Rząd niestety zawiódł; nie wykorzystano instrumentów do skoordynowania całej akcji w zakresie przygotowania zbiorników retencyjnych, zapomniano o wcześniejszym rozlokowaniu służb, czy dostarczeniu potrzebnego sprzętu – powiedział PAP prezes PiS Jarosław Kaczyński oceniając działania rządu podczas powodzi.
PAP zadała liderowi PiS pytania w formie pisemnej. W tej samej formie PAP otrzymała odpowiedzi, które publikujemy.
PAP: Od ponad tygodnia południowo-zachodnia Polski zmaga się z powodzią, jak Pan ocenia działalność służb, rządu, samorządów, Wód Polskich?
Jarosław Kaczyński: Najbardziej żal jest mi w tej tragicznej sytuacji zwykłych ludzi, którzy w kluczowych momentach nie tylko nie dostali właściwej informacji o zbliżającym się zagrożeniu – a to powinno nastąpić już 10 września – ale w trakcie dramatycznej walki o zabezpieczenie swoich domów, miast i miasteczek zostali pozostawieni sami sobie. I jakie są tego skutki, każdy widzi.
Rząd niestety zawiódł: nie wykorzystano instrumentów, jakie ma obecna koalicja do skoordynowania całej akcji w zakresie przygotowania zbiorników retencyjnych, czy zapobieżenia niezapowiedzianym zrzutom wody. Zapomniano o wcześniejszym rozlokowaniu służb w miejscach najbardziej zagrożonych, czy dostarczeniu potrzebnego sprzętu. Wiele osób nie zostało przez rząd poinformowanych o ewakuacji. Ewidentnie jest wiele zaniedbań, choć rząd i sprzyjające mu media próbują koloryzować rzeczywistość. Świadczy to de facto o oderwaniu tej ekipy od realiów, nie mówiąc już o chaosie i dezorganizacji aparatu państwa.
PAP: Zarzucają państwo rządowi, a w szczególności premierowi, że zadziałał zbyt późno? Zdaniem szefa rządu, pierwsze prognozy nie były jednak tak alarmujące, a służby przygotowały się do sytuacji kryzysowej.
J.K.: 10 września Komisja Europejska informowała rządy państw Europy środkowo-wschodniej o nadchodzącym zagrożeniu. Potwierdził to komisarz odpowiedzialny za te kwestie. Po czasie nawet rządowe IMGW przyznało, że alerty o powodzi zaczęli przekazywać już 9 września. W mediach było mnóstwo informacji na ten temat, a premier polskiego rządu na dzień przed powodzią wychodzi i apeluje, aby nie panikować, bo prognozy nie są zbyt alarmujące.
Albo rządzą nami dyletanci, albo amatorzy. Słowa premiera mają moc sprawczą, bo w ślad za komunikatem Tuska w taki sposób zaczęły działać instytucje państwowe. Taki komunikat ze strony Tuska zdezorientował także mieszkańców, którzy nie spodziewali się aż takiej tragedii. Sam fakt, iż samorządowcy żalą się, że nie otrzymywali ze służb rządowych informacji np.: o przerwanej zaporze i dowiadywali się o tym przypadkowo, najczęściej z mediów po wielu godzinach, to jest niepoważne i kompletnie nieodpowiedzialne. Nie tak powinno to wyglądać, choćby w średnio sprawnie zarządzanym kraju. Zwłaszcza, że sąsiednie państwa, w związku z unijnymi ostrzeżeniami ewakuację oraz budowę tymczasowych zapór rozpoczęły zanim zaczęło intensywnie padać.
PAP: Planujecie już teraz rozliczać rządzących? Czy będziecie czekać do zakończenia powodzi? Czego będziecie oczekiwać?
J.K.: Panie redaktorze, bezpośrednia akcja ratunkowa się już skończyła i od rządu wymaga się konkretnych działań, tak, aby ludzie mogli wrócić do normalności. Odbudowa miast, domów, szkół, przedszkoli, szpitali, to trzeba zrobić jak najszybciej, bo już za kilka tygodni na tych terenach rozpocznie się zima. Cały wysiłek rządu powinien być na to ukierunkowany.
Natomiast jako odpowiedzialna opozycja mamy obowiązek kontroli tego jak pracuje rząd. Już teraz wiemy, że zaniedbań było bardzo dużo – zaczynając od zignorowania ostrzeżeń, poprzez totalny chaos komunikacyjny, kończąc na złej koordynacji akcji ratunkowej. W ubiegłym tygodniu koncentrowaliśmy się na: podpowiadaniu rozwiązań, które mogłyby pomóc mieszkańcom i bezpośredniej pomocy np. zorganizowaliśmy zbiórkę darów dla powodzian. Wielu naszych posłów było na miejscu i pomagało. W przyszłym tygodniu oprócz dalszej pomocy powodzianom, będziemy konsekwentnie i systematycznie pokazywać gdzie zostały popełnione błędy. Wykorzystamy wszystkie dostępne mechanizmy, aby pokazać realny poziom zaniedbań, których dopuścił się rząd Tuska. Robimy to po to, aby w przyszłości do takich wydarzeń nie dochodziło.
PAP: W mediach społecznościowych pojawiają się zarzuty, że PiS wykorzystuje tragedię powodzian do politycznych rozgrywek. Zwraca się też uwagę, że tak duża krytyka może skutkować spadkiem poparcia dla PiS, a nie wzrostem. Czy bierze Pan to pod uwagę?
J.K.: My nie krytykujemy, ale podpowiadamy i chcemy pomóc, bo sprawa powodzi i ofiar powinna być wyłączona ze sporu politycznego. Nie możemy być jednak bezczynni. Dlatego jako PiS przygotowaliśmy pakiet ustaw “Na Ratunek” mający wesprzeć samorządy, przedsiębiorców, pracowników i zwykłych ludzi w powrocie do normalności: to zestaw różnego rodzaju ulg, zwolnień podatkowych, bezzwrotnych dofinansowań. Nie może być tak, że rząd oferuje kwoty wsparcia, które od lat nie były waloryzowane.
My chcemy, aby pomoc doraźna wynosiła trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia, by państwo pokryło koszty odbudowy domów i budynków gospodarczych. Oferujemy pomoc dla przedsiębiorców do kwoty utraconego przychodu pod warunkiem utrzymania zatrudnienia. Proponujemy także pakiet rozwiązań dla rolników. Tymczasem rząd w pierwszym odruchu wyszedł z propozycją tanich pożyczek i dofinansowania do kas fiskalnych. To pokazuje ich sposób myślenia. Odpowiedzialne państwo musi zaoferować realną pomoc. Tylko tak ruszymy z miejsca. My mamy w tym doświadczenie, bo takie mechanizmy wdrażaliśmy przy okazji pandemii koronawirusa. Dotychczasowe propozycje rządu są albo niepoważne albo zdecydowanie niewystarczające.
PAP: Z danych GUS wynika, że rząd PO wybudował więcej wałów przeciwpowodziowych niż rząd PiS. Czy PiS nie ma sobie nic do zarzucenia?
J.K.: Jeżeli po powodzi w 2010 roku wały zostały odbudowane trudno było je odbudowywać w tych samych miejscach. My skupiliśmy się na budowie infrastruktury retencyjnej, która teraz w znacznej mierze ograniczyła rozmiary tej tragedii. Zbiornik Racibórz Dolny, który uratował Wrocław, czy chociażby 4 zbiorniki w Kotlinie Kłodzkiej. Ubolewam tylko, że kolejne inwestycje zostały zablokowane przez nieodpowiedzialną działalność ówczesnej opozycji. Najprawdopodobniej, gdyby one powstały, Kłodzko i jeszcze kilka miejscowości ominęłaby katastrofa.
PAP: Przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak krytykuje to, że nie powstało więcej zbiorników retencyjnych. Jednak minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk (PiS) mówił w 2019 r., że są one “psu na budę”. “Przede wszystkim wylewa w Kotlinie Kłodzkiej, więc dla nas jest podstawą, żeby to zabezpieczyć. Natomiast jest czymś nieodpowiedzialnym zaplanowanie kolejnych dziewięciu zbiorników, jak to mówią: chyba psu na budę” – stwierdził ówczesny minister.
J.K.: Inwestycje w Kotlinie Kłodzkiej w 2019 roku zostały politycznie wykorzystane przez opozycję, podsycano opór społeczny, interweniowano do instytucji międzynarodowych, w tym do Banku Światowego, który miał finansowo wesprzeć te projekty. Z uwagi na napięcia społeczne istniała poważna groźba, iż międzynarodowi partnerzy wycofają się zarówno z tych inwestycji, jak i z Raciborza Dolnego. Zrobiliśmy tyle ile mogliśmy. Powstały 4 zbiorniki z 9 zaplanowanych.
