Sport

Lech powalczył w Belgradzie i uratował remis. Teraz IV runda Ligi Europy

Źródło: Serwis informacyjny PZPN
Dodano: 13.08.2025
Foto - Źródło: x.com/LechPoznan
Foto - Źródło: x.com/LechPoznan
Share
Udostępnij

Zgodnie z założeniem trenera, piłkarza Lecha nie złożyli broni w Belgradzie. Długo przegrywali, bo od końcówki pierwszej połowy, ale zdołali na gorącym terenie zremisować. W dwumeczu o IV rundę kwalifikcji Champions League lepsza okazała się Crvena zvezda, mistrzom Polski pozostaje rywalizacja w Lidze Europy. 

Lech nie dość, że przegrał pierwszy mecz rywalizacji z Crveną zvezdą 1:3, to jeszcze zespół trapiły kontuzje. Z tego też powodu Niels Frederiksen nie mógł skorzystać z dwóch piłkarzy, którzy grali od początku pojedynku w Poznaniu, czyli Ali Gholizadeha i Filipa Jagiełły. Wobec tego, szkoleniowiec „Kolejorza” musiał po raz kolejny w tym sezonie przemeblować skład. Uznał, że na prawym skrzydle sprawdzi się wariant z Robertem Gumnym. Najbardziej wysuniętym zawodnikiem za plecami Mikaela Ishaka pozostał Luis Palma, z kolei Antoniego Kozubala w środku pola wspierał Gisli Thordarson. – To nie tak, że tylko kontuzje wpłynęły na skład. Musieliśmy dokonać roszady na pozycji prawoskrzydłowego i tylko tyle – mówił przed meczem Frederiksen.

Opiekun mistrzów Polski miał świadomość, że poprzeczka w rewanżu zostanie zawieszona wysoko, tym bardziej, że rewanż rozgrywany był na gorącej belgradzkiej „Marakanie”. To jednak w niczym nie przeszkodziło mu w znalezieniu pozytywów. – Dużo dobrego zrobiliśmy w pierwszym spotkaniu. Pokazaliśmy, że potrafimy grać na poziomie Crveny i z takiej klasy przeciwnikiem. Pracowaliśmy, aby zachować wysoki poziom przez 90 minut. Dziś musimy cieszyć się grą i wspiąć się na swój najwyższy poziom. Nie możemy w głupi sposób tracić goli i w newralgicznych momentach. Musimy ograniczyć liczbę sytuacji przeciwnika i starać się wykorzystać swoje – podkreślał trener „Kolejorza”.

Piłkarze Lecha wzięli sobie słowa szkoleniowca do serca i zaczęli bardzo odważnie. Ich odważne nastawienie i unikanie prostych błędów, sprawiło, że rzucili poważne wyzwanie mistrzom Chorwacji. Nawet szyków nie pokrzyżowała szybkie zejście z boiska Gumnego. Gumny, jakby kłopotów zdrowotnych było w poznańskim zespole mało, schodził utykając, w dodatku nie o własnych siłach.

W 19. minucie z bardzo dobrej strony pokazał się bramkarz „Kolejorza”. Bartosz Mrozek nie dał się w jednej akcji pokonać ani Timiemu Elsnikowi, ani Shavy’ie Babicce. To była przez długi czas jedyna tak groźna akcja gospodarzy. Poznaniacy dłużej utrzymywali się przy piłce, mieli pomysł na grę, tyle że długo nie przekładało się to w żaden konkret.

Wydawało się, że do przerwy utrzyma się wynik bezbramkowy, jednak Mateusz Skrzypczak sfaulował w polu karnym Petera Olayinkę i sytuacja zrobiła się nieciekawa. Cherif Ndiaye nie pomylił się z jedenastego metra i Crvena w dwumeczu prowadziła już 4:1. 

Lech z bardzo trudnego położenia znalazł się w ultra trudnym. Początek drugiej połowy mógł dać nieco więcej nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Co prawda Mrozek wybronił uderzenie Elsnika, co sugerowało, że gospodarze chcą szybko po zmianie stron wybić z głowy lechitom myśl o awansie, to od 57. minuty mistrzowie Polski grali z przewagą jednego zawodnika. Leo Bengtsson był nieprzepisowo powstrzymywany przez Rodrigao, a że sytuacja miała miejsce tuż przed polem karnym, to okazję na gola zwietrzył Palma. Pomocnik „Kolejorza” trafił w mur.

Chorwacka drużyna miała w rękach bardzo dobry wynik i nie bardzo kwapiła się do ataków, zwłaszcza, że na boisku miała o jednego zawodnika mniej. Wplynęło to na tempo i płynność meczu. Lech starał się złapać kontakt wynikowy, lecz nawet nie zagroził bramce gospodarzy. Ci już tylko skutecznie pilnowali skromnego prowadzenia i nie pozwalali lechitom na nabranie wiatru w żagle. 

Wynik ostatecznie zmienił się w doliczonyn czasie gry za sprawą bramki Ishaka. Szwedzki napastnik wykorzystał zamieszanie i płaskim strzałem po ziemi zaskoczył bramkarza Crveny. 

Chęci Lechowi w konfrontacji z Crveną odmówić nie można, ale brakowało odpowiedniej jakości, by zrobić coś więcej najpierw u siebie, potem w Belgradzie. Dwumecz zasłużenie wygrali Chorwaci, którzy w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zmierzą się z Pafos FC. Poznaniakom na pocieszenie pozostaje rywalizacja w IV rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Tam zmierzą się z KRC Genk. 

12 sierpnia 2025, Belgrad
Crvena zvezda – Lech Poznań 1:1 (1:0)
Bramki: Cherif N’Diaye 45 (k) – Mikael Ishak 90
Crvena zvezda: 1. Matheus Magalhães – 66. Young-woo Seol, 5. Rodrigão, 13. Miloš Veljković, 23. Nair Tiknizian – 80. Shavy Babicka (72, 37. Vladimir Lučić), 33. Rade Krunić, 21. Timi Max Elšnik, 17. Bruno Duarte (59, 44. Veljko Milosavljević), 14. Peter Olayinka (72, 7. Milson) – 9. Cherif N’Diaye (86, 10. Aleksandar Katai).
Lech: 41. Bartosz Mrozek – 2. Joel Pereira, 72. Mateusz Skrzypczak, 16. Antonio Milić, 4. João Moutinho – 20. Robert Gumny (7, 17. Filip Szymczak; 72, 19. Bryan Fiabema), 43. Antoni Kozubal (72, 99. Pablo Rodríguez), 23. Gísli Þórðarson (46, 6. Timothy Ouma), 77. Luis Palma (79, 56. Kornel Lisman), 14. Leo Bengtsson – 9. Mikael Ishak.
Żółte kartki: Veljković, Bruno Duarte, Milson, Krunić – Rodríguez.
Czerwona kartka: Rodrigão (57. minuta, Crvena zvezda, za faul taktyczny).
Sędziował: François Letexier (Francja).

Czytaj także:

Share
Udostępnij

Nasi partnerzy