Jeden z liderów francuskiego Nowego Frontu Ludowego (NFP) Raphael Glucksmann powiedział w niedzielę, że blok ten wygrał wybory parlamentarne, ale nie ma większości bezwzględnej. W ten sposób odniósł się do żądańia innego polityka lewicy Jean-Luca Melenchona, by premierem został reprezentant NFP.
Po wypowiedziach Melenchona, lidera skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI), Glucksmann wypowiadał się – jak komentują media – w ostrożniejszy sposób.
“NFP jest pierwszą siłą w parlamencie, ale mówmy prawdę, nie mamy większości bezwzględnej” – powiedział Glucksmann, który jest szefem centrolewicowej partii Miejsce Publiczne.
Polityk, który przy wsparciu Partii Socjalistycznej uzyskał niedawno mandat eurodeputowanego, powiedział, że Francja potrzebuje “rewolucji kulturalnej” i władza wykonawcza będzie odtąd wykonawcą decyzji parlamentu. Zapowiedział “koniec rządzenia przy pomocy artykułu 49.3” pozwalającego przyjmować w parlamencie ustawy bez głosowania.
W taki sposób przyjmowane były ustawy w dotychczasowym parlamencie. Obóz polityczny prezydenta Emmanuela Macrona stosował ten przepis, ponieważ nie miał większości bezwzględnej.
Pytany o perspektywę objęcia urzędu premiera przez polityka NFP, Glucksmann podkreślił z naciskiem, że potrzebne będzie odpowiedzialne zachowanie i że lewica ma być “głosem uspokojenia”.
Według sondaży exit poll NFP wygrał wybory zdobywając od 181 do 215 głosów w 577-osobowym parlamencie. Większość bezwzględna, pozwalająca na samodzielne rządy to 289 miejsc.
Na drugim miejscu według prognoz podanych przez telewizję TF1 jest obóz polityczny Macrona, który może liczyć na 150-180 mandatów. Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), zgodnie z tymi prognozami, otrzymało 120-150 mandatów.
Od razu po ogłoszeniu sondażowych wyników Melenchon wezwał prezydenta do powierzenia lewicy misji utworzenia rządu, odrzucając możliwość porozumienia z Macronem.
Ze swej strony premier Gabriel Attal zapowiedział, że złoży w poniedziałek swoją rezygnację, co jest zwyczajową procedurą.