Alina Bosak: Kto czyta najwięcej?
Barbara Chmura: Dorośli między 25 a 44 rokiem życia, tak sądzę, patrząc na czytelników rzeszowskich bibliotek. Dzieci i młodzież też, ale ich czytelnictwo najczęściej wynika z obowiązku szkolnego. Najmniej czytelników mamy wśród 13-15-latków. I to jest niepokojące.
Chyba nie tylko nastolatki mało czytają. Raport Biblioteki Narodowej z 2018 roku pokazuje, że zaledwie 38 proc. Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę w ciągu 12 miesięcy. Czytających więcej, czyli np. siedem książek rocznie, jest zaledwie 9 proc. Czytelnictwo w Polsce spada od kilkunastu lat. Czy widać to również w statystykach największej biblioteki publicznej w województwie podkarpackim?
W województwie podkarpackim czytelnictwo wygląda podobnie jak w całej Polsce. Dobra wiadomość jest taka, że w 2018 roku przybyło nam czytelników bibliotek. Statystycznie na 100 mieszkańców piętnastu jest zapisanych do biblioteki i zdecydowana większość wypożycza książki.
Ile mamy bibliotek?
W regionie – 674 biblioteki publiczne, wraz z ich filiami. W ich zbiorach znajduje się 8,5 mln książek. W ostatnich latach biblioteki kupują więcej nowości wydawniczych, dzięki dofinansowaniu z Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. W 2018 roku nabyto do podkarpackich bibliotek ponad 260 tys. książek, czyli około 10 egzemplarzy na 100 mieszkańców. Niestety, to o wiele mniej niż praktykowane jest w zachodnich krajach Europy, gdzie ten wskaźnik wynosi 25 nowości na 100 mieszkańców. Te zakupy nie zwiększają ogólnej liczby książek w bibliotekach, ponieważ jednocześnie wycofuje się książki „zaczytane”.
Gdzie trafiają książki „zaczytane”?
Tytuły, których nikt od 10 lat ani razu nie wypożyczył, albo wycofuje się do magazynu rezerwowego, albo przekazuje potrzebującym, albo sprzedaje na kiermaszach, czasem oddaje się na makulaturę. W naszym magazynie rezerwowym, bez względu na treść, zachowujemy w celach badawczych po jednym egzemplarzu książki. Wycofanym egzemplarzom staramy się dać drugie życie. Niedawno dostałam pismo z zakładu karnego we Włocławku. Jakiś osadzony chce kompletować bibliotekę i obiecałam mu podarować takie zdjęte już z naszych półek książki. Bardzo ucieszył się.
Najbardziej „oczytane” rejony Podkarpacia to …?
Na przykład powiaty mielecki i krośnieński, gdzie bardzo dużo nowych książek jest kupowanych i czytelnictwo pozostaje na wysokim poziomie. Także Rzeszów. Mogę powiedzieć, że ze stolicy Podkarpacia jestem dumna. Prowadzimy tu 18 filii miejskich, 4 punkty biblioteczne, Wypożyczalnię Główną przy ul. Dąbrowskiego, Oddział dla Dzieci i Młodzieży, Wypożyczalnię Muzyczną, Pracownię Dokumentów Życia Społecznego oraz Czytelnię w budynku przy ul. Sokoła. Odnotowaliśmy w nich wzrost czytelnictwa. W ostatnim roku przybyło nam ponad 2 tysiące czytelników. Mamy ich teraz w Rzeszowie ponad 40,5 tysiąca.
Dużo czytają?
Każdy wypożyczył w 2018 roku średnio 20 woluminów. Mamy takich „pożeraczy książek”, którzy niemal codziennie odwiedzają bibliotekę. Zbiory w Rzeszowie to ponad 551 tys. egzemplarzy. Staramy się stale wzbogacać nasze zbiory specjalne, które zawierają wszystko to, co nie jest książką nową. Mamy tu 434 starodruki, 171 rękopisów. Do tego gromadzimy dzieła utrwalone z pomocą nowych mediów – filmy, audiobooki, e-booki. W tamtym roku kupiliśmy prawie 2,5 tys. takich egzemplarzy. Do tego 18 tys. tradycyjnych książek.
Żyjemy w czasach, kiedy wszystko wydaje się dziać szybciej. Szybciej produkujemy, szybciej podróżujemy i szybciej przewijamy teksty w komputerze. Jest takie badanie z 2016 roku, które mówi, że 46 proc. Polaków nie czyta w ogóle tekstów dłuższych niż trzy strony. Może to znak czasów i inaczej nie będzie?
Irytuje mnie to ciągłe powtarzanie, że postęp technologiczny powoduje spadek czytelnictwa. Zachodnie kraje europejskie z postępem technologicznym nas wyprzedzają, ten postęp jest u nich niejednokrotnie na wyższym poziomie, a i czytelnictwo również okazuje się większe.
Jak walczycie z negatywnym trendem w Polsce?
Wiadomo, że tylko część osób czytających korzysta z bibliotek. Ale nasza aktywność w promowaniu czytelnictwa ma duże znaczenie. Sposobów jest, oczywiście, wiele. Najważniejszy to bogaty, stale uzupełniany zbiór i dostępność tytułów, których ludzie poszukują. Dbamy zatem o zakup nowości. Udostępniamy także serwisy książek elektronicznych. Wykupiliśmy dostęp do serwisu IBUK Libra, w którym nasi czytelnicy mają dostęp do 1400 pozycji wydawniczych. Oferujemy także dostęp do serwisu Academica prowadzonego przez Bibliotekę Narodową oraz do serwisu Legimi, zawierającego 25 tys. tytułów, w tym bestsellerów. Czytelnicy naszych bibliotek dostają do nich dostęp na miesiąc. Dostęp do książki „z domu” także zachęca do czytania. W czasach, gdy tak wiele osób narzeka na brak czasu, takie ekonomiczne rozwiązania mają ogromne znaczenie. W naszej bibliotece proces wypożyczania książki jest ułatwiony. Nasi czytelnicy mogą samodzielnie zapisać się do biblioteki drogą internetową, sprawdzać i aktualizować swoje konto. Interesujący tytuł mogą wyszukać w katalogu online, poprzez stronę internetową książkę zamówić, zarezerwować, prolongować czas wypożyczenia, zaproponować zakup nowości do zbiorów bibliotecznych. Biblioteka prowadzi serwis e-Biblioteka, w którym m. in. udostępniamy zdigitalizowane przez nas płyty analogowe, wydane przez WiMBP audiobooki oraz wersje cyfrowe współczesnych czasopism regionalnych. Można tam też odbyć wirtualny spacer po naszych agendach, czy skorzystać z porad wirtualnego doradcy. Wygodne i przyjazne rozwiązania przywiązują ludzi do bibliotek. Podobnie jak różnego rodzaju akcje czytelnicze, wydarzenia kulturalne. Zorganizowaliśmy takich w ostatnim roku aż 2 tysiące!
A na spotkania z Wojciechem Smarzowskim, Jaśkiem Melą, Anną Dziewit-Meller, mieliście więcej chętnych niż miejsc.
W tym roku także chcielibyśmy zaprosić równie ciekawych gości do Rzeszowa. Te spotkania organizujemy dla tych, którzy czytają, interesują się kulturą, są świadomymi odbiorcami. Ale nie tylko ich chcemy zachęcać. Jasiek Mela jest znany nie tylko czytelnikom. Niektóre spotkanie autorskie są ciekawe tylko dla tych, którzy czytają. Nam zależy także na tych osobach, które nie interesujących się książkami. Dla nich organizujemy spotkania o nieco innym charakterze. Przy bibliotece działa Pracownia Rzemiosł Różnych dla osób, które wykonują pod okiem instruktora np. artystyczne przedmioty. Podczas takich zajęć eksponujemy wszelkie publikacje na podobny temat i w ten sposób zachęcamy do sięgnięcia m.in. po poradniki. To może być pierwszy krok do wielkiej przygody z książką. Podobnie jak akcja dla dzieci „Najdłuższa książka świata”, którą nasza biblioteka współorganizuje. Dzieci ilustrują ulubioną bajkę, a potem ilustracje łączone są podczas miejskiego happeningu. Pracownicy naszej bibliotek skanują i tak zachowane trafiają do naszych cyfrowych zbiorów, dla wszystkich dostępnych.
Dziś siedząc we własnym domu, można przeglądać przedwojenne gazety i fotografie na tworzonym przez bibliotekę portalu Podkarpacka Biblioteka Cyfrowa. Na forach internetowych miłośników regionalnej historii widać, jak wiele osób chętnie z tego korzysta.
To prawda. Tylko w styczniu i lutym z tych zasobów skorzystało niemal 350 tysięcy osób, a od początku istnienia serwisu ponad 16 milionów. Podkarpacką Bibliotekę Cyfrową tworzymy we współpracy z 14 partnerami – instytucjami kultury i edukacji z Podkarpacia. Najwięcej treści wprowadzają jednak do serwisu pracownicy Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rzeszowie. Udostępniamy tam już 16 tysięcy dokumentów, m.in. wszystkie nasze starodruki, kolekcje przedwojennych pocztówek. Kupujemy je na aukcjach, digitalizujemy także zbiory osób prywatnych i umieszczamy w dziale „Przeszłość w pamiątkach ukryta”. Tymi zbiorami interesują się ludzie z całego świata. Miłośników historii zachęcam także do odwiedzenia naszego Oddziału Dokumentów Życia Społecznego przy ul. Langiewicza. Mamy tam bardzo ciekawy zbiór druków, m.in. z lat 70., także starszych, których pierwotna wartość informacyjna była krótkotrwała. A więc plakaty, afisze, zaproszenia, odezwy, ulotki przedwyborcze. Po spełnieniu pierwszej roli informacyjnej, najczęściej trafiały do kosza. My je gromadzimy. Dziś zbiór liczy już ponad 133 tysiące dokumentów. W 2018 roku udostępniliśmy ich prawie 7 tysięcy egzemplarzy.
Czy coraz większa dostępność do bibliotek sprawi, że kiedyś będziemy tak zaczytani, jak wiodący w tym względzie prym Luksemburczycy, Szwedzi, Niemcy, Czesi?
Pewien dokumentalista nakręcił kiedyś taki film. W czeskiej kamienicy wchodził z kamerą do kolejnych mieszkań. W każdym półki uginały się od książek. Czasem zajmowały całe ściany, a jedyną przerwą w tym gąszczu był otwór okna. Amerykanie też czytają dwa razy więcej niż Polacy… Stosunek do książki w wielu krajach wypracowywało się przez lata. Nie zaczęto tam czytać teraz, nagle. W krajach skandynawskich wcześniej niż w Polsce upowszechniono naukę czytania i pisania. W każdym domu protestanckim codziennie czytano Biblię, uczono się katechizmu na pamięć. Umiejętność czytania i pisania rodziła kult książki. Polska miała inną historię. W okresie zaborów trzeba było walczyć o polską książkę. Pierwsze wydanie „Pana Tadeusza” wyszło przecież w Paryżu w 1834 roku. W czasie II wojny światowej zniszczono ogromne zbiory. Prawie cała Biblioteka Narodowa spłonęła w czasie Powstania Warszawskiego. Były takie okresy, kiedy słowem pisanym interesowano się bardziej. W czasie zaborów zaczytywano się w piszącym „ku pokrzepieniu serc” Sienkiewiczu. W okresie powojennym poszukiwaną lekturą były książki z drugiego obiegu. Dziś po książkę sięgnąć jest niezwykle łatwo, ale nie zawsze ludzie mają na to ochotę, tłumacząc się brakiem czasu, zmęczeniem, pracą. Z drugiej strony, mają czas na oglądanie filmów, seriali. Ja tego nie krytykuję. Każdy robi to, co lubi i wie, przy czym najlepiej odpoczywa. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że obejrzenie meczu a przeczytanie książki to pod względem wysiłku intelektualnego dwie różne sprawy. I to właśnie czytanie rozwija nas bardziej. Bez względu na to, czy czytamy lekką beletrystykę, czy jakieś ambitne dzieło, uruchamiamy inny rodzaj myślenia, inne emocje. Dla tych, co nie są przyzwyczajeni do czytania może to być męczące, nudne. Dlatego od najmłodszych lat trzeba pracować nad budzeniem ciekawości do książek, aby wyrobić w człowieku wolę czytania. Czytają te dzieci, których rodzice czytają. Jeśli tego wzorca nie ma, to dużo może jeszcze zdziałać szkoła i biblioteka.
Lubimy sensacje i dreszcz emocji. W rankingu ulubionych w Polsce autorów Stephen King w 2017 roku po raz pierwszy wyprzedził Henryka Sienkiewicza!
To prawda. Ale nie tylko Polacy. Szwedzi też kochają kryminały. I czytelnictwo wynosi u nich 80 proc.
Pani też czytuje kryminały?
Nie. Czytam mało powieści. Głównie ulubionych autorów – Olgę Tokarczuk i Wiesława Myśliwskiego. Niedawno odkryłam Jakuba Małeckiego. Młody człowiek, świetnie pisze. Organizowaliśmy z nim spotkania autorskie. Polecam jego książki. Są smutne, ale ja takie lubię.
Kiedy rekordy popularności bije Dan Brown, Danielle Steel, Paulo Cohelo, to niektórzy pisarze przestają być modni, bo język ich książek przestaje być językiem współczesnych pokoleń. To zdaje się zaczyna spotykać Sienkiewicza.
Dla młodszego pokolenia przestaje być on już interesujący. Starsi wciąż chętnie sięgają po jego powieści, także z sentymentu. Jeśli mowa o ulubionych lekturach, to widać duże zainteresowanie reportażem, biografiami. To mnie cieszy, bo taka lektura rzeczywiście uczy, coś wartościowego wnosi do życia czytelnika. W końcu czytamy książki nie tylko dla rozrywki, ale po to, by zrozumieć świat. To pozwala nam wyrabiać własny osąd, opinie na różne tematy. Już nie wspominając o takich rzeczach, jak wzbogacanie zasobu słów i lepsze posługiwanie się językiem.
To także jest ważne, bo język świadczy o nas. Kiedy lepiej mówimy, lepiej jesteśmy oceniani, wyżej ustawiani na społecznej drabinie. A to przekłada się także na karierę zawodową i życiowe sukcesy.
Tak, bo wiąże się ze swobodą bycia, pokonywaniem barier towarzyskich.
A czy bibliotekarze nie martwią się, że i oni staną się passe, odejdą do lamusa? Badania wskazują, że chętniej pożyczamy dziś książki od znajomych, kupujemy, dostajemy w prezencie niż pożyczamy z biblioteki (16 proc.) Na co słychać narzekanie na zebraniach Zarządu Okręgu Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich w Rzeszowie, gdzie jest Pani w prezydium?
Nasza grupa zawodowa jest bardzo dumna z siebie. Bibliotekarze mają poczucie sensu swojego zawodu, ale czują się grupą niedocenianą. W kręgach europejskich bibliotekarze są bardzo szanowani, jako przebywający wśród książek, wydają się wyjątkowi, niemal mistyczni. W Polsce niekoniecznie tak jest. Bibliotekarz z powołania powinien być osobą oczytaną, dobrze znającą literaturę powszechną, polską, śledzić nowości, czytać blogi czytelnicze. Musi się biegle posługiwać komputerem i dobrze znać proces opracowania książki na potrzeby bibliografii i wyszukiwarek w katalogach. Bibliotekarz musi być psychologiem, pedagogiem, bo wciąż pracuje z ludźmi.
Gdyby dostała Pani miliard złotych na inwestycję w czytelnictwo, jakby Pani wydała te pieniądze?
Wybudowałabym w Rzeszowie nową wspaniałą, siedzibę biblioteki. Marzę o tym. W dobrze zorganizowanej bibliotece, zarówno wypożyczalnia główna, oddział dla dzieci i młodzieży, jak i wypożyczalnia muzyczna, pracownia digitalizacji, mieszczą się pod jednym dachem. Byłaby sala konferencyjna z prawdziwego zdarzenia, miejsce na wystawy, spotkania czytelników. Mając miliard, kupowałabym po kilkanaście egzemplarzy nowości wydawniczych, aby nie było po nie kolejek. Zadbałabym o design takiej wspaniałej biblioteki. Słynne biblioteki skandynawskie są przecież nie tylko funkcjonalne, ale i piękne. Chciałabym taką mieć w naszym mieście. Wyposażyłabym każdego czytelnika w czytnik i wykupiłam dostęp do Legimi na stałe. I jeszcze do kilku innych serwisów z e-bookami. Lubimy, kiedy czytelnicy przychodzą do biblioteki, ale mamy świadomość, że zmiany są nieuniknione. Jedni, owszem, wciąż czytają książki tradycyjnie drukowane na papierze, ale wielu wybiera już książki w formie elektronicznej.
Pani woli „z kart szelestem”… Co teraz najchętniej?
Chętnie czytam wiersze, bo nie zarywam przez nie nocy. Kiedy książka mnie wciągnie, nie potrafię przerwać. Czytam do świtu, słysząc budzące się ptaki. Trudno iść do pracy po takiej bezsennej nocy. Wiersz czyta się szybciej, a znaczeń w nim tyle, że jest o czym myśleć. Ostatnio, po obejrzeniu filmu o Salingerze, wróciłam też do powieści „Buszujący w zbożu”. Niektóre książki trzeba przeczytać po raz drugi. Inaczej odbieramy je w młodości, inaczej posiadając już pewien bagaż życiowych doświadczeń i obycia czytelniczego. Powrót do starej lektury także może być wspaniałą przygodą.