72 dzieła sztuki, bo tym dziś są na rynku kolekcjonerskim damskie torebki sprzed 100 i 200 lat, podziwiać można na wystawie w Rzeszowie. Muzeum Okręgowe kupiło je od prywatnej kolekcjonerki za ponad 57 tys. zł. Wstęp na ekspozycję pełną cacek z koralików, srebra, aksamitów i szlachetnych kamieni do końca października jest bezpłatny.
Wystawę musi zobaczyć każda elegantka i koneser sztuki. Zgromadzone na ekspozycji torebki to misternie wykonane dzieła z XIX i XX wieku, na które stać było niegdyś tylko dobrze sytuowane damy. Są świadectwami zmieniającej się mody i statusu kobiety. Prezentują różne style, od biedermeiera i historyzmu, poprzez secesję, po art deco lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Zrobione z doskonałych materiałów, różnorodnymi technikami i przez dobrych rzemieślników dziś byłyby ozdobą niejednej kreacji. I to ważniejszą niż wówczas, kiedy stanowiły tylko najmniej ważny dodatek wśród rękawiczek, kapeluszy i wachlarzy.
– Pomysł zakupu 72 zabytkowych torebek z prywatnego zbioru Hanny Szudzińskiej nie był przypadkowy – mówi Beata Kuman, adiunkt opiekująca się rzemiosłem artystycznym w Dziale Sztuki Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. – W zbiorach muzeum znajduje się zbiór strojów i akcesoriów mody damskiej od początku XIX wieku do 1940 roku. Szczególne miejsce zajmują w nim torebki i portfeliki, których jest 70. Pochodzą one jednak głównie z polskich manufaktur, więc nasz zbiór wymagał uzupełnienia o eksponaty proweniencji zachodniej. Warto to było zrobić teraz, kiedy torebki są jeszcze nowym towarem na rynku sztuki, więc ich ceny nie są jeszcze tak wysokie.
Beata Kuman przygotowała więc projekt i wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o dofinansowanie zakupu zabytkowych torebek. Dzięki temu zakup został wsparty 28 tys. zł dotacji z ministerstwa. Resztę – 29 400 zł dołożył samorząd województwa podkarpackiego. Zakup został dokonany za pośrednictwem firmy STRICTE Magda Jaworek z Warszawy.
– Historia torebek nie jest długa i sięga końca XVIII wieku, zapewne z tego powodu muzealnicy zainteresowali się nimi bardziej dopiero pod koniec lat 90-tych XX wieku. Z prywatnego zbioru, który liczył 3 tysiące eksponatów, powstało Muzeum Torebki w Amsterdamie, w paryskim muzeum mody otwarto dużą wystawę poświęconą tym damskim akcesoriom, podobnie jak w Polsce, gdzie na ekspozycję pt. „Zawsze pod ręką” zapraszało Muzeum Narodowe w Krakowie. Na tamtą krakowską wystawę pożyczaliśmy torebki, które wtedy już mieliśmy w naszych zbiorach – opowiada pani Beata. – Dziś, dzięki uzupełnieniu zbiorów, jesteśmy jednym z niewielu muzeów w Polsce, które mogą się poszczycić również zabytkowymi torebkami. Natomiast największe tego typu kolekcje znajdują się w Muzeum Narodowym w Krakowie, w Muzeum Narodowym we Wrocławiu oraz w Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Torebka to ciekawy eksponat, pokazuje nie tylko różne style w modzie, kunszt rzemieślników, ale również zmiany statusu społecznego kobiety.
Rzeczywiście, pierwsze torebki, utkane z koralików, w formie niewielkich woreczków służyły głównie do przechowywania akcesoriów do haftowania. Kobiety nie wychodziły z nimi na ulicę, ale używały w domu.
Najstarsza z zakupionych torebek pochodzi z początku XIX wieku, z Niderlandów i znajduje się w gablocie wypełnionej cudeńkami uszytymi z tkanin w metalowych oprawach; srebrnych, mosiężnych, platerowanych, z alpaki (stop mosiądzu z niklem). Uwagę zwraca francuski wyrób – aksamit w srebrnej oprawie ze sfinksami, nawiązujący do starożytności i neoempiru. Są tu tkaniny haftowane koralikami i srebrnymi nićmi. Obok pyszni się cały zestaw torebek gobelinowych, w metalowych oprawach, zdobionych emalią. Przy niektórych torebkach trafia się inicjał niegdysiejszej właścicielki.
– W jednej znaleźliśmy nawet szminkę – uśmiecha się Beata Kuman, zachęcając do odwiedzenia wystawy i małej podróży w czasie.
Najcenniejsze eksponaty znajdziemy w gablotach z torebkami z metalu – srebrnymi, z siatki o splocie kolczugowym, z emaliowanych płytek, wykańczane szafirami, ametystami, onyksami. Zachwycają misterią wykonania, układają się jak tkaniny i jak tkaniny wydają się gładkie w dotyku. Niejedna pani zamarzy też zapewne o mieniącej się jak złoto amerykańskiej torebce z emaliowanych w kolorowy wzór płytek, z czasów Poli Negri. Obok znajduje się, także amerykańska, maleńka torebka, w której przewidziano schowki na szminkę, puder, monetę i papierosy. Bo w latach 20-tych kobieta już zaczynała wychodzić z cienia. Przestała trzymać w torebce przybory do haftowania, ruszyła na ulicę, chowając w podręcznym woreczku to, co służy kreacji własnego wizerunku i podboju świata.