł Janda: To zależy od skali.
Setki tysięcy czy miliony zł?
Michał Ręczkowicz: Raczej setki tysięcy.
Paweł Janda: Miliony, jeżeli chcielibyśmy mieć rzeczywiście wszystko opisane.
Czy jest możliwe, że te informacje byłyby podane w różnych formach: albo jako tekst na ekranie, albo tekst odczytywany przez lektora?
Paweł Janda: Nie ma problemu. Może to być tekst, może być lektor czy nawet krótki filmik. Taka aplikacja jest rzeczą rzeczywiście innowacyjną.
Mówiliście, że zmiany na rynku IT zachodzą rewolucyjnie. Jesteście gotowi do zmieniania się razem z rynkiem?
Michał Ręczkowicz: Zdecydowanie tak. Szukamy nowinek z całego świata. Jeżeli znajdziemy coś ciekawego, zaraz myślimy, jak by to można było wdrożyć na rynku lokalnym.
Paweł Janda: Jeżeli mówimy o nowinkach, to Google opracowuje specjalne okulary, tzw. Google glass, które już są w tak zaawansowanej fazie testów, że w tym roku powinny trafić do sprzedaży. Wprawdzie nie w Polsce, ale ich sprowadzenie z USA nie będzie stanowiło problemu. Zakładając takie okulary, będziemy mieli przed oczami „rozszerzoną rzeczywistość”, np. będziemy mogli odczytać maila czy SMS-a z naszego telefonu.
Na jakiej podstawie takie okulary będą identyfikowały nas z naszym kontem?
Paweł Janda: Przez Bluetooth będą połączone ze smartfonem.
Michał Ręczkowicz: Będzie też można np. zadzwonić do kogoś i przez kamerkę udostępnić widok. Czyli będziemy widzieli to samo, co osoba, z którą rozmawiamy.
Pytanie tylko, na ile technologia będzie na usługach człowieka, a nie odwrotnie
Paweł Janda: Wszystko wymaga rozwagi. Uzależnienia czy nałogi związane z komputeryzacją na pewno występują, ale tak samo można się uzależnić od herbaty.
Ale czy potrafimy dostatecznie szybko i rozumie – przy takim postępie technologicznym – przerabiać tak wiele bodźców, które na nas oddziałują?
Michał Ręczkowicz: Coraz cenniejsza będzie umiejętność wyboru rzeczy, które chcemy przyswoić. Wykorzystujemy coraz nowsze urządzenia, np. sterujemy robotami bezdotykowo czy przy pomocy smartfona, używamy sztucznej inteligencji w robotach i smartfonach. Tak bardzo poszerza to nasze możliwości, że musimy sami coś wybrać.
Unikniemy sytuacji, jak np. z japońskiego metra, gdzie Japończycy ze swoimi smartfonami i aplikacjami są tak odizolowani od innych, że z nikim nie nawiązują żadnego kontaktu, nawet wzrokowego.
Paweł Janda: To prawda, nieraz jest pokusa zamknięcia się tym świecie. Ale nie dajmy się zwariować.
Co zrobić, żeby nie dać się zwariować?
Paweł Janda: Potrzebny jest zdrowy rozsądek. Na pewno jest masa aplikacji, które ułatwiają życie, dobrze jest też czasami miło spędzić czas przy grach komputerowych lub mobilnych, ale można też wyjść, pograć w piłkę na świeżym powietrzu, trochę się poruszać. Warto to mądrze połączyć.
Aplikacje się patentuje?
Michał Ręczkowicz: Raczej nie. Ciężko opatentować rozwiązania IT, bo zaraz ktoś może napisać coś podobnego.
Michał Ręczkowicz, Paweł Janda / fot. T. Poźniak
Założyliście swoją firmę będąc studentami. Coraz więcej studentów pracuje, chcąc zarobić na studia. Ale są to z reguły doraźne zajęcia, w rodzaju kelnera w restauracji czy korepetytora. Wasze doświadczenia w biznesie już są poważne i przyszłościowe. To jednak ewenement wśród Waszych rówieśników…
Michał Ręczkowicz: Zdarzają się studenci, którzy prowadzą swoje biznesy. Prawdą jest jednak, że wśród naszych rówieśników ciężko jest znaleźć takich, którzy mieliby firmę podobną do naszej. A jak powstała? Tak dobrze bawiliśmy się na kole naukowym, tak lubiliśmy to, co robiliśmy, że stwierdziliśmy: „dlaczego by nie założyć firmy?”. Mamy mnóstwo planów, marzeń, pomysłów. Brakuje nam funduszy i ludzi, by je zrealizować. Nieraz potem słyszymy, że ktoś zrobił coś, czego my nie mogliśmy zrobić, bo nie mieliśmy możliwości, choć mieliśmy pomysł. Co chwilę nam coś wpada do głowy. Mamy zespół młodych, kreatywnych ludzi, którzy mają mnóstwo pomysłów. Nie jest tak, że proponujemy coś tylko my dwaj: ja i Paweł. Każdy może zaproponować firmie jakiś pomysł i my go możemy realizować.
Gdy ktoś Was ubiegnie, odczuwacie bardziej satysfakcję, że mieliście podobny pomysł, czy rozczarowanie, że nie było możliwości, by go zrealizować?
Paweł Janda: Mamy mieszane uczucia (śmiech).
Michał Ręczkowicz: Nie ogarniemy wszystkiego. Gdybyśmy mieszkali w Stanach i mieli inwestora, byłoby łatwiej realizować wiele pomysłów.
A w Polsce, łatwo jest znaleźć inwestora?
Michał Ręczkowicz: O wiele łatwiej jest pozyskać inwestora za granicą, zwłaszcza w Stanach. Tam często wystarczy mieć pomysł i kogoś do niego przekonać, by dostać pieniądze na jego realizację. U nas trzeba mieć „gotowca”.
Myślicie o pracy na etat w jakimś gigancie IT?
Michał Ręczkowicz: Nie (śmiech). Tak jak jest, jest bardzo fajnie.
Związaliście się z Rzeszowem, z którego wielu młodych chce wyjechać. Wy – z tego co wiemy – nie macie takiego zamiaru. Nie korci Was, by jednak taki biznes jak Wasz związać z większym ośrodkiem?
Michał Ręczkowicz: Mieszkałem kilka lat w Wiedniu, nauczyłem się tam dużo, ale wiem, że w Polsce opłaca się zorganizować firmę, zwłaszcza IT, ponieważ jest dużo taniej i można brać zlecenia z zagranicy, a nasze płace nie muszą być takie słabe, jakie są w polskich realiach. Rzeszów ma również duży potencjał tkwiący w ludziach. Uczelnie ściągają fajnych studentów, którym się chce i w każdym roczniku można znaleźć osoby aktywne, kreatywne, dążące do osiągnięcia sukcesu. Nasza przewaga konkurencyjna polega na tym, że jesteśmy blisko tych osób, czasami je szkolimy, mówimy, w jakim kierunku powinny iść, zdobywamy ich zaufanie. Łatwiej im potem przyjść do nas na staż, praktykę czy nawet do pracy.
Wiele jest firm w Rzeszowie, które zajmują się tworzeniem aplikacji?
Paweł Janda: Jeżeli chodzi o taką wąską specjalizację, to można je policzyć na palcach jednej ręki.
Zwykle są to młodzi ludzie podobnie jak Wy?
Paweł Janda: Nie tylko. Są też „starzy wyjadacze”, którzy na informatyce „zjedli zęby”, a zobaczyli w tym potencjał i pieniądze.
Michał Ręczkowicz: Ostatnio mamy wiele przypadków, że firmy chcą rozwijać działy mobilne poprzez naszą firmę, wspierając się naszym doświadczeniem. Klient zleca aplikację mobilną firmie X, a to zlecenie ląduje u nas jako u podwykonawcy.
Były propozycje przejęcia Was?
Paweł Janda, Michał Ręczkowicz (jednocześnie): Jeszcze nie.
A ekskluzywny klient, którym chcielibyście się pochwalić?
Paweł Janda: Jeszcze nie mamy dużych, powszechnie rozpoznawalnych klientów.
Michal Ręczkowicz: Ale możemy pochwalić się współpracą z firmą Microsoft. Ostatnio pomagamy im w prowadzeniu szkoleń dla studentów i praktykantów z całej Polski nt. tworzenia gier. Oni pomagają nam marketingowo. Wygraliśmy parę konkursów Microsoftu, więc jesteśmy dla nich specjalistami. Doceniają nas.
Michał Ręczkowicz i Paweł Janda, studenci Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Od roku założyciele i właściciele firmy MobiTouch, zatrudniającej kilkanaście osób i specjalizującej się w tworzeniu aplikacji oraz gier mobilnych. Autorzy gry „Freddy”, która zwyciężyła w konkursie Unity i Microsoftu, w którym nagrodą było 30 tys. dolarów.
Michał Ręczkowicz, Paweł Janda / fot. T. Poźniak