PAP: Jak Pan ocenia pomysł premiera na powołanie pełnomocnika rządu ds. odbudowy po powodzi? Marcin Kierwiński to odpowiednia osoba na to stanowisko? Jakie działania w pierwszej kolejności powinien on podjąć?
J.K.: Po Marcinie Kierwińskim nie spodziewam się niczego dobrego. Uważam, że tę funkcję powinna objąć osoba skuteczna, pracowita i zdeterminowana do tego, by jak najszybciej zniszczone przez powódź miejscowości odbudować. Myślę, że za powołaniem Kierwińskiego mogą kryć się inne motywy, o których w tym momencie nic nie wiemy. Bo z całą pewnością poziom kompetencji nie był tu rozstrzygający. Wszyscy pamiętamy jak Marcin Kierwiński zabrał się za budowę chociażby lotniska w Modlinie, które zaraz po otwarciu musiało zostać zamknięte i NIK dopatrzyła się szeregu nieprawidłowości.
PAP: W czwartek szefowa KE Ursula von der Leyen wraz z przywódcami Czech, Słowacji i Austrii odwiedziła Dolny Śląsk. Szefowa KE ogłosiła że oprócz środków z Funduszu Solidarności – na wsparcie krajów dotkniętych powodzią przeznaczone będzie 10 mld euro z Funduszu Spójności. Jak Pan przyjmuje tę informację?
J.K.: Zrobiono dużo szumu, stworzono wrażenie jakby Ursula von der Leyen przyjechała z jakimiś dodatkowymi pieniędzmi, a w rzeczywistości okazało się, że żadnych dodatkowych pieniędzy ponad te, które jako PiS wynegocjowaliśmy, nie będzie. To jedna wielka mistyfikacja. Te pieniądze i tak były w polskim portfelu dzięki negocjacjom naszego rządu.
Widać ewidentnie, iż ktoś tutaj próbował robić sobie na tej wizycie nieładny PR biorąc pod uwagę, iż chodzi o los setek tysięcy naszych obywateli. Na powrót do normalności pieniądze będą potrzebne i to duże, a proponowane 1 -2 mld zł z rządu albo kredyty i dofinansowanie kas fiskalnych jest niepoważne. Przygotowaliśmy pakiet konkretnych ustaw “Na ratunek”, bazujący na rozwiązaniach jakie się już sprawdziły, chociażby w trakcie pandemii Covid. Możemy pomóc je bardzo szybko wdrożyć, ale do tego potrzebna jest współpraca, zwołanie Sejmu i wspólne podjęcie tematu przez koalicję 13 grudnia. Stawką jest życie naszych obywateli, a czas nagli, bo zbliża się zima.
PAP: Politycy PiS (np. poseł Paweł Jabłoński) stwierdzili, że nie dostaniemy żadnych pieniędzy z UE. Czy to uczciwe stawianie sprawy?
J.K.: Chciałbym wierzyć, że będzie inaczej, bo nie kto inny, ale właśnie Donald Tusk wielokrotnie podkreślał jakie to on ma wpływy i kontakty w UE. Pomimo upływu lat, niewiele dla Polski z tego dobrego wynikało. Może uda mu się chociaż tym razem, bo sprawa jest poważna. Historia pokazuje, że w sprawach ważnych, pod presją polityczną UE potrafiła tworzyć dodatkowe fundusze dedykowane celem rozwiązania konkretnych problemów. Dzisiaj niestety tego nie ma, a powódź dotknęła co najmniej kilka krajów unijnych. Opieszałość jest tutaj niezrozumiała.
PAP: Czy w sytuacji klęski żywiołowej na południu kraju, PiS nadal planuje na 28 września kongres? Jak przebiegają przygotowania, czy nowy statut jest już gotowy? Jak będzie wyglądała nowa struktura organizacyjna PiS?
J.K.: Kongres odbędzie się zgodnie z planem. Wykorzystamy to wydarzenie, aby w jeszcze większym zakresie pomóc powodzianom. Nowa struktura ma zdynamizować działalność naszej partii, dać jej nowy oddech. Chcemy przede wszystkim wykorzystać w jeszcze większym stopniu potencjał naszych młodych parlamentarzystów. Wszystkie szczegóły przestawimy już w sobotę.
PAP: Czy doszło już do porozumienia z Suwerenną Polską i na kongresie dojdzie do połączenia z partią Zbigniewa Ziobro?
J.K.: Został jeszcze tydzień, więc bardzo proszę o chwilę cierpliwości. Wszystkie decyzje podjęte na kongresie mają służyć wzmocnieniu polskiej prawicy.