Obecny kryzys gospodarczy przypomniał mi o kryzysie z 2008 roku, ale – paradoksalnie – jako firma jesteśmy do niego dużo lepiej przygotowani i mogliśmy liczyć na dużo większą pomoc finansową ze strony państwa. Najtrudniejszym miesiącem był dla nas kwiecień, kiedy odnotowaliśmy 50-procentowy spadek produkcji. Maj był już lepszy, w czerwcu mamy coraz więcej oznak ożywienia na rynku motoryzacyjnym. Producenci samochodów ciężarowych i osobowych wznawiają produkcję, jednak jest jeszcze za wcześnie, by bez obaw czekać na to, co zdarzy się do końca roku.
W ostatnich tygodniach udało nam się uniknąć większych zwolnień, z firmy odeszło tylko kilka osób, którym skończyły się umowy czasowe. My staramy się cały czas działać, ani na chwilę nie zawiesiliśmy produkcji. Musieliśmy jednak obniżyć o 20 proc. pensje i skrócić czas pracy – to jeden z wielu sposobów, by przetrwać najtrudniejszy czas, a ten dla branży automotive i lotniczej jest naprawdę ciężki.
Do tego dochodzi jeszcze strach o życie i zdrowie współpracowników oraz najbliższych. W firmie zachowujemy maksymalną ostrożność, wszędzie tam, gdzie jest większy kontakt między pracownikami stosujemy maseczki, do minimum ograniczamy spotkania między ludźmi. Sam staram się zachowywać wszelkie środki ostrożności, by nie narażać rodziny, ale od początku pandemii codziennie jestem w firmie, uważam, że spokój i rozsądek są nam bardzo potrzebne, zwłaszcza teraz. Próbuję żyć na tyle normalnie, na ile jest to możliwe.
Pocieszające są dla mnie różnego rodzaju analizy, jakie są już dostępne po kilku miesiącach występowania koronawirusa w Polsce i Europie. Nastroje konsumenckie ciągle są dobre, ludzie nadal chcą zarabiać i wydawać, wsparcie rządowe dla biznesu wszędzie jest duże, co pozwala mieć nadzieję, że uda się uniknąć kompletnego załamania gospodarczego. Ciekawe są też doniesienia z rynku motoryzacyjnego –w dobie koronawirusa jeszcze więcej klientów niż dotychczas deklaruje chęć zakupu samochodu, by uniknąć podróży transportem miejskim, a tym samym nie mieć kontaktu ze skupiskiem ludzi. To nie najlepsze informacje dla osób odpowiedzialnych za komunikację w każdym większym mieście, czy za politykę klimatyczną, ale na pewno dobre dla producentów i dilerów samochodowych.
Pamiętam, jak tragiczny dla naszej firmy był kryzys w 2008 roku – ledwie udało się nam przetrwać na rynku. Wówczas mieliśmy w fabryce dużo bardziej skomplikowaną sytuację oraz mogliśmy liczyć tylko nawsparcie władz Krosna. W 2020 roku zupełnie inaczej wygląda portfel zamówień w firmie, przez ostatnie lata zadbaliśmy o rozsądną dywersyfikację działalności, udało się nam też uzyskać szybką i znaczącą dotację państwową.
Jeśli w kolejnych tygodniach liczba zachorowań będzie systematycznie spadać, a wydaje się, że jest na to szansa, bo pomijając kilka ognisk koronawirusa liczba nowych przypadków jest coraz mniejsza, ludzie będą chcieli szybko wrócić do normalności. Pomimo dużego strachu, jaki ogarnął nas wszystkich w ostatnich tygodniach, szybko zapominamy o zagrożeniach i przypuszczam, że dokładnie tak samo będzie w przypadku pandemii koronawirusa.