Reklama

Lifestyle

Święta pod jemiołą. Rodzinne biesiadowanie i kolędowanie

Aneta Gieroń
Dodano: 24.12.2023
Joanna Baran-Marczydło na Rynku w Rzeszowie. Fot. Tadeusz Poźniak
Joanna Baran-Marczydło na Rynku w Rzeszowie. Fot. Tadeusz Poźniak
Share
Udostępnij

Izabela Zatorska-Pleskacz, wicemistrzyni Świata i dwukrotna mistrzyni Europy w biegach górskich, także w Boże Narodzenie nie daje sobie taryfy ulgowej. Wigilię spędzi z najbliższą rodziną, a na wieczerzę przyrządzi co najmniej trzy rodzaje ryb. Na pewno znajdzie też czas, by pobiec na ukochaną Cergową albo wejść na Lawortę w Ustrzykach Dolnych, gdzie z rodziną męża spędzi pierwszy dzień świąt zajadając się kutią. Także Joannie Baran-Marczydło, aktorce Teatru im. Wandy Siemaszkowej, właścicielce firmy FleurDecor, Boże Narodzenie kojarzy się ze wspaniałymi smakami zapamiętanymi z dzieciństwa oraz atmosferą wyczekiwania na coś dobrego. – Uwielbiam cały okres Adwentu i bożonarodzeniową magię, która trwa do Trzech Króli 6 stycznia – mówi aktorka. – Wspólnie z synkiem Ignasiem zerkamy na pięknie przystrojoną choinką, odświętnie ubrany, wysprzątany dom, gdzie z każdego kąta wyziera betlejemska gwiazda i wzdychamy: „Boże, jak pięknie”. Praktykowanie wdzięczności w jej rodzinie to już tradycja. W wigilijny wieczór, zanim rozpoczną postną kolację, wszyscy dziękują za dobro, jakie spotkało ich w mijającym roku i głośno mówią o marzeniach na Nowy Rok.

Aktorka doskonale pamięta świąteczny gwar i zamieszanie, jakie towarzyszyły Wigilii w wielopokoleniowym domu dziadków.

– To był cudowny czas. Tłoczno i gwarnie przy stole, dzielenie się opłatkiem ze zwierzętami, które były w zagrodzie, a na koniec wspaniały koncert kolęd w wykonaniu kilkunastoosobowej gromady wnuków. Każdy śpiewał solo, a zachwyceni dziadkowie wręczali nam po dziesięć zł. Dla nas dzieciaków to był prawdziwy majątek i najwspanialszy prezent pod choinkę. Długie lata w ogóle nie kojarzyłam Bożego Narodzenia z wyszukanymi prezentami, ale właśnie z tym wspaniałym banknotem od moich dziadków za wyśpiewaną kolędę – wspomina.

Od 6 lat Jasia spędza podwójną Wigilię. W domu rodzinnym w Łowisku i w Rzeszowie, z rodziną męża, Mateusza Marczydło, także aktora Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie.

– Wszyscy jesteśmy bardzo rodzinni i przywiązani do tradycji – mówi Joanna. – Święta spędzamy razem, wśród bliskich, ciesząc się swoją obecnością i wspólnym kolędowanie. Nasze mamy wspaniale gotują, ich kuchnia jest wyrazista, przepełniona ziołami, także ta serwowana na świąteczny stół. Moja mama jest absolutną królową pierogów i barszczu czerwonego z uszkami. Teściowa robi genialną kaczkę, a ja słynę najlepszego bigosu. Wszystkie bardzo lubimy gotować.

Już kilka dni przed Wigilią, Joasia, z mamą i siostrami cały dzień spędza na lepieniu uszek i pierogów. – Bardzo to lubię, jest czas na rozmowy i chwilę zatrzymania się w codziennym biegu – dodaje.

Zależy jej, by celebrować święta. – Gdy rozpoczyna się Adwent, to dla mnie początek przygotowań emocjonalnych i duchowych do Bożego Narodzenia – przyznaje Joanna Baran-Marczydło. – Wiem, że czekam na coś dobrego i ważnego w moim życiu. Tydzień przed świętami wspólnie z synkiem Ignasiem ubieramy żywą choinką, dekorujemy dom, wszędzie rozstawiamy betlejemskie gwiazdy, a na zewnątrz pojawiają się girlandy, ale to już specjalność męża. Mateusz stara się, byśmy wszyscy mieli z tego radość.

Tym bardziej wzrusza ją, gdy w przedświątecznym czasie synek rozgląda się po domu i nieustannie zachwyca: „Boże, jak pięknie”.

– Codziennie praktykujemy wdzięczność – dodaje aktorka. – Jestem wdzięczna za moją rodzinę, męża, synka, piękne życie, jakie mam i nieustannie za to Bogu dziękuję. – Dla Ignasia to naturalne, że potrafi cieszyć się z małych rzeczy i dostrzegać piękno, które go otacza.

