Reklama

Poznaj region

Zaczarowani w Zagrodzie Magija. Magia Bieszczadów

Materiał Partnera
Dodano: 03.06.2023
64472_glowne
Share
Udostępnij
Maria i Dorian dla Zagrody zmienili całe swoje życie. Zostawili pracę i przyjaciół w Krakowie. Zabrali dzieci i marzenia w Bieszczady, do Orelca. Objęli gospodarstwo agroturystyczne i przyjmują gości. Przyjeżdżają do nich ludzie, którzy często zwiedzili kawał świata, mają już dość podobnych do siebie hoteli i szukają czegoś autentycznego, bez blichtru, lecz ze smakiem. W Zagrodzie Magija degustują domowe nalewki, delektują się niebiańskim smakiem serów pani Jasi i zasypiają smacznie w wygodnie urządzonej łemkowskiej chyży. Największą frajdę sprawia im sesja w ruskiej bani, po której rozgrzane ciało chłodzi kąpiel w stawie. Przygoda jest na wyciągnięcie ręki.
 
Dom Marii i Doriana Turek stoi nieco powyżej chat przygotowanych dla gości – za niskim płotkiem kilka schodków i szeroko otwarte drzwi. Za plecami ściana lasu, a w sąsiedztwie najnowsza inwestycja – ozdobiony łemkowskim wzorem kurnik – równie malowniczy jak wszystko w Zagrodzie Magija. Proste łemkowskie chaty wyglądają sielsko – w oknach lśnią bielą zazdrostki, uśmiechają się oprawione w kwiaty tarasy. Oblewa je słońce, czy magia? 

Magija, czyli magia

–  Magija ma w sobie magię – uśmiechają się gospodarze. Doświadczyli jej na własnej skórze, przyjeżdżając tu w gości w 2019 roku. Chcieli odpocząć od miasta w długi, czerwcowy weekend. Jeszcze przed narodzinami Alka, za to z 2–letnią wtedy Kalinką. – Pierwszy raz w życiu wybraliśmy się wtedy w Bieszczady – mówi Dorian. Pochodzi z Rzerzęczyc k. Częstochowy, Marysia z Obornik Śląskich k. Wrocławia. Poznali się w Krakowie, w pracy. I marzył im się domek w ładnym miejscu, więc po przyjeździe do Zagrody zapytali jej ówczesnych właścicieli Magdę i Janusza Demkowiczów, czy nie wiedzą o jakiejś chatce na sprzedaż. Zaśmiali się i oświadczyli, że Zagroda jest do przejęcia. Wtedy wesołość ogarnęła Marysię i Doriana – pod Krakowem mieli kupioną działkę, pozwolenie na budowę w kieszeni i zamówioną ekipę budowlaną, gdzie im był w głowie pensjonat w Bieszczadach?
 
Pół roku mocowali się z myślami. Przyjeżdżali w każdej wolnej chwili. Oglądali, rozważali, godzinami rozmawiali z Januszem i Magdą, i nikomu nie mówili, prócz mamy Marysi. Nie chcieli porad, sami mieli wystarczająco dużo rozterek. Zmiana miała być diametralna – przeprowadzka z miasta na wieś, zmiana branży z IT na turystyczną. – Raz przyjechaliśmy specjalnie powiedzieć, że rezygnujemy. Minęliśmy bramę Zagrody i już nie potrafiliśmy powiedzieć, że nie chcemy tu mieszkać. To ta magia. Od początku czuliśmy się tu jak w domu. Dom pod Krakowem kojarzył nam się z ciągłym pośpiechem, zmęczeniem, pędzeniem do pracy, do przedszkola. Tu było inaczej. 
 
Zagroda Magija. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Decyzja zapadła z początkiem 2020 r., tuż przed pandemią, a potem wszystko potoczyło się z prędkością rollercoastera. – Skończył się lockdown, wróciłem w piątek z pracy, zapakowaliśmy rzeczy i ok. godz. 22. wieczorem byliśmy w Zagrodzie. Następnego dnia przyjmowaliśmy 50 gości. I tak zaczęło się nasze nowe życie – wspominają nowi gospodarze Zagrody Magija, zaznaczając, że w miękkim lądowaniu pomogli im Magda i Janusz. Zmiany nie pożałowali nawet przez moment. 

Fuczki, hreczanyki  i inne smakołyki

Dla gości mają trzy chaty z pokojami: modrzewiową, jodłową i spichlerz. Wszystkie zostały przeniesione z okolicznych miejscowości, belka po belce. To łemkowskie chyże, z dobudowanym poddaszem i odpowiednio przygotowane dla turysty. Po drugiej stronie drogi jest Wesoła Stodoła, w której Marysia prowadzi warsztaty rękodzielnicze, i ruska bania nad stawem. To jedne z atrakcji, jakie Zagroda oferuje gościom. W programie są jeszcze: degustacja nalewek, garncarstwo, ognisko, malowanie na szkle, wypiek w wiejskim piecu, bibułkarstwo i zagrodowe kino. Seanse odbywają się w ponad stuletniej chacie modrzewiowej,  która jest sercem Magiji. To tu goście delektują się miejscowymi wyrobami: chlebem z Leska, serami podpuszczkowymi pani Jasi, domowymi kiszonkami i dżemami. – Podajemy też regionalne dania, jak fuczki, hreczanyki, bieszczadzkie knysze. W sezonie robimy homiłki – kulki serowe z miętą z naszego ogródka – wymienia Marysia.
 
Śniadanie w Zagrodzie Magija. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Obok jadalni mieści się sala kominkowa. Tutaj odbywają się spotkania, eventy, a zespoły nagrywają płyty. Bo artyści w Zagrodzie goszczą często. Upodobał sobie to miejsce zespół Lao Che i jego lider – Spięty. Mrozu nagrał trzy utwory na płytę „Złoto”. Zagroda bywa też planem filmowym. Nagrywano w niej sceny serialu „Wataha” i filmu „Śniła mi się połonina” o Lutku Pińczuku. – Jego reżysera, Roberta Żurakowskiego, natchnęliśmy pomysłem, by zrobił film o Zdzisławie Pękalskim, bieszczadzkim artyście, którego galerię w Hoczwi, jak i wiele innych miejsc polecam naszym gościom podczas slajdowiska – dodaje Dorian. Takie spotkania to okazja, by wprowadzić ich w bieszczadzki świat, którego częścią są pasma połonin, cerkwie w dolinach i pobliski Polańczyk z Jeziorem Solińskim.     
 
W ostatnim czasie wybudowali altanę – pod nią kawiarniana przestrzeń dla gości. Można posiedzieć przy kawie, podziwiając scenki z życia Łemków wymalowane na drewnianej ścianie przez Karola Prajsnera. Albo zerknąć na wyrzeźbionego w okazałym pniu anioła – Bieszczadzki, a jakże, uśmiecha się spod modrzewiowych drzwi.
 
Maria prowadzi w Zagrodzie Magija warsztaty m.in. z ceramiki. Fot. Tadeusz Poźniak
 
Orelec 6a
38-623 Uherce Mineralne
Rezerwacje i informacja +48 698 596 784
 
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy