Triduum Paschalne, święcenie pokarmów i rezurekcja to ciągle ważne dla nas symbole i tradycje związane ze świętami Wielkiej Nocy, ale coraz częściej Wielkanoc chcemy spędzać po swojemu – bez maratonu kulinarnych przygotowań i przymusu mycia okien. Jak przyznaje Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, od lat jest wiernym uczestnikiem Drogi Krzyżowej organizowanej w Wielki Piątek w Bieszczadach inie wyobraża sobie wielkanocnego śniadania, którego nie poprzedziłaby rezurekcja. W tym roku o wyjątkowo wczesnej porze, bo z soboty na niedzielę o godzinę do przodu przesunęliśmy wskazówki zegarów. Tradycyjna Wielkanoc jest też u Ilony Małek, dziennikarki i prezenterki TVP3 Rzeszów, która uwielbia wspólne biesiadowanie, ale w Wielkanocny Poniedziałek już zaplanowała wędrówkę na Połoninę Wetlińską i rodzinną herbatę przed nową „Chatką Puchatka”.
– Bardzo lubię ten czas Wielkiego Tygodnia, kiedy dużo wcześniej dekoruję dom, rozkładam czekoladowe pisanki dla najmłodszych dzieci w rodzinie i cieszę się na wspólne świętowanie. W Wielką Niedzielę do stołu zasiadamy w 12 osób. Króluje barszcz czerwony z jajkiem i wędlinami, sos tatarski i śledzie z żurawiną. To wszystko przysmaki, które pamiętam z domu dziadków w Grabownicy Starzeńskiej koło Sanoka, skąd pochodziła moja mama i która kultywowała tę tradycję, a od kilku lat, odkąd mamy już z nami nie ma, dobrym duchem jest ciocia Hania, siostra mamy, kulinarna mistrzyni i to ona wszystko przygotowuje. Ja jestem specjalistką od słodkości, najlepiej wychodzi mi sernik – opowiada Ilona Małek.
Wielkanoc to dla mnie rodzinny czas, kiedy możemy się sobą nacieszyć, a rozmowom i wspomnieniom nie ma końca. W tym roku po raz drugi spędzimy czas Wielkiej Nocy z narzeczoną mojego syna Michała, Karą Wang, która jest Chinką, a naszymi zwyczajami i wielkanocną tradycją jest zachwycona. Uwielbia polską kuchnię, zwłaszcza żurek i jest oczarowana gościnnością oraz rodzinnym klimatem świąt. W Wielką Sobotę idziemy ze święconką do kościoła. Kara jest zaszczycona, jeśli może nieść koszyczek, dla niej to wszystko jest nowe, bajecznie kolorowe i niezwykłe. W Wielkanocną Niedzielę, kto jest porannym ptaszkiem, uczestniczy w rezurekcji, ale większość z nas śpi troszkę dłużej.
Ilona do dziś pamięta dziadka Tadeusza z Grabownicy, który na progu domu czekał na członków rodziny wracających z rezurekcji i do domownika, który jako pierwszy nadchodził mówiąc: „Chrystus Zmartwychwstał”, odpowiadał: „Prawdziwie Zmartwychwstał”.
– W Wielką Niedzielę jemy zazwyczaj dwa śniadania, bo zasiadamy też do stołu w domu rodzinnym męża w Raniżowie, gdzie wspólnie biesiaduje ponad 30 osób. Zawsze jest barszcz biały i dużo swojskich wędlin z własnej wędzarni. Wspaniałe, tradycyjne smaki – opowiada dziennikarka. – Po południu jest czas na spacer i odpoczynek w słońcu na tarasie, co bardzo lubią moje córki. W ogrodzie kwitną już pierwsze rośliny, a ja uwielbiam żywe kwiaty. Cały dom przystrajam nimi na święta.
