Koszykarze Anwilu Włocławek zwyciężyli w rozgrywkach Pucharu Europy FIBA. W rewanżowym meczu finałowym pokonali na wyjeździe francuski Cholet Basket 80:78 (20:18, 17:24, 21:15, 22:21). To pierwszy triumf polskiego klubu w rozgrywkach kontynentalnych.
Drugi mecz finałowy: Cholet Basket – Anwil Włocławek 78:80 (18:20, 24:17, 15:21, 21:22). Pierwszy mecz Anwil wygrał 81:77.
Anwil Włocławek: Victor Sanders 20, Malik Williams 16, Phillip Greene 11, Lee Moore 10, Josip Sobin 8, Luke Petrasek 7, Michał Nowakowski 4, Kamil Łączyński 4, Maciej Bojanowski 0, Dawid Słupiński 0.
Najwięcej dla Cholet: Dominic Artis 23, Perry Ellis 17, T.J. Campbell 11.
Zwycięstwo Anwilu to międzynarodowe osiągnięcie bez precedensu w polskiej koszykówce klubowej. Najbliżej był 20 lat temu Prokom Trefl Sopot w Pucharze Europy FIBA, powstałym w efekcie reorganizacji rozgrywek i połączenia Pucharu Saporty i Pucharu Koraca. Przegrał jednak wówczas jednym punktem w finale z Arisem w Salonikach.
Włocławianie jechali do Francji z czteropunktową zaliczką z pierwszego spotkania. Mecz był niezwykle intensywny, a gospodarze – szczególnie w pierwszej połowie – byli momentami zespołem lepszym. Po przerwie włocławianie dali jednak prawdziwy koncert i to oni wznieśli do góry europejskie trofeum. Zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza pokazał w wielu momentach niezwykle efektowną, kombinacyjną koszykówkę i przeciwstawił się skutecznie silniejszemu na papierze rywalowi z ligi francuskiej.
Anwil uciszył miejscową publiczność, która szczelnie wypełniła halę w Cholet. W końcówce spotkania słychać było już tylko kilkudziesięciu fanów z Włocławka, którzy pojechali za swoim zespołem do Francji. Polski zespół do triumfu poprowadzili dwaj gracze, którzy przychodzili do klubu w trakcie sezonu. 20 punktów rzucił Victor Sanders, 16 oraz dziewięć zbiórek dołożył Malik Williams. Dodać trzeba, że nie były to oczywiste transfery, bo gracze ci w poprzednich zespołach generowali pewne kłopoty wychowawcze, pozaboiskowe.
Świetną partię w środowy wieczór rozgrywał także Kamil Łączyński. Doświadczony rozgrywający prowadził bardzo mądrze grę włocławian. W drugiej połowie – szczególnie w nerwowej końcówce – tak rozdzielał piłki, że w dogodnych sytuacjach faulowani byli jego koledzy. Sanders pewnie wykorzystywał rzuty osobiste, a gospodarze nie trafiali prób rozpaczy z bardzo dużej odległości. Nie pomógł im nawet bardzo dobry występ Dominica Artisa, który zdobył 23 punkty.
Włocławianie trafili w środę 13 razy za trzy punkty przy siedmiu celnych próbach z dystansu rywali. Gospodarze byli minimalnie lepsi na tablicach, ale to Anwil potrafił w najważniejszych akcjach powstrzymać ataki Cholet i przejmować piłki po niecelnych rzutach za trzy punkty.
W dwumeczu polski zespół był lepszy i wygrał europejskie rozgrywki zasłużenie. Na uwagę zasługuje bardzo dobre przygotowanie taktyczne podopiecznych trenera Frasunkiewicza. Polacy wykorzystywali bardzo mądrze fakt nieco mniejszej mobilności bardzo wysokich podkoszowych graczy Cholet. Momentami rozrzucali piłkę w ataku tak szybko, że dobry zespół z ligi francuskiej był bardzo zagubiony.
Puchar do góry wzniósł kapitan zespołu Kamil Łączyński. Dla niego to także szczególny moment, bo wrócił do Anwilu w 2021 roku, żeby znów odnosić z tym zespołem sukcesy. To on był bowiem jednym z architektów dwóch mistrzostw kraju dla zespołu z Włocławka w 2018 i 2019 roku. Potem drogi klubu i reprezentanta Polski się rozeszły, ale nikt na pewno nie żałuje teraz ponownego nawiązania współpracy.
Podobnie rzecz się ma z podkoszowym Josipem Sobinem. On także wygrywał polską ekstraklasę z Anwilem dwa razy, a potem odszedł i grał m.in. w Stali Ostrów Wielkopolski. Wrócił do Włocławka w 2022 roku i tak jak ze Stalą awansował do finału europejskiego pucharu. Tym razem udało mu się go jednak wygrać.