Reklama

Świat

Czechy: strażacy opanowali pożar w Czeskiej Szwajcarii; ogień tli się jeszcze na 600 ha

Piotr Górecki/PAP
Dodano: 02.08.2022
65450_43104712_43104709
Share
Udostępnij
Strażacy w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria mają pożar pod kontrolą. Muszą jeszcze ugasić tlące się lub znajdujące się pod ziemią źródła ognia na powierzchni około 600 hektarów. Na miejscu jest 1028 strażaków ze sprzętem. Gasić pożar pomagają śmigłowce i samoloty.
„Tam gdzie jest gorąca ziemia, musimy posuwać się powoli. Najpierw takie miejsce polewane jest wodą z powietrza lub z węży strażackich. Później trzeba rozgarniać ziemię i dogaszać pożar. W trudno dostępnym terenie potrzebni są strażacy z zespołów wysokościowych” – powiedział PAP rzecznik straży pożarnej z Uścia nad Łabą Lukasz Marvan. Na terenie kraju (województwa) usteckiego znajduje się płonący od niedzieli 24 lipca br. Park Narodowy Czeska Szwajcaria.
 
„Gorąca ziemia” to w strażackiej terminologii miejsce, którego temperatura jest wyższa od sąsiednich. Nie mierzy się jej dotykając podłoża ręką. Potrzebne są kamery termowizyjne. Pomiary sporządza się przy pomocy dronów lub ręcznie. Drony patrolują teren rano i w południe. W tym czasie nie startują i nie gaszą pożaru samoloty i śmigłowce. Dysponując mapą +gorącej ziemi+ kierownictwo akcji gaśniczej decyduje, gdzie i jaka technika będzie potrzeba w ciągu dnia" – powiedział Marvan.
 
Sztab kierujący akcją ma z czego wybierać. 1028 strażaków. 341 sztuk sprzętu, w tym 200 wozów z armatkami wodnymi. Cały ten zgromadzony sprzęt widoczny jest w każdym miejscu parku. Wzdłuż dróg i ścieżek ułożonych jest prawie 80 km węży strażackich. Wszystkie są pod ciśnieniem i z nich do cystern przepompowywana jest woda.
 
Marvan wyjaśnił PAP, że strażacy w trudnym terenie, pełnym pionowych piaskowych bloków będą poruszać się powoli. Będą musieli wycinać sobie drogę za pomocą pił łańcuchowych i używać sprzętu wspinaczkowego. „Nawet po polaniu +gorącej ziemi+ wodą z powietrza lub z ziemi, strażacy muszą przejść przez każdy zagrożony teren, rozgarnąć ściółkę, sprawdzić, czy nie palą się korzenie” – powiedział.
 
Natomiast rzecznik praskich strażaków Martin Kavka zwrócił uwagę na rosnące temperatury powietrza dochodzące do 30 st. Celsjusza. „To jest szczególnie uciążliwe dla strażaków w terenie. Musimy często organizować zmiany i dlatego nie planujemy szybkiego wycofania części naszych sił” – powiedział.
 
Pogorzelisko w Dolinie Pravczickej, którą zamyka majestatyczny most skalny, Pravczicka Brana, robi ponure wrażenie. Wypalona do gołej ziemi ściółka. Stojące kikuty wypalonych drzew. Gdzieniegdzie ocalały krzaki lub drzewa liściaste. Płomieniom uległy przede wszystkim świerki.
 
Strażnik Parku Narodowego Vaclav Sojka powiedział PAP, że pożar z punktu widzenia przyrody jest rzeczą naturalną i może przyrodzie pomóc. „W tym terenie mniejsze lub większe pożary były zawsze. Gdy nie było ludzi, to nie miał ich kto gasić. Wiemy o pożarach z XIX wieku, gdy paliło się przez dwa, może trzy tygodnie i ludzie nie byli w stanie go ugasić. Załatwił to wielki deszcz” – zauważył.
 
Sojka, który jako jeden z pierwszych alarmował o pożarze i od początku uczestniczył w akcji gaśniczej, pokazał na zieleniące się na pogorzelisku pędy nowych krzaków. Przypomniał o pożarze w 2006 r., w którym spłonęło 20 hektarów. „Przyroda poradziła sobie bardzo szybko. W ciągu trzech lat pojawiły się nowe drzewa. Powstał nowy las, który jest bardzo różnorodny” – powiedział i dodał, że tym razem pożar w Czeskiej Szwajcarii jest największy w historii. Pochłonął ponad 1000 hektarów.
Share
Udostępnij
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nasi partnerzy