– Naszym celem było zatrzymanie inwestycji Wooden House Rzeszów, jeszcze zanim powstawała niezgodnie z prawem – mówi Agnieszka Wesołowska-Majcher ze Stowarzyszenia Zielone Osiedle Grabskiego, któremu rację przyznał właśnie Naczelny Sąd Administracyjny. Nie przeszkodziło to miastu wydać pozwolenia na budowę, ani deweloperowi ją rozpocząć i zrealizować. Aż trzy lata trwało rozpatrywanie sprawy przez NSA. W tym czasie ludzie nabywali mieszkania w kwestionowanym budynku, a od 2022 roku zaczęli je również urządzać. Za szkody najpewniej zapłacą podatnicy.
W środę, 11 stycznia Naczelny Sąd Administracyjny uchylił wszystkie decyzje o warunkach zabudowy na inwestycję Wooden House, która powstała na os. Grabskiego w Rzeszowie. Tym samym nieważne staje się pozwolenie na budowę, co oznacza, że budynek jest nielegalny. To wyjątkowy wyrok w skali Polski, w którym Dawid wygrał z Goliatem. Batalię sądową stoczyło niewielkie Stowarzyszenie Zielone Osiedle Grabskiego, występując przeciwko decyzjom Urzędu Miasta Rzeszowa uzyskanym dla budowy nad Wisłokiem 7-kondygnacyjnego budynku między brzegiem rzeki a niskimi domami jednorodzinnymi. Ich nabywcy są klientami tego samego dewelopera.
Sprawa toczyła się ponad pięć lat. Jak informuje Urząd Miasta Rzeszowa, warunki zabudowy dla tej inwestycji zostały wydane w sierpniu 2018 roku. Ale już wcześniej w sprawie planowanej budowy nad rzeszowskim zalewem interweniowali mieszkańcy os. Grabskiego. Program o ich proteście w regionalnej telewizji ukazał się w czerwcu 2018 roku.
– Pierwsze odwołanie w tej sprawie do Wydziału Architektury Urzędu Miasta Rzeszowa napisałam z końcem 2017 roku, a w 2019 roku wnioskowaliśmy o wstrzymanie pozwolenia na budowę ze względu na potencjalne szkody i narażenie miasta na wypłatę odszkodowań dla inwestora za błędnie wydane decyzje. Już wtedy mając doświadczenie w pracy w branży nieruchomości miałam świadomość siły naszych argumentów i konsekwencji takiej inwestycji – przypomina Agnieszka Wesołowska-Majcher, która wraz z Marcinem Płodzieniem, zakładała Stowarzyszenie Zielone Osiedle Grabskiego. W imieniu swoim i sąsiadów walczyli z urzędnikami i dowodzili racji przed sądami, chociaż żadne z nich nie jest prawnikiem.
Nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku NSA, by dokładnie przytoczyć, dlaczego sąd uznał warunki zabudowy za nieważne, ale ustne uzasadnienie przedstawiciele stowarzyszenia usłyszeli podczas rozprawy. Była jawna i odbyła się online.
– Nie potrafię dokładnie przytoczyć ustnego uzasadnienia wyroku, ale pamiętam, że sąd powoływał się na kwestię odprowadzenia wód, brak nawiązania do architektury sąsiedniej, nieodpowiednią powierzchnię zabudowy działki – mówi Agnieszka Wesołowska-Majcher przyznając, że walcząc z urzędami sześć razy przeczytała Kodeks Postępowania Administracyjnego, klika razy Prawo budowlane i inne przepisy, ustawy. W tym przepisy przeciwpowodziowe, które także jej zdaniem zostały naruszone, a budynek stoi na terenach zalewowych. – To były setki godzin spędzonych nad dokumentami. Poświęciłam dla tej sprawy pracę, bo kiedy się w nią zaangażowałam, wystąpił konflikt interesów z moim ówczesnym pracodawcą, innym deweloperem.
Wyrok NSA z jednej strony cieszy osoby walczące o równe traktowanie w sporach z deweloperami, z drugiej rodzi szereg problemów. – Budynek już stoi, a deweloper przekazał nabywcom mieszkania do wykończenia nie mając pozwolenia na użytkowanie do celów mieszkaniowych i nie mając odbioru przez nadzór budowlany. To tragedia dla ludzi, którzy pozaciągali kredyty, aby kupić takie mieszkanie. Według mnie inwestor powinien ich informować przed zakupem, że inwestycja jest zaskarżona. W tym momencie żaden notariusz nie powinien też sygnować umowy na zakup takiej nieruchomości u dewelopera – zwraca uwagę Agnieszka Wesołowska-Majcher i nie ukrywa, że chciałaby, aby działka została doprowadzona do stanu poprzedniego i zagospodarowana budynkami jednorodzinnymi, takimi, jakie przewidywała wuzetka z 2008 roku. Nielegalnemu budynkowi grozi rozbiórka. – Nie można mieć pozwolenia na budowę, nie mając wuzetki, czyli warunków zabudowy. Urząd Miasta Rzeszowa powinien z automatu cofnąć pozwolenie – uważa Agnieszka Wesołowska-Majcher.
– Do czwartku, 12 stycznia 2023 roku do Urzędu Miasta Rzeszowa nie wpłynęło orzeczenie NSA wraz z uzasadnieniem wyroku w tej sprawie. Gdy dokumenty trafią do urzędu, zostaną wnikliwie przeanalizowane pod kątem dalszych kroków, które będą podejmowane w tej sprawie – odpowiada Artur Gernard z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa.
Sprawa odszkodowań to jedna kwestia, a sprawa rozbiórki budynku kolejna i oczywiście nie jest przesądzona, bo tę decyzję będzie podejmował sąd. W mediach społecznościowych wiele osób wyraża współczucie dla nabywców felernych lokali, niektórzy krytykują Stowarzyszenie.
– Nasze protesty zaczęły się, kiedy w tym miejscu jeszcze była łąka, a na wyrok NSA czekaliśmy trzy lata – zwracają uwagę społecznicy, broniący swoich praw. Wcześniej odwoływali się od decyzji o warunkach zabudowy do prezydenta miasta, Samorządowego Kolegium Odwoławczego i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie. Wygrali dopiero w NSA.
– Patrzę na to szerzej. Takich postepowań toczą się w Rzeszowie dziesiątki – zwraca uwagę Agnieszka Wesołowska-Majcher i przypomina o protestach m.in. Stowarzyszenia Zielone Płuca Rzeszowa czy Spacerówka – ta ostatnia też wygrała batalię z deweloperem, który chciał na wzniesieniu nad osiedlem domów budować wysokie budynki wielorodzinne. Miasto wróciło tam do pierwotnych planów i postanowiło urządzić tereny zielone, jakie zresztą były w tym miejscu planowane. – Gdyby Stowarzyszenie Spacerówka nie wygrało kolejnych postępowań o wuzetkę, w tym momencie stałyby tam bloki – przypomina Agnieszka Wesołowska-Majcher. – Nam po prostu zależy na tym, aby Urząd Miasta Rzeszowa stał na straży naszych praw. Bo tak naprawdę to, co zrobiliśmy w NSA, powinien zrobić Urząd Miasta Rzeszowa, którym kierował wtedy prezydent Tadeusz Ferenc, i procedujący tę sprawę dyrektor Wydziału Architektury Andrzej Skotnicki. To oni powinni stać na straży praw obywatela. Inwestor może wnioskować o warunki, jakie tylko mu się zamarzą, ale urząd powinien wskazać, co jest niemożliwe, bo sprzeczne z prawem. W dodatku teraz to podatnicy zapłacą ewentualne odszkodowania. Rozważamy złożenie doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa i przekroczeniu uprawnień przez urzędnika.
Społecznicy mają nadzieję, że ich precedensowa wygrana w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, podziała hamująco na polską patodeweloperkę, a urzędnikom przypomni, że wobec prawa wszyscy są równi – i inwestor, i zwykły człowiek.
– Mam dużą satysfakcję z tej wygranej – przyznaje Agnieszka Wesołowska-Majcher. – Wiele osób mówiło, żebyśmy dali spokój, bo nie damy rady dużej firmie i urzędowi. Niewiele osób odwołuje się od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego do NSA. Udowodniliśmy, że warto.