Reklama

Kultura

W klimacie Becketta z Ireną Jun na 15. urodzinach “Przedmieścia”

Aneta Gieroń
Dodano: 26.09.2016
29395_Irena_Jun_13
Share
Udostępnij
Opętana miłością do poezji, jedna z najlepszych odtwórczyń ról beckettowskich na świecie, Irena Jun wystąpiła w niedzielę w Teatrze Przedmieście. Specjalnie dla tego teatru, autorskiego i niezależnego, który od czwartku do niedzieli świętował 15. urodziny, zagrała dwie jednoaktówki Samuela Becketta: "Nie ja" i "Kołysankę". Ona zachwyciła widzów, Irena Jun nie kryła zachwytu Teatrem Przedmieście i jego założycielką, Anetą Adamską. – Jestem  z Ciebie dumna – mówiła znakomita aktorka, mistrzyni słowa. – Aneta to skarb. I nie były to jedyne ciepłe słowa, jakie padły w ciągu trwającego 4 dni jubileuszu. Swoją sympatię, uznanie, gratulacje, podziękowania słali też Wiesław Myśliwski, prof. Zbigniew Osiński, Roman Siwulak.
 
Piękny to był wieczór, w  teatrze Anety Adamskiej, tej dziewczyny, która pod koniec lat 90. XX wieku, kończąc polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim przyjechała do obcego Rzeszowa, gdzie nie znała nikogo, ale swoje życie rozpoczęła od marzeń. Już wtedy wierzyła, że będzie robić świetne spektakle, wyjeżdżać z swoim teatrem za granicę i że będą znani nie tylko w Polsce, ale dostrzegani też na świecie. Przez 15 lat spełniło się wszystko, a nawet więcej. U tej dziewczyny, twórczyni "Przedmieścia" nie mogło zabraknąć innej wielkiej marzycielki, zakochanej w słowie Ireny Jun, która od czasu dziewczynki z warkoczykami wiedziała, że najważniejsza w jej życiu będzie poezja. Mama w przedwojennym Hrubieszowie powtarzała jej "Bema pamięci żałobny rapsod" Cypriana Kamila Norwida, a ona stała jak zaczarowana, w tym zachwycie słowa trwając do dziś i żadnego znaczenia nie ma tu fakt, że za kilka tygodni obchodzić będzie 81. urodziny.
 
W wydanej w USA książce "Women in Beckett" uznana została za jedną z najlepszych wykonawczyń ról beckettowskich na świecie i z Beckettem świętowała jubileusz "Przedmieścia".
 
Irena Jun w "Nie ja". Fot. Tadeusz Poźniak
 
 W "Nie ja" w reżyserii Libery z 1985 roku, reflektor wydobył z ciemności tylko mówiące usta, które wyrzucały z siebie opowieść o starej kobiecie, która nagle zaczęła monolog… m.in. o matce, która porzuciła ją po urodzeniu, bo ojciec opuścił ją już dużo wcześniej i jak siedziała skulona na pagórku i przypatrywała się swojej dłoni mokrej od łez. Do tego trzeba być Ireną Jun, by dramatyzm, śmieszność, lęk, przerażenie, oddać tylko monologiem ust i interpretacją słowa. 
 
W "Kołysance" jako stara kobieta ubrana na czarno, w bujanym fotelu przedstawiała cztery dni z życia swojej bohaterki. W rytm kołyszącego się fotela, jego skrzypienia i stłumionych słów kobieta czeka na koniec życia. Śmierć nadeszła, gdy fotel znieruchomiał.
 
Dla Ireny Jun, twórczość Samuela Becketta stała się najważniejszym słowem, które ukształtowało ją jako aktorkę i człowieka,  mimo że na scenie zagrała go już jako dojrzała kobieta.  – Do Becketta trzeba dojrzeć – mówi Jun. – Ja miałam to szczęście.
 
Aneta Adamska ma to szczęście, że ze swoimi aktorami od 15 lat udaje się jej tworzyć teatr poszukujący, inspirowany teatrem Tadeusza Kantora, gdzie nie stroje, scenografia, ale relacja aktor-widz jest najważniejsza, przestrzeń ich spotkania, gdzie rodzą się emocje, staje się sacrum. A Tadeusz Kantor z Jerzym Grotowskim muszą mieć w niebie ubaw patrząc na teatr Anety, „ich” teatr, w „ich” Rzeszowie.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy