Lazur nieba i morza, pewna, słoneczna pogoda, pyszne jedzenie i… ceny niespecjalnie odbiegające od polskich. Polacy pokochali greckie wyspy i trudno się im dziwić. Największa z nich, Kreta przyciąga też niezwykłą historią – jest miejscem narodzin pierwszej europejskiej cywilizacji!
W ciągu roku na Kretę przybywa nawet 3 miliony turystów. Najliczniej w lipcu i sierpniu, dzięki czemu turyści podróżujący po wyspie w maju i czerwcu, cieszą się nie tylko piękną, kwitnącą wyspą, ale i niespecjalnym tłokiem. Pogoda jest już przyjemnie ciepła, morze całkiem dobre do kąpieli, a ceny bardzo konkurencyjne.
Na wyspie nie brakuje ekskluzywnych hoteli, usytuowanych wzdłuż morza dla najbardziej wybrednych klientów i całkiem niedrogich kwater na mieście. Jedna rzecz może jednak zaskoczyć – o ile bardzo czysto jest w hotelach i restauracjach – to już wiele do życzenia pozostawiają toalety w publicznych budynkach i na stacjach benzynowych oraz rzucające się w oczy niechlujstwo: niewykoszone trawniki, brudne ulice, brak, albo kiepskie oznakowanie na drogach, gdzie czasem trudno dopatrzeć się angielskich napisów, a widać jedynie sfatygowane tablice i napisy po grecku. Trudno się jednak zdenerwować, albo wpaść w złość. Gościnni, uroczy i bardzo otwarci Grecy potrafią podbić serce właściwie każdego turysty.
Kto przybędzie do Chanii, Heraklionu, albo Ag. Nikolaos jest tak zachwycony klimatycznymi miejscami, zabytkami, marinami, pysznym jedzeniem i cudownymi sokami wyciskanymi na każdym rogu ulicy, że właściwie nic i nikt nie jest go w stanie wyprowadzić z równowagi.
Kreta jest też cudownym miejscem do zwiedzania jej samochodem. Setki wypożyczalni samochodowych, gdzie można też wynająć skutery i quady, bez większych formalności oddają turystom w użytkowanie samochody z klimatyzacją za bardzo przystępną cenę. A gdy ma się własny środek transportu, nie pozostaje już nic innego, jak zwiedzać bez końca. Kreta usiana jest setkami cudnych, bizantyjskich kościółków, nie brakuje też pięknych klasztorów, gdzie warto zatrzymać się choć na chwilę. Podobnie jak na jednej z setek pięknych plaż i zatoczek, czy górskich wiosek, gdzie w słońcu bielą się domy z niebieskimi, charakterystycznymi okiennicami.
W takim miejscu koniecznie trzeba znaleźć tawernę, gdzie miejscowi przesiadują od późnego popołudnia do północy. Wybór dań jest skromny, ale za to pieczone ryby, jagnięcina, albo serwowana sałatka grecka, nie mają sobie równych. Wyhodowane w słońcu pomidory, ogórki i oliwki są kwintesencją słodyczy. Do tego znakomity, z prawdziwie koziego mleka ser feta, rozpływają się w ustach. Jeszcze białe, albo czerwone wino i można ucztować z miejscowymi, którzy zdają się być stworzeni do biesiadowania.
Być też na Krecie i nie zwiedzić ruin pałaców w Knossos, to jak pojechać do Paryża i nie zobaczyć Wieży Eiffla. To na Krecie rozwinęła się pierwsza, wysoko zaawansowana europejska cywilizacja – minojska. Jej pozostałości, wśród wzgórz porośniętych gajami oliwnymi i winnicami, robią wspaniałe wrażenie. W pałacu Knossos miał mieszkać legendarny król Minos, od którego imienia archeolog Arthur Evans nazwał całą cywilizację. Wspomniane pałace były nie tylko siedzibami władców, ale przede wszystkim centrami cywilizacyjnymi, które skupiały niemal wszystkie funkcje. Były ośrodkami produkcyjnymi i administracyjnymi oraz centrami kultu religijnego zachwycającymi osiągnięciami technicznymi – były tam in. łazienki, kanalizacja i bieżąca woda.
Pasjonująca może się też okazać wyprawa na niezamieszkałą wyspę Spinalonga. Przez wieki słynęła jako niezdobyta twierdza zbudowana przez Wenecjan, ale największą, choć nie najlepszą sławę zyskała w pierwszej połowie XX wieku. W 1903 roku kreteńskie władze przekształciły wyspę w kolonię trędowatych, która jako ostatnie leprozorium w Europie, przetrwała do 1957 roku. Na "wyspie żywych trupów" narodziła się zamknięta społeczność, powstały sklepy, warsztaty, nawet kościół i tawerna oraz redakcja gazety, które to miejsca można dziś zwiedzać. Trędowaci na wyspie zawierali nawet małżeństwa, a gdy rodziły się zdrowe dzieci przewożono je na stały ląd. Co ciekawe, podczas okupacji niemieckiej, nigdy żaden niemiecki żołnierz nie odważył się stanąć na Spinalondze.
Na Kretę najłatwiej i najszybciej dotrzeć można samolotem tanich linii lotniczych. Lot z Polski trwa nieco ponad dwie godziny, a na miejscu trzeba pamiętać, by wskazówki zegarka cofnąć o godzinę w stosunku do czasu obowiązującego nad Wisłą.