Roman Giertych (KO) poinformował, że złożył w piątek zawiadomienie do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w związku z tym, że nie zawiadomił on organów ścigania, iż Fundusz Sprawiedliwości może być wykorzystywany na cele wyborcze.
O planach złożenia takiego zawiadomienia Giertych informował w poniedziałek. W piątek na platformie X zamieścił zdjęcie potwierdzenia o przyjęciu zawiadomienia przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie.
“Gazeta Wyborcza” w poniedziałek w artykule “Tajny list Kaczyńskiego” opublikowała list, który ABW miała znaleźć podczas przeszukania w domu b. wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego (Suwerenna Polska, wcześniej Solidarna Polska). Wynika z niego, że przed wyborami w 2019 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński zwrócił się do Zbigniewa Ziobry “o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej”.
Giertych informował wtedy w mediach społecznościowych, że Zespół ds. rozliczeń PiS złoży zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego z art. 231 par. 2 Kodeksu karnego “za niezawiadomienie organów ścigania o przestępstwie ściganym z urzędu, polegającym na wyprowadzaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości na cele wyborcze przez posłów Solidarnej Polski celem ukrycia faktu, który mógłby spowodować utratę dotacji dla partii Prawo i Sprawiedliwość”.
Giertych argumentował, że Kaczyński jako funkcjonariusz publiczny powziął w 2019 r. wiedzę, że “jego koledzy z klubu PiS podkradają pieniądze publiczne w celach promocji swoich kandydatów”. Jak stwierdził, prezes PiS nic z tą wiedzą nie zrobił, a miał taki obowiązek. Według Giertycha brak reakcji był motywowany “chęcią uzyskania korzyści majątkowej lub osobistej”, czyli obawą o utratę dotacji dla PiS.
Kaczyński we wtorek pytany o ten list odpowiadał: “Ja tego nie pamiętam, nie pamięta tego też minister Ziobro. Natomiast minister Romanowski twierdzi, że do niego taki list dotarł, więc zakładam, że może po prostu mnie pamięć zawodzi” – dodawał.
“Zakładając, że taki list został wysłany, ja za to stu procent nie daję, ale zakładam na chwilę, to był on wynikiem czegoś, co zdarza się w każdej kampanii wyborczej. Mianowicie tego, że posłowie przeżywają pewien specyficzny stan psychiczny, który powoduje, że strasznie się denerwują tym co robią inni posłowie, ich kampaniami wyborczymi. Chodzi oczywiście o tych, którzy konkurują w jednym okręgu” – mówił prezes PiS.
Pytany o to, czy nie obawia się że PiS utraci subwencję za “naginanie prawa” stwierdził: “Myśmy żadnego prawa nie naginali, nie było to nasze ugrupowanie, zostało to rozliczone i sprawa jest można powiedzieć res iudicata, sprawa osądzona”.
Art. 231 par 2 Kodeksu karnego mówi, że funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.