Reklama

Ludzie

W nauce i biznesie musimy wsiąść do pociągu – czwarta rewolucja przemysłowa!

Z prof. Jarosławem Sępem, dziekanem Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej, rozmawia Aneta Gieroń
Dodano: 22.07.2019
46582_sep
Share
Udostępnij
Aneta Gieroń: Gdy w 2015 roku powstawał Wschodni Sojusz Motoryzacyjny, kolejny klaster przemysłowy obok prawie 20-letniej Doliny Lotniczej, który ma szansę powtórzyć sukces starszego kolegi, wśród założycieli była też Politechnika Rzeszowska. Przemysł motoryzacyjny jest tak ważny dla Politechniki Rzeszowskiej, czy może politechnika jest niezbędna podkarpackiej branży automotive?
 
Prof. Jarosław Sęp: Politechnika Rzeszowska jest potrzebna przemysłowi, ale i przemysł jest potrzebny uczelni. Ta gałąź gospodarki zawsze będzie potrzebować wykształconych kadr inżynierskich, co my staramy się zapewnić, a co nie byłoby możliwe bez kontaktów z przemysłem i możliwości szerokiego poznania się. Przemysł ma także różne potrzeby związane ze współpracą z uczelnią. Poczynając od krótkoterminowych, związanych chociażby z opiniami, czy badaniami zleconymi, po działania długoterminowe, opierające się na projektach badawczych, pracach rozwojowych. Od zawsze staramy się być blisko przedsiębiorstw z Podkarpacia i spora ich część to właśnie firmy z szeroko rozumianego przemysłu automotive.
 
Przed 2015 rokiem, zanim powstał klaster związany z branżą automotive, te kontakty już istniały?
 
Tak, oczywiście. Na Wydziale Mechanicznym Politechniki Rzeszowskim, bo tak do 1988 roku nazywał się obecny Wydział Budowy Maszyn i Lotnictwa, już w 1979 roku została utworzona specjalność Samochody i Ciągniki, która ewoluowała w kolejnych latach i aktualnie mamy kierunek Transport, a jedna z naszych jednostek – Katedra Silników Spalinowych i Transportu – jest wprost dedykowana działalności związanej z szeroko rozumianą motoryzacją i transportem. Dlatego gdy w 2015 roku powstawał Wschodni Sojusz Motoryzacyjny, naturalnym się stało, że Politechnika Rzeszowska, ale też Akademia Górniczo-Hutnicza z Krakowa były w grupie podmiotów założycielskich.
 
Niektórych może to zaskakiwać, bo od zawsze najmocniejsze wydawały się związki politechniki z przemysłem lotniczym, która to branża ma długie i znakomite tradycje na Podkarpaciu.
 
Przemysł lotniczy na Podkarpaciu potrafił się dobrze zorganizować i zrestrukturyzować w ostatnich 30 latach wolnej Polski, ma też wspaniałe, jeszcze przedwojenne tradycje, choć i motoryzacyjnych nam nie brakuje. Wystarczy przypomnieć Autosan w Sanoku, czy produkcję silników samochodowych oraz legendarnych aut Mikrus w PZL Mielec. To dawne dzieje, ale jednak wytwory techniki, które powstawały na Podkarpaciu. Współpraca uczelni z przemysłem lotniczym i motoryzacyjnym istniała właściwie od początku istnienia uczelni, choć niewątpliwie w ostatnich latach zauważalne jest dynamiczne działanie klastra Dolina Lotnicza, który skutecznie promuje się w Polsce, Europie i na świecie. 
 
Pamiętajmy również, że to od obecności WSK Rzeszów w latach 50. XX wieku rozpoczęło się kształcenie techniczne w tym mieście. I nie ma wątpliwości, że przemysł lotniczy  jest naszym wiodącym partnerem, ale motoryzacyjny coraz skuteczniej przyciąga naszą uwagę. 
 
Dolina Lotnicza może być wzorem współpracy, który chcielibyście powielić z Wschodnim Sojuszem Motoryzacyjnym?
 
Na pewno jest to model wart naśladowania, choć niewątpliwie uwarunkowania branży samochodowej są nieco inne. Wytwory branży motoryzacyjnej to większa skala produkcji i nieco inne rozwiązania techniczne wykorzystywane w systemach produkcyjnych. Mówi się, że przysłowiowy kilogram samochodu kosztuje kilkanaście dolarów, natomiast kilogram samolotu kilka tysięcy dolarów.
 
Często też naukowe osiągnięcia wykorzystywane w lotnictwie z czasem adaptowane są do branż automotive.
 
To prawda, choć te rozwiązania są jednak nieco odmienne. Ale, co ciekawe, pewne rozwiązania z zarządzania produkcją motoryzacyjną są coraz częściej adaptowane do przemysłu lotniczego, co pozwala obniżyć koszty produkcji. Ten transfer wiedzy i doświadczenia funkcjonuje więc w obie strony. Politechnika Rzeszowska, kształcąc na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa, przygotowuje specjalistów, którzy bez większych problemów radzą sobie zarówno w przemyśle lotniczym, jak i motoryzacyjnym, bo przecież obie te branże są szeroko rozumianym przemysłem elektromaszynowym.
 
Co potwierdza skład osobowy kadry zarządzającej większości fabryk z branży lotniczej i motoryzacyjnej na Podkarpaciu. Zazwyczaj to absolwenci Politechniki Rzeszowskiej.
 
To zasługa wszechstronności kształcenia na politechnice, o którą bardzo dbamy.
 
I okazuje się, że młodzi absolwenci coraz lepiej radzą sobie także we własnym biznesie. Chociażby Cadway Automotive i Jakub Kocój, także absolwent Politechniki Rzeszowskiej.
 
Tych przykładów jest sporo i na pewno cieszą. Będąc w największych fabrykach na Podkarpaciu prawie zawsze spotykam naszych absolwentów sprzed kilku, kilkunastu lat.
 
Mówiąc o skali współpracy Politechniki Rzeszowskiej z przemysłem lotniczym i motoryzacyjnym, jak układają się proporcje?
 
Kontakty z przemysłem lotniczym są dłuższe i bardziej ugruntowane, ale powstanie Wschodniego Sojuszu Motoryzacyjnego udowadnia, że branża rośnie w siłę na Podkarpaciu i dzięki temu te kontakty są coraz bardziej zażyłe. Tak powstała m.in. Podkarpacka Akademia Motoryzacji – Innowacyjne Szkolnictwo Zawodowe, realizowana od 2018 do 2020 roku w pięciu szkołach technicznych na Podkarpaciu. To też potwierdza, że najważniejsze zadanie przed Politechniką Rzeszowską to przede wszystkim zapewnienie przemysłowi wysoko wykwalifikowanych kadr.
 
Jakich fachowców poszukuje przemysł motoryzacyjny?
 
Oprócz świetnie wykształconych inżynierów, którzy są naszymi absolwentami, niezbędna jest duża liczba osób obsługujących nowoczesne obrabiarki – ich kształcenie odbywa się na poziomie szkół średnich. W biznesie motoryzacyjnym, podobnie jak i w lotniczym, zatrudnienie kształtuje się na poziomie ok. 20 proc. białych kołnierzyków, czyli kadry zarządzającej, i ok. 80 proc. niebieskich kołnierzyków, czyli pracowników operacyjnych. Oczekiwania od naszych absolwentów, to przede wszystkim umiejętność funkcjonowania w rzeczywistości Przemysłu 4.0, gdzie tworzą się systemy cyberfizyczne, gdzie jest powszechna informatyzacja, automatyzacja i robotyzacja systemów wytwarzania, przy czym idzie to w kierunku systemów autonomicznych, które samodzielnie gromadzą, przetwarzają dane i podejmują decyzje. Nasi absolwenci muszą umieć się w tym odnaleźć.
 
I rzecz najważniejsza – pracodawcy oczekują dziś od wszystkich absolwentów nieustannej nauki i rozwoju. Wiedza, którą zdobywa się na studiach wyższych, już za kilka lat może się zdezaktualizować – świat tak szybko pędzi do przodu. Jeśli absolwenci nie będą potrafili się uczyć, dostosować do nieustannie zmieniających się warunków, za kilka lat wiedza, jaką zdobyli dzisiaj na wyższych studiach technicznych, może się okazać niewystarczającym atutem.
 
Brzmi złowieszczo, biorąc pod uwagę ubiegłoroczne statystyki czytelnictwa w Polsce, z których wynika, że największe spadki notuje się w grupie osób z wyższym wykształceniem….
 
Zawsze staram się uświadamiać studentom, iż jeśli uważają, że koniec studiów będzie dla nich oznaczał koniec nauki, są w błędzie. Także w trakcie pracy zawodowej będą musieli się rozwijać, choć to będzie już edukacja bardziej ukierunkowana, bezpośrednio związana z zajmowanym przez nich stanowiskiem pracy.
 
I jakie są reakcje?
 
Coraz więcej osób ma tego świadomość. Widać to chociażby po naszych studiach podyplomowych, na które mamy wielu chętnych i często wywodzą się oni z branży lotniczej albo motoryzacyjnej. To cieszy, bo po pierwsze pozwala zweryfikować aktualność wiedzy, jaką podajemy – nikt nie poświęcałby czasu w weekendy za prywatne pieniądze, by uczyć się czegoś, co nie przyniesie mu korzyści w rozwoju zawodowym. Nauczyciele akademiccy w czasie tych spotkań również sporo się uczą. Studenci studiów podyplomowych są najbardziej wymagający, ale i zajęcia z nimi są jednymi z najciekawszych. Bardzo mobilizujące dla wykładowców i słuchaczy.
 
W ostatnich latach mamy konkretne przykłady współpracy politechniki z firmami motoryzacyjnymi na Podkarpaciu?
 
Nasi absolwenci pracują we wszystkich firmach motoryzacyjnych w regionie. To jest ten pierwszy obszar współpracy. Bardzo ważny, bo przypuszczam, że wiele z tych firm, zwłaszcza zagranicznych, nigdy nie zainwestowałoby na Podkarpaciu, gdyby nie miało pewności, że znajdą tutaj wykwalifikowanych pracowników do zadań na średnim oraz wyższym poziomie. Wielokrotnie spotykam się z inwestorami, którzy pytają o uczelnię i na pewno Politechnika Rzeszowska jest ważnym elementem „układanki” inwestycyjnej.
 
Druga kwestia to współpraca ukierunkowana na rozwiązywanie krótkoterminowych problemów: ekspertyzy, badania związane z właściwościami materiałów, badania poszukujące rozwiązań jakiś nagłych problemów. Bywa też, że branża kupuje od nas patent, jak chociażby przekładnię ślimakową opracowaną przez dr. hab. inż. Leszka Skoczylasa z naszego wydziału.
 
I w końcu pole działania, nad którym musimy najwięcej popracować – duże projekty badawcze, które podejmowałyby prace o charakterze rozwojowym.

Zagraniczne firmy niekoniecznie są zainteresowane rozwojem naukowym w kraju, gdzie z ich punktu widzenia ma się odbywać szybka i dochodowa produkcja?
 
Dla firm, także międzynarodowych, najważniejsze są kadry oraz sprawna produkcja, ale przedstawiciele dużego przemysłu coraz częściej dostrzegają w Rzeszowie potencjał na prace rozwojowe. Niekiedy trzeba kilku lat rozmów i powolnego budowania kontaktów, by przez lokalnych menedżerów zachęcać centrale tych firm, które mieszczą się zazwyczaj poza granicami Polski, by chcieli takie decyzje podejmować. To nie są rzeczy proste, bo związane z transferem wiedzy, która dziś jest bardzo pilnie strzeżona na całym świecie. Ale warto to zagospodarować, bo w branży lotniczej okazało się możliwe. Robiliśmy chociażby projekt „Nowoczesne technologie materiałowe stosowane w przemyśle lotniczym” w latach 2008 – 2015, gdzie Politechnika Rzeszowska była liderem, a uczestniczyło w nim 12 uczelni z całej Polski oraz liczni przedstawiciele przemysłu. I, co najważniejsze, wypracowane zostały pewne rozwiania, które z czasem miały zastosowanie. Tak dużego przedsięwzięcia, na taką skalę z przemysłem motoryzacyjnym jeszcze nie mieliśmy, ale na pewno są chęci i potencjał. Tym bardziej, że naszym celem jest uczestnictwo i budowa kontaktów na wszystkich tych trzech poziomach. W pracach rozwojowych dotyczy to chociażby stanowisk do monitorowania emisji zanieczyszczeń, kwestii związanych z badaniem elementów silników spalinowych, czy budową układów wtryskowych Common Rail przy zastoso¬waniu różnego rodzaju paliw oraz wiele innych.

Jeżeli chcielibyśmy się czegoś doczekać, to pewnie samochodu elektrycznego, jaki by powstał we współpracy politechniki z firmami motoryzacyjnymi z Podkarpacia, choć sam bolid z innowacyjnymi rozwiązaniami od kilku lat na uczelni już jest.
 
Większość osób pracujących przy tym projekcie zdobyło fantastyczne doświadczenie, a z czasem zatrudnienie w branży automotive.  Bolid stworzyli studenci różnych roczników przy wsparciu profesorów na etapie projektowania, konstrukcji, powłok. Wiele jest w nim rozwiązań innowacyjnych, wykonanych w laboratoriach uczelni. I jeśli popatrzeć na najbardziej aktywne i najsilniejsze koła naukowe na naszym wydziale, to rzeczywiście mamy dwa lotnicze i jedno motoryzacyjne, co ilustruje naszą największą aktywność.
 
Współpraca na linii nauka – biznes, politechnika – motoryzacja, zawsze ma swoje zalety i wady …
 
Oceniając współpracę nauka – biznes dziś największą przeszkodą jest chyba postępująca biurokratyzacja i konieczność poświęcania bardzo dużej ilości czasu na poruszanie się w meandrach prawnych. Wnioski są skomplikowane, a to wszystko utrudnia i osłabia wzajemne relacje. Komplikacje proceduralne pochłaniają najbardziej deficytowe i cenne zasoby – przede wszystkim czas, którego nie da się odtworzyć. A szkoda, bo ciekawych pomysłów na linii nauka – biznes jest sporo, tylko zbyt często nie udaje się ich w pełni wykorzystać i zmaterializować.
 
Być może zmiana algorytmu finansowania uczelni wyższych, który przymusza nas do zmniejszenia liczby studentów, sprawi, że więcej czasu będzie można wygospodarować na działania nauka – biznes. Sądzę, że nasza współpraca z przemysłem lotniczym jest już dojrzała, z przemysłem motoryzacyjnym w fazie wzrostowo-rozwojowej, która wymaga jeszcze sporego zaangażowania. Jesteśmy na etapie inwestowania czasu, wysiłku i finansów, ale w końcu przyjdzie moment zbierania plonów. Wszyscy w nauce i biznesie, mamy świadomość, że pociąg, który nazywa się czwartą rewolucją przemysłową, pędzi już coraz szybciej i nie można sobie pozwolić, by do niego nie wsiąść.  To jedyna szansa na przyszłość zarówno dla przemysłu, jak i Politechniki Rzeszowskiej.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy