Tadeusz Śnieżek z Jasienicy Rosielnej zaczął rzeźbić późno, bo dopiero w wieku 65 lat. Sztuka wtargnęła w jego życie niespodziewanie. Było to objawienie świata istniejącego tylko w jego wyobraźni. Ta wyobraźnia ujawniła talent najwyższej miary.
Przyszły artysta posiadał sześciohektarowe gospodarstwo; na ziemi V klasy uprawiał z miernym powodzeniem żyto, owies, jęczmień i pszenicę. Miał do wychowania sześcioro dzieci, a ponieważ dochody z rolnictwa były mizerne, zatrudnił się jako palacz c.o. w Gminnym Ośrodku Kultury. Często przychodził na wystawy prac plastyków-amatorów, których dyrektor GOK-u Jan Winiarski zebrał ponad trzydziestu. „A może byś coś wyrzeźbił?” – spytał kiedyś dyrektor. „Za stary jestem”- odpowiedział.
W roku 2000 Tadeusz Śnieżek przeszedł zawał serca. Gospodarstwo przekazał synowi, sam zaś – aby nie siedzieć bezczynnie – zainteresował się własnym kamieniołomem w Woli Komborskiej. Zalegają tam pokłady twardego piaskowca, który uzyskał później atesty kamienia budowlanego i rzeźbiarskiego.
Niewytłumaczalny dar
– Nie wiem skąd wzięło się moje rzeźbienie – mówi artysta – Wydaje się jakby przyszło do mnie samo – nagle, w niewytłumaczalny sposób. W kamieniołomie znalazłem niewielki prostopadłościan piaskowca i wyrzeźbiłem w nim głowę. A później: popiersia Jana Pawła II i biskupa Józefa Sebastiana Pelczara oraz posągi świętych: Jadwigi i Jana z Dukli. Były to coraz większe figury: od 1,20 do 1,80 m. Te pierwsze prace pełen entuzjazmu dyrektor Winiarski zabrał na wystawę wbrew oporom Tadeusza Śnieżka. Ekspozycja w GOK-u zmobilizowała go do dalszej pracy.
Postać Onufrego Zagłoby stworzył na podstawie literackiego opisu wziętego z kart „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Nie sugerował się ekranizacjami. Dziś rzeźba znajduje się przed wjazdem do hotelowej restauracji pod Niskiem. Rzeźbę św. Mikołaja oparł na ilustracji, a postać Matki Boskiej Fatimskiej – wziął religijnego obrazka. Były one potrzebne jedynie do odtworzenia szczegółów ubioru i zewnętrznego podobieństwa. Dużo ważniejsza stała się jednak wyobraźnia rzeźbiarza:
-Przed rozpoczęciem pracy muszę w surowym bloku kamienia zobaczyć gotową postać. Nie robię żadnych szkiców przygotowawczych ani modeli z gliny. Rzeźba nie może być kopią obrazka. To musi być moja własna praca – podkreśla Tadeusz Śnieżek.
Patrząc na blok piaskowca, artysta ożywia w swej wyobraźni martwy kamień. Tworzy własną wizję postaci. Później przychodzi czas na sprawy czysto techniczne: jak rozplanować układ figury tak, aby surowca nie zabrakło. Np. nad głową rzeźby pozostawia kilkucentymetrowy zapas kamienia, aby kształt czaszki nie był zbyt płaski. Zasadą jest, iż postać ma być wykonana z jednej bryły. Kamienny blok musi mieć takie wymiary, by starczyło materiału także na jej wzniesione w górę ręce. Czasem w jednej bryle rzeźbi dwie pełnoplastyczne postacie.
Tadeusz Śnieżek jest niecierpliwy
Nie może doczekać chwili, gdy wytwór jego wyobraźni stanie się rzeczywistością. Rzeźbiąc zapomina o bożym świecie. Nie robi przerw na posiłki. Nie ciąży mu półtorakilowy młotek, którym posługuje się na co dzień. Nie dłuży mu się szesnastogodzinny dzień pracy. W nocy ból w rękach nie pozwala mu zasnąć. Budząc się wyobraża sobie jak martwa bryła kamienia przemienia się w ludzką postać i jak ta postać wkracza w świat żywych ludzi. Nie pamięta już wtedy początkowych – najżmudniejszych, najbardziej niewdzięcznych robót: wykrawania w kamieniołomie bloku z piaskowca. W skale wywiercić należy głębokie gniazda, które wykładane są stalową blachą. Następnie w gniazda wbija ogromne kliny wykonane z kawałka szyny kolejowej. W kliny uderza pięciokilowym młotem. Wszystkie prace przy wydobyciu i obróbce kamienia wykonuje ręcznie: dokładnie w taki sam sposób jak przed stuleciem.
–Kiedyś próbowałem obrobić bryłę kamienia za pomocą udaru. Maszyna nie zdała egzaminu. Z powodu wstrząsów struktura piaskowca uległa naruszeniu. Wygładzona dłutem powierzchnia rzeźbionej twarzy zaczęła się łuszczyć. Odpadały z niej kawałeczki kamienia. Na policzku rzeźbionej postaci wystąpiły nierówności przypominające wysypkę po przebytej ospie – wspomina Tadeusz Śnieżek.
Artysta nie ma w domu albumów z reprodukcjami dzieł sztuki. Nie ma czasu, by w telewizji oglądać filmy o artystach i ich dziełach. Z rzeźbiarzy zna tylko twórczość Antoniego Rząsy. Nie spotkał go osobiście. Zwiedzał jego galerię w Zakopanem. Marcin Rząsa, syn i opiekun placówki kupił do zbiorów kilka prac Tadeusza Śnieżka. Rzeźbiarz z Jasienicy – tak jak wielu twórców przed nim – sam odkrył własny świat sztuki. A może raczej stworzył go na nowo dla siebie i dla innych. Wypracował własne środki wyrazu. Rzeźby Śnieżka – nawet te mniejszych rozmiarów – mają charakter monumentalny. Wysmukłe postacie stoją nieruchomo jak posągi zdobiące fasady romańskich katedr. Takie jest moje pierwsze wrażenie. Przy bliższej obserwacji widać, iż zastygły one w bezruchu, lecz z ich twarzy nie znikł wyraz gwałtownego uczucia. Takiego jak pokorna modlitwa Bernadetty i Hiacynty w grupie przedstawiającej objawienie fatimskie. Pastuszek Franciszek z rozłożonymi rękami zastygł zaskoczony niewytłumaczalnym zjawiskiem. Modlą się nawet klęczące owce. Na dzieci patrzy Madonna: pełna wewnętrznego spokoju, z łagodnie przechyloną głową. Grupa fatimska stoi w ogrodzie artysty. Wśród posągów zasadzono leśną paproć, która przydaje grupie rzeźb atmosferę bajkowej tajemniczości.
W tym samym ogrodzie umieścił olbrzymią statuę Jana Pawła II. Zmontowana z dwóch bloków kamienia waży pięć ton. Papież wyciąga rękę w geście błogosławieństwa. W drugiej będzie trzymał metalowy krzyż. Ma smutny wyraz twarzy. „Papież nie miał w życiu zbyt wielu powodów do radości” – wyjaśnia Tadeusz Śnieżek, który większość monumentów Jana Pawła II uważa za nieporozumienie:
– Widziałem taki pomnik w Krakowie. Papież ma twarz podobną do twarzy Leszka Millera! Dlatego wyrzeźbiłem uczciwy wizerunek Ojca Świętego. Na razie nikt nie chce go kupić – mówi.
Jedną z najnowszych jest potężna figura muskularnego św. Krzysztofa, przenoszącego przez rzekę delikatne, kruche Dzieciątko. Rzeźba stanie na płaskim postumencie z piaskowca, który zanurzony będzie w sadzawce. W wodnej tafli ma odbijać się postać świętego.
Opus magnum Tadeusza Śnieżka
Dziełem życia artysty jest monumentalny cykl Drogi Krzyżowej złożony z 43 postaci o wysokości od 1, 30 do 2 metrów. Nad każdą z nich pracował trzy tygodnie. Nawet tak rozbudowane przedstawienia jak Chrystus na krzyżu czy Pieta wyrzeźbił z jednej bryły. Nikt z otoczenia nie wierzył, iż wykona ten wielki projekt:
–Nie dasz rady – mówili. A jednak skończył i cały ogród zaludnił się postaciami z Pasji. Pracował nad nią trzy i pół roku w latach 2008-2012. Planował Drogę Krzyżową przekazać swojej parafii. Później powstał projekt ustawienia jej w sanockim parku. Oba okazały się nierealne, bo kto pilnowałby rzeźb na otwartym terenie? Wtedy Jerzy Ginalski, dyrektor Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku zakupił cykl do skansenu, gdzie mało było dotąd przykładów rzeźby monumentalnej. Pasja stoi w sektorze łemkowskim. Każda z figur osadzona została dla bezpieczeństwa na betonowym postumencie.
–Droga Krzyżowa została poświęcona 27 marca 2013 r. Była to uroczystość ekumeniczna, w której brał udział ksiądz rzymskokatolicki oraz pop. Cykl Tadeusza Śnieżka podziwiają teraz turyści z wszystkich niemal krajów Europy (najwięcej jest Niemców i Francuzów) oraz ze Stanów Zjednoczonych, Japonii i Chin – mówi dyrektor J. Ginalski.
Z tym monumentalnym cyklem kontrastują kameralne figurki zwierząt. Najwspanialsze są drapieżniki. Lwy, które pilnują wejścia do domu wyglądają jakby wzięte z bestiarium romańskich świątyń. Głowa lwa na balustradzie schodów przypomina gargulce z gotyckich katedr. Takie są moje własne skojarzenia, gdyż artysta nie czerpie inspiracji z historii sztuki. Są jeszcze nieruchome sowy z oczami w kształcie gwiazdy, stojące w zadumie wąsate koty, wiewiórki i prześmieszne ślimaki – niektóre w okrągłych czapeczkach zamiast rogów. Nie obejrzymy już żab, które artysta sprzedał – wraz z krokodylem – turyście z Francji.
Bez „cepeliowskiej” stylizacji
Rzeźby Tadeusza Śnieżka są autentyczne, gdyż artysta pojmuje kulturę ludową tak, jak funkcjonowała ona jeszcze w okresie międzywojennym – bez „cepeliowskiej” stylizacji, która przeobraziła się w manierę. Rzeźbiarz przypomniał, iż sztuka ludowa była kiedyś niemal wyłącznie sztuką religijną. (Figura Zagłoby jest tu wyjątkiem, który potwierdza regułę.) Postaci wzięte z życia wsi, sceny rodzajowe i obrzędowe – takie i podobne tematy narodziły się dopiero po wojnie na zamówienie państwowego mecenasa, który „opiekował się” artystami w sposób bezwzględny. Wyznaczał im – podobnie jak państwowym fabrykom – miesięczną normę wyrobów do wykonania. Twórcy ludowi zaczęli swe rękodzieło upraszczać i banalizować po to, by dało się je produkować niemal taśmowo. Twórczość Śnieżka rozwinęła się później – w ciągu ostatnich piętnastu lat. Artysta nie ma swojego mecenasa. Zamówienia otrzymuje rzadko. Lista miejsc, w których możemy obejrzeć jego prace jest krótka. W Woli Jasienickiej w miejscowym kościele parafialnym znajduje się szopka z kamiennymi figurami (jest tam11 postaci, każda o wysokości 80 cm), na górze Połom stoi św. Piotr, zaś w Połomi – figura św. Mikołaja, w Zboiskach k. Dukli kapliczka z Frasobliwym, w Iwli – św. Jan z Dukli. Ogromnym pomnikiem Jana Pawła II ani masywną chrzcielnicą ze sceną chrztu Chrystusa w Jordanie nikt dotąd się nie zainteresował.
Tadeusz Śnieżek bierze udział w konkursach sztuki ludowej jak np. Biennale Rzeźby Nieprofesjonalnej im. Antoniego Rząsy organizowane przez Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie (stąd wizyta w Zakopanem w galerii Rząsy), „Współczesna karpacka rzeźba ludowa w kamieniu” pokazywana w Miasteczku Galicyjskim w Nowym Sączu, konkurs dla twórców ludowych Podkarpacia (Fundacja im. Stefanii Woytowicz w Jaśle). Liczba przeglądów plastycznych nie jest długa. Lubi te pokazy, bo – jak twierdzi – może porównać swoje prace z twórczością innych. Uważam talent Śnieżka za nieporównywalny z żadnym innym. Dlatego wolałbym jego stałe ekspozycje indywidualne: takie jak ta unikalna w sanockim skansenie. Bo w sztuce nie ma demokracji i talenty nie są rozdzielane „po równo”. Pojął tę prawdę w lot pewien profesor krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, który tak podsumował twórczość Tadeusza Śnieżka:
– Gdyby tak umieli rzeźbić niektórzy moi uczniowie po pięciu latach studiów!
Zakończenie tego szkicu nie jest optymistyczne. Na pytanie o plany artysta odpowiedział:
– Żadnej większej rzeźby nie planuję. Nie mam dla kogo pracować.
Czy naprawdę nie ma dla kogo?