W Wielkanocny Poniedziałek na Połoninie Wetlińskiej
I tak jak Wielka Niedziela upływa Ilonie i jej bliskim na wspólnym biesiadowaniu, tak w Wielkanocny Poniedziałek planują małe podróże. – Kocham Bieszczady i w tym roku w większym gronie wejdziemy na Połoninę Wetlińską – mówi. – Dla mnie połoniny są piękne o każdej porze roku, a teraz, kiedy przyroda budzi się do życia, każda chwila spędzona blisko natury jest najpiękniejsza. Za to też kocham Wielkanoc, za ten czas wiosny i nadziei.
Edward Marszałek: podtrzymuję dawne tradycje
Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, w czasie Świąt Wielkanocnych wraz z żoną, córką i zięciem podtrzymuje utarte od lat tradycje.
– Odkąd pamiętam, w Wielki Piątek wyruszam na Drogę Krzyżową w Bieszczady. W poprzednich latach na Tarnicę, w tym roku – w okolice Terki i Studennego. To jest zawsze wzruszające przeżycie. Tegoroczna wielkopiątkowa droga zakończyła się na dawnym cmentarzu i cerkwisku w Studennem. W rozważaniach wróciliśmy do historii tych ziem i jej mieszkańców, których już nie ma. A przecież przedwojenne Bieszczady były wielonarodowe, wielokulturowe, zamieszkane przez wyznawców różnych religii. W czasie wędrówki wśród tych zdziczałych sadów, pośród starych jabłoni, omszałych pagórków dawnych piwnic historia Męki Pańskiej nabiera jeszcze bardziej uniwersalnego wymiaru.
W koszyczku, tradycyjne, w domu robione pisanki
W Wielką Sobotę zaczyna się radosne świętowanie. Od rana szykujemy pisanki. Tradycyjnym sposobem – jajka gotuje się w łupinach cebuli, a potem wyskrobujemy na nich nożykiem wzory. Od kilku dekad robimy to całą rodziną i nie uważam wykonywania pisanek za niemęskie zajęcie. Każdy wykonuje swoje ulubione motywy; bazie, zajączki i inne zabawne rysunki. Z pisankami trzeba się spieszyć, bo zaraz jest święcenie koszyczka w kościele. I tu pojawia się nasza prywatna tradycja – po powrocie córka trzy razy obiega dom ze święconką. Kiedy była małą dziewczynką, żartowaliśmy, że tak trzeba, widać spodobało jej się, bo jako dorosła kobieta, mężatka, z tego zwyczaju nie rezygnuje. Potem oczywiście szuka w ogrodzie „zajączka”, czyli prezentu ukrytego pod kamieniem, na gałązce czy w innym nieoczywistym miejscu.
Najpierw rezurekcja, potem śniadanie
Wielkanoc to codzienne uroczystości religijne. – Zawsze w Wielką Niedzielę uczestniczę w rezurekcji. Bez tego nie byłoby radości z celebrowania wielkanocnego śniadania. W moim rodzinnym domu mama i tato tradycyjnie zaczynali je od podzielenia święconego jajka na tyle części, ile osób zasiadało do stołu. Każdy zjadał jedną. I do dziś to kultywujemy. Nie ma na stole żuru, bo takiego zwyczaju u nas nigdy nie było. Na śniadanie zjada się produkty, jakie zostały poświęcone w koszyczku – od wędliny, poprzez jajka, chrzan, ćwikłę aż do ciast. Specjalnością domu są jajka faszerowane.
Spacer i smakowanie czosnku niedźwiedziego
W Wielkanoc zawsze odwiedzamy też cmentarz. Spoczywa już na nim bardzo wielu moich znajomych. Jest także czas na spacer nad Wisłok, a tam koniecznie muszę przegryźć choć jeden listek czosnku niedźwiedziego – mówi Edward Marszałek.
Tradycyjny jest też Lany Poniedziałek. Kto pierwszy wstanie, ten wygrywa. Kto zaśpi – pościel na jego łóżku jest do wymiany. W moim Krościenku Wyżnym koło Krosna nie biega się już tego dnia z wiadrami jak przed laty. Nie ma też czyhania na strychu, by chlusnąć na kogoś wodą z góry, ale młodzież o zwyczaju nie zapomina i widać, że wciąż tego dnia dobrze się bawi.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.