W Dolinie Sanu, od Studennego po Hulskie rozciąga się piękna, prawie bezludna dziś kraina, jedno z najdzikszych miejsc w Bieszczadach, przed wojną tętniące życiem, które przypomina o historyczno-kulturowej przeszłości tych ziem. Wędrując przez Krywe i Tworylne, wśród ziół i chwastów sięgających do pasa i wyżej, aż trudno uwierzyć, że kilkadziesiąt lat temu gospodarowały tutaj setki osób, w większości Rusinów. We dworze tętniło życie, a na drodze łączącej obie wsie jeszcze przed wojną można było dostrzec ekstrawagancki automobil.
Najpiękniejsze w Bieszczadach są połoniny! Kto tak uważa, powinien, choć raz zawitać do Krywego. Magiczne miejsce. Wieś z ponad 500-lenią historią, którą przed wojną zamieszkiwało ponad 400 osób. Był tutaj młyn wodny, tartak parowy i nawet szkołę parafialną otwarto w XIX wieku. Część zabudowań została spalona we wrześniu 1945 r. przez UPA, resztę zniszczono niespełna dwa lata później podczas akcji “Wisła”. Całą wieś wysiedlono. Od lat 60. do 80. XX wieku w Krywem był wypas bydła.
Ruiny greckokatolickiej cerkwi pw. św. Paraskewii w Krywem
Dziś ostał się tutaj już tylko jeden mieszkaniec – Stanisław Majsterek, który z okien domu ma widok na ruiny greckokatolickiej cerkwi pw. św. Paraskewii znajdującej się na wzgórzu Diłok. To trzecia świątynia w tym miejscu, zbudowano ją w 1842 r. na miejscu poprzedniej z 1756 r. Piękny symbol Krywego, którym nie sposób nie zachwycać się o każdej porze roku. Obok cerkwi znajduje się cmentarz, gdzie wśród starych nagrobków m.in. Julii i Mikołaja Pisarczyków – dawnych właścicieli majątku jest też współczesny grób Antoniny Majsterek. Kobieta zmarła pięć lat temu, a z Krywem związana była od 1971 roku. Dla niej i Stanisława Majsterka było to niezwykłe miejsce – w ruinach cerkwi wzięli ślub. Tutaj też ma swój nagrobek, gdzie prawie zawsze leżą świeże kwiaty…
Fot. Tadeusz Poźniak
– Kto raz zawędruje do Krywego, już zawsze tu powraca – przyznaje Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. – To miejsce, podobnie jak Tworylne, jest kwintesencją Bieszczadów, ich bolesnej historii połączonej z nieprawdopodobną urodą miejsca. Przyrodniczo tak urokliwe, że nie można ich porównać z niczym innym.
Dlatego tak wielu marzy, by oprócz Krywego, poznać też Tworylne – jeszcze większą i piękniejszą miejscowość w Dolinie Sanu, ze wspaniałą historią i licznymi śladami bogatej przeszłości. Lipowa aleja prowadząca do nieistniejącego już dworu, setki owocowych drzew – pozostałość po domostwach, jakie jeszcze nie tak dawno tutaj istniały, w połączeniu z wybujałą roślinnością i odurzającym zapachem porastającego wszystko kwiecia, robią niezwykłe wrażenie.
Początki wsi sięgają XV wieku i rodu Kmitów. Pod koniec XIX wieku właścicielem Tworylnego z Tworylczykiem był Kazimierz Łęcki, który posiadał tam dwór, trzy folwarki oraz dwa młyny. W 1921 wieś liczyła 119 gospodarstw z 721 mieszkańcami, z czego 691 było grekokatolików oraz 30 wyznania mojżeszowego. Po 17 września 1939 roku przez wieś przebiegała granica między Niemcami a ZSRR. Znajdowała się tu nawet niemiecka strażnica graniczna, której ruina zachowała się do dzisiaj.
Historia Tworylnego
Po bogatej i ludnej wsi, która skomunikowana byłą z Krywem, do dziś pozostały liczne piwnice i studnie oraz podmurówka i dzwonnica po cerkwi św. Mikołaja zbudowanej w 1876 roku. Zachowały się też ślady zabudowań dworskich: fundamenty dworu, kamienne filary stodoły oraz staw i aleja wysadzana jesionami, lipami i wiązami.
W bezpośrednim sąsiedztwie Tworylnego jest rezerwat przyrody „Krywe” utworzony po obu stronach przełomowego odcinka Sanu, pomiędzy ujściem potoku Hulski, a mostem w Rajskiem. Oficjalnie jest to rezerwat krajobrazowy, jednak jego głównym celem jest ochrona ostoi węża eskulapa – jedno z niewielu miejsc w kraju chroniące naturalną populację tego gada.
Fot. Tadeusz Poźniak
Wędrując nieistniejącą już drogą w kierunku Krywego dotrzemy na wzgórze, gdzie stoi pamiątkowa ławeczka zmarłego w 2015 roku Tadeusza Zająca – bieszczadnika, byłego nadleśniczego z Nadleśnictwa Lutowiska, ratownika GOPR i inicjatora programu ochrony Doliny Sanu pod Otrytem. W dużej mierze to dzięki niemu udało się zachować to miejsce pełne magii, ale i tragicznej przeszłości. Niepowtarzalne, którym niepodzielnie zawładnęła przyroda, gdzie żubry i wilki są gospodarzami, a turyści jedynie tolerowanymi gośćmi.