Joanna Baran-Marczydło. Fot. Tadeusz Poźniak

W domu rodzinnym Joanny w wigilijny wieczór do stołu zasiada 11 osób. Jest dwanaście tradycyjnych, postnych potraw oraz wspólne kolędowanie. Początek wyznacza modlitwa, którą prowadzi głowa rodziny, a wszyscy uczestnicy wieczerzy po kolei dziękują za dobro, jakie spotkało ich w mijającym roku i do nowo narodzonego Dzieciątko zwracają się z prośbami na Nowy Rok.

W drugi dzień świąt biesiadowanie przenosi się do domu Joasi i Mateusza. – Kilka lat temu kupiliśmy dom i od tego czasu uwielbiamy zapraszać do siebie gości. Zawsze jest bigos, który ponoć robię wybornie oraz barszcz czerwony z uszkami – śmieje się Joanna. – Nie może też zabraknąć lazani oraz torciku mascarpone. Ten robię według przepisu babci Stasi, która mówiła, że na każde jajko daje się łyżkę mąki i cukru, a ciasto zawsze wychodzi. Te włoskie akcenty tylko potwierdzają moją miłość do śródziemnomorskiej kuchni, którą uwielbiam. Tradycyjne polskie dania odrobinę odmieniam dodając do wielu goździki, bazylię, majeranek i tymianek – bardzo lubię eksperymenty w kuchni.

– Celebrowanie chwil i smaków w gronie bliskich to moje szczęście – przyznaje aktorka. – Nie wyobrażam sobie, by święta spędzać na plaży, albo pod palmami. – Uwielbiam tradycyjne Boże Narodzenie w domu, z rodziną.

Tradycyjne i aktywne święta Izabeli Zatorskiej- Pleskacz

Izabela Zatorska z Wrocanki k. Krosna,  lekkoatletka, medalistka mistrzostw Europy i Świata, czołowa polska maratonka, jedna z najlepszych zawodniczek świata w biegach górskich, która urodziła się i wychowała w Małopolsce, przyznaje, że jej najmilsze wspomnienia świąt Bożego Narodzenia wiążą się z latami wczesnego dzieciństwa.

Izabela Zatorska-Pleskacz. Fot. Tadeusz Poźniak

– To były czasy, gdy szło się do lasu i ścinało drzewko. Pamiętam, jak mój tato przynosił do domu choinkę i ozdabialiśmy ją świeczkami, bo wtedy światełka nie były jeszcze popularne. Wieszaliśmy na niej ręcznie robione ozdoby, długie cukierki oraz zimne ognie, na które trzeba było uważać, żeby choinka się nie zapaliła – wspomina lekkoatletka. – Raz zdarzył się nam taki przypadek i tato musiał gasić drzewko.

Takie Boże Narodzenie zapamiętała i do tych wspomnień często wracała, gdy zmarł jej tato. Miała wtedy 10 lat. – Zostaliśmy z mamą i bratem sami, a święta Bożego Narodzenia już nigdy nie były takie jak przedtem. Nadeszły cięższe czasy, trudno było o pieniądze, więc święta mieliśmy skromne i zimne, bo kogoś nam brakowało. Kiedy mama wyjechała za granicę, zostaliśmy z bratem sami. Smutny czas, gdy nie miał mnie kto przytulić i ukochać. Teraz, kiedy mam dorosłe dzieci i czwórkę wnuków, do wigilijnego stołu zawsze siadamy w licznym gronie, choć w tym roku odrobinę mniejszym – w osiem osób i to jest dla mnie wspaniały czas.

Wigilia jest dniem spotkania z rodziną, wyciszenia, wspólnego kolędowania, obdarowywania prezentami. Na stole zawsze jest dwanaście potraw: koniecznie barszcz czerwony z uszkami i zupa grzybowa, które biegaczka uwielbia. Do tego kapusta z grochem, pierogi z kapustą i grzybami, gołąbki jarskie, ryby (karp, pstrąg, łosoś) oraz kluski z makiem. Nie zabraknie też kompotu z suszek. – Dania są tradycyjnie, na stole leży sianko, a najstarsza spośród osób czyta fragment Ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa. Po wigilii jest czas kolędowania, obdarowywania się prezentami i szykowania się do pasterki – opowiada.

Kolejne dni świąteczne biegaczka także spędzi w gronie najbliższych. Boże Narodzenie zapowiada się bardzo hucznie – oprócz wyjazdu w Bieszczady, do Ustrzyk Dolnych, skąd pochodzi jej mąż, na wieczór zaplanowane są 40. urodziny syna Witolda, który także mieszka we Wrocance.

W świąt musi się też znaleźć czas na sportową aktywność. Będzie rodzinny bieg na Cergową, albo wejście na Lawortę w Bieszczadach. Nieważne, czy jest śnieg, czy nie, ale drugi dzień świąt, w św. Szczepana spędzamy w ruchu – śmieje się Izabela Zatorska-Pleskacz.

